THE WARSAW INSTITUTE REVIEW
Data: 5 lipca 2019 Autor: Mirosław Lenart
Dlaczego warto gubić złote podkowy w Rzymie
W bieżącym roku obchodzimy 100. rocznicę odnowienia relacji dyplomatycznych pomiędzy Polską A Stolicą Apostolską, co stało się możliwe dzięki odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. Jest to doskonała okazja do refleksji nad rolą i znaczeniem tych stosunków zwłaszcza, że kwestie religii są przedmiotem niesłabnącej dyskusji zwłaszcza w krajach europejskich. Chodzi tu zarówno o kwestie tożsamości wiązane tradycyjnie z korzeniami chrześcijańskimi oraz rolę instytucji Kościoła katolickiego posiadającego w dalszym ciągu znaczące wpływy w laicyzującym się oraz poddanym konfrontacji z wyznawcami islamu świecie.
Zanim przywołamy fakty historyczne związane z zawartym w tytule odniesieniem do dawnych form uprawiania dyplomacji, nakreślmy podstawowe problemy, jakie charakteryzują dzisiaj Stolicę Apostolska i Kościół w Polsce.
Jeśli chodzi o Watykan to zwróćmy przede wszystkim uwagę na fakt mało obecny w mediach, że nadal jest on siedzibą dwóch papieży, z których Benedykt XVI nie zaprzestał działalności, pilnie śledzonej przez osoby zainteresowane kierunkami, w jakich współcześnie zmierza Stolica Apostolska. W odniesieniu do oceny obecnej działalności biskupa Rzymu warto dostrzec, że nasila się krytyka związana z brakiem jego jasnej pozycji w kwestiach moralnych. Wspomniane tu wątpliwości i dyskusje rozciągają się na kwestie dogmatyczne, co prowadzi do aktów na papieża i podważania jego nauczania, a wręcz oskarżeń o herezję. W końcu zauważany jest w tych ocenach brak zrozumienia problemów Europy przez papieża, który swoją formację i doświadczenia zdobywał w innym kontekście kulturowy i na innym kontynencie, gdzie np. problem inwazji islamu praktycznie nie występuje.
Jeśli chodzi o Kościół w Polsce dostrzegalny jest przede wszystkim brak zrozumienia dla zagrożeń ze strony niesłabnącego patriotyzmu katolickiego przyjmującego często formy nacjonalizmu podtrzymywanego przez wartości wyznaniowe. Dalej aktualne jest zauważenie odnoszące się do sposobu postrzegania przedstawiciela dyplomacji watykańskiej w Polsce z początków odnowienia tych relacji, sprowadzające się do tego, że nuncjusz apostolski zdaje się być dalej postrzegany jako reprezentant Polski w Watykanie, a nie wysłannik papieża do realizacji wskazanych przez głowę Kościoła celów. Autorem tej oceny był w przeszłości Ermenegildo Pellegrinneti, sekretarz Achillesa Rattiego, pierwszego nuncjusza po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, do czego jeszcze wrócimy.
W odniesieniu do służb dyplomatycznych kierowanych z Polski do Rzymu widać nieumiejętność w przekazie dotyczącym zarówno specyfiki Kościoła w Polsce w kontekście historycznym, jak też samej kultury polskiej, o której trudno opowiadać w sposób kompetentny pomijając kwestie religii. Najbardziej bolesny wydaje się jednak brak kontroli nad przekazem dochodzącym do Watykanu z Polski, co pozwala np. przypadkowym politykom na sygnalizowanie papieżowi problemów polskiego Kościoła wmanewrowując ten ostatni w bieżące spory polityczne. Podane tu fakty mają bezpośredni związek z kompletnym niezrozumieniem nowej sytuacji, jaka wytworzyła się w Watykanie po śmierci Jana Pawła II. Znaczący odpływ duchowieństwa polskiego z Watykanu do Polski osłabił możliwość wpływania na prezentowanie bieżących problemów lokalnego Kościoła oraz tłumaczenia kontekstu politycznego, w jakim przychodzi mu działać. Ograniczenie tego przekazu dotyczy co prawda głównie spraw kościelnych, ale odnosi się także do sytuacji Policznej w Polsce. Chodzi głownie o to, że za pontyfikatu Jana Pawła II tłumaczyć spraw polskich w Watykanie nie trzeba było nikomu, a po śmierci papieża nie zorientowano się, że przekaz taki jest potrzebny może nawet bardziej nić kiedykolwiek. O ile jednak struktury kościelne posiadają swoje własne kanały informacyjne o tyle przedstawicielstwo Polski w Watykanie potrzebowało całkowitego przeformatowania swojej działalności, czego niestety nie uczyniono. Za życia papieża z Polski przedstawiciele służb dyplomatycznych akredytowanych przy Watykanie mogli skoncentrować się praktycznie na organizowaniu kolejnych wizyt przedstawicieli władzy u biskupa Rzymu, co zaspokajało zwłaszcza aspiracje polityczno-religijne i po części zapewne także patriotyczne odwiedzających. Z przykrością trzeba stwierdzić, że taka forma uprawiania dyplomacji watykańskiej wydaje się dalej pożądana, co wynika przede wszystkim z kompletnego braku zrozumienia roli papiestwa oraz potencjału samego Rzymu w prowadzeniu skutecznej dyplomacji, której celem jest między innymi utrwalanie pozytywnego wizerunku Polski.
Wzajemne relacje wynikające ze związków Stolicy Apostolskiej z Polską obarczone są obecnie również niedogodnościami, mającymi związek z niedostatkiem zrozumienia roli mediów i zachodzącymi w ich obrębie możliwościami podporządkowania przekazu celom politycznym. Widać to zwłaszcza w uleganiu naciskom medialnym w kształtowaniu przekazu o kierunkach działań i wyznawanych poglądach. Ponadto odczuwalna jest tendencja do porządkowania przeszłości w oparciu o symbole i akty o wymiarze sakralnym co widać zwłaszcza na przykładzie zabiegów prowadzących do beatyfikowania i kanonizowania kolejnych papieży XX stulecia. Ten ostatni wymieniony tu aspekt współczesnych działań, które z racji wyniesienia na ołtarze Jana Pawła II dotyczy także Polski, ma swoje poważne konsekwencje. Przede wszystkim każdy papież działa w oparciu o wybraną przez siebie linię polityczną, której charakter i trwanie związane jest z dynamiką zmian historycznych. Kanonizowanie papieża oznacza kanonizację nie tylko osoby, ale także postrzegane być może jako swoiste „kanonizowanie” określonej linii politycznej, która jest związana z jego pontyfikatem. Wyniesiony na ołtarze papież staje się zatem łatwym celem i jednocześnie obiektem jeszcze bardziej ożywionej krytyki, co w przeszłości było już praktykowane w odniesieniu do Piusa X, kanonizowanego przed obradami soboru watykańskiego II. Obecnie widać bardzo dobrze, że los ten spotyka Jana Pawła II. Polski papież, specjalista w dziedzinie teologii moralnej, który kładł duży nacisk m.in. na kwestie związane z prawem do życia dzieci nienarodzonych czy też etykę małżeńską, jest atakowany nie tyle za głoszone poglądy w tym zakresie, ale przede wszystkim za ukrywanie przypadków pedofilii wśród osób duchownych, w tym również Polaków (jak zm. 2015 biskup Józef Wesołowski). Zauważmy, że sekwencja ataków podyktowana jest prawie zawsze kalendarzem zdarzeń politycznych, stąd nie trudno odnieść wrażenie, że głównym celem ataku jest sama religia, czy też bardziej konkretnie – przywiązanie do wiary. Im bardziej powierzchowny i emocjonalny jest związek wierzących z religią tym bardziej ataki polityczne dają skutek. Stanowią z jednej strony źródło usprawiedliwienia rodzących się na tym tle w człowieku konfliktów moralnych, z drugiej sprowadzają rzeczywistość wiary do przedmiotu sporu politycznego, gdzie można ją skutecznie ośmieszyć i zdyskredytować jak każdą ideę polityczną.
Wyeliminowanie chrześcijaństwa z życia społecznego wydaje się być dla wielu ideologów o formacji lewicowej nie tylko gwarantem upadku znienawidzonego przez nich Kościoła jako struktury niepodlegającej pełnej kontroli przez Państwo. Pozwoli to w ich przekonaniu na doprowadzenie do porozumienia ponad podziałami religijnymi, jakie rysują się coraz bardziej w Europie. Założenie „wyzwolenia” człowieka z więzów religii, co ma charakteryzować człowieka nowoczesnego, pozwoliłoby na zbliżenie coraz bardziej wielonarodowej i wieloetnicznej wspólnoty ludzi zamieszkującej stary kontynent. Oczywiście porzucenie wiary dotyczyć powinno również wyznawców innych religii, w tym np. islamu, przy czym nie bardzo jasno jawi się sposób realizacji tego celu.
Jednym ze sposobów wytłumaczenia takiego stanu rzeczy jest dostrzeżenie faktu, że kreatorami przyszłości Europy są dalej ludzie myślący w językach tradycyjnie używanych na terytorium Europy Zachodniej. Ponieważ myślenie realizuje się w języku, sposób pojmowania świata w językach nieznanych ideologom europejskim jest całkowicie obcy. Celem ataku staje się zatem to, co jest związane z religią chrześcijańską i co wydaje się komuś znane i zrozumiałe. Mało tego, myślący w tych językach ma do dyspozycji ogromny dorobek teologów i filozofów prowadzących przez stulecia wyrafinowane rozważania na tematy związane z wiarą i religią, których efektem było nierzadko odrzucenie Boga. W nikłym stopniu rozważania tego typu będą się tyczyły islamu nie tylko dlatego, że ewentualny atak na podstawy wiary jego wyznawców spotkałby się ze stanowczą reakcją, ale także z powodu bardzo powierzchownego rozumienia tego wszystkiego, co należy do istoty tej religii.
Ogromnym problemem w dziele obrony wiary i prowadzenia wiernych do zbawienia jest sytuacja, z jaką mamy dziś do czynienia w polskim Kościele. Stojący na jego czele biskupi dopuścili do tego, że muszą działać pod dyktando mediów, co zaciera ich rolę jako przewodników duchowych. Jest to po części wynik zbyt późnej reakcji na linię obraną w stosunku do przypadków pedofilii w Kościele przez papieża Franciszka. Zresztą jego nauczanie i działalność postrzegane z dużą nieufnością przez część episkopatu nałożyło się ewidentnie na zakorzenione w polskim Kościele przekonanie, że właśnie w Polsce wie się lepiej i reaguje właściwiej na problemy, z jakimi boryka się biskup Rzymu. Jan Paweł II, wyczekiwany od stuleci papież Polak w przekonaniu wielu jest tego do dziś koronnym dowodem. Należy zauważać, że postawa, o jakiej tu mówimy, wynika w dużej mierze ze specyficznego doświadczenia chrześcijaństwa w tej części Europy. W kulturze polskiej zakorzeniło się przekonanie o przewodniej roli w obronie wartości religijnych i ogólnoeuropejskich, pozyskane w ostatecznie w wieku XVII na bazie aspiracji odnoście postrzegania Rzeczypospolitej jako przedmurza chrześcijaństwa. Przywiązanie do idei Kościoła wojującego ma swoje skutki w sposobie działania, gdzie praktyki charakterystyczne dla reagowania na polu walki, przystosowuje się do działania w sferze wiary. Stąd też zapewne w rozwiązywaniu trudnych problemów związanych z niemoralnym zachowaniem się poszczególnych przedstawicieli duchowieństwa stosowano zasadę poświęcania cierpienia osób pokrzywdzonych dla większego dobra, jakie postrzegano w chronieniu wiernych przed zgorszeniem. Zauważmy, że w działaniu takim dostrzec można świadomość płytkiego zakorzenienia wiary, co zresztą będzie można ocenić już niedługo po skutkach afer, jakie wstrząsają Kościołem w Polsce. Nie zajmujemy się tu jednak głębszą analiza tego zjawiska, ale zastanawiamy się nad skutkami, jakie będzie miała ta sytuacja w relacjach pomiędzy polskim Kościołem, państwem polskim a Stolicą Apostolską.
Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę, że hasło Polonia semper fidelis dawno przestało mieć znaczenia, jakie z pewnością charakteryzowało Polaków w okresie zaborów. Polska staje się dla Watykanu coraz bardziej problemem o tyle mniej eksponowanym, o ile sama Unia Europejska nie stanowi dziś obiektu szczególnego zainteresowania papieża odpowiedzialnego za Kościół na całym świecie. Rola chrześcijańskiej Polski jako zbawcy Europy wzmacnia na pewno ideę lokalnego kościoła narodowego, ale z perspektywy Stolicy Apostolskiej, która od Piusa X rozpoczęła centralizację kurii rzymskiej, jest nie tylko niezrozumiała, ale przede wszystkim sprzeczna z tym programem. Wydaje się, że Kościół w Polsce musi jak najszybciej odrobić lekcję historii i dyplomacji i rozpocząć swoją misję zgodnie z oczekiwaniami płynącymi z serca chrześcijaństwa. Aktywne uczestnictwo jego struktur w spieraniu wiernych da o wiele większe rezultaty w dążeniu do budowania jedności narodowej niż wspieranie idei patriotycznych czy narodowych. Ostatecznie wpłynie też na szerzenie idei chrześcijańskich i pozwoli osiągnąć cele, jakie stawia sobie zarówno wspólnota Kościoła jak i te siły polityczne, które dostrzegają pozytywną rolę wiary, tradycji oraz korzeni chrześcijańskich w Europie.
Aby doprowadzić do takiego stanu wypadałoby traktować Watykan i Rzym jako miejsca skutecznego oddziaływania o charakterze dyplomatycznym w wymiarze tłumaczenia roli Polski w Europie. Czynienie tego z perspektywy krajowej będzie zawsze obarczone bieżącym sporem politycznym i konfliktami, jakie nieustannie rodzą się w relacjach pomiędzy państwami Unii Europejskiej, gdzie toczy się ostry spór o podłożu finansowym i gospodarczym. W walce tej religia, wartości i idee stanowią i stanowić będą jedynie środki do uzyskiwania doraźnych korzyści w postaci władzy, wpływów i środków pieniężnych. Dlatego też nie Bruksela, Berlin, Paryż, czy Warszawa, ale Watykan i Rzym niezmiennie stanowić mogą centrum debaty o ideową przyszłość Europy.
W dniu 27 listopada 1633 roku do Rzymu przez bramę Porta del Popolo przejechał orszak liczący kilka tysięcy osób, z których 300 należało do asysty Jerzego Ossolińskiego, przybywającego do papieża Urbana VIII w imieniu króla polskiego Władysława IV z poselstwem obediencyjnym. Wjazd ten zapamiętany został nie tylko dzięki wyjątkowemu przepychowi, który pragnął uchwycić w swoich akwafortachStefano Della Bella, ale także złotym podkowom, jakimi podkuto konia polskiego dyplomaty przed wjazdem do wiecznego miasta. Prowizorycznie umocowane podkowy pozostały na bruku rzymskich ulic pozostając na długo w pamięci jako symbol potęgi państwa polskiego[1]. Najważniejszym aktem była jednak sama mowa obediencyjna wygłoszona po łacinie przez polskiego posła, która wzbudziła podziw samego papieża, i natychmiast została przełożona na język francuski, hiszpański i niemiecki jako wzór dla przyszłych oratorów stających przed obliczem biskupa Rzymu[2]. Trudno się dziwić, że poselstwo Osssolińskiego uchodzi za więcej niż udane i to nie tylko w wymiarze krótkotrwałej promocji znaczenia Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Oprócz ulotnej pamięci po uroczystym wjeździe trwałym śladem obecności polskiego dyplomaty był zestaw spraw, jakie udało się zaprezentować papieżowi uzyskując jego zgodę. Wśród nich wartym wyróżnienia jest fakt ustanowienia osobnego officium mszalnego(Officium gratiarum actionis pro victoria ex Turcis obtenta anno 1621), związanego ze zwycięstwem wojsk polskich nad armią turecką w bitwie pod Chocimiem w 1621 roku[3]. W historii Kościoła do tego momentu tylko zwycięstwo połączonych sił katolickich w bitwie morskiej pod Lepanto zasłużyło na takie wyróżnienie. Świętowanie zwycięstw oręża polskiego, wpisanych w kalendarz liturgiczny było aktem nadającym rozpoznawalność wydarzeniu, porównywalną z dzisiejszym pojawieniem się go w czołówkach najważniejszych gazet na świecie, przy czym akt ten musiałby być powtarzalny każdego roku. Trudno się też dziwić, że pod koniec XVII stulecia Jan III Sobieski zwrócił się do papieża Innocentego III po zwycięstwie nad wojskami tureckimi pod Wiedniem, słowami Venimus, vidimus, Deus vicit, a formuła ta była bardzo długo na ustach wszystkich co poświadczają m.in. kopie tego listu, znajdujące się w niezliczonych odpisach wśród zbiorów archiwów i bibliotek całej Europy.
Przypomnijmy przy tej okazji, że do gestów dyplomatycznych zaliczyć można także przekazywanie na ręce papieża sztandarów zdobytych w wojnach z Imperium Osmańskim, które zawieszone nad wejściem do Bazyliki św. Piotra przypominały o zwycięstwach militarnych Polaków pragnących utrwalić swoją pozycję w Europie w roli przedmurza chrześcijaństwa. Taką rolę funkcję miały zresztą także inne dary jak buława zdobyta przez Sobieskiego w bitwie pod Chocimiem w roku 1673, ofiarowana do bazyliki św. Antoniego w Padwie, a więc w jednym z najważniejszych centrów kultu na terenie Republiki Weneckiej, uważającej się od stuleci właśnie za „baluardo della cristianità”.
Podane tu przykłady z okresu potęgi Rzeczypospolitej pokazują jaką wartość miało dla polskiej dyplomacji komunikowanie się ze światem poprzez Rzym. Pokazuje także, że centrum chrześcijaństwa traktowano jako swoiste „centrum dowodzenia” nie tylko w sprawach duchowych, ale także militarnych. Było to oczywiście usprawiedliwione faktem czynnego niegdyś udziału Państwa Kościelnego w misjach wojskowych. Pamiętajmy zresztą, że właśnie jedna z takich misji skłoniła włoskiego jezuitę Antoniego Possevina do napisania książki dla wojska, która później została wykorzystana przez Piotra Skargę do napisania Żołnierskiego nabożeństwa(pierwsze wydanie Kraków 1606), książki która towarzyszyła polskim żołnierzom przez ponad dwa stulecia, a wyjęte z niej teksty modlitw znajdziemy także we współczesnych modlitewnikach przygotowywanych dla wojska[4].
Nawet kiedy nastąpił upadek Państwa Kościelnego w 1870, siedziba Biskupa Rzymu była dla Polaków punktem odniesienia i źródłem wsparcia. Świadectwem tego są pielgrzymki narodowe do Rzymu w końcu XIX stulecia, na których manifestowano pragnienie odzyskania wolności i łączność pomimo podziałów pomiędzy państwa zaborcze. Czyniono także papieża powiernikiem sprawy niepodległościowej oraz swoistym gwarantem prawdy historycznej. Ten ostatni aspekt najlepiej ilustruje akt wybitnego polskiego malarza Jana Matejki, który w roku 1883, w rocznicę 200–lecia odsieczy wiedeńskiej, namalował obraz ukazujący króla Jana III Sobieskiego siedzącego na koniu, który wręcza list kanonikowi Denhoffowi – wysłannikowi papieża Innocentego XI – z wiadomością o pokonaniu wojsk tureckich u bram Wiednia. Płótno to o wymiarach 458 na 894 artysta wystawił najpierw na swój koszt w Wiedniu na znak protestu przeciwko przypisywaniu sobie przez Austrię zwycięstwa w bitwie. Po tej ekspozycji obraz został ofiarowany papieżowi Lenowi XIII i do dziś znajduje się w muzeach watykańskich przykuwając uwagę tak kunsztem malarskim co niespotykaną wielkością.
Dziś już niewielu pamięta, że Watykan u progu ubiegłego stuleciabył miejscem wydarzenia, które w istotny sposób wpłynęło na losy Kościoła na świecie i w Polsce. W dniu 2 sierpnia 1903 roku, biskup Krakowa Jan Maurycy Puzyna wygłosił ostatnie w historii Kościoła veto na konklawe, które zablokowało objęcie Stolicy Piotrowej przez kardynała Mariano Rampollę del Tindaro. Ostatecznie dwa dni później papieżem został Pius X, ogłoszony 29 maja 1954 świętym Kościoła katolickiego. Zablokowanie Rampolli pozostającego w doskonałych stosunkach z dyplomacją rosyjską wsparło wiernych Kościoła rzymskokatolickiego na terenie zaboru rosyjskiego, poddawanych presji ze strony prawosławnej Rosji niechętnej wyznawcom wiary, która konsolidowała Polaków w obrębie wartości narodowych, językowych i kulturowych.
Doskonałym posunięciem okazało się wysłanie w roku 1918 na tereny Polski w roli wizytatora apostolskiego prefekta biblioteki Watykańskiej Achillesa Rattiego przez papieża Benedykta XV (wybranego na Stolicę Piotrową zaledwie miesiąc przed początkiem I wojny światowej). Rok później, w niepodległym już państwie, Ratti został wyświęcony na biskupa i otrzymał nominację na pierwszego nuncjusza apostolskiego w wolnej Polsce. Warto zwrócić uwagę, że brak uregulowania tzw. „kwestii rzymskiej” nie przeszkodził papieżowi w podejmowaniu właściwych kroków, a tym bardziej posiadania doskonałego wyczucia dynamiki zmian w Europie. Przypomnijmy, że Benedykt XV, w jednym z listów skierowanych do cesarza Austro-Węgier Karola I, datowanym 25-29 września 1918 (miesiąc przed końcem wojny) pisał:
„W obecnej sytuacji międzynarodowej, tym, kto decyduje o pokoju i wojnie, nie są Włochy ani Anglia czy Francja, ale wyłącznie Prezydent wielkiej republiki amerykańskiej; on tylko może nakazywać tak zakończenie pokoju, jak i zakończenie wojny”[5].
Jak widać pomimo zawirowań politycznych Stolica Apostolska była o wiele mniej zdezorientowana i zrozumiała szybko, że świat właśnie ulega zmianie i przekształca się przede wszystkim w regionie określanym jako Mitteleuropa czy Europa Wschodnia – od zawsze stanowiącym granicę kontynentu od wschodu i od południa. Na tym obszarze Europa skoncentrowała wiele ze swojej energii, świadoma tego, że zniknięcie starego systemu Kościoła państwowego habsburskiego otwierało nowe scenariusze i wreszcie umożliwiało Rzymowi utrzymywanie relacji bezpośrednio z biskupami oraz wiernymi nowych państw wyłonionych po wojnie, w których byli obecni katolicy tak rytu łacińskiego, jak i wschodniego. Nie jest też bez znaczenia, że czterej przyszli papieże właśnie na tych terenach odbyli swoją praktykę: przyszły Pius XI, wizytator apostolski i nuncjusz w Polsce i na Litwie od 1918 do 1921 roku; przyszły Pius XII, nuncjusz w Berlinie w latach od 1920 do 1929; przyszły Jan XXIII, delegat apostolski w Bułgarii od 1924 do 1935; przyszły Paweł VI, który w 1923 roku w nuncjaturze w Warszawie nabędzie pierwszego (i jedynego) doświadczenia dyplomatycznego poza Italią[6].
Doświadczenia Rattiego okazały się tak ważne, że kardynałowie zebrani na konklawe powierzyli mu losy Kościoła w dniu 6 lutego 1922 roku W każdym razie, najkrócej mówiąc, trzy lata w Polsce były decydujące i pozwoliły byłemu bibliotekarzowi watykańskiemu dojrzeć do wizji politycznej, która będzie jego inspiracją w okresie, kiedy zostanie papieżem. Śledząc dokumentację archiwalną obserwujemy, że Rattti w okresie swojego pobytu na ziemiach zamieszkanych przez Polaków zmienia radykalnie swój pogląd na temat polskiego katolicyzmu. To, co na początku pobytu fascynowało papieskiego wysłannika, to spontaniczny, pozbawiony wątpliwości i manifestowany przy każdej okazji sposób przeżywania wiary. Wzruszały go bardzo akty głębokiej pobożności i szacunku wyrażające się w padaniu na kolana „jak jeden mąż” („come un sol uomo”) przez całe rzesze zgromadzone wzdłuż tras, którymi go prowadzono, stawianie łuków tryumfalnych w kolorach papieskich oraz podkreślanie we wszelki możliwy sposób przywiązania do stolicy Piotrowej[7]. Z czasem ton relacji się zmienia, ale nie chodzi o przejście ze spontanicznego zachwytu do krytyki. Ratti zaczyna oddzielać elementy godne podziwu od tych, które wymagałyby bardzo radykalnej reformy. Dostrzega też rzecz bardzo istotną, a mianowicie różnicę pomiędzy głębią doświadczenia religijnego w różnych częściach odrodzonej Polski, czemu przysłużyła się ewidentnie sytuacja, w jakiej znajdował się Kościół, działający na terenach państw zaborczych. Zaczyna zauważać, że identyfikacja na płaszczyźnie Polak-katolik prowadzi do zadowolenia z przeżywania wiary emocjonalnie i zewnętrznie. Widać też, jak bardzo niezrozumiałe są sugestie z jego strony, aby Polscy katolicy angażowali się bardziej w życie społeczne. Propozycje te przyjmowane były ze zdziwieniem i jako kontrargument oznajmiano nuncjuszowi, że w Polsce i tak wszystko jest katolickie, a zatem organizacje katolickie nie mają racji bytu. Pozytywnie na tle zaborów rosyjskiego i austriackiego rysowały się relacje Rattiego z katolikami zamieszkującymi na terenie poznańskiego. Byli oni, według niego, o wiele bardziej zdyscyplinowani i wykształceni, w czym rolę odegrało m.in. współistnienie przez długi okres z protestantyzmem. Kościół katolicki na tych terytoriach przyjął wyzwanie, jakie narzucało na niego funkcjonowanie w państwie pruskim, co dało efekty w organizacjach socjalnych, które nie pozwoliły na zepchnięcie Polaków na margines życia publicznego, a przez to pozwoliło im zachować ich tradycje narodowe[8]. Nie dziwi zatem, że kiedy Ratti pisze do Cerrettiego, życzy sobie, aby „la Polonia uscisse avviatta a divenire una grande Posnania” (Polska obrała drogę, aby stać się wielkim Poznaniem)[9].
W źródłach archiwalnych dotyczących przyszłego Piusa XI, na szczególną uwagę zasługuje tekst zredagowany przez Ermenegildo Pellegrinettiego, który był jego głównym współpracownikiem w Polsce, piastując stanowisko uditore di nunziatura[10]. Dokument, jaki pozostawił Pelegrinetti, który w późniejszym czasie zostanie nuncjuszem apostolskim w Jugosławii i kardynałem, został napisany w okresie kilku miesięcy, kiedy Ratti, po pozostawieniu Polski i przed wyborem na papieża, był arcybiskupem Mediolanu (1921-1922)[11]. Chodzi o bardzo interesującą refleksję na temat państwa polskiego, podsumowującą doświadczenie dojrzewające u Rattiego i jego współpracownika Pellegrinettiego podczas ich pobytu w Warszawie (i w Opolu). Jakie są powody naszego zainteresowania tym dokumentem? Pierwszy to ten, że Pellegrinetti ustosunkowuje się w nim bardzo jasno do problemu nacjonalizmu religijnego obecnego w kulturze polskiej i wśród narodu, analizując tę kwestię z jednej strony jako charakterystyczny rys szczególnej historii przeżytej przez Polaków, z drugiej jako anomalię w odniesieniu do katolicyzmu europejskiego, która może powodować trudności w relacjach pomiędzy Polską, Stolicą Apostolską oraz pozostałymi państwami katolickimi. Jako drugi powód wskażemy relacje Polski z Rzymem i z papieżem. Problemy jawiące się w tym obszarze miały swoją genezę właśnie z narzucającej się charakterystyce narodowej i nacjonalistycznej katolicyzmu polskiego. W jednym z listów do prałata Giuseppe Pizzarda, pracującego w watykańskiej Kongregacji Nadzwyczajnych Spraw Kościelnych, Ratti pisze właśnie, że w Polsce chętnie mówi się „Polonia semper fidelis”. Ewidentnie przydarzyło mu się często słyszeć tę frazę od swoich rozmówców. Ale byłoby o wiele lepiej, dodaje we wspomnianym liście, gdyby Kościół w Polsce przyjął wymiar bardziej uniwersalny i przybrał nową nazwę: „Polonia semper Romana”[12]. Pisze zatem Pellegrinetti:
„ukazuje się jasno, jak wiele problemów i ile przeszkód spotka na każdym kroku Nuncjatura w Polsce. To cały świat przeciwnych sobie interesów. Rasy, wyznania, narodowości, języki, tradycje, partie, obrządki, tworzą gmatwaninę nie do rozwikłania. Jeśli do tego dołączyć prawie chorobliwą nerwowość tych ludzi w pewnych chwilach, ich zatroskanie o to, że nie bierze się wystarczająco pod uwagę wielkości Polski lub że się ufa bardziej Niemcom, Ukraińcom czy Litwinom, podejrzliwość pewnych środowisk, łatwość dawania wiary pogłoskom najbardziej wyimaginowanym, brak u wielu dotrzymania tajemnicy i dyskrecji, brak doświadczenia w życiu publicznym, czy też owo podenerwowanie umysłów, co jest fenomenem ogólnoświatowym po wielkiej wojnie, zrozumiałym będzie, że nuncjusz z trudnością może utrzymać popularność oraz uniknąć nieporozumień oraz sprzeczności. Zdałoby się, że niektórzy uważają nuncjusza bardziej jako reprezentanta Polski przed Ojcem świętym niż reprezentanta Ojca świętego w Polsce oraz przed jej Rządem, powołanego do utrzymywania nieśmiertelnych interesów religii bardziej niż interesów i programów partii politycznych i narodowych”[13].
Surowe oceny Pellegrinettiego nie zmieniają faktu, ze przyszły papież pozostał w pamięci Polaków przede wszystkim jako wielki przyjaciel narodu, który nie uciekł z Warszawy, kiedy ta stawiała czoła nawale bolszewickiej podczas pamiętnej bitwy warszawskiejstoczonej w dniach 13–25 sierpnia 1920 r.. Mówiąc o nim przypomina się także, że to właśnie na życzenie Piusa XI lwowski artysta Jan Henryk Rosen namalował w kaplicy papieskiej rezydencji letniej w Castel Gandolfo obraz upamiętniający zwycięską walkę Polaków z bolszewicką Rosją. Główną postacią tego malowidła jest ks. Ignacy Skorupka, podążający na czele polskich oddziałów z uniesionym wysoko krucyfiksem.
Pius XI zasilił listę tzw. „polskich” papieży, do których w XX wieku zdążono zaliczyć już wcześniej Piusa X[14]oraz Benedykta XV[15]. Oczywiście apogeum polskich asocjacji w Watykanie był wyjątkowo długi pontyfikat Jana Pawła II, który był spełnieniem marzeń i aspiracji polskich związanych tak w własnym postrzeganiem Rzeczypospolitej w historii, jak też roli i znaczenia Polaków w stolicy apostolskiej. Jan Paweł II zasilił też ostatecznie niezakończoną jak się wydaje listę papieży XX wieku, którzy zostali wyniesieni na ołtarze.
Nie zatrzymuję się dłużej na postaci polskiego papieża ponieważ jego osoba jak również dzieło poddane zostanie zapewne kolejnym analizom w przyszłym roku, kiedy obchodzić będziemy 100. rocznicę urodzin Karola Wojtyły. Zatrzymam się natomiast chwilę na krótkiej nauce, jaką przekazał wiernym jego następca.W piątek 6 grudnia 2012 roku, w dzień Objawienia Pańskiego papież Benedykt XVI wypowiedział znamienne słowa, które do dzisiaj wydają się być aktualne: „la civiltà occidentale sembra avere smarrito l’orientamento, naviga a vista” [wydaje się, że cywilizacja zgubiła orientację i nawiguje kierując się wzrokiem]. W przemówieniu tym papież pragną podkreślić, że jedynie Kościół jest w stanie widzieć poprzez mgłę, w której zagubiła się Europa Zachodnia.
Obserwacja biskupa Rzymu wydaje się trafna, ale moim zdaniem dotyczy zwłaszcza tych państw, które z problemami mającymi w tle konflikt kultur obarczony doświadczeniem walki miały dotychczas kontakt za pośrednictwem innych narodów lub też jedynie za pomocą wytworów danej kultury. Franco Cardini w wstępie do książki Mistyka Wojny (Mistica della guerra) Daga Tessore[16], słusznie zauważył, że radykalne odrzucenie po II wojnie światowej przemocy jako sposobu rozwiązywania konfliktów, co było wynikiem wyjątkowo traumatycznych doświadczeń ludzi uczestniczących w tym konflikcie, miało nieprzewidywalne konsekwencje. Chodzi tu o odrzucenie zakorzenionej bardzo mocno w kulturze idei walki, która w chrześcijaństwie ma ogromne znaczenie w kontekście walki duchowej. Patrząc na dzieje narodu polskiego i polskiej kultury uświadamiamy sobie, że ocena ta dotyczy jednak przede wszystkim tych państw i narodów, w których walka nie miała aż tak istotnego znaczenia w procesie zachowania tożsamości kulturowej i religijnej. Jeśli popatrzymy na kraje bałkańskie trudno się dziwić, że konflikty na tle religijnym pozostają jednym z najistotniejszych elementów polityki regionalnej, co jest efektem funkcjonowania przez długi okres w dziejach w stałym konflikcie z Imperium Osmańskim lub też istnienia w jego ramach. Dlatego też trudno się dziwić, że państwa takie jak Węgry czy Rumunia odnoszą się z niechęcią do migracji ponieważwspólnym doświadczeniem kulturowym tych państw jest świadomość tego, że islam można powstrzymać jedynie siłą. Świadomie odnoszę się tudo religii nie do państw ponieważ granice podziałów przez wieki rozpoznawane były w taki właśnie sposób. Doświadczenie, o którym mowa nie jest obce Polsce, utrwalającej przez wieki swój wizerunek jako przedmurza chrześcijaństwa. Problem w tym, że o ile w przeszłości postawa ta była wspierana przez Rzym, który wydawał się stać na czele krucjaty przeciw siłom zagrażającym chrześcijańskiej Europie, o tyle obecnie sytuacja uległa całkowitej zmianie. Watykan, którego siła polega na ciągłym reformowaniu swoich struktur i przystosowywaniu się do zmieniającego świata, przez co jest jedyną instytucją mogącą się poszczycić tak długim, nieprzerwanym trwaniem w historii, zdaje się zaadoptował koncepcję Europy bez granic. Ideę tę zresztą o wiele łatwiej przyswoić Kościołowi, który traktuje swoje struktury jedynie jako wsparcie organizacyjne w ramach organizacji państwowych, w jakich przychodzi mu działać. I chociaż zmiany polityczne czasami prowadzą do sporów w odniesieniu do granic diecezji, co miało miejsce także po zmianach terytorialnych będących skutkiem ostatniej wojny, w miarę szybko udaje się znaleźć porozumienie ponieważ nadrzędnym celem jest sprawowanie opieki duchowej nad wiernymi. Okazuje się jednak, że narody broniące od wieków swoich granic, co więcej postrzegające się w umocnionym obozie, jak Polska, której bliska jest jak się zadaje ciągle idea oblężonej twierdzy, z trudnością odkrywają, że rozwiązanie problemu tkwi w zrozumieniu własnych ograniczeń wynikających z postaw utrwalonych w kulturowym kontekście kształcenia, charakterystycznym dla danego kraju. Chodzi o to, że o wiele łatwiej było w przeszłości, i jest chyba ciągle obecnie, walczyć z wrogiem z krwi i kości, a o wiele trudniej podejmować walkę duchową tak bliską drodze moralnego i duchowego rozwoju, jaką proponuje chrześcijaństwo.
Na zakończenie powrócę raz jeszcze do wspomnianej we wstępie mowy Jerzego Ossolińskiego, która choć wygłoszona w XVII stuleciu, kończy się w sposób, oddający po części charakter polskiej religijności jak i duchowości. Przytoczę tu zaledwie parę zdań z oracji:
[…]pierwsze miejsce słusznie się Polsce należy, która jak władcom swoim dobrowolnie ulega, tak i religię i świętości, nie przemocą ani grozą zmuszona, świątobliwie zachowuje. Owa to Sarmacja rzymskim orężom niedostępna, dziś rzymskiej uległa wierze; ona niegdyś tylu zabobonów żywicielka, dziś jedynego Boga służebnica; ona najżarliwszy stróż wolności, nigdy jarzmem niedotknięta; dziś rzymskim biskupom i Stolicy Apostolskiej najuleglejsza — Polska, mówię, która sarna jedna na świecie potworów nie rodzi. Żadne kacerstwo, żadne odszczepieństwo z niej nie wyszło, a jeżeli znajdą się i tam zarażeni chorobą ościennych narodów, tacy ci wnet surową praw naszych karnością i wiecznej niesławy piętnem, od całości szlachty odcięci zostają. […] Wrodzona jest gorliwość w wierze narodowi polskiemu; stąd owo poszanowanie dla biskupów, którym pierwszych miejsc w senacie ustąpiono i którym najprzedniejsze sprawy Rzeczypospolitej oddano. Pomijam rozrzutną, że tak rzekę, w stawianiu gmachów kościelnych i ozdobie ich hojność, zamilczę i o tem, że tam nabożeństwo najgorętsze, bo to cały świat zgodnie uznaje: ale wspaniałość umysłu tego narodu i stąd poznać się godzi, że od tylu wieków przeciw dzikim i okrutnym imienia chrześcijańskiego nieprzyjaciołom straż trzymając, placu im nie ustępuje. Półksiężyce otomańskie, które tyle wojsk potężnych, tyle miast obronnych zniosły, tyle niedostępnych wąwozów, tyle rzek bystrych przebyły, tyle osad chrześcijańskich zniszczyły — Polacy gołemi piersiami zatrzymują. Tatarska zajadłość, że się dotychczas po całej Europie nie rozlała, jedna Rzeczypospolita powściąga. Moskali z imienia tylko chrześcijan, ale rzeczą samą i obyczajami gorszych od reszty barbarzyńców, tylekroć zwyciężyliśmy, pognębili, a wreszcie najpiękniejszą część ich krajów w prowincją naszą zamienili. To wszystko największą wspaniałością umysłu a zgoła rzymską cnotą stanęło. Nagrodziliśmy starożytnemu miastu, srogością przodków naszych obrażonemu, gdyśmy jego prawa i obyczaje przyjęli. Tu źródło naszej wolności, słuszności, sprawiedliwości i prawa; stąd męskiej rządności przykłady. Nic pieszczonego ani zniewieściałego w obyczajach i stroju naszym. Młodzież dziecinne swe lata nie przy lutniach i tańcach, ale w obozie trawi; szlachta nie wstydzi się uprawiać roli, chroni się miejskich rozkoszy, które wojowniczego ducha osłabiają. W niskich chatach mieszkają ludzie podniosłego serca; warownych zamków, mostów zwodzonych nie znają, bo przy prawach ojczystych i niewinności życia czują się bezpieczni. […] Wznieś więc najlepszy, największy papieżu, prawicę Twoją, którą świat ten, nie wiem jakim wichrem poruszony, a walący się prawdę, utrzymujesz na uszczęśliwienie wieku naszego — i świętem błogosławieństwem wzmocnij syna Twego usiłowania. Wzbudzą się jego przykładem i inni chrześcijańscy panowie i zaniechawszy szkodliwych sławie swojej zawiści, zwrócą swój oręż tam, gdzie ich wzywa bezecnego łupieżcy swawola, dawno o pomstę wołająca. Zaprawdę, król mój, tak jak teraz siebie, królestwa swoje i oręż swój świątobliwości Twojej poddaje, posłuszeństwo oświadcza, uszanowanie i wierność Stolicy Św. obiecuje; tak gotów będzie zawsze za Twoim przewodem, pod Twojem dowództwem, za chorągwiami chrzęścijańskiemi nie tylko postępować, ale je wyprzedzać[17].Rozważania można zakończyć pytaniem skierowanym do MSZ, czy stać Polskę, w której kwestie religii funkcjonują na różnych poziomach komunikacji, na porzucenie Rzymu i Watykanu? Pytanie to uzasadnię historią ciągle obecną na salonach Watykanu, a odnosząca się do wizyty poselstwa z Polski w latach 90. (pominiemy tu więcej szczegółów na ten temat). Jan Paweł II zirytowany nieco aktami hołdów, jakie odbierał miał się zwrócić do swoich rodaków: Stolica Apostolska oczekuje od przedstawicieli dyplomacji polskiej kompetencji, nie pobożności.
[1]Arturo Cronia, Festi polacchi in Italia, in: Relazioni tra Padova e la Polonia. Studi in onore dell’Università di Cracovia nel VI centenario della sua fondazione, Padova 1964, s. 10 (Contributi alla Storia dell’Universita di Padova, vol.1).
[2]Maria Barłowska, Jerzy Ossoliński – orator polskiego baroku. Katowice: Wydaw. UŚ, 2000.
[3]Mirosław Lenart, Miles pius et iustus. Żołnierz chrześcijański katolickiej wiary w kulturze i piśmiennictwie dawnej Rzeczypospolitej (XVI-XVIII w.), Warszawa 2009, s. 179-185.
[4]Mirosłąw Lenart, Podręcznik życia wojskowego i religijnego Piotra Skargi, w: „Kto ojczyźnie swej służy sam sobie służy”. Pamiątka obchodów czterechsetlecia śmierci Piotra Skargi, red. Mirosław Lenart, Opole 2014, s. 45-56 (Opera Extraordinaria, 4).
[5]G. Rumi, Corrispondenza fra Benedetto XV e Carlo I d’Asburgo, in Benedetto XV e la pace – 1918, a cura di G. Rumi, Morcelliana, Brescia, 1990, s. 42.
[6]Gianpaolo Romanatto, Achille Ratti in Polonia nel contesto del rinnovamento cattolico dopo la Prima Guerra Mondiale, w: Nunzio in una terra di frontiera. Achille Ratti, poi Pio XI, in Polonia (1918-1921)/ Nuncjusz na ziemiach pogranicza. Achilles Ratti, późniejszy Pius XI, w Polsce(1918-1921), a cura di / red.Qurino Alessandro Bortolato, Mirosław Lenart, LEV: Città del Vaticano 2017(Pontificio Comitato di Scienze Storiche – Atti e Documenti 47; Opera Extraordinaria 10), s. 23-34.
[7]R. Morozzo della Rocca, Le nazioni non muoiono. Russia rivoluzionaria, Polonia indipendente e Santa Sede, il Mulino, Bologna, 1992, s. 97.
[8]Zob. Paweł Sczaniecki OSB, Modlitewniki naszych dziadów i pradziadów, „Przewodnik Katolicki” 58 (1968), s. 221-222.
[9]Ratti a Cerretti, 5 września 1920, ASS, pposiz. Russia 573.
[10]Ratti przybył do Warszawy mając 61 lat, wcześniej przez dwa miesiące przygotowując się do tej wizyty poprzez studiowanie dokumentów w Sekretariacie Stanu. Obszerną bibliografię na temat Rattiego zestawiono przy zredagowanym stosunkowo niedawno haśle encyklopedycznym. Zob. E. Gigilewicz, S. Wilk, Pius XI, Achille Ratti, w: Encyklopedia katolicka, t. 15: 2011, kol. 758-763. Źródła dotyczące misji znajdują się w 7 tomach serii Acta Nuntiaturae Polonae. Por. Acta Nuntiaturae Polonae, t. 57: Achilles Ratti (1918-1921), vol. 1-7, ed. S. Wilk SDB, Romae 1995-2003 – obejmujące dokumentację od 25 IV 1918 do 31 I 1920 r. (dalsze woluminy w przygotowaniu). Szczegółowy wykaz zachowanej dokumentacji zawiera O. Cavalleri, L’Archivio di Mons. Achille Ratti, Visitatore Apostolico e Nunzio a Varsavia (1918-1921). Inventario, a cura di G. Gualdo, Città del Vaticano, Archivio Vaticano, 1990. W ostatnich latach nakładem Archiwum Watykańskiego ukazały się także 2 tomy dzienników Rattiego: I diari di Achille Ratti, t. 1: Visitatore Apostolico in Polonia (1918-1919), a cura di S. Pagano, G. Venditti, Città del Vaticano 2013, t. 2: Nunzio Apostolico in Polonia (1919-1920), a cura di G. Venditti, Città del Vaticano 2015. Ważne uzupełnienia można znaleźć w: T. Natalini,I diari del Cardinale Ermenegildo Pellegrinetti 1916-1922, Città del Vaticano, Archivio Vaticano, 1994. Ustalenia dotyczące zachowanej dokumentacji referuje Gianni Venditti w publikowanym w niniejszym tomie komunikacie.
[11]Opublikowana w: O. Cavalleri, L’Archivio di Mons. Achille Ratti, Visitatore Apostolico e Nunzio a Varsavia (1918-1921). Inventario, a cura di G. Gualdo, Città del Vaticano, Archivio Vaticano, 1990, s. 145-211. Por. R. Morozzo della Rocca, Achille Ratti e la Polonia (1918-1921), in: Achille Ratti pape Pie XI. Actes du colloque de Rome (15-18 mars 1989) organisé par l’École française de Rome en collaboration avec l’Université de Lille III – Greco n° 2 du CNRS, l’Università degli studi di Milano, l’Università degli studi di Roma – «La Sapienza», la Biblioteca Ambrosiana, Rome: École Française de Rome, 1996, s. 95-122.
[12]Ratti a Pizzardo, 24 settembre 1920, ASS, posiz. Russia 619.
[13]Cyt za: R. Morozzo della Rocca, Introduzionedo drugiego tomu cytowanych Dzienników Rattiego (s. IX).
[14]Zob. tom pod moją redakcją: Genealogia dei desideri. Pio X nella memoria del popolo dell`Alta Slesia / Genealogia pragnień. Pius X w pamięci ludności Górnego Śląska, a cura di Miroslaw Lenart e Gianpaolo Romanato / red. Mirosław Lenart, Gianpaolo Romanato, Libreria Editrice Vaticana: Città del Vaticano, 2015 (Pontificio Comitato di Scienze Storiche, 38; Atti e DocumentiOpera extraordinaria, 5).
[15]Stanisław Sierpowski, Benedykt XV i sprawa polska w latach „wielkiej wojny”, „Kwartalnik Historyczny: organ Towarzystwa Historycznego”, tom 97, Numer 3-4 (1990), s. 123-136. Danuta Płygawko, Benedykt XV dla Polski : 90 – lecie papieskiej kolekty 21 listopada 1915, RHYTMOS: Poznań 2005.
[16]Dag Tessore, La mistica della guerra. Spiritualita delle armi nel Cristianesimo e nell’Islam, prefazione di Franco Cardini, Roma: Fazi, 2003.
[17]Teksty źródłowe do nauki historii w szkole średniej. Zeszyt 36 – Od rokoszu Zebrzydowskiego do wojen kozackich w świetle źródeł przedstawił dr Kazimierz Tyszkowski bibliotekarz Ossolineum we Lwowie, Kraków 1923.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.