THE WARSAW INSTITUTE REVIEW

Data: 26 października 2019    Autor: Mariusz Klarecki

Warszawskie kolekcje żydowskie i ich zagłada podczas okupacji

Świadomą polityką Niemców na ziemiach polskich było konsekwentne i systematyczne wyniszczenie trzy i półmilionowego narodu żydowskiego. W okresie niemieckiej okupacji, unicestwiono około 370 000 warszawskich Żydów. Straty tej grupy ludności miasta w dziełach sztuki i antykach były z pewnością bardzo wysokie.

Andrzej i Maria Rotwand. Warszawa, 1938 r. Źródło: ©NAC

Przed wojną zamieszkiwało Warszawę wiele bogatych rodzin żydowskich. Nie zachowały się relacje świadków, a także brak źródeł, na podstawie których można oszacować straty w zbiorach artystycznych. Zaledwie kilka osób pochodzenia żydowskiego, które przeżyły wojnę złożyło swój Kwestionariusz strat do miejskiego Wydziału Strat Wojennych. Pozostali przedwojenni posiadacze cennych zabytków i kolekcji zostali podczas okupacji wymordowani[1].

Począwszy od pierwszego września 1939 roku, znaczące straty w dziełach sztuki i antykach ponieśli żydowscy kolekcjonerzy i posiadacze cennych zabytków sztuki i kultury materialnej. Podczas ataku lotniczego na Warszawę, najważniejszym celem bombardowań była siedziba Dowództwa Sztabu Obrony Warszawy znajdująca się w Pałacu Andrzeja Zamojskiego przy ul. Nowy Świat 67. Na jej tyłach znajdował się tzw. „kwartał antykwaryczny” skupiony wokół ulic: Mazowieckiej, Świętokrzyskiej, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście oraz Traugutta[2]. Nasilenie bombardowań w tej części miasta, przyczyniło się do znacznych strat dzieł sztuki i antyków w znajdujących się tam salonach antykwarycznych należących również do osób pochodzenia żydowskiego.

Zniszczeniom uległy także okoliczne domy mieszkalne. Na skutek zbombardowania pięciopiętrowej kamienicy przy ul. Czackiego utraciła swoje zbiory Flora Neuman. Najbardziej dotkliwe straty kobieta poniosła w zakresie malarstwa. Wśród zniszczonych obrazów znajdowało się wiele wybitnych prac czołowych malarzy polskich, m.in.: A. Gierymskiego, „Na Anioł Pański”; J. Brandta; „Polowanie”; J. Rosena; „Rewia na Placu Saskim”, O. Boznańskiej i J. Malczewskiego. Dużą wartość artystyczną przedstawiała kolekcja 50 miniatur autorstwa S. Marszałkiewicza i J.L. Davida. W mieszkaniu uległy zniszczeniu także obrazy i rysunki innych artystów polskich i obcych. Utracone podczas bombardowania zbiory rzemiosła artystycznego F. Neuman zawierały zabytki o wyjątkowej wartości artystycznej, jak np. 48 sztuk figurek wykonanych w manufakturze w Miśni oraz 2 wazony z manufaktury w Belwederze, a także miśnieński serwis na 24 osoby z motywem ptaków i owadów. Zniszczeniu uległy także wysokiej klasy meble historyczne stanowiące wyposażenie mieszkania, w tym m.in. komplet mebli salonowych z epoki Ludwika XV, meble gabinetowe w stylu empire, zestaw mebli w stylu gdańskim[3].

Podczas pierwszych bombardowań stolicy całkowicie spłonęła duża kolekcja przemysłowca Edwarda Natansona, założona jeszcze w 1850 roku przez Ludwika Natansona[4]. Edward Natanson zajmował dziesięcioizbowe mieszkanie przy ul. Królewskiej 10. Kolekcjoner stracił 60 obrazów o wybitnej wartości artystycznej autorstwa m.in.: J. Matejki, A. Gierymskiego, J. Chełmońskiego, Juliusza i Wojciecha Kossaków, J. Fałata, S. Wyspiańskiego, J. Brandta, W. Podkowińskiego, J. Malczewskiego, J. Lampiego, M. Bacciarellego oraz znakomitych malarzy zachodnioeuropejskich: J.B. Greuze`a, F. Boucher`a, G. Reni, mistrzów holenderskich i innych. Ponadto zniszczeniu uległy znajdujące się w mieszkaniu liczne meble francuskie z XVIII wieku, a także pochodząca z tej epoki szafa gdańska oraz rzemiosło artystyczne, w tym aż 18 waz z wytwórni królewskiej Stanisława Augusta Poniatowskiego w Belwederze oraz kolekcja „saskiej porcelany”[5].

W wyniku bombardowań we wrześniu 1939 roku został całkowicie spalony położony w okolicy „kwartału antykwarycznego”, przy Placu Małachowskiego 4, Pałac Jana Leopolda Kronenberga[6]. Wiadomo dokładnie, co stracił przemysłowiec podczas pożaru pałacu w 1939 roku, ponieważ Jan Leopold Kronenberg osobiście dołączył do Kwestionariusza „załącznik do strat poniesionych w roku 1939 podczas oblężenia Warszawy w mieszkaniu przy pl. Małachowskiego 4”[7]. W załączniku dotyczącym strat poniesionych podczas oblężenia Warszawy w 1939 roku przemysłowiec wymienił następujące obrazy: Juliusza Kossaka „Koń Śreniawity”, „Białonóżka”, „Scena batalistyczna”; J. Chełmońskiego „Noc”; J. Weyssenhoffa „Krajobraz zimowy” ; J. Rosena „Furażerzy”; J. Brandta „Czerkies”; 2 portrety rodzinne przedstawiające „p. Popielewską i p. Winiarskiego”, portret autorstwa J. Lampiego. Spaleniu uległy również dywany, srebra, kryształy i porcelana oraz zbiór interesujących zabytkowych mebli. Poszkodowany wymienia stratę: dwóch kompletów sypialnianych w stylu empire „z epoki”; empirowego kompletu stołowego w orzechu, „z epoki”; kompletu salonowego w stylu Ludwika XVI „z epoki” oraz innych cennych mebli, w tym m.in. biurka, antyku z drewna różanego w stylu Ludwika XV[8]. Jeden z obrazów z kolekcji L. Kronenberga autorstwa W. Gersona zatytułowany „Odpoczynek w szałasie tatrzańskim” został wystawiony na licytację w londyńskim domu aukcyjnym Sotheby’s w styczniu 2004 roku. Sprzedaż obrazu dzięki wspólnym staraniom Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz polskich placówek dyplomatycznych została wstrzymana, a następnie do negocjacji z właścicielem obrazu pochodzącym z Republiki Południowej Afryki włączyła się Fundacja Bankowa Leopolda Kronenberga. Malarskie dzieło udało się odzyskać, a następnie Fundacja przekazała obraz w czerwcu 2010 r. do zbiorów Zamku Królewskiego w Warszawie[9].

Wielu znanych antykwariuszy, jak np. Abe Gutnajer czy Jakub Klejman, zgromadziło przed wojną znakomite zbiory oraz wypracowało znane i cenione marki na rynku antykwarycznym. Początek wojny oraz okupacja hitlerowska dramatycznie wpłynęły zarówno na losy ludzi pochodzenia żydowskiego, jak i ich zbiorów. Po wejściu hitlerowców do Warszawy, w pierwszym roku okupacji, zaczęły się prześladowania, niszczenia żydowskich sklepów oraz eksmisje i przeprowadzki na teren przyszłej strefy getta. Antykwariat i mieszkanie Abe Gutnajera przy ulicy Mazowieckiej 16 zostały zbombardowane i spalone podczas wrześniowych nalotów na Warszawę. Bombardowania nie przetrwał także drugi antykwariat A. Gutnajera przy ul. Mazowieckiej 11. Jeszcze przed przeprowadzką do getta w październiku 1941 roku, odtworzony po bombardowaniach antykwariat Abe Gutnajera zamknięto, a komisowe przedmioty znajdujące się w sklepie, zwrócono właścicielom. Po przeniesieniu się Gutnajerów do getta, ich powiernikiem w sprawach handlu antykami został Edmund Mętlewicz a miejscem sprzedaży powierzonych antyków były zaprzyjaźnione antykwariaty „Skarbiec” i „Miniatura”. Nie jest do końca jasne skąd pochodziły przedmioty antykwarskie, którymi handlował Mętlewicz, być może stanowiły mienie wyprzedawane przez rodziny żydowskie jeszcze przed przeniesieniem się do getta. Wiadomo jednak, że pieniądze ze sprzedaży antyków trafiały do prawowitych właścicieli, znajdujących się w gettcie[10]. Niejasne są okoliczności śmierci Abe Gutnajera, który najprawdopodobniej został zamordowany 22 lipca 1942 roku, jeszcze podczas pobytu w getcie w mieszkaniu  przy ul. Chłodnej 26. W dniu dokonania mordu Abe Gutnajer był operowany przez znanego warszawskiego specjalistę patofizjologii i patomechaniki prof. Franciszka Raszeję. Lekarz, który wraz z asystentem przeprowadzał operację otrzymał w tym dniu specjalną przepustkę do getta. W chwili wtargnięcia do mieszkania żołnierzy niemieckich, zamordowani zostali wszyscy znajdujący się w tym czasie domownicy, a także osoby wykonujące zabieg operacyjny. Wiele lat po wojnie, w 2006 r. na aukcji w londyńskim domu aukcyjnym Christie’s, sprzedano XVII-wieczny obraz przypisywany malarzowi holenderskiemu P. de Grebber (1600-1652/4). Na płótnie artysta namalował ukazanego z profilu czytającego chłopca. Obraz przed wojną należał do kolekcji Abe Gutnajera i został przez antykwariusza zabrany do mieszkania w gettcie. Włodzimierz Kalicki, autor artykułu na temat losów obrazu, sugeruje, że włamanie i zabójstwo A. Gutnajera oraz innych osób przebywających w mieszkaniu najprawdopodobniej zostało dokonane na tle rabunkowym. Niemal cała rodzina Gutnajerów została zamordowana w 1943 roku w obozie w Treblince [11].

Poniżanie i prześladowania Żydów rozpoczęły się zaraz po zajęciu Warszawy przez Niemców. Do prywatnych mieszkań początkowo włamywano się pod pretekstem przeprowadzenia rewizji w poszukiwaniu broni lub radia. Przetrząsano całe lokale zabierając kosztowności, pieniądze, obrazy, dywany, odzież, żywność. Szczególnie w pierwszych miesiącach okupacji w grabieży uczestniczyła ludność pochodzenia niemieckiego zamieszkująca miasto jeszcze przed wojną. Grabież wartościowych przedmiotów następowała zwykle w asyście żołnierzy Wehrmachtu oraz funkcjonariuszy SS[12]. Inaczej zachowywano się w stosunku do ludności pochodzenia żydowskiego, kradzieży dokonywano jawnie nie tłumacząc się żadnym pretekstem. Włamywano się przy tym do mieszkań zarówno w dzień jak i w nocy. Grabieżcy konfiskowali nawet meble[13]. W końcu września 1939 roku Aleksander Enholc, został okradziony przez żołnierzy niemieckich, którzy włamali się do jego mieszkania przy ul. Słowackiego. Jednym z cenniejszych przedmiotów, który skradziono była Biblia Polska z 1577 roku – Leopolitska o wartości oszacowanej na 10 000 złotych przedwojennych. Z biblioteki poszkodowanego włamywacze zabrali także kilka cennych książek angielskich, określonych przez mężczyznę, jako „białe kruki”[14].

Włamywanie się do mieszkań żydowskich. Warszawa, 1939 r.

Bogate zbiory Rafała Schermanna zostały zrabowane w celu wyposażenia mieszkania oraz gabinetów starosty warszawskiego Ludwiga Leista lub innych podległych jemu urzędników. Schermann był światowej sławy parapsychologiem i grafologiem polskiego pochodzenia, który w 1936 wrócił do Polski ze Stanów Zjednoczonych. W artykule w piśmie „As” z marca 1939 pasjonat został sfotografowany w otoczeniu swoich imponujących zbiorów. Podobno był w posiadaniu 400 obrazów m.in. Rembrandta, Velasqueza, Teniersa i van Eyck`a zaopatrzonymi w poświadczenia autentyczności. Na komodzie prezentowanej na jednej z fotografii widać kolekcję wymyślnych form dzwonków, których było 3 300 sztuk. Różnego rodzaju zabytkowych zegarków i zegarów zbieracz zgromadził około 350. Ponadto w szufladach przechowywał jeszcze 100 tabakierek oraz starożytne wykopaliska. Całość zbiorów początkowo zdeponował w krakowskim mieszkaniu przy ul. Karmelickiej 16. Rok przed wybuchem drugiej wojny światowej zdecydował się na przeprowadzkę do Warszawy, zajmując lokum przy ulicy Koszykowej 19. Tuż przed wybuchem wojny, w sierpniu 1939 roku, grafolog z nieznanych powodów wyjechał do Związku Radzieckiego pozostawiając swoją kolekcję w warszawskim mieszkaniu. Zarówno Rafał Schermann, jak i jego niezwykła kolekcja przepadły. Podobno zbiory zostały skonfiskowane jeszcze w grudniu 1939 roku[15].

NEWSLETTER

Zapisz się

Rozporządzenie okupantów z grudnia zabroniło warszawskim Żydom zmieniać mieszkania, a od kwietnia 1940 r. rozpoczęto organizować getto. Wszystkim przyjeżdżającym do Warszawy osobom narodowości żydowskiej wolno było zamieszkać jedynie w specjalnie do tego przeznaczonej dzielnicy. W październiku 1940 roku warszawscy Żydzi zostali zmuszeni przenieść się do getta. Teren wyznaczony na getto musieli opuścić mieszkańcy pochodzenia aryjskiego. Następnego dnia po upływie terminu wyznaczonego w zarządzeniu szefa dystryktu warszawskiego – 16 listopada 1940 r. – getto w Warszawie zostało zamknięte. W akcji przesiedleńczej uczestniczyło 138 000 Żydów, którzy zajęli z kolei mieszkania 113 000 wykwaterowanych warszawiaków pochodzenia aryjskiego[16]. Warunki życia w gettcie były bardzo ciężkie. Duże przeludnienie, początkowo wynoszące 6-7 osób na izbę, z czasem zwiększyło się do 8-10. Ulica zrobiła się niezwykle tłoczna. Na liczącym około 307 ha obszarze żydowskiej dzielnicy, w początkowym okresie osiedlono około 360 000 ludzi. Liczba ta szybko zwiększyła się do 450 000, gdy w dzielnicy zamknięto także przesiedleńców spoza Warszawy. Getto dzieliło się na tzw. Wielkie i Małe getto. Obydwa obszary były ze sobą połączone kładką nad ul. Chłodną. Położone w północnej strefie getto Wielkie było zamieszkiwane głównie przez biedotę. Getto Małe zajmowało mniejszy i rzadziej zaludniony obszar położony na południe od ul. Chłodnej, w okolicach ul. Śliskiej i Siennej. Na tym terenie znajdowały się mieszkania zamożniejszych Żydów[17].

Dla przedsiębiorców żydowskich dużą stratę stanowiło pozostawienie poza gettem własnych firm, fabryczek i sklepów. Na podstawie obwieszczenia nakazano zebranie się o odpowiednim terminie oraz miejscu właścicieli przedsiębiorstw. Pod eskortą policji wyprowadzono mężczyzn poza getto w celu otwarcia sklepów i spisania inwentarza w obecności przedstawicieli Izby Handlowej. Po całym dniu oczekiwania na urzędników, wieczorem zgłaszała się policja by odebrać właścicielom klucze od ich przedsiębiorstw, a następnie odprowadziła wszystkich z powrotem do getta. Podobny los spotkał właścicieli nieruchomości, którzy nie mogąc zarządzać nimi spoza murów getta, zostali całkowicie pozbawieni dochodów. Gmina Żydowska niosąc pomoc przebywającym w getcie licznym malarzom i rzeźbiarzom kupowała od nich obrazy . Tego rodzaju pomoc finansowa, pozwalała zachować żydowskim artystom godność, wobec coraz większego zagrożenia śmiercią głodową[18].

W celu uratowania własnych lokali mieszkalnych, a także zakładów pracy, Polacy próbowali rozmawiać z władzami niemieckimi o zmianie granic getta. Kolekcjoner, Stefan Talikowski wspomina, że na wiadomość o włączeniu przez Niemców do getta ul. Elektoralnej, mieszkańcy ulicy porozumieli się z uznawanym za wpływowego, adwokatem z Berlina w celu wyłączenia ul. Elektoralnej z getta. Adwokat, który miał reprezentować mieszkańców ulicy polecił zebrać na petycji podpisy właścicieli wszystkich niewielkich fabryk, warsztatów i sklepów znajdujących się przy tej ulicy z podaniem ilości zatrudnionych pracowników . Przedsiębiorcy oraz mieszkańcy domów przy ulicy Elektoralnej zorganizowali składkę, a do akcji przyłączył się m.in. właściciel fabryki Frageta. Według wskazówek adwokata sporządzono specjalny plan dzielnicy z uwzględnieniem proponowanego przez mieszkańców Elektoralnej innej granicy getta. Wszystkie zabiegi mieszkańców Elektoralnej, pomimo pozornego zaangażowania niemieckiego adwokata okazały się bezowocne, a cała należność przez niego zagarnięta. Mieszkanie które należało do kolekcjonera Stefana Talikowskiego zostało włączone do getta w listopadzie 1940. Stefan Talikowski zapobiegliwie porozumiał się wcześniej w sprawie zamiany mieszkań z dr. Mamrotem – dentystą pochodzenia żydowskiego, mieszkającym w kamienicy przy ul. Chłodnej 6, położonej na wprost kościoła Karola Boromeusza. Niestety po roku włączono do getta również tą kamienicę[19].

Można sobie wyobrazić jak duże zamieszanie w mieście spowodowała tak duża akcja przesiedleńcza. Należało zorganizować i hojnie opłacić transport mebli. Powołane przez Niemców biuro mieszkaniowe, przyznało Talikowskim sześciopokojowe mieszkanie na rogu ulic Siennej i Sosnowej. Częste przeprowadzki nie były dla rodziny łatwym przedsięwzięciem. Meble z 13-pokojowego mieszkania załadowano do dwóch ogromnych wozów o pojemności wagonu kolejowego każdy. Firma przewozowa Hartwiga przysłała do przeprowadzki 10 tragarzy i 2 pakerów. Talikowski notuje: „Kiedy przyszło do ruszenia z miejsca kredensu z jadalni, okazało się, że ten mebel ma długość całej ściany, zbudowany z masywnego dębu i bogato rzeźbiony, rozbiera się tylko na dwie części, góra i dół, 8 ludzi z trudem na pasach dźwignęło go i zaniosło z pierwszego piętra na dół”[20]. W ten sposób wiele mebli o mniejszej wartości oddano zaprzyjaźnionym sąsiadom i wyprzedano.

Bogate rodziny żydowskie, nie mogąc zabrać wszystkiego ze sobą, deponowały swój inwentarz: pianina, meble, dywany, obrazy, kryształy i inne drogie przedmioty u przyjaciół wywodzących się z zamożnej inteligencji oraz arystokracji po drugiej stronie muru. Biedniejsi mieszkańcy pochodzenia żydowskiego, obdarowywali swoim dobytkiem dozorców, współpracowników i innych mieszkańców domu. Niekiedy, sowicie opłacone transporty żydowskiego mienia nie docierały do miejsca przeznaczenia. Powodem takiego stanu rzeczy mogła być zwyczajna nieostrożność lub przypadek, co w rezultacie kończyło się zatrzymaniem całej zawartości wozu przez Niemców[21]. W taki sposób przewoźnicy oszukiwali swoich zleceniodawców, bezkarnie przywłaszczając sobie żydowski majątek. Poszkodowany w takim wypadku nie miał możliwości dochodzenia sprawiedliwości, nie mogąc opuścić murów getta oraz wnieść jakiegokolwiek zaskarżenia. Zdarzały się również przypadki, że przedmioty, które doszły do odbiorcy, nie zawsze spotykały się z chęcią zwrotu. Kosztowności, dzieła sztuki i pospiesznie sprzedawano w antykwariatach nierzadko po znacznie zaniżonej cenie. Tracono dobytek kulturalny wielu pokoleń, z drugiej jednak strony w ten sposób część przedmiotów ocalała wywieziona do innych miast Polski. Z pewnością jednak zdecydowana większość wartościowych dzieł sztuki i antyków została zniszczona i spalona podczas powstania warszawskiego oraz wywieziona przez okupantów w kolejnych miesiącach.

Zygmunt Heilpernia przed wybuchem wojny zajmował willę w Al. Róż. Prześladowania Warszawiaków wyznania mojżeszowego obserwował od 23 października 1939 roku. Zupełnie niespodziewanie 19 sierpnia 1940 roku „zmusili mnie okupanci – relacjonuje Heilpernia – do opuszczenia mieszkania w ciągu kilku godzin wraz z całym urządzeniem, pozwolili wynieść tylko …osobistą bieliznę”. Zbiory poszkodowanego, obejmowały głównie przedmioty stanowiące artystyczne wyposażenie willi. Autor relacji został następnie zmuszony do zamieszkania w gettcie przy ul. Orlej 5 „gdzie rabunki były kontynuowane do połowy sierpnia 1942 r. Rabowali kosztowności, biżuterię, listy zastawne, srebra, gotówkę, pościel, papiery publiczne, akcje, odzież, aparaty, żywność, nie pomijając nic” . W połowie sierpnia 1942 roku, Zygmunt Heilpernia musiał opuścić mieszkanie przy Orlej ledwo uchodząc z życiem, w kolejnych miesiącach był zmuszony jeszcze ponad 20 razy zmieniać miejsce zamieszkania „aż do zupełnej straty [majątku], ratując tylko zdjęcia[22].

Interesujący pomysł ukrycia swojej kolekcji podpatrzył Andrzej Rotwand. Pomysł skonstruowania schowka pod domem przy ul. Chocimskiej 8/10, zaoferował jemu przyjaciel, również kolekcjoner i architekt, Władysław Michalski, który wcześniej zorganizował pod własnym domem podobne przedsięwzięcie. Rotwand cenniejsze obrazy przekazał w depozyt do Muzeum Narodowego, rzeźby i rzemiosło artystyczne ukrył pod domem. Samą tylko kolekcję malarstwa polskiego stanowiło ponad 150 obrazów, w tym wiele arcydzieł. Przedwojenna galeria obrazów, zebrana w dużej mierze jeszcze przez ojca Andrzeja – Stanisława Rotwanda, była uznawana za jeden z najwybitniejszych prywatnych zbiorów w Polsce. Kolekcja malarstwa w całości zaginęła w okresie powstania warszawskiego. Schowek pod domem, niezdemaskowany przez Niemców oraz szabrowników, ocalał w całości. Jedynie stosunkowo niewielkie szkody uczyniła woda opadowa, która dostała się do wykopu. Andrzej Rotwand przeżył wojnę ukrywając się przed prześladowaniami ludności żydowskiej. Odpowiednią kryjówkę oraz opiekę zapewniła mężczyźnie żona Maria Rotwand. Po wojnie Andrzej Rotwand w Kwestionariuszu strat zawarł listę 153 obrazów i 6 rzeźb  „wywiezionych bądź zniszczonych przez Niemców”. Całość strat została oszacowana na 41 200 złotych. Cały zbiór obrazów prawdopodobnie wywieziono przez Niemców na terytorium Rzeszy tym samym transportem, którym zabrano malarstwo z Muzeum Narodowego w Warszawie. Po wojnie, wśród odnalezionych na terenie Niemiec płócien ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, znalazły się również niektóre pozycje z kolekcji Rotwandów. Obrazy, które odnaleziono przechowywano następnie, jako depozyt prywatny w Muzeum Narodowym. Wiele z nich zdobiło przez wiele lat Galerię Malarstwa Polskiego (m.in. J. Malczewskiego „Śmierć Ellenai”  i J. Brandta „Alarm” oraz „Utarczka” ). Część obrazów trafiła do mieszkania Rotwandów. Większość zbioru malarstwa odzyskana wraz z prawem własności do dzieł sztuki zaginionych, została w 1995 roku sprzedana przez wdowę Marię Rotwand[23].

Andrzej i Maria Rotwand. Warszawa, 1938 r.

Właściciel Fabryki Maszyn „Sirius”, Józef Jakobsfeld, po raz pierwszy został aresztowany 17 października 1939 roku. Podczas pobytu w więzieniu 60-letniego wówczas mężczyznę dotkliwie pobito – „po wyjściu z więzienia musiałem się leczyć i leżałem w łóżku 3 miesiące”. Podczas obławy 22 sierpnia 1942 roku, również został pobity „bili po głowie, straciłem mowę”. Przez sześć lat, przedsiębiorca ukrywał się, opłacając kolejne kryjówki. Jakobsfeld wykupił z więzienia na Pawiaku aresztowaną w 1943 roku córkę Alicję, a także opłacił uratowanie życia syna oraz synowej. Prześladowaniom rasowym towarzyszyła konfiskata majątku. W sierpniu 1940 roku fabryka oraz mieszkanie przy ul. Złotej, włącznie z ruchomościami, zostały skonfiskowane „nawet z prowizją na rzecz Schmittburga i wywiezione przez niego. Zostawił tylko gołe ściany”. W mieszkaniu przemysłowca, znajdowały się m.in. obrazy: F. Żmurko, W. Hoffmana, W. Wodzinowskiego, F. Wygrzywalskiego; ponadto „garnitur porcelany chińskiej – dar generała Zajączka oraz różne pamiątki z czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego”, a także inne przedmioty artystyczne[24].

Doktor psychologii, Róża Baumgarten, mieszkająca samotnie przed wojną przy ul. Koszykowej, tak jak wszyscy Warszawiacy pochodzenia żydowskiego, była zmuszona przeprowadzić się do getta przy ul. Ogrodowej. W gettcie, zmuszono ją do ciężkiej pracy w fabryce Schulza przy ul. Nowolipie. Podczas likwidacji getta w 1943 roku, wraz z innymi mieszkańcami została załadowana do wagonów towarowych w celu wywiezienia do Oświęcimia i unicestwienia. Z konwoju, udało jej się uciec na stronę aryjską, „tuż przed ostatecznym spaleniem getta”. Kobieta podczas wysiedlenia w 1940 roku całkowicie straciła artystyczne wyposażenie swojego mieszkania, w tym zbiory malarstwa reprezentowane przez takich artystów jak: J. Fałat, J. Stanisławski, H. Szczygliński i innych[25].

Handlowiec pochodzenia żydowskiego, Mieczysław Michelson-Walicki, mieszkał przed wojną w Al. Ujazdowskich. W 1940 roku, Niemcy zabrali m.in. 2 wielkie obrazy autorstwa Józefa Ryszkiewicza. Jeden z nich – „Markietanka”, zajmował powierzchnię 20 m2, a jego wartość przekraczała 25 000 złotych. Drugi obraz tego samego autora o wielkości 8 m2, autor wycenił na 10 000 złotych. Ponadto z mieszkania zabrano 11 perskich dywanów o powierzchni ponad 30 m2 każdy, wartość dywanów została oszacowana na ponad 45 000 złotych. Inny zajmujący się  handlem Żyd – Andrzej Weintal stracił w 1942 r. zabrane z mieszkania ruchomości w tym m.in. obrazy: M. G. Wywiórskiego, „Okręt w porcie”; W. Wodzinowskiego, „Zawiedziona”; W. Kossaka, „Ułan i dziewczyna”; rzeźbę z brązu „Gladiator” oraz stylowy zegar angielski[26].

Jednym ze sposobów zachowania posiadanego dobytku przed przeprowadzeniem się do getta, było przepisanie majątku na sąsiadów lub osoby zaprzyjaźnione z rodziną. Monika Żeromska opisuje przypadek małżeństwa Mortkowiczów, którzy aby uchronić wydawnictwo i księgarnię od przejęcia przez Niemców w 1940 r. przepisali fikcyjnie przedsiębiorstwo na matkę Moniki – Annę Żeromską. Spisany akt prawny został antydatowany o trzy lata, według jego treści całkowity majątek firmy przepisano na wdowę po pisarzu jako pokrycie długów wydawcy wobec Anny Żeromskiej. Firma Mortkowiczów przed wojną wydawała książki Stefana Żeromskiego. Niektóre książki pochodzące z dużej biblioteki Mortkowiczów, A. Żeromska zdeponowała czasowo wśród swoich znajomych. Przez całą okupację działalność handlowa księgarni przynosiła wymierne zyski, dzięki którym znalazło zatrudnienie kilka osób, a także utrzymywały się dwie rodziny żydowskie: Mortkowiczów i Beylinów, ukrywające się wówczas pod Warszawą. Część pieniędzy posłużyła również za okup wypłacany co jakiś czas „szantażystom depczącym po piętach. Gdy zabrawszy wymuszone pieniądze, odchodzili, wiadomo było, że za parę dni wrócą pod znajomy adres. Więc należało wtedy natychmiast szukać nowego schronienia. Wyszukiwała je przede wszystkim Monika [Żeromska] najpierw przez swego ówczesnego męża, Bronisława Zielińskiego, później przez własne akowskie kontakty”[27].

Wesprzyj nas

Jeżeli przygotowane przez zespół Warsaw Institute treści są dla Państwa przydatne, prosimy o wsparcie naszej działalności. Darowizny od osób prywatnych są niezbędne dla kontynuacji naszej misji.

Wspieram

Niekiedy w obawie przed zdemaskowaniem żydowskiego przedsiębiorstwa przed Niemcami, występowało więcej pośredników. A. Ryszkiewicz wspomina o przedsiębiorstwie handlu antykami N. Sakiela mieszczącym się w domu Lilpopa przy ul. Mazowieckiej 7. Najprawdopodobniej powiernikiem interesów Sakiela  została Zofia Leśniewska, która w 1940 roku, w tym samym lokalu otworzyła antykwariat. Salon specjalizował się w rzemiośle artystycznym i działał pod nazwą Zofia Leśniewska i Spółka. Z pewnością salon Leśniewskiej, należał do największych i najlepiej zaopatrzonych salonów antykwarycznych na całej ulicy Mazowieckiej. Podobno klientami antykwariatu było wielu dystyngowanych hitlerowców, w tym nawet Generalny Gubernator – Hans Frank. Sławomir Bołdok odnalazł w wychodzącej w getcie „Gazecie Żydowskiej” ogłoszenie, w którym zamieszczono informację: „Salon Sztuki – Z. Leśniewska i ska […]. Zakupuje przez swoje Przedstawicielstwo w dzielnicy żydowskiej – obrazy, meble stylowe, dywany, dzieła sztuki i antyki […] wypłacamy pełną ocenę wartości natychmiast gotówką” . Powyższa informacja potwierdza sposób, w jaki Z. Leśniewska pozyskiwała dzieła sztuki i antyki do swojego antykwariatu. Według autorów książki „Getto Warszawskie”, działalność antykwariatu, miała być przykrywką dla organizowania ucieczki z getta osobom żydowskiego pochodzenia. Autorzy książki wspominają także o wspólniku Leśniewskiej, o nazwisku Weinstein, który wraz z żoną organizował pomoc dla uciekinierów z getta. Antykwariat Leśniewskiej, pełnił zatem ważną funkcję w kontaktach handlowych pomiędzy gettem i stroną aryjską, co obliczone było nie tylko na zarobek, ale również na materialną pomoc dla osób pozostających w gettcie. Ponadto interesy prowadzone przez Leśniewską w zasadniczy sposób przyczyniły się do uratowania życia wielu osobom pochodzenia żydowskiego. Natan Sakiel dzięki uzyskaniu tytułu honorowego konsula jednego z państw Ameryki Południowej, uniknął zamknięcia w gettcie[28].

Helena Szerszewska opisała we wspomnieniach jeden z działających w gettcie antykwariatów, przypominający raczej mały sklepik z różnościami, należący do przedwojennego antykwariusza z ul. Świętokrzyskiej – Kleisingera : „Na maleńkiej wystawie kilka starych talerzy, dwie srebrne cukiernice, sznur bursztynów, chustka turecka. I miniatura na kości słoniowej, a obok szachownica z figurkami […] nie było na co patrzeć. A jednak zatrzymywałam się przed tym sklepikiem oglądałam te nikomu nie potrzebne cacka, tak nieharmonizujące z surową rzeczywistością getta”[29].

Ludność polska ratowała prześladowaną ludność pochodzenia żydowskiego, ryzykując przy tym utratę własnego majątku, a także życia. Ukrywającym się Żydom, największą pomoc finansową zaoferowała Rada Pomocy Żydom („Żegota”). Tylko w latach 1943-1944 wydano na ten cel ponad 37 mln złotych i 50 tys. dolarów. Po zamknięciu dzielnicy żydowskiej, w Warszawie ukrywało się około 20 tys. osób, z czego 4 tys. pozostawało pod opieką Żegoty[30]. Ludwik Munk, inżynier i przedsiębiorca budowlany, ukrywał się w trzyizbowym mieszkaniu przy ul. Berezyńskiej. W 1940 roku w wyniku denuncjacji, mieszkanie zostało zajęte przez Gestapo, a prześladowanemu udało się uciec. Mężczyzna stracił należące do niego cenne przedmioty, w tym m.in. 22 obrazy: J. Fałata, S. Filipkiewicza, F. Ruszczyca, J. Pankiewicza, L. Gottlieba i innych malarzy. Ponadto konfiskacie uległo rzemiosło artystyczne: dywany perskie, stara porcelana, szkło, srebra oraz meble gabinetowe „bardzo wartościowe antyki”[31].

Adam i Aniela Uziembło, należeli do tych Polaków, którzy pomagali Żydom przechować kosztowności i dzieła sztuki. Schowane w woreczkach biżuteria oraz pieniądze, trafiały do właścicieli w miarę potrzeb partiami. „Znalazły się też i dzieła sztuki, m.in. obrazy Zaka. Te zniszczone zostały dopiero w czasie Powstania Warszawskiego. To były drobiazgi jednak”. Małżonkowie Uziembło relacjonują także przypadki przejmowania żydowskich przedsiębiorstw produkcyjnych, przez zaufane osoby pochodzenia polskiego. Przebywający w gettcie Żydzi, potrafili niekiedy doskonale pilnować swoich interesów po aryjskiej stronie muru. W swoim pamiętniku, Adam i Aniela Uziembło opisują rodzinę żydowską, która potrafiła spoza murów getta znakomicie zorganizować i przeprowadzić sprzedaż swoich mebli z dawnego mieszkania w Krakowie[32].

W okresie poprzedzającym wybuch powstania w gettcie, zubożone zupełnie rodziny żydowskie, nie posiadały już żadnego mienia. Dzieł sztuki i antyków wyzbywano się w pierwszej kolejności, by zdobyć żywność oraz lekarstwa niezbędne do przeżycia. Mieszkańcy getta, którzy posiadali w domach jeszcze jakieś cenne przedmioty szczególnie narażeni byli na niespodziewane wtargnięcia żandarmów lub wojska w celu grabieży. Zabierano najczęściej dzieła sztuki, dywany, żyrandole, biżuterię i inne drobiazgi, wartościowe meble. Zofia Wróblewska, opisuje we wspomnieniach, jeszcze inne, makabryczne wyjście z trudnego położenia zamkniętych w gettcie Żydów: „Sabina zaczęła namawiać, żeby sprzedać wszystko… Co? – żyrandole, obrazy, kredens. Kupić za to dużo jedzenia, zjeść razem kolację i zażyć cyjankali. Nikt jeszcze wtedy nie myślał o tym, że to poniekąd jedyne, godne wyjście z tej sytuacji”[33]. Los większości przedmiotów artystycznych, które sprzedano w zamian za żywność na „drugą stronę murów”, zakończył się już rok później wraz z zagładą reszty Warszawy.

Podczas pacyfikacji dzielnicy getta, zupełnej zagładzie uległ ogromny obszar miasta. Duża część przedmiotów artystycznych, należąca przed wojną do Żydów, została skonfiskowana i zniszczona przez okupantów niemieckich lub wprowadzona w obieg rynku antykwarycznego po aryjskiej stronie. Z powodu zupełnego zniszczenia getta i konfiskaty nawet najdrobniejszych przedmiotów w drodze do obozów śmierci, nie mogło się zdarzyć uratowanie cennych antyków. Razem ze społeczeństwem żydowskim zginęli ludzie związani z kulturą i sztuką, ale również pasjonaci, do których zaliczali się antykwariusze i kolekcjonerzy. Większość z nich, po zgromadzeniu na Umschlagplatz, została wywieziona do obozu zagłady w Treblince. Pozostali polegli lub zostali zamordowani podczas walk w powstaniu, które wybuchło w dzielnicy żydowskiej 19 kwietnia 1943 roku[34].

Wojnę udało się przeżyć nielicznym, należał do nich Marian Fajertag-Dąbrowski, właściciel antykwariatu „Museion” przy ul. Wareckiej 1. Przedmioty artystyczne stanowiące wyposażenie jego antykwariatu zostały częściowo zniszczone jeszcze podczas bombardowań we wrześniu 1939 roku. Po wkroczeniu Niemców do Warszawy, jeszcze w tym samym roku, antykwariat został przez okupantów obrabowany. W 1940 roku przedsiębiorstwo Fajertag-Dąbrowskiego najprawdopodobniej skonfiskowano ze względu na semickie pochodzenie właściciela. Poszkodowany pisał: „w 1939 roku zrabowano brylanty i perły na ok. 100 000 złotych”. W załączniku do Kwestionariusza, antykwariusz przedstawił imponujący inwentarz swojego salonu składający się z 278 pozycji najwybitniejszego polskiego malarstwa oraz 67 miniatur. Spis zawiera dodatkowo straty antykwariatu w porcelanie i meblach. Antykwariusz, posiadał dokładny inwentarz straconych zbiorów, ponieważ zawarł w Kwestionariuszu następującą adnotację: „Pobieżnie w specyfikacji wymienione dzieła sztuki są bardzo szczegółowo opisane w posiadanym przeze mnie katalogu, który na każde wezwanie przedstawię”[35].

Do ocalonych z wojennej zawieruchy należał dr Jakub Klejman, absolwent paryskiego wydziału lekarskiego. Całe swoje życie poświęcił zamiłowaniu do antyków. Przed wojną otworzył w Warszawie Salon Sztuki przy ul. Mazowieckiej 1 i został jednym z najbardziej cenionych wówczas handlarzy sztuką: „Doszedł do takiego znawstwa dzieł sztuki, zwłaszcza malarstwa, że uchodził w tych sprawach za bezsporny autorytet” . W przedwojennej Polsce, antykwariusz dostarczał dzieła sztuki do muzeów, ministerstw i reprezentacyjnych gmachów rządowych. Po wybuchu wojny Klejman zamknął swój antykwariat, a następnie ukrywał się poza dzielnicą żydowską w mieszkaniu i pracowni konserwatorskiej Henryka Kucharskiego przy ul. Oboźnej 5. Miejsce to było dawną pracownią malarską Wojciecha Gersona. W celu zdobycia środków na utrzymanie przez podstawione osoby, sprzedawał obrazy w Salonie Sztuki „Skarbiec” oraz „Miniatura” . Stefan Talikowski wspominał, że podczas okupacji, u Klejmana odbywały się wielogodzinne spotkania towarzyskie, które przy odrobinie nieostrożności mogły zakończyć się tragicznie. Szczęśliwie Jakub Klejman przeżył wojnę i jako jeden z pierwszych otworzył w 1945 roku swój antykwariat przy ul. Szpitalnej, działający do 1950 roku. Prawdopodobnie niedługo potem wyjechał do Anglii, a następnie do Stanów Zjednoczonych, gdzie według słów Talikowskiego „najpoważniejsi znawcy sztuki zasięgali u jego opinii i pragnęli go pozyskać, jako człowieka swej korporacji”[36].

Zagłady żydowskiego getta nie przetrwał żaden z antykwariatów. W powojennej Polsce, poza J. Klejmanem, nikt spośród dawnych żydowskich antykwariuszy nie podjął próby reaktywowania swojego przedsiębiorstwa. Przedmioty handlu antykwarskiego podzieliły losy miasta. Do zrujnowanych domów i sklepów wrócili po wojnie nieliczni, którzy tak jak Klejman z gruzów potrafili jeszcze wyciągnąć szczątki dawnych antykwarskich skarbców. Po wojnie antykwariat J. Klejmana przy ul. Szpitalnej odwiedziła właścicielka antykwariatu „Skarbiec”, według jej relacji antykwariusz powiedział: „Pani Żalińska, sprzedała Pani moje obrazy za świetną cenę – A co Pan zrobił z pieniędzmi? – zapytałam. Kupiłem obrazy starej szkoły. Wszystkie się spaliły w Powstaniu”[37].

 


[1] E. Bergman, Żydzi nie tylko na Nalewkach, [w:] W. Fałkowski, Straty Warszawy 1939-1945. Raport, Miasto Stołeczne Warszawa, Warszawa 2005, s. 197; Biblioteka Narodowa (BN), H. Bryskier, Żydzi pod swastyką czyli getto w Warszawie wieku XX, sygn. Rps. III 7938,  s. 303-308; N. Davies, Powstanie`44, Kraków 2006, s. 168-169.

[2] S. Bołdok, Antykwariaty artystyczne salony i domy aukcyjne, Warszawa 2004, s. 138-139.

[3] Archiwum Państwowe m.st. Warszawy, Zarząd Miasta Wydział Strat Wojennych (APW ZM WSW), sygn. 136, nr kw. 4054, s. 263. Całość strat w zakresie dzieł sztuki została obliczona przez Tadeusza Neumana na kwotę 326 300 złotych.

[4] Ludwik Natanson (1822-1896), polski lekarz żydowskiego pochodzenia, jeden z najbardziej aktywnych i cenionych  lekarzy warszawskich. Szczególne zasługi oddał mieszkańcom podczas epidemii cholery w latach 1848-1852. Znany był również, jako lekarz rodzin o wysokiej pozycji materialnej jak np. Zamojscy – zob. T. Ostrowska, Natanson Ludwik (1822-1896), [w:] Polski Słownik Biograficzny (PSB), t. XXII, Ossolineum 1977, s. 605-607.

[5] APW, ZM WSW, sygn. 91, nr kw. 15268, s. 74, zob. także: E. Chwalewik, Zbiory polskie. Archiwa, biblioteki, gabinety, galerie, muzea i inne zbiory pamiątek przeszłości w ojczyźnie i na obczyźnie w porządku alfabetycznym według miejscowości ułożone, t.2. Warszawa-Kraków 1927. t. 2, s. 407; K. Estreicher, Straty Kultury Polskiej. Katalog strat kultury polskiej pod okupacją niemiecką 1939-1944, Londyn 1944, [w:] Straty kultury polskiej pod okupacją niemiecką 1939-1944 wraz z oryginalnymi dokumentami grabieży, Kraków 2003, s. 395; A. Tyczyńska, K. Znojewska, Straty wojenne. Malarstwo polskie. Obrazy olejne, pastele, akwarele utracone w latach 1939-1945 w granicach Polski po 1945, t. I, Poznań 1998, poz. 39, 89, 134, 236. Stratę związaną jedynie z kolekcją malarstwa poszkodowany oszacował na 350 000 złotych.

[6] Pałac Kronenberga, został wewnątrz wypalony, do końca wojny zachował jednak w bardzo dobrym stanie elewację frontową – zob. L. Sempoliński, Warszawa 1945 – fotografie, Warszawa 1975, il. 156, s. 180. Fotografia spalonego pałacu L. Kronenberga – zob. także: W obiektywie wroga. Niemieccy fotoreporterzy w okupowanej Warszawie, 1939-1945, Warszawa 2009, s. 120 oraz fotografia lotnicza tego obiektu, s. 128.

[7] APW, ZM WSW, sygn. 119, nr kw. 22297, brak paginacji. Monumentalny pałac, został wzniesiony na zamówienie rodziny Kronenbergów w 1869 roku według projektu Hitziga. – zob. T.S. Jaroszewski, Dzieje pałacu Kronenberga, Warszawa 1972; J. Zieliński, Atlas dawnej architektury ulic i placów Warszawy, t. 10, Warszawa 2004, s. 61. Leopold Jan Kronenberg urodził się 14 lutego 1891 roku w Warszawie, zmarł w Los Angeles w 1971. Kronenberg w Kwestionariuszu opisał stratę całej rodziny. Żona została zabita przez bombę lotniczą 6-go września 1944 roku, córka zginęła podczas powstania warszawskiego, syn zginął jako partyzant w listopadzie 1945 roku

[8] O zbiorach Kronenbergów wspomina Edward Chwalewik w Zbiorach Polskich, wymieniając głównie bogate archiwa oraz zbiory malarstwa m.in.: obraz Canaletta „Łazienki”, Z. Vogla akwarelowe widoki Warszawy, A. Gryglewskiego „Wnętrze Łazienek” oraz „portrety rodzinne, zbiór miniatur, starożytności polskie” –  E. Chwalewik, t. 2, op. cit., s. 397-398. Karol Estreicher w wydanej w czasie wojny książeczce „Straty Kultury Polskiej” również wymienia zniszczone podczas bombardowania i pożaru w 1939 roku zbiory Kronenberga na Placu Małachowskiego. Kolekcja zawierała obrazy obcych mistrzów, w tym m.in.: siedemnastowiecznego malarza holenderskiego J. Jordaensa, podpisanego monogramem A.H., A. Gierymskiego „Dziewczynę karmiącą ptactwo”, Chełmońskiego „Gwiaździstą noc” oraz H. Siemiradzkiego „Teatr w Łazienkach”- K. Estreicher, op. cit., s. 393. Zob. też: Straty Wojenne. Malarstwo polskie, Poznań 1998, op. cit., poz. 71.

[9] Zob. A. Tyczyńska, K. Znojewska, Straty wojenne. Malarstwo polskie. Obrazy olejne, pastele, akwarele utracone w latach 1939-1945 w granicach Polski po 1945, Warszawa 2012, t. II, poz. 372; A. Tyczyńska, K. Znojewska, Straty Wojenne. Malarstwo polskie, t. I, op. cit., poz. 71.

[10] S. Bołdok, op. cit., s. 229, 233, przyp. 41.

[11] Odnośnie tajemniczych okoliczności śmierci – zob. S. Bołdok, op. cit., s. 229; W. Kalicki, Świadek tylko czyta, Gazeta Wyborcza, 21.04.2008, nr 15/774; B. Engelking, J. Leonciak, Getto Warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście, Warszawa 2001, s. 666. W marcu 2006 r. do londyńskiego oddziału domu aukcyjnego Christies anonimowy właściciel przyniósł do sprzedaży obraz „Portret czytającego mężczyzny” malarza holenderskiego Pietera der Grebber (1600-1652/54), który należał do Abe Gutmajera. Odkrycia dokonali eksperci Art. Lost Register, a do negocjacji z domem aukcyjnym i właścicielem włączył się polski MSZ. Obraz został sprzedany 25 kwietnia 2008 r. za 46 100 funtów. Zysk ze sprzedaży podzielono po połowie między sprzedawcę z Łotwy oraz spadkobiercami Abe Gutnajera.

[12] C. Łuczak, Polityka ludnościowa i ekonomiczna hitlerowskich Niemiec w  okupowanej Polsce, Poznań 1979, s. 250.

[13] J.S. Majewski, Śródmieście i jego mieszkańcy w latach niemieckiej okupacji: październik 1939 – 1 sierpnia 1944. Dzień powszedni, [w:] W. Fałkowski, Straty Warszawy 1939-1945. Raport, Miasto Stołeczne Warszawa, Warszawa 2005, s. 71.

[14] APW, ZM WSW, sygn. 159, nr kw. 9992, s. 978.

[15] Ilustrowany Magazyn Tygodniowy „As”, 5 marca 1939, s. 14-15; Robert J. Kudelski, Zrabowane skarby. Losy dzieł sztuki na ziemiach polskich w czasie II wojny światowej, Kraków 2012, s. 34.

[16] J. Adamska, J. Kaźmierska, Getto warszawskie opisane przez hitlerowca. „Kronika Warszawy” 1983, nr 1/53, s. 70 za: E. Bergman, Żydzi nie tylko na Nalewkach, [w:] W. Fałkowski, op. cit., s. 197; zob. także K. Dunin-Wąsowicz, Warszawa w latach 1939-1945, Dzieje Warszawy, t.5, Warszawa 1984, s. 282. M. Getter uważa, że cała akcja przesiedleńcza objęła ok. 220 000 osób, zob. M. Getter, M. Getter, Władze niemieckie okupowanej Warszawy, [w:] W. Fałkowski, op. cit., s. 215.

[17] E. Bergman, Żydzi  nie tylko na Nalewkach, [w:] W. Fałkowski, Straty Warszawy 1939-1945. Raport, Miasto Stołeczne Warszawa, Warszawa 2005, s. 197; BN, H. Bryskier, op.cit., s. 156- 157; K. Dunin-Wąsowicz, op. cit., s. 286.

[18] H. Szerszewska, Krzyż i mezuza, Warszawa 1993, s. 46-47; L. Tyszka, Wspomnienia z warszawskiego getta, Biuletyn ŻIH, Warszawa, 1974, nr 1 (89), s. 116, as cited in: S, Bołdok, op. cit, s. 171.

[19] BN, S. Talikowski, op. cit., s. 397. Powtórna zmiana granic getta miała miejsce 26 września 1941 r., a przesiedlenie kilkudziesięciu mieszkańców włączonego do getta rejonu zakończono 8 listopada 1941 r. – M. Getter, Władze niemieckie…, op. cit., s. 215-216; K. Dunin-Wąsowicz, op. cit., s. 282-283.

[20] BN, S. Talikowski, Kronika rodziny Talikowskich –Talikowiczów, BN, sygn. akc. 11061, s. 397.

[21] BN, H. Bryskier, op. cit., s. 156- 157.

[22] APW, ZM WSW, sygn. 46, nr kw. 3832, s. 395.

[23] APW, ZM WSW, sygn. 147, nr kw. 6967, s. 896, zał. do kw. Zob. także: K. Estreicher, op. cit., s. 399;

[24] APW, ZM WSW, sygn. 75, nr kw. 1111, s. 494. Fabryka Maszyn „Sirius”, położona była przy Zamojskiego 51. Podczas nalotów, 8 września 1939 r., w wyniku bombardowania i pożaru, fabryka spłonęła. Przedsiębiorca w latach 1940-41 odbudował fabrykę i wyremontował część maszyn. Córka Alicja Jakobsfeld, została w 1939 roku zraniona podczas nalotów szrapnelem. Żona Józefa Jakobsfelda zginęła, brat Gustaw, został zastrzelony, a jego żona Cecylia, wywieziona do Treblinki. Teść Henryk Bergson, zginął w gettcie.

[25] APW, ZM WSW, sygn. 142, nr kw. 5468, s. 910. W fabryce Schulza, Róża Baumgarten pracowała od 22 lipca do 3 grudnia, w trybie 12-godzinnym, przy szyciu mundurów żołnierzy niemieckich. Według słów poszkodowanej, kobieta została na miejscu skoszarowana. Ciężkie warunki pracy spowodowały „ciężką niedomogę serca oraz uszkodzenie słuchu”.

[26] APW, ZM WSW, sygn. 205, nr kw. 1112, s. 564.

[27] M. Żeromska, Moja ulica Mazowiecka, Rocznik Warszawski, r. XXV, 1995, Warszawa 1996, s. 225; Ibidem, Wspomnień ciąg dalszy, op. cit., s. 42, 76, 94, 103. Zbiory J. Mortkowicza mieszkającego przed wojną przy ul. Okólnik 5, opisał Chwalewik: zob. E. Chwalewik, t. 2, op. cit., s. 406. Zachował się list w którym Marszałek Józef Piłsudski, składa podziękowania na ręce Jakóba Mortkowicza m.in. za „Zbiory Polskie” – E. Chwalewika: „Książki wydawane przez Pana przynoszą zaszczyt polskiej sztuce wydawniczej” – fot. dokumentu [w:] J. Olczak-Ronikier, op. cit., s. 195. J. Olczak-Ronikier, W ogrodzie pamięci, Kraków 2001, s. 270. Po powrocie do Warszawy matka J. Olczak-Ronikier pisała w liście rodziny w Nowym Jorku: „Księgarnia, Stare Miasto to kupa zgliszczy i gruzu. Nie uratowała się ani jedna książka…”. Ibidem, s. 298.

[28] A. Ryszkiewicz, Handel dziełami sztuki w okupowanej Warszawie 1939-1944, [w] Kryzysy w sztuce, Materiały sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki w Lublinie, Warszawa 1988, s. 227; S. Bołdok, op. cit., s. 277, 327; M. Żeromska, Moja ulica Mazowiecka, Rocznik Warszawski, XXV, 1995, Warszawa 1996, s. 208.

[29] H. Szereszewska, Krzyż i mezuza, Warszawa 1993, s. 62. Antykwariat w gettcie był prowadzony przy ul. Śliskiej; S. Bołdok, op. cit., s. 169.

[30] W. Borodziej, A. Chmielarz, A. Friszke, A. K. Kunert, Polska Podziemna 1939-1945, Warszawa 1991, s. 247.

[31] APW, ZM WSW, sygn. 93, nr kw. 14772, s. 86.

[32] BN, A. Uziembło, Kanwa i na kanwie, sygn. akc. 14619, s. 64-65.

[33] BN, Z. Wróblewska, Póki my żyjemy, sygn. akc. 14055, s. 3.

[34] E. Bergman, Żydzi nie tylko na Nalewkach, [w:] W. Fałkowski, op. cit., s. 197; BN, H. Bryskier, cit., s. 303-308; N. Davies, op. cit., s. 168-169.

[35] APW ZM WSW sygn. 147 nr kw. 6952, s. 834, zał. do kwest.,  s. 835-836.

[36] BN, S. Talikowski, op. cit., s. 408; S. Bołdok, op. cit., s. 169, 305.

[37] W. Czernic-Żelińska, Salon Sztuki „Skarbiec” w Warszawie. Kalendarz działalności w latach 1940-1950, RMNW, X, 1966, s. 486.

Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.

TAGS: 

 

Powiązane wpisy
Top