Data: 27 lipca 2022 Autor: Grzegorz Kuczyński

Moskwa znów gra kartą Naddniestrza

Po inwazji Rosji na Ukrainę Mołdawia stara się zachowywać neutralne stanowisko. Prozachodnia ekipa rządząca uznała, że nie należy narażać się Moskwie. To jednak nie powstrzyma Rosjan przed agresywnymi działaniami. Pierwszym ostrzeżeniem była seria prowokacji w separatystycznym Naddniestrzu, o które oskarżano Ukraińców, ale też rząd w Kiszyniowie. Teraz separatyści zgłaszają swój akces do Federacji Rosyjskiej, co jest już otwartym wyzwaniem dla Mołdawii. Wydaje się, że utrzymywanie neutralności, zamiast zdecydowanego poparcia Ukrainy i ogłoszenia zamiaru ubiegania się o wejście do NATO, to błąd. Tym bardziej, że notowania rządzącego obozu drastycznie spadają, a popularność zyskuje prorosyjska opozycja. Wytłumaczeniem asekuranckiej polityki Kiszyniowa może być uzależnienie do rosyjskiego gazu i militarna słabość Mołdawii.

ŹRÓDŁO:mil.ru

Szef „dyplomacji” separatystycznej Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej (nie uznawanej za państwo nawet przez Rosję) Witalij Ignatiew oświadczył 22 lipca, że „republika” ta aspiruje do wejścia w skład Federacji Rosyjskiej. Zostało to pozytywnie przyjęte w Moskwie. Dmitrij Belik, członek komisji Dumy Państwowej ds. zagranicznych napisał, że chęć Naddniestrza przyłączenia się do Rosji „należy traktować poważnie” i Moskwa powinna poważnie rozważyć propozycję. Tego samego dnia przywódca Naddniestrza Wadim Krasnosielskij wydłużył do 5 sierpnia stan alarmu terrorystycznego, który obowiązuje w separatystycznym regionie od 25 kwietnia. Został on wprowadzony po kilku eksplozjach, do których doszło na tym terytorium. 21 lipca przedstawiciel MSZ Rosji Aleksiej Poliszczuk zagroził w imieniu Kremla władzom Mołdawii możliwością wybuchu konfliktu w separatystycznym Naddniestrzu w sytuacji podjęcia przez Kiszyniów handlowej blokady tej enklawy. Nie wiadomo, co było powodem takiego wystąpienia akurat teraz. Raczej nic ze strony Kiszyniowa. To raczej Moskwa postanowiła kolejny raz podgrzać sprawę separatystycznego regionu. Nie stanowi on militarnego zagrożenia dla Ukrainy, bo to maksymalnie 2 tys. rosyjskich żołnierzy na dodatek bez ciężkiego sprzętu. A i „armia” separatystów wielkiego wrażenia nie robi. Natomiast jest to potencjał wystarczający do destabilizacji Mołdawii, która ma bardzo słabe siły zbrojne. I tym Moskwa grozi, bo nie chce, by Kiszyniów podjął jakieś zdecydowanie prozachodnie i proukraińskie kroki, nie mówiąc o przyjęciu kursu na NATO. Jednak bez obecności wojskowej Rosji w bezpośrednim sąsiedztwie jest to raczej blef. Jeśli już mowa o przyłączeniu Naddniestrza do Rosji, to wcześniej raczej powinien być spełniony jeden podstawowy warunek: zbrojne zajęcie przez Rosjan obwodu odeskiego, następnie jego aneksja. Póki co, nic na taki scenariusz nie wskazuje. Dlatego ostatnie groźby ws. Naddniestrza należy uznać za element informacyjnej gry, a nie realne zagrożenie.

Wesprzyj nas

Jeżeli przygotowane przez zespół Warsaw Institute treści są dla Państwa przydatne, prosimy o wsparcie naszej działalności. Darowizny od osób prywatnych są niezbędne dla kontynuacji naszej misji.

Wspieram

Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.

TAGS: migration crisis, NATO, Belarus, Russia

 

Powiązane wpisy
Top