THE WARSAW INSTITUTE REVIEW

Data: 4 grudnia 2019    Autor: Sergiusz Moskal

USA czy Unia Europejska? Czy w Norwegii istnieje dylemat partnerstwa strategicznego?

Stany Zjednoczone są od 70 lat tradycyjnym sojusznikiem Norwegii i jej głównym gwarantem bezpieczeństwa. Pomimo, że na poziomie strategicznym oba kraje łączy silna więź, to dochodzi między nimi do pewnych rozbieżności na płaszczyźnie wartości i wizji współpracy międzynarodowej. Dynamiczne przeobrażenia geopolityczne i jak się wydaje nieuchronna zmiana światowego układu sił, determinuje pytanie o przyszłą rolę USA w charakterze strażnika globalnego ładu. W tym samym czasie coraz większe ambicje przejawia Unia Europejska, która chciałaby zwiększyć swój udział w systemie bezpieczeństwa na Starym Kontynencie. W związku z tym UE w niedalekiej przyszłości może jawić się jako realna alternatywa i potencjalny partner strategiczny dla Norwegii. Wiele wskazuje, że przynajmniej na razie pozycja numer jeden wśród sojuszników wciąż zarezerwowana jest dla Stanów Zjednoczonych.

© ROBERT GHEMENT (PAP/EPA)

Kolejny wzrost napięć między Waszyngtonem a Teheranem, do którego doszło w czerwcu 2019 r. nie pozostał bez echa w Norwegii, gdzie wywołał ożywioną dyskusję. Bezpośrednią przyczyną debaty był naturalnie fakt ataku na tankowce należące do norweskich armatorów, do których doszło w odstępstwie kilku tygodni w rejonie Zatoki Omańskiej. Nie ulega zaś wątpliwości, że zasadniczym przedmiotem wymiany zdań w norweskich kręgach politycznych i eksperckich była kwestia szeroko rozumianego bezpieczeństwa państwa w kontekście sojuszy, które łączą Norwegię z innymi graczami na arenie międzynarodowej. Wśród części tamtejszych decydentów dominował pogląd postulujący zacieśnienie współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Inni zaś sugerowali, że bezpieczeństwo Norwegii należałoby bliżej skorelować z europejską architekturą obronną, a ewentualnych partnerów szukać w gronie członków Unii Europejskiej. Co ciekawe dwugłos nie wynikał wcale z odmiennych stanowisk rządu i opozycji. Do polaryzacji stanowisk dochodziło także w gronie koalicji aktualnie tworzącej gabinet Erny Solberg.

Rozważania na temat strategicznego partnera, z którym Norwegia powinna się związać na najbliższe lata trwają w tym skandynawskim kraju od pewnego czasu. Przyglądając się uczestnictwu Norwegii w międzynarodowych sojuszach i organizacjach na pozór nietrudno wskazać, w którym kierunku zwrócona jest tamtejsza polityka zagraniczna. Przeobrażenia, jakich jesteśmy świadkami w ostatnich latach oraz dynamika stosunków międzynarodowych sprawiają, że wytypowanie norweskiego strategicznego sojusznika przestało być tak jednoznaczne, jak jeszcze niedawno mogło się wydawać. Na domiar tego istnieje prawdopodobieństwo wystąpienia konfliktu wartości. To, co stanowi swoisty fundament norweskiego postrzegania rzeczywistości – ład globalny zabezpieczany przez rozmaite instytucje, współpraca podmiotów stosunków międzynarodowych, prawa człowieka, etc. – zdają się nie figurować na szczycie listy priorytetów obecnej administracji prezydenta Donalda Trumpa. Pojawiają się nawet refleksje dotyczące przyszłej roli NATO jako nadrzędnego gwaranta bezpieczeństwa międzynarodowego. Czy w zaistniałych okolicznościach może dojść do zbliżenia Norwegii z Unią Europejską? Czy też ukształtowana na bazie wieloletniej tradycji współpraca norwesko-amerykańska, mimo pojawiających się rozbieżności, zyska jeszcze na sile?

Zwrot wektora polityki zagranicznej

Dla poniższych rozważań warto przyjąć istotną cezurę czasową, jaką jest rok 2008. Wówczas doszło do swoistej transformacji norweskiej polityki zagranicznej. I to nie tylko wyłącznie kontekst Norwegii odgrywa w tym miejscu decydującą rolę. Pod uwagę należy wziąć również wymiar globalny. Kryzys ekonomiczny spowodował zmiany w percepcji bezpieczeństwa międzynarodowego. Stagnacja gospodarcza może prowadzić do załamań o charakterze politycznym i systemowym, co może w efekcie najsilniej odczuć jedyny światowy hegemon – Stany Zjednoczone. Dotyczy to również organizacji międzynarodowych takich jak np. ONZ. W konsekwencji może to doprowadzić do redukcji amerykańskiego zaangażowania w utrzymywanie ładu międzynarodowego[1]. Tym samym zachodzi niebezpieczeństwo dla Norwegii, której głównymi gwarantami bezpieczeństwa są USA i Sojusz Północnoatlantycki.

Drugim, nie mniej istotnym wydarzeniem roku 2008 r. była rosyjska agresja na Gruzję. Zdano sobie wówczas sprawę, że podobnego scenariusza nie sposób definitywnie wykluczyć w przypadku Norwegii. Jako relatywnie małe państwo również może stać się obiektem analogicznej napaści. To m.in.: za sprawą konfliktu gruzińsko-rosyjskiego kwestia bezpieczeństwa wróciła ponownie na agendę w Oslo.

W trakcie Zimnej Wojny największy zewnętrzny wpływ na norweską politykę bezpieczeństwa wywierała rywalizacja supermocarstw[2]. Samo zaś bezpieczeństwo stanowiło niewzruszalną zmienną. To uległo zmianie w latach dziewięćdziesiątych. Podobnie jak w innych państwach Starego Kontynentu, po upadku Żelaznej Kurtyny doszło do redukcji wydatków na zbrojenie. W zamian za to skoncentrowano się głównie na operacjach zagranicznych pod auspicjami NATO i społeczności międzynarodowej. Zmniejszeniu uległy również możliwości ofensywne sił zbrojnych. W 2008 r. odnotowano w Norwegii rekordowo niskie wydatki na obronność. W polityce zagranicznej pojęcie bezpieczeństwa zaczęło być wypierane przez pojęcie prestiżu, a realizm w stosunkach międzynarodowych został zastąpiony przez idealizm[3].

Na skutek dynamicznie zmieniających się okoliczności Norwegia w 2008 r. przeszła transformację własnej polityki zagranicznej dokładnie w przeciwnym kierunku – od idealizmu do realpolitikk. Skoncentrowano się na zacieśnianiu bliskich relacji z Waszyngtonem i zabezpieczaniu norweskich interesów. Do zmian doszło też w polityce obronnej, wydatnie zwiększając jej budżet i reaktywując proces ponownego dozbrajania. Norwegia w latach 2007-2011 wydała na import sprzętu wojskowego cztery razy więcej niż w analogicznym okresie między 2002 a 2006 r. Ówczesny gabinet Jensa Stoltenberga optował również za poszerzeniem formuły bezpieczeństwa w oparciu o koncepcję asymetrycznego i silniejszego partnerstwa – z jednej strony Sojusz Północnoatlantycki, z drugiej ściślejsze więzy z europejską polityką bezpieczeństwa, z trzeciej zaś propozycja utworzenia nordyckiej unii obronnej[4]. Szczególnie ta ostatnia propozycja była mocno forsowana przez rząd, na którego czele stał obecny Sekretarz Generalny NATO. Projekt nie został jednak zrealizowany. Proponowane rozwiązania miały stanowić nowy kształt architektury bezpieczeństwa po tym jak ewoluował charakter samego NATO po zakończeniu Zimnej Wojny.

Triada bezpieczeństwa

Napoleon cytowany przez Roberta D. Kaplana twierdził, że aby poznać politykę zagraniczną danego kraju wystarczy znajomość jego położenia geograficznego[5]. Nie da się ukryć, że geopolityka w ogromnym stopniu determinuje politykę zagraniczną i politykę bezpieczeństwa prowadzoną przez władze w Oslo. Wśród czynników kształtujących norweską politykę bezpieczeństwa nie sposób nie wymienić również istotnej roli, którą odgrywają aktorzy zewnętrzni. W bardzo trafny sposób określa to analityk Norweskiego Instytutu Polityki Zagranicznej (NUPI) Nina Græger wykorzystując metaforę trójkąta, którego wierzchołki stanowią USA, Rosja i Unia Europejska[6]. Na norweską politykę zagraniczną i bezpieczeństwa stale oddziałują wszyscy aktorzy formujący wyżej wskazane wierzchołki trójkąta. Bezspornym wydaje się stwierdzenie, że najsilniejszy wpływ wywierają dwaj, wymienieni w pierwszej kolejności aktorzy. O roli UE wciąż trudno jednoznacznie wyrokować, co wcale nie wyklucza faktu, że jej pozycja może ewoluować, na co może wskazywać szereg refleksji artykułowanych przez autorów cytowanych w dalszej części tego artykułu.

Wszyscy ww. aktorzy oddziaływujący na kształt norweskiej polityki bezpieczeństwa również podlegają wpływom geopolitycznym. Zatem norweska polityka bezpieczeństwa ze wszystkimi swoimi zasobami i ograniczeniami musi również uwzględniać szerszy kontekst współczesnego międzynarodowego krajobrazu. Nowy, multipolarny porządek świata charakteryzuje się kilkoma centrami władzy. Mowa tu w szczególności o wschodzących aktorach aspirujących do miana globalnych potęg, takich jak Chiny, Indie, Brazylia i RPA. Wszystkie te kraje rzutują na politykę USA, NATO, Unii Europejskiej i Rosji. Norwescy decydenci podkreślają obecną wielobiegunowość oraz uwarunkowania geopolityczne w kontekście nowych, kluczowych ram dla międzynarodowego funkcjonowania. Zdecydowanie większe, aniżeli uprzednio sądzono, są również wyzwania stojące przed Norwegią. Zwłaszcza te zlokalizowane w jej najbliższym otoczeniu.

© Flickr.com/Tor Marius Markussen

Fundamentalny dostarczyciel bezpieczeństwa

W exposé norweskiej minister spraw zagranicznych Ine Marie Eriksen Søreide wygłoszonym przed tamtejszym parlamentem w marcu br. padło wyraźne stwierdzenie, że „Stany Zjednoczone są najbliższym sojusznikiem kontynentalnym Norwegii[7]. Szefowa norweskiej dyplomacji zaakcentowała również, że od zakończenia drugiej wojny światowej nie było dla Norwegii ważniejszego kraju aniżeli USA. Eriksen Søreide wymieniła poszczególne punkty, na których zasadza się strategiczne partnerstwo norwesko-amerykańskie, podkreślając rolę USA jako gwaranta zdolności obronnych Sojuszu Północnoatlantyckiego oraz głównego architekta światowego ładu opartego na wiążącej współpracy międzynarodowej[8]. Powyższa deklaracja mogłaby ostatecznie uciąć hipotetyczne rozważania nt. ewentualnej alternatywy dla dotychczasowej obustronnej współpracy. Zwłaszcza, że trudno doszukać się jakichkolwiek decyzji czy oświadczeń przedstawicieli kolejnych norweskich gabinetów kwestionujących silne więzi łączące Norwegię ze Stanami Zjednoczonymi, czy norweską politykę względem NATO[9].

Nie ulega wątpliwości, że Norwegia podobnie jak szereg innych krajów o podobnym znaczeniu międzynarodowym jest przede wszystkim konsumentem bezpieczeństwa. Jego nadrzędnym gwarantem są Stany Zjednoczone ze swoją przewagą technologiczną i militarną. Stąd też USA wraz z NATO są nieodłącznym elementem norweskiej polityki zagranicznej w ostatnich siedemdziesięciu latach. Norweska polityka bezpieczeństwa również jest mocno zakotwiczona w członkostwie w Sojuszu Północnoatlantyckim i bliskiej dwustronnej współpracy z Waszyngtonem. Obronność Norwegii opiera się zaś na sojuszniczym wsparciu, w którym kluczową rolę odgrywają siły amerykańskie. Przy tym amerykańska obecność stabilizująca stała się czymś na tyle powszechnym, że jak zauważa Asle Toje, Norwegowie postrzegali ją zwłaszcza w latach dziewięćdziesiątych jako integralny i nie podlegający dyskusji element porządku międzynarodowego[10]. W tym samym czasie Norwegia chętnie angażowała się w liczne międzynarodowe operacje pod szyldem NATO. Wynikało to z odpowiedzialności za swoją część sojuszniczych zobowiązań, ale również z potrzeby poszerzania wpływów i budowania swojej pozycji i status zwłaszcza w Waszyngtonie[11]. Dziś pojawiają się opinie, że jeden z pierwszorzędnych komponentów polityki zagranicznej Norwegii od 1945 r. czyli sojusz militarny ze Stanami Zjednoczonymi obarczony jest nadwątlonym poczuciem zaufania. Warto zastanowić się, zatem, gdzie leży źródło tego rodzaju ocen?

Wracając do marcowego exposé, Ine Marie Eriksen Søreide przywołała zmiany polityczne, do których dochodzi w USA jako jedną ze zmiennych kształtujących nową politykę zagraniczną Waszyngtonu. Administracja prezydenta Trumpa podważa bowiem zasadność ponoszenia kosztów amerykańskiego przywództwa i korzyści wynikające z międzynarodowej współpracy[12]. To stanowi nowe wyzwanie w norweskiej polityce zagranicznej i co zrozumiałe napełnia obawą decydentów w Oslo. Powyższe zmiany wynikają bezpośrednio z nowego krajobrazu globalnego i narastających rozbieżności wewnątrz NATO. Do tego należy dodać ryzyko potencjalnego konfliktu wartości leżących u źródeł norweskiej polityki zagranicznej, a obecnym kierunkiem amerykańskich działań. Sposób uprawiania polityki zagranicznej przez administrację Trumpa sprawił bowiem, że w Norwegii ponownie zarysował się rozdźwięk między prowadzeniem polityki opartej na idealizmie, a tą ujmowaną w ramy realpolitikk. Naturalnie byłoby daleko idącym uproszczeniem sprowadzanie ryzyka wystąpienia konfliktu wartości wyłącznie do działań aktualnego gospodarza Białego Domu. Sytuacja nie jest nowa i podobne dylematy towarzyszyły norweskim decydentom w niedalekiej przeszłości.

Do pierwszych nieporozumień doszło już w przypadku inwazji na Afganistan, która uwypukliła podziały między Europą a USA. Amerykańska interwencja w Iraku w 2003 r. wystawiła dwustronne stosunki na niemałą próbę. Norwegia nie tylko nie wzięła udziału w II Wojnie w Zatoce Perskiej, ale również odmówiła poparcia amerykańskiej operacji. Tylko zręcznym zabiegom dyplomatycznym podejmowanym przez ówczesnego szefa rządu Kjella-Magne Bondevika i ministra spraw zagranicznych Jana Petersena Norwegowie zawdzięczają zduszenie w zarodku ewentualności wybuchu poważnego kryzysu w relacjach norwesko-amerykańskich[13]. Niemniej jednak w latach 2005-2013 doszło do kolejnych nieporozumień na linii Oslo-Waszyngton. Takie kwestie jak zakaz używania tzw. amunicji kasetowej, wojna w Iraku czy brak porozumienia w przedmiocie budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Europie, doprowadziły do częściowego zamrożenia kontaktów. Symptomatyczne jest, że następca Bondevika, Jens Stoltenberg jako pierwszy norweski premier nie otrzymał zaproszenia amerykańskiego prezydenta do złożenia oficjalnej wizyty w Waszyngtonie[14]. W swoistym klinczu znaleźli się również przedstawiciele niższych szczebli administracji obu krajów, co znacznie skomplikowało wspólną pracę resortom obrony i dyplomacji.

Prezydentura Baracka Obamy doprowadziła do ponownego zbliżenia między Oslo, a Waszyngtonem. Owocna współpraca stanęła jednak pod dużym znakiem zapytania wraz z wyborem Donalda Trumpa. W Norwegii pojawiły się głosy o zaostrzeniu krytyki wobec USA czy nawet zrewidowaniu dotychczasowych stosunków bilateralnych. Zmiana nastrojów jest wyczuwalna, jednak nie ma ona, póki co, żadnego praktycznego wymiaru. Jak zauważa Nina Græger okazjonalna krytyka, z którą spotyka się administracja Trumpa nie paraliżuje funkcjonującej współpracy na polu wojskowym, dyplomatycznym czy cywilnym, która jest kontynuowana bez większych zakłóceń. Dzięki wspólnym praktykom wojskowym, do których należy min. wymiana wiedzy i doświadczeń na szczeblu oficerskim, manewry oraz stały dialog między politykami i dyplomatami obu krajów udało się znacznie odpolitycznić szereg elementów obustronnej kooperacji[15]. Redukcja niedawnych jeszcze napięć nie zmienia jednak faktu, iż Norwegowie nie zawsze akceptują amerykańskie posunięcia w polityce globalnej.

Kosztowne i wymagające partnerstwo

Jak wspomniano wcześniej, Norwegia jest przede wszystkim konsumentem bezpieczeństwa, którego kluczowym wytwórcą pozostają Stany Zjednoczone. Militarną zależność od Amerykanów podkreśla zresztą szefowa dyplomacji Ine Marie Eriksen Søreide[16]. Istotną kwestią w tym aspekcie są koszty amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa, jakie ponosi państwo norweskie. Nasuwa się przy tym pytanie, czy cena, którą rząd w Oslo płaci za bezpieczeństwo dalece wykracza jedynie poza wymiar nakładów finansowych? Wydaje się, że w związku z wycofywaniem się USA z roli pierwszoplanowego strażnika ładu międzynarodowego, amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa przestaną być dobrem powszechnym. W związku z tym wzrośnie nie tylko ich cena, ale zwiększą się również wymagania samych Amerykanów względem potencjalnych zainteresowanych. Były sekretarz obrony w administracji George’a W. Busha i Baracka Obamy Robert Gates z dezaprobatą odnosił się do europejskich cięć na obronność. Przekonywał, że Waszyngton jest zmęczony braniem na siebie ciężaru utrzymywania NATO i odpowiedzialności w imieniu tych, którzy unikają zarówno ryzyka jak i kosztów[17]. Obecnie Amerykanie kładą jeszcze większy nacisk na wypełnianie zobowiązania przekazywania 2% PKB na obronność przez członków Sojuszu Północnoatlantyckiego. Norwegia była jednym z krajów, do których w 2018 r. prezydent Trump wystosował oficjalny list, w którym zaapelował o zwiększenie wydatków. Jak nietrudno przewidzieć, kraje, które nie będą realizowały dwuprocentowego wymogu muszą liczyć się z ewentualnością wypadnięcia poza sferę amerykańskiego zainteresowania. W interesie USA nie leży dłużej pokrywanie nakładów na obronność krajów, które tylko częściowo skłonne wspierać się amerykańskie cele geopolityczne.

Nowy krajobraz bezpieczeństwa oraz postępujące podziały wewnątrz NATO sprawiają, że Amerykanie w gronie swoich sojuszników chcą widzieć tych, którzy w ten czy inny sposób wspomagać będą realizację globalnych interesów USA. Jak twierdzi Asle Toje dla Norwegii oznaczać to będzie wyższe koszty gwarancji bezpieczeństwa również w postaci militarnego i dyplomatycznego wsparcia polityki zagranicznej Waszyngtonu[18]. Norwegia jest jednym z kilku krajów, które chcą utrzymać się w kręgu najbliższych sojuszników Stanów Zjednoczonych. Dlatego tamtejsze władze i dyplomacja dokładają starań, by zapewniać Amerykanów o swojej lojalności. Zdają sobie również sprawę, z tego, że wymagania będą z czasem rosnąć. W praktyce może to oznaczać udział norweskich sił zbrojnych w amerykańskich operacjach z dala od Europy[19]. Przykładem może być operacja Unified Protector w Libii w 2011 r. Istotny wkład, jaki wniosło norweskie lotnictwo był jasnym sygnałem, że Norwegia idzie z Amerykanami ramię w ramię. Nie sposób wykluczyć, że w przyszłości Norwegia, spłacając swoje sojusznicze zobowiązania, weźmie udział w podobnych operacjach.

Zamykając rozważania nt. kosztów partnerstwa z Waszyngtonem, nie można nie wspomnieć o szeregu globalnych uwarunkowań, które również rzutują na bezpieczeństwo Norwegii. Mowa przede wszystkim o Rosji, która wyżej została sklasyfikowana jako jeden z czynników norweskiej triady bezpieczeństwa. Zacieśnianie relacji z USA może potencjalnie wpływać na pogorszenie stosunków między Oslo, a Moskwą. W równym stopniu doprowadzić do tego mogą napięcia amerykańsko-rosyjskie. Norwegia tradycyjnie starała się zachowywać balans między Stanami Zjednoczonymi, a potężnym wschodnim sąsiadem. Od lat przywiązuje dużą wagę do pielęgnowania sąsiedzkich relacji i budowaniu porozumień transgranicznych. Wspieranie amerykańskich celów geopolitycznych, które nierzadko są zupełnie przeciwstawne rosyjskim interesom, mogłoby postawić Norwegię w niekorzystnym położeniu względem Rosji. Tym samym zachwiana zostałaby polityka równowagi, którą norweskie władze próbują utrzymywać z niemałym wysiłkiem .

Unia Europejska: realna alternatywa czy miraż?

Rosnące koszty wynikające z zacieśniania sojuszu z Waszyngtonem oraz potencjalne ryzyko wystąpienia konfliktu wartości na tle polityki zagranicznej prezydenta Trumpa powodują, że w ostatnich latach Norwegowie zaczęli spoglądać również w stronę Brukseli i europejskiej architektury bezpieczeństwa. Dyskusja na ten temat, która ma miejsce w Norwegii niesie ze sobą kilka interesujących spostrzeżeń. Na pierwsze miejsce wysuwa się zdecydowanie zróżnicowane podejście do zagadnienia Wspólnoty Europejskiej w charakterze filaru bezpieczeństwa kontynentalnego. Innymi słowy zarysowały się dwa główne nurty nadające ton debacie. Oś podziału nie jest tak oczywista jak by się pozornie mogło wydawać. Naturalnie, że występują zdeklarowani przeciwnicy porzucania sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi na rzecz Unii. Co więcej uznają możliwość wystąpienia takiej sytuacji za wysoce abstrakcyjną. Z drugiej strony przebija się wizja oparta na umiarkowanym optymizmie względem Brukseli. Jej wyraziciele postulują zacieśnianie kontynentalnych relacji i rozwój współpracy militarnej. Obok dwóch wiodących nurtów można zaobserwować jeszcze jedno podejście, które stawia na przeciwległych biegunach NATO i UE. W tym przypadku rozważa się Unię nie tylko jako alternatywę dla Sojuszu Północnoatlantyckiego, ale również jako gracza, który mógłby potencjalnie zastąpić NATO w roli strażnika globalnego porządku.

Norwegia, choć dwukrotnie głosami swoich obywateli postawiła veto akcesji do UE, nieuprawomocnionym wydaje się określanie skandynawskiego państwa jako niezainteresowanego rozwojem europejskiej architektury bezpieczeństwa. Praktyczna współpraca obu podmiotów w wymiarze obronności odbywa się w ramach unijnej Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony. Pomimo iż norweski wkład w europejskie bezpieczeństwo jest stosunkowo niewielki, to Norwegia jest zaangażowana w kilka form zarówno militarnej jak i cywilnej współpracy z Unią. Ważny w tym kontekście jest norweski udział w unijnym zarządzaniu kryzysowym w obszarze militarnym i cywilnym, co wynika z przyjętej w 2004 r. umowy ramowej[20]. Wśród unijnych misji w których uczestniczyli Norwegowie można wymienić min. Bośnię, Macedonię, Afganistan, Irak, Indonezję, Kosowo czy Ukrainę. Jedną z bardziej znanych operacji z norweskim wkładem jest operacja „Atalanta” prowadzona przeciwko piratom u wybrzeży Somalii. W 2008, w 2011 i w 2015 r. Norwegia wzięła udział w ćwiczeniach jednej z unijnych grup bojowych pod dowództwem Szwecji (Nordycka Grupa Bojowa). Ponadto Norwegia podpisała z Unią porozumienia dotyczące wymiany informacji niejawnych. Norwegia najwcześniej spośród państw trzecich już w 2006 r. nawiązała współpracę z Europejską Agencją Obrony EDA. Do 2011 r. była jedynym krajem nieunijnym będącym częścią tej kooperacji.  Również pilotażowe prace nad Europejskim Funduszem Obrony prowadzone są przy udziale Norwegii.

Przyglądając się powyższym przykładom dwustronnej współpracy trudno pokusić się o zdefiniowanie Brukseli w kategoriach partnera strategicznego dla władz w Oslo. Niemniej jednak przeobrażenia, jakie dokonują się w ostatnich latach ustalają bezpieczeństwo jako jeden z najwyższych unijnych priorytetów. Szczególnie istotny jest z tego punktu widzenia Brexit. Unia znajdzie się w nowej sytuacji bezpieczeństwa pozbawiona jednego z najsilniejszych militarnie państw na Starym Kontynencie. Rozwód z Wielką Brytanią siłą rzeczy wymusza na Wspólnocie zintensyfikowanie działań w zakresie bezpieczeństwa i obronności. Dlatego jeszcze w 2016 r. Federica Mogherini ogłosiła Globalną Strategię na rzecz Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa Unii Europejskiej. Zakłada ona, że Unia wejdzie na nowy poziom ambicji w przedmiocie zabezpieczenia jej globalnych interesów. UE chce zatem stać się liczącym graczem w kontekście bezpieczeństwa. Jeżeli Brukseli udałoby się przy tym wzmocnić relacje ze Stanami Zjednoczonymi, miałoby to pozytywny wydźwięk dla Norwegii. Komplementarność jednego podmiotu wobec drugiego wzmocniłaby europejską architekturę bezpieczeństwa. W takim wypadku Norwegia chętnie włączyłaby się szerzej we współpracę w dziedzinie obronności. Biorąc jednak poprawkę na niechęć do administracji Trumpa i własną wizję polityki bezpieczeństwa prowadzoną w oderwaniu od NATO, co postuluje choćby Emmanuel Macron, trudno spodziewać się norweskiego poparcia dla takich działań.

Trzeba również zaakcentować, że wszystkie dotychczasowe unijne postanowienia dotyczące polityki bezpieczeństwa i obrony są, z punktu widzenia Norwegów, obarczone pewnym istotnym mankamentem. Nie stworzono bowiem przestrzeni do dialogu z państwami trzecimi. I to stanowi realny problem w dwustronnych relacjach. Nie mając wpływu na decyzje podejmowane w Brukseli, Norwegii trudno będzie traktować UE jako strategicznego partnera[21]. Unii brakuje również czegoś w rodzaju paktu kolektywnej obrony. Nina Græger zwraca też uwagę na kwestię gwarancji bezpieczeństwa państw członkowskich. Wspólnota Europejska nie ma analogicznego mechanizmu jak artykuł 5 Traktatu Północnoatlantyckiego[22]. W związku z tym Unii nie można postrzegać jako dostawcy bezpieczeństwa. Jeszcze dalej w ocenie aktualnej kondycji UE oraz jej członków posuwa się Asle Toje twierdząc, że Europa po raz pierwszy w nowożytnej historii pozostaje bez swojej reprezentacji w globalnym koncercie mocarstw[23].

W tym kontekście dyskusję o ewentualnym zastąpieniu NATO przez Unię Europejską można na chwilę obecną uznać jedynie za ciekawostkę lub przejaw życzeniowego myślenia. Możliwość taką wyklucza zdecydowanie Sekretarz Generalny NATO. Jens Stoltenberg jest zdania, że UE nigdy nie osiągnie wystarczającego poziomu zdolności militarnych[24]. Głównej przyczyny upatruje w niskich nakładach na obronność. Po Brexicie 80% wydatków obronnych NATO będą ponosiły kraje nie będące członkami UE. Za nierealny uważa podobny scenariusz również szef niemieckiej dyplomacji Heiko Mass, który w jednym z felietonów dla „Der Spiegel” napisał, że „bez USA ani Niemcy ani Europa nie będą w stanie skutecznie sami się obronić[25].

Status quo utrzymane, czyli na Północy bez (większych) zmian

Pomimo wzmocnienia europejskiej współpracy również w takich dziedzinach jak bezpieczeństwo i obronność w ostatnim dwudziestoleciu, UE w niewielkim stopniu odcisnęła swoje piętno na norweskiej polityce bezpieczeństwa. Zasadniczą barierę stanowi przede wszystkim słaby status formalny państw trzecich, nie będących członkami Wspólnoty. Norwegia wprawdzie jest wybiórczo zapraszana do udziału w różnych projektach (np. w ramach Stałej współpracy strukturalnej – PESCO), ale bez realnych widoków na dopuszczenie do procesu decyzyjnego. Jeżeli po usunięciu przeszkód formalnych, Norwegia w dłuższej perspektywie zdecydowałaby się aktywniej włączyć w unijne programy i inicjatywy obronne, to UE mocniej wpisałaby się w agendę norweskiej polityki bezpieczeństwa. W opinii niektórych ekspertów, rozwój współpracy uzależniony byłby też od poparcia dla samej Unii wśród Norwegów. A to, w przeciwieństwie do innych krajów skandynawskich, utrzymuje się na stosunkowo niewielkim poziomie.

Nie można również zapominać o silnej pozycji NATO w Norwegii i o tradycyjnym partnerstwie norwesko-amerykańskim. Mnożące się rozbieżności wewnątrz Sojuszu oraz perspektywa redukcji amerykańskiego zaangażowania wywołuje w Norwegach uzasadnione obawy. Podobnie jak polityka administracji prezydenta Trumpa, która nie zawsze zyskuje w Oslo całkowitą aprobatę i czasem kłóci się z tamtejszym systemem wartości. Przy tym partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi pociągać za sobą będzie coraz wyższe koszty i zobowiązania. Wydaje się jednak, że Norwegia nie może sobie dzisiaj pozwolić na prowadzenie polityki zagranicznej, która stać będzie w opozycji do USA. Ceną za niezależność jest wzrost ryzyka. Europejski krajobraz charakteryzuje się wysokim współczynnikiem konsumentów bezpieczeństwa, który jest odwrotnie proporcjonalny do jego dostarczycieli. Między innymi dlatego norweskie władze zabiegały o zwiększenie amerykańskiego kontyngentu w Norwegii. Faktyczną wartość dodaną w obszarze bezpieczeństwa tworzą jedynie Stany Zjednoczone. Unii Europejskiej, póki co, brak zdolności i zasobów, by stanowić realną alternatywę.

 


[1] Toje Asle, Norges trilemma: Lite land i en multipolar verden, w: Samtiden 2/2012, pobrano z [https://www.asletoje.com/upload_pdf/264685104.pdf]. Data dostępu: 22.04.2019.

[2] Græger Nina, Norge mellom NATO, USA og EU, w: Den Norske Atlanterhavskomite KortInfo 2/2011, pobrano z [https://www.academia.edu/25150945/Norge_mellom_NATO_USA_og_EU]. Data dostępu: 23.10.2019.

[3] Toje Asle, Norges trilemma: Lite land i en multipolar verden, op.cit.

[4] Ibidem.

[5] Kaplan Robert D., The Revenge of Geography. What map tells us about coming conflicts and the battle against fate, s. 60.

[6] Græger Nina, Norge mellom NATO, USA og EU, op.cit.

[7] Utenrikspolitisk redegjørelse for Stortinget, w: [https://www.regjeringen.no/no/aktuelt/utgreiing_190305/id2631307/]. Data dostępu: 09.03.2019.

[8] Ibidem.

[9] Haugevik Kristin, Sending Ole Jacob, Norske svar på internasjonale utfordringer: Retorisk endring, stabilitet i tiltak, w: Internasjonal Politikk 4/2018, pobrano z [https://nupi.brage.unit.no/nupi-xmlui/handle/11250/2579278]. Data dostępu: 23.10.2019.

[10] Toje Asle, Norges trilemma: Lite land i en multipolar verden, op.cit.

[11] Haugevik Kristin, Sending Ole Jacob, Norske svar på internasjonale utfordringer: Retorisk endring, stabilitet i tiltak, op.cit.

[12] Utenrikspolitisk redegjørelse for Stortinget, op.cit.

[13] Græger Nina, Veivalg og spenninger i norsk sikkerhetspolitikk: Norges forhold til NATO og EU, w: Internasjonal Politikk 1/2019, pobrano z [https://nupi.brage.unit.no/nupi-xmlui/handle/11250/2597231]. Data dostępu: 23.10.2019.

[14] Ibidem.

[15] Ibidem.

[16] Lysberg Magnus, Han som elsker Amerika, w: [https://dagens.klassekampen.no/2019-02-13/han-som-elsker-amerika]. Data dostępu: 24.10.2019.

[17] Toje Asle, Norges trilemma: Lite land i en multipolar verden, op.cit.

[18] Ibidem.

[19] Lysberg Magnus, Han som elsker Amerika, op.cit.

[20] Utenriks- og sikkerhetspolitisk samarbeid, w: [https://www.regjeringen.no/no/tema/europapolitikk/tema-norge-eu/utenriks-sikkerhetspolitisk-samarbeid/id684931/]. Data dostępu: 07.11.2019.

[21] Græger Nina, Veivalg og spenninger i norsk sikkerhetspolitikk: Norges forhold til NATO og EU, op.cit.

[22] Græger Nina, Norge mellom NATO, USA og EU, op.cit.

[23] Toje Asle, Norges trilemma: Lite land i en multipolar verden, op.cit.

[24] Stoltenberg: EU kan aldri erstatte NATO, w: [https://www.nettavisen.no/nyheter/utenriks/stoltenberg–eu-kan-aldri-erstatte-nato/3423560895.html]. Data dostępu: 09.11.2019.

[25] Maas Heiko, Wir wollen und brauchen die NATO, w: [https://www.spiegel.de/politik/deutschland/heiko-maas-sicherheit-fuer-europa-gastbeitrag-des-bundesaussenministers-a-1295735.html]. Data dostępu: 11.11.2019.

Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.

TAGS: migration crisis, NATO, Belarus, Russia

 

Powiązane wpisy
Top