ROMANIA MONITOR
Data: 2 kwietnia 2019
Prezydent Klaus Iohannis wzywa do referendum
Wywodzący się z Partii Narodowo-Liberalnej (PNL) polityk chce, aby przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego Rumuni zdecydowali także o potrzebie reform wymiaru sprawiedliwości. Decyzja prezydenta związana jest z konfliktem, który niemal od początku swojej kadencji toczy z lewicowym rządem PSD-ALDE. Referendum ma być odpowiedzią na zmiany w sądownictwie i prawie karnym, które przeprowadza koalicja. Nie wiadomo jednak jeszcze, jakie konkretne pytanie miałoby zostać w jego trakcie zadane
Według prezydenta Rumunii, działania rządu PSD ALDE (Partii Socjaldemokratycznej oraz Sojuszu Liberałów i Demokratów) to atak na sądownictwo, który wiąże się z odejściem od walki z korupcją. Twierdzi on, że proponowane od paru lat ustawy mają osłabić obecnie funkcjonujące prawo, które pozwala na ostrą walkę z łapówkarstwem.
Rumuński rząd od początku kadencji (wybory zostały przeprowadzone pod koniec 2016 roku) jest krytykowany za zmiany, mające zdaniem opozycji dążyć do utrudniania walki z korupcją. Początkowo proponowane zmiany w prawie karnym bulwersowały społeczeństwo, czego efektem były wielotysięczne protesty organizowane na początku 2017 roku. Potem niezadowolenie wśród przeciwników rządu nie było już aż tak widoczne, jednak przez parlament przechodziły kolejne projekty ustaw – niektóre były krytykowane zarówno przez opozycję, jak i instytucje unijne. Do dyskusji włączyła się nawet Komisja Wenecka, która zaleciła rządowi szereg zmian prawnych.
Eskalacja konfliktu nastąpiła w połowie ubiegłego roku, kiedy to zmieniona została ustawa antykorupcyjna. Spotkało się to z krytyką zarówno ze strony sędziów i prokuratorów, jak i sporej części opozycji i Rady Europy. Mówi się, że złagodzenie antykorupcyjnych ustaw służyć ma liderowi PSD – Liviu Dragnei, który był skazany prawomocnym wyrokiem za oszustwa. Z drugiej strony niektórzy politycy PSD tłumaczą, że rumuńskie prawo w kwestii korupcji jest aż nadto restrykcyjne. Można zostać oskarżonym m.in. za zatrudnienie członków partii w podległych administracji instytucjach. Działanie takie, choć oburza, jest standardem w wielu krajach Unii Europejskiej – w tym w Polsce.
Przeprowadzenie referendum wraz z wyborami do europarlamentu ma być gwarancją wysokiej frekwencji. Przypomnijmy bowiem, że ubiegłoroczne głosowanie dotyczące zmian w konstytucji (wtedy chodziło o doprecyzowanie definicji rodziny jako związku kobiety i mężczyzny) cieszyło się marginalnym zainteresowaniem społeczeństwa. Wówczas zagłosowało około 20% uprawnionych, gdyż plebiscyt został zbojkotowany przez wiele środowisk politycznych. Aby referendum było ważne, trzeba natomiast udziału przynajmniej 30 procent uprawnionych. Poprzednie wybory do europarlamentu w 2014 roku nie cieszyły się w Rumunii sporym zainteresowaniem. Frekwencja przekroczyła jednak 30%, co daje nadzieję, że ewentualne referendum uzyskałoby wymagany pułap oddanych głosów. Prezydent Klaus Iohannis nie określił jednak jeszcze, jakie pytanie mogłoby zostać zadane w jego trakcie.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.