BALTIC MONITOR
Data: 23 kwietnia 2019
Kontrowersyjna wizyta. Prezydent Estonii na Kremlu
Spotkanie Kersti Kaljulaid z Władimirem Putinem w Moskwie kończy wieloletni okres dyplomatycznej izolacji Rosji ze strony najbardziej przez nią zagrożonych członków NATO, czyli trzech krajów bałtyckich. Wizyta estońskiej prezydent wzbudziła sporo krytyki w jej własnym kraju, zmusza też do postawienia pytania o cele i w ogóle sens takiego spotkania. Politycznie, choć oczywiście rozmawiano o różnych trudnych problemach międzynarodowych, to spotkanie nie mogło nic dać. Wizerunkowo zaś Kaljulaid zaszkodziła tą inicjatywą Estonii, to spotkanie było na rękę prezydentowi Rosji.
Oficjalnie celem jednodniowej roboczej wizyty Kersti Kaljulaid było otwarcie po renowacji budynku ambasady Estonii w Moskwie. Na uroczystości otwarcia placówki Kaljulaid podkreśliła, że jej obecność w Moskwie jest „wyraźnym znakiem, że Estonia jest gotowa do współpracy i dialogu”. Rozmowy Kaljulaid z Putinem 18 kwietnia były pierwszym pełnowartościowym spotkaniem prezydentów obu tych państw od 2008 roku. Pierwszym też spotkaniem Putina z przywódcą któregokolwiek z państw bałtyckich od lat ośmiu. W 2010 roku Putin spotkał się z prezydent Litwy Dalią Grybauskaite oraz z ówczesnym prezydentem Łotwy Valdisem Zatlersem. Ze względu na stan stosunków obu krajów, w Estonii decyzja Kaljulaid o odwiedzeniu Moskwy – o wizytę poprosiła strona estońska – wzbudziła niejednoznaczne reakcje. Należy pamiętać, że Estonia jest jedynym państwem NATO, które nie ratyfikowało traktatu granicznego z Rosją. W 2012 roku na żądanie Rosji do traktatów granicznych dodano zapis o braku wzajemnych roszczeń terytorialnych. Estonia zmaga się z aktywnością rosyjskich szpiegów, zaś nieco ponad dekadę temu Rosjanie sprowokowali zamieszki w całym kraju.
Wesprzyj nas
Jeżeli przygotowane przez zespół Warsaw Institute treści są dla Państwa przydatne, prosimy o wsparcie naszej działalności. Darowizny od osób prywatnych są niezbędne dla kontynuacji naszej misji.
Atmosfera niejawności i znaki zapytania towarzyszące wizycie od początku budziły krytykę w Estonii. Ekipa prezydencka nie chciała ujawnić, o czym będą rozmowy i po co w ogóle poproszono Kreml o spotkanie. Strona rosyjska od początku zaś upokarzała partnerów. Kreml w materiałach zapowiadających wizytę oświadczył m.in., że w Estonii „obserwowane są nawroty heroizowania nazizmu”, zarzucił również władzom w Tallinie działania mające na celu „wyrugowanie języka rosyjskiego i zawężenie rosyjskojęzycznej sfery edukacyjnej”. Mimo że to właśnie Kersti Kaljulaid uważana jest za głównego obrońcę interesów mniejszości rosyjskojęzycznej. Kaljulaid regularnie zabiera głos w obronie mieszkańców Estonii bez obywatelstwa tego kraju, jak też rosyjskojęzycznych obywateli. Na pewien czas przeniosła nawet swoje biuro do Narwy, gdzie ponad 80 proc. populacji to Rosjanie, aby „lepiej rozumieć ich i ich problemy”. Wyjazd Kaljulaid do Moskwy budził wątpliwości również dlatego, że prezydent Estonii pełni jedynie reprezentacyjne funkcje. Tak naprawdę więc Kaljulaid nie miała nawet pełnomocnictw by rozmawiać o relacjach międzynarodowych i ekonomicznych. Nie wiadomo nawet, czy estońska prezydent uzgadniała wyjazd do Moskwy z partnerami z UE i z NATO. Pojechała tam tak naprawdę na własną rękę, narażając jednak na szwank godność urzędu, który sprawuje. W spotkaniu na Kremlu brali udział niektórzy członkowie rosyjskiego rządu, m.in. szef dyplomacji Siergiej Ławrow, za to Kaljulaid nie towarzyszył żaden estoński minister. Z tego spotkania polityczne korzyści wyniosła tylko i wyłącznie Rosja. Trudno się domyślić, jakie pozytywy miała ta podróż przynieść Estonii. To kolejny wyłom w międzynarodowej izolacji Putina, zwłaszcza gdy mowa o Zachodzie, jest to ważne. Oto z Putinem spotykają się nie tylko liderzy krajów dość przychylnie do Rosji nastawionych czy mających neutralne podejście do Moskwy. Oto do Rosji poleciała prezydent kraju, który wciąż powtarza, że jest chyba najbardziej zagrożonym rosyjską militarną nawet agresją krajem NATO i UE. Wizytę Kaljulaid w Moskwie skrytykował m.in. były dowódca estońskiej armii, obecnie kandydat partii Isamaa do Europarlamentu, Riho Terras. Stwierdził, że w ten sposób postąpiła ona przeciwko zasadzie jedności w NATO. Przypomniał, że w pewnych przypadkach to Estonia krytykował swych europejskich sojuszników za to, że chcą budować dwustronne relacje z Rosją kosztem solidarności UE i NATO. Teraz to sama prezydent Estonii postąpiła w ten sposób.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.