Data: 26 kwietnia 2021

Pułaski, Kościuszko i pamięć o synach wolności

1 marca w stanie Illinois w USA obchodzony był Casimir Pulaski Day. Święto ustanowione 20 czerwca 1977 roku ma na celu upamiętnienie Kazimierza Pułaskiego, bohatera amerykańskiej wojny o niepodległość. Dzień ten jest swoistym symbolem i ukłonem narodu amerykańskiego w kierunku wszystkich Polaków biorących udział w rewolucji amerykańskiej. Co wiemy o udziale polskich ochotników w konflikcie i jak wygląda pamięć o tamtych wydarzeniach w dobie przemian społeczno-kulturowych ponad 240 lat po śmierci Pułaskiego?

ŹRÓDŁO: FLICKR

Początki

Jedną z pierwszych lub nawet pierwszą grupą Polaków, którzy przybyli do Ameryki Północnej byli polscy rzemieślnicy z osady w Jamestown. Na amerykańską ziemię dotarli już w 1608 roku. Oznacza to, że dokonali tego dwanaście lat przed wygnanymi z Anglii Pilgrim Fathers, którzy dotarli do Massachusetts na słynnym okręcie Mayflower. Co ciekawe, w 1619 roku odmówiono Polakom prawa do głosowania, na co ci odpowiedzieli pierwszym (udokumentowanym) strajkiem w koloniach amerykańskich. Skończył się on przyznaniem naszym rodakom praw wyborczych. Z biegiem lat do kolonii w Ameryce przybywało coraz więcej mieszkańców Rzeczypospolitej Obojga Narodów, którzy z czasem mniej lub bardziej asymilowali się z osiadłymi już mieszkańcami tych terenów.

Mówiąc jednak o polskich uczestnikach wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych Ameryki mamy najczęściej na myśli Tadeusza Kościuszkę i wspomnianego Kazimierza Pułaskiego, głównie dlatego, że niewiele więcej mówi się o pozostałych. Armia Kontynentalna była mieszanką kolonistów i imigrantów, których można podzielić na dwie grupy. Pierwszą z nich była emigracja kolonialna. W jej skład wchodzą pokolenia Polaków, którzy na przestrzeni wieków osiedlili się w angielskich wówczas koloniach. Podczas wojny o niepodległość USA ich potomkowie służyli jednak głównie w jednostkach milicji czy armiach stanowych i bardziej uważali się za synów amerykańskiej, niż polskiej ziemi. Niemniej jednak, o ich szacunku do ojczyzny swoich przodków świadczyć może fakt, że wielu pozostawiło polsko brzmiące nazwiska, czy choćby sama kwestia nazewnictwa miejscowości, na przykład hrabstwo i miasto Pulaski znajdujące się w stanie Wirginia.
Drugą była emigracja polskich oficerów i szeregowych żołnierzy, którzy nie mogli służyć pod sztandarami Rzeczypospolitej ze względu na jej okrojoną do żałośnie małych rozmiarów armię lub salwujący się ucieczką przed prześladowaniami i więzieniem konfederaci barscy. Właśnie do tego grona zalicza się wspomnianych bohaterów armii amerykańskiej. Jednakże, wśród nich znajdują się postacie, które również zasługują na pamięć za krew przelaną w walce o wolność. Znany z poematu Słowackiego Maurycy Beniowski jest z całą pewnością jedną z nich. Jako uczestnik konfederacji barskiej został skazany na zesłanie na Kamczatkę, skąd uciekł i dostał się do Francji. Po licznych perypetiach, między innymi założeniu kolonii na Madagaskarze, czy służbie cywilnej w Austrii wyruszył ostatecznie za Atlantyk. Nie było to jednak łatwe, a sam Beniowski, zanim tam dotarł, był kilkukrotnie więziony przez Anglików. Gdy w końcu udało mu się trafić na ogarnięte chaosem wojny wybrzeże Nowego Świata, ruszył na poszukiwania swego polskiego pobratymca i towarzysza walk konfederackich, a wówczas już generała brygady armii amerykańskiej – Kazimierza Pułaskiego. Spotkał go pod Savannah, gdzie niedługo po tym generał zmarł w wyniku odniesionych w bitwie ran. Beniowski próbował utworzyć legion na wzór tego, którym dowodził Pułaski, jednak okoliczności (zbliżający się koniec wojny) były niesprzyjające. Wiemy, że opuścił on Amerykę i zginął w 1786 roku na Madagaskarze. Warto zaznaczyć, że Beniowski nie był rodowitym Polakiem, a Węgrem nazwiskiem Beniau. Sam jednak uważał Polskę za przybraną ojczyznę, do której się przeniósł i dla której sprawy przelewał krew i cierpiał wygnanie.

Przypadków podobnych Beniowskiemu, choć może nie aż tak barwnych, było więcej. Pierwszy historyk amerykańskiej Polonii, Mieczysław Haiman wymienia 14 polskich oficerów służących w Armii Kontynentalnej. Wśród nich znajdują się między innymi takie nazwiska jak Zieliński, Kowacz, Kotkowski, Kraszewski, Terlecki, czy dźwięcznie brzmiące, choć może mało „polsko” – De Bitzen. Sześciu spośród nich oddało życie za wolność.

Pamięć

Stany Zjednoczone to kraj z najliczniejszą Polonią na świecie. Szacuje się, że w USA mieszka ponad 9 mln Polaków oraz Amerykanów polskiego pochodzenia. Ich obecność jest więcej niż zauważalna, zwłaszcza w dużych skupiskach Polonii, takich jak Chicago, Denver, czy Nowy Jork. Przechadzając się tymi miastami, możemy napotkać liczne ślady wszelkiego rodzaju polskości. Wśród nich chyba najbardziej rozpoznawalne są polskie kościoły i pomniki upamiętniające wydarzenia historyczne, czy polskich mężów stanu. Trwała jest również pamięć o wkładzie Polaków w szeroko pojęty rozwój samych Stanów Zjednoczonych, a o głosy Polonii konsekwentnie zabiegają kolejni kandydaci na fotel prezydenta USA, co świadczy o sile tej mniejszości.
Niemniej jednak ostatnie wydarzenia związane z erupcją społecznych nastrojów w Stanach Zjednoczonych pozwalają na wysunięcie niepokojących wniosków. I choć bardzo duża część protestów była pokojowa, to zniszczenia i przemoc, jakie objawiły się podczas niektórych z nich, mogą przerażać.
Zatrważające w tym wszystkim jest to, że sprawa, w której imieniu protestują ci ludzie, często pada ofiarą ich samych. Podpalenia i dewastacje nie służą walce o wielkie wartości, zwłaszcza wtedy, gdy są dokonywane zupełnie bezmyślnie. A przykładem takich bezmyślnych działań jest niszczenie tego co nieznane. Podczas jednego z takich protestów odbywającego się w Waszyngtonie zdewastowano pomnik Tadeusza Kościuszki. Przypadkowi przechodnie popierający wyżej wspomniany protest pytani o ten „incydent” nie mieli pojęcia, kim był Kościuszko i co zrobił dla sprawy amerykańskiej i samych Afroamerykanów.

A był on zupełnie nietrafnym celem tej frustracji. Żołd otrzymany od Kongresu Kościuszko wydał na wyzwolenie i edukację zniewolonych Afrykanów. Część majątku przeznaczył na zakup ziemi dla wyzwolonych niewolników, aby mogli sami zarabiać na życie jako wolni obywatele, a pozostawiony przez niego testament, którego notabene wykonawcą był Jefferson, miał silnie abolicjonistyczny wydźwięk. Z kolei kiedy rdzenni Amerykanie dowiedzieli się, że Kościuszko stanął w obronie ich praw, wódz Mały Żółw osobiście wyraził swą wdzięczność. Podczas insurekcji w kraju nad Wisłą, polski generał bronił praw Żydów i nadał wolność osobistą chłopom.
Kościuszko był człowiekiem wyprzedzającym swoje czasy, człowiekiem, dla którego „All Lives Matter”. Dlatego pamiętajmy o tym i chrońmy tę pamięć, zwłaszcza gdy jest bezczeszczona.

All texts published by the Warsaw Institute Foundation may be disseminated on the condition that their origin is credited. Images may not be used without permission.

Powiązane wpisy
Top