THE WARSAW INSTITUTE REVIEW
Data: 4 grudnia 2019 Autor: Przemysław Glinka
Komunistyczne Chiny
Warto odpowiedzieć sobie na pytanie kim – my, ludzie Zachodu – jesteśmy, jakie wartości kierują naszym życiem i w jaki sposób wyobrażamy sobie dalszą egzystencję cywilizacji zachodniej.
W 1991 r. odbyły się w Polsce, kraju, który jako pierwszy przeciwstawił się wspólnej agresji Niemiec oraz sowieckiej Rosji, dającej początek II wojnie światowej, pierwsze po jej zakończeniu wolne wybory do Sejmu i Senatu. Dla Polaków wojna ta zaczęła się w dniu 1 września 1939 r., lecz gdy w całej Zachodniej Europie (począwszy od 8 maja 1945 r.) świętowano upadek Niemiec Hitlera oraz zwycięstwo nad totalną, lewicową, narodowo-socjalistyczną ideologią tego państwa, nad Polakami oraz innymi narodami Europy Środkowej i Wschodniej – Litwinami, Łotyszami, Estończykami, Czechami, Słowakami, Węgrami, Rumunami czy Bułgarami zacieśniał się właśnie kordon „żelaznej kurtyny”. Władzę w tych państwach obejmowali w wyniku przemocy, fałszowanych wyborów, naruszania wszelkich demokratycznych standardów i zasad, pod nadzorem sowieckiego aparatu represji, i przy – niestety – bierności Państw Zachodu, komuniści, kształtując nowy porządek pod dyktando Związku Sowieckiego – pierwszego na świecie kraju, w którym komunizm był oficjalną ideologią państwową. W konsekwencji, wchodząc w epokę „zimnej wojny”, państwa Europy Środkowej i Wschodniej aż do upadku komunizmu w Europie i likwidacji Związku Sowieckiego w 1991 r. znalazły się w strefie wpływów Moskwy oraz narzuconej siłą dyktatury komunistycznej. Polska była jednym z ostatnich państw z postsowieckiej strefy wpływów, w którym zostały przeprowadzone wolne wybory, chociaż zarówno w okresie II wojny światowej, jak i po jej zakończeniu społeczeństwo polskie najbardziej zdecydowanie i nieprzerwanie walczyło o odzyskanie niepodległości. Wydawałoby się, że po tych wszystkich doświadczeniach komunizmu zarówno demokracje zachodnie, jak i Polacy, jednoznacznie i w oczywisty sposób wykluczą ten ustrój, jako z gruntu rzeczy zły, niedobry, niesprawiedliwy i antywolnościowy. I że nie będzie akceptacji społeczeństw zachodnich dla środowisk, instytucji czy organizacji, wreszcie państwowości, ostentacyjnie obnoszących się z przywiązaniem do ideologii komunizmu. Niestety, po autopsjach okresu „zimnej wojny”, sowieckich gułagów (które pochłonęły co najmniej 3 mln istnień ludzkich), wielkiego głodu na Ukrainie (w wyniku tzw. kolektywizacji wsi, której towarzyszyło sztuczne wywołanie klęski głodu zamarło co najmniej 3,5 mln ludzi) zakończonych instytucjonalnym upadkiem Związku Sowieckiego, nie wszyscy na Zachodzie wyciągnęli właściwe wnioski z tego, jakie konsekwencje niesie ze sobą komunizm.
Mimo znaczącego oporu i podnoszenia, głównie w dzisiejszych Stanach Zjednoczonych, których udział w II wojnie światowej (podobnie zresztą jak w I) oraz w demontażu sowieckiej Rosji był rozstrzygający, ale też przez trzeźwo myślących obserwatorów życia politycznego w Europie, w tym Środkowej i Wschodniej, istnieje wciąż spora fascynacja państwem, które przejęło palmę pierwszeństwa w niesieniu „płomienia światowej rewolucji” marksizmu – Chińską Republiką Ludową. Nie sposób w krótkim tekście odnieść się do wszystkich opinii i poglądów wyrażanych przez osoby i ośrodki komentujące geopolitykę, relacje międzynarodowe, zjawiska gospodarcze czy kulturowe zachodzące we współczesnym świecie, które pozwoliłby rozstrzygnąć, dlaczego tak się dzieje i skąd bierze się niezrozumienie roli do jakiej aspirują dzisiejsze komunistyczne Chiny. Podobnie jak omówić wszystkie rzekome korzyści i przewagi wynikające ze ścisłej, w tym gospodarczej, sprowadzanej bardzo często do faktycznego uzależnienia przez chińskich komunistów, współpracy z tym państwem. Zresztą podejmowanie tej głębszej polemiki w tym miejscu i w tym właśnie czasie nie ma specjalnego sensu. Warto jednak, przynajmniej, spróbować wskazać pokrótce na to czym są dziś i jakie wartości oferują światu komunistyczne Chiny, Komunistyczna Partia Chin czy Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza. Warto też odpowiedzieć sobie na pytanie kim – my, ludzie Zachodu – jesteśmy, jakie wartości kierują naszym życiem i w jaki sposób wyobrażamy sobie dalszą egzystencję cywilizacji Zachodniej. Nie należy przy tym odwoływać się do pewnych uproszczeń, tudzież argumentów wskazujących na to, że zarówno w okresie poprzedzającym wybuch II wojny światowej, jak i po jej zakończeniu demokracje Zachodnie utrzymywały różnorakie relacje, w tym dyplomatyczne czy gospodarcze, z hitlerowskimi Niemcami, jak i ze Związkiem Sowieckim. Co ma przemawiać za tym, że naturalne i zrozumiałe wydaje się być również próby koegzystencji z ChRL czy wypracowania pewnych konsensusów bądź też podtrzymywanie i rozwijanie różnorakich stosunków. Jeśli nawet, to zupełnie nieuzasadnioną pozostaje fascynacja „chińskim sukcesem” (zresztą nad wyraz przesadzonym) i przechodzenie do porządku dziennego nad tym, że Mao Zedong stworzył najbardziej zbrodniczy system w dziejach cywilizowanego świata, który pochłonął większą ilość istnień ludzkich (co najmniej 70 mln) niż sowiecki bolszewizm i niemiecki narodowy socjalizm. Wychodząc z pozycji intelektualnych: przywiązania do wartości takich, jak wolność, sprawiedliwość czy elementarna przyzwoitość, nie sposób tego zaakceptować, jak i przynajmniej nie próbować zrozumieć, że komunistyczne Chiny zmieniły dziś metody oraz środki osiągnięcia celów, które – na co wielokrotnie zwracali uwagę przywódcy tego państwa – w przeróżnych oficjalnych wystąpieniach pozostają niezmienne. Szerzenie marksizmu/maoizmu, społeczno-politycznej i ekonomicznej, utopijnej, silnie scentralizowanej doktryny, którą charakteryzuje władza monopartii i silne upaństwowienie gospodarki oraz wyraźne ograniczenie swobód i wolności obywatelskich. Marksistowskiego systemu filozoficznego opartego na syntezie materializmu i dialektyki. Kolejne plena Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin potwierdzają konieczność podążania przez ChRL „ścieżką socjalizmu o chińskiej specyfice” pod przywództwem Komunistycznej Partii Chin oraz „ściślejszego zjednoczenia” wokół osoby prezydenta Xi Jinpinga, a także utrzymania systemu „absolutnej lojalności ludowych sił zbrojnych wobec partii”. Wskazują także na nieodzowną potrzebę ciągłego doskonalenia „kontroli ideologicznej” i budowania „wartości socjalistycznych”. Sam przywódca komunistycznych Chin Xi Jinping podkreśla często, że osiągnięcie komunizmu (będącego długim procesem) jest kluczowym ideałem partii, wartym walki i najwyższych poświęceń. Legitymizację tej władzy mają dawać sukcesy gospodarcze osiągane tak na rynku krajowym, jak i poza granicami państwa. Inne narzędzie szerzenia doktryny, obok instrumentów gospodarczych, stanowią kampanie ideologiczne oraz różnego rodzaju represje, w tym totalna inwigilacja, wymierzone we własne społeczeństwo, a także wszelaka, bardzo często dobrze przemyślana, aktywność na arenie międzynarodowej. Zarówno w obszarze ekonomii zgodnie z zasadą „pecunia non olet” – łac. „pieniądz nie śmierdzi”, jak i kultury (według obecnego prezydenta komunistycznych Chin stanowi ona kluczowe narzędzie w krzewieniu marksizmu oraz wzmacnianiu i dalszej budowie ideałów komunizmu) poprzez kreowanie wizerunku państwa światłego i uśmiechniętego, zatroskanego o ład i porządek oraz pokojowy dobrobyt społeczeństw. „Zrównoważony i trwały rozwój” całego świata (dla którego ramy prawne i instytucjonalne tworzy komunizm), „cywilizację ekologiczną”, „sprawiedliwość społeczną”, promocję globalizmu, przemycającego oficjalną ideologię za pośrednictwem różnego rodzaju instytucji. Xi Jinping podkreśla, że Mao Zedong stworzywszy Chińską Republikę Ludową umożliwił „wyruszyć (komunistycznym Chińczykom) w szlachetną i wspaniałą podróż”, a dziś komunistyczne Chiny „stoją we wrotach świata” i „żadna siła nie powstrzyma chińskiego narodu przed posuwaniem się naprzód”. Prezydent ChRL twierdzi też, iż zmiana taktyki (pozorna kapitalizacja gospodarki) doprowadzi do nieuchronnego zwycięstwa socjalizmu nad kapitalizmem, i że „zarówno historia, jak i rzeczywistość mówią, że tylko socjalizm może uratować Chiny”. Że „kapitalizm nieuchronnie umrze, a (pełen witalności) socjalizm zwycięży”, bo „analiza podstawowych sprzeczności społeczeństwa kapitalistycznego przez Marksa i Engelsa nie jest przestarzała”. Na jednym z wieców komunistycznej partii w Pekinie Xi Jinping nawoływał do tego, aby „współczesny chiński marksizm świecił jeszcze bardziej jasnymi promieniami prawdy” obiecując, że „wielki sztandar socjalizmu zawsze będzie powiewał nad chińską ziemią” pod „przewodnią rolą Komunistycznej Partii Chin”. Prezydent ChRL wzywał też wielokrotnie chińską młodzież do tego, aby „oddawała się pracy dla partii komunistycznej” i okazywała „wdzięczność partii, państwu, społeczeństwu i narodowi” „świadomie budując i przestrzegając rdzennych wartości socjalizmu”. Na świecie o krzewienia odpowiedniej ideologii oraz interesów ChRL w obszarze kultury mają dbać m.in. Instytuty Konfucjusza (komunistyczne Chiny planują rozwinąć na całym świecie dotychczasową sieć instytutów, aby za ich pośrednictwem móc szerzyć swoją ideologię). Również w samych komunistycznych Chinach na wyższych uczelniach funkcjonują „ośrodki pracy politycznej i ideologicznej” z zadaniem szerzenia wśród kadry naukowej i studentów socjalizmu, a ci ostatni po powrocie z zachodnich uniwersytetów poddawani są „reedukacji”.
Takie konkluzje wypływają z szeregu jego wystąpień na gremiach partyjnych, jak też materiałach upublicznianych przez media. Reasumując warto podkreślić, że silną cechą obecnego systemu politycznego w ChRL pozostaje wciąż prymat Komunistycznej Partii Chin nad społeczeństwem oraz pełna kontrola nad wszelkimi obszarami funkcjonowania państwa. I że są one – wbrew twierdzeniom – zainteresowane szerzeniem takiego modelu życia na całym świecie. Natomiast Xi Jinping coraz częściej odwołuje się do poglądów podnoszących do rangi przymiotu komunistyczną ideologię, a sami członkowie partii mają obowiązek studiować myśli swego „ojca duchowego” i są z tego rozliczani przez weryfikację stopnia przyswojenia myśli „światłego i ukochanego przywódcy”.
Niewątpliwie na szacunek zasługuje to, że prezydent komunistycznych Chin w sposób otwarty komunikuje cele jakie stawia przed sobą ChRL, wskazując również często wprost narzędzia za pośrednictwem, których są one już dziś i będą nadal realizowane. Niezrozumiałe jest to, że przekaz ten tak jakby nie był pojmowany bądź nie chciał być rozumiany przez tych polityków czy intelektualistów świata Zachodniego, którzy mówią często o potrzebie pielęgnowania demokratycznych wartości, gospodarki wolnego rynku, poszanowania godności życia, wartości kulturowych cywilizacji chrześcijańskiej, wolności jednostki, zachowania kapitalistycznego ładu i porządku. W szczególności zaś również i przez tych, którzy wydają się podkreślać to, iż postrzegają historię i rzeczywistość z pozycji konserwatywnych i narodowych oraz wolnościowych przekonań. Co gorsza wielu z nich nie kryje swej fascynacji Chińską Republiką Ludową i jej osiągnięciami zachęcając wprost do zacieśniania sojuszu z komunistycznymi Chinami (w Polsce pojawił się nawet szaleńczy pomysł budowy Fortu Xi, tj. zainstalowaniana jej terytorium Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej jako alternatywy dla wzmocnienia wojskowej obecności Stanów Zjednoczonych pod postacią budowy Fortu Trump, wysuwany przez jednego z polityków definiującego się jako „konserwatysta”, który, w ostatnich wyborach uzyskał elekcję do Sejmu RP) bądź pogłębiania współpracy gospodarczej, która, jak wskazano, stanowi jedynie dla ChRL narzędzie dla budowy wiecznej, socjalistycznej krainy szczęśliwości. Warto też zaznaczyć, że mocno przesadzone są wieszczenia jakoby komunistyczne Chiny w niedługim czasie miały osiągnąć pozycję dominującą w światowej gospodarce, co ma służyć jako alibi do wchodzenia z nimi w głębsze alianse. Takie tezy – o nieuniknionej dominacji własnej gospodarki – wysuwali również sowieccy przywódcy, a w latach 80-tych minionego stulecia podnoszono mylnie, iż rolę światowego hegemona w gospodarce zdobędzie Japonia. Oczywiście komunistyczne Chiny mają potencjał do wzrostu, ale mają też potężne problemy: postępujący wzrost zadłużenia własnej gospodarki (żeby promować inicjatywę pasa i szlaku, sztandarowy projekt w polityce zagranicznej ChRL zaciąga kredyty w dolarach na rynkach międzynarodowych i udzielają pożyczek na całym świecie – 1 bilion dolarów zainwestowanych w ten projekt ma pomóc uzależnić od komunistycznych Chin kraje europejskie, afrykańskie i azjatyckie, w których ChRL ma własne interesy) czy zmniejszającą się populację w wieku produkcyjnym oraz inne trudności, które uwidoczniły się chociażby podczas niedawnych wielomilionowych demonstracji w Hong Kongu. Mimo zintensyfikowanych prześladowań, „obozów reedukacji” Laogai (stanowiących de facto odpowiednik niemieckich obozów koncentracyjnych czy sowieckich gułagów), pełnej kontroli życia obywateli, podejście chińskich komunistów musi ostatecznie polec w konfrontacji z naturalnym dążeniem człowieka do wolności.
Czy w imię zachowania dobrych relacji, przyszłych i niepewnych, w rzeczywistości zaś wątpliwych korzyści gospodarczych (np. w wymianie handlowej między komunistycznymi Chinami a Polską w 2018 r. wynoszącej ok. 33 mld USD, polski eksport stanowił jedynie 2,5 mld USD) godzi się cywilizowanym ludziom Zachodu patrzeć na wszystko przez pryzmat pieniędzy oraz ideologicznych mrzonek, które przyniosły światu tak wiele cierpień. Czy obowiązkiem cywilizowanych ludzi nie jest dawanie świadectwa prawdzie oraz przeciwstawienie się zorganizowanemu złu. Czy wreszcie solidaryzm świata Zachodu, ale również zdrowy rozsądek nie podpowiada, by miast w ramach wspólnego cywilizacyjnego frontu skonfrontować dotychczasowe podejścia z rzeczywistością i w sposób zdecydowany dać odpór kulturowej i gospodarczej ofensywie chińskiego komunizmu, który zawsze kończy się tak samo: cierpieniem milionów ludzi. Wreszcie państwa Zachodu (na pewno zaś wszyscy ludzie ceniący sobie wartość jaką jest wolność) winny solidarnie wspomóc Stany Zjednoczone, państwo, które jak już wspomniano, dwukrotnie zaangażowało się rozstrzygająco w wojny światowe (również i dziś USA wnoszą do Sojuszu Północnoatlantyckiego, stanowiącego parasol ochronny dla Zachodu, pod każdym względem najwięcej), z których Zachód, choć obolały, ale jednak wyszedł zwycięsko, w działaniach mających na celu przeciwstawienie się próbom supremacji chińskiego komunizmu. Mając na względzie również coraz częstsze umizgi oraz przypadki współpracy komunistycznych Chin i postsowieckiej Rosji, których głębszy sojusz wspierany przez inne satrapie wschodnie, jak Iran, czy komunizujące państwa, mogą stanowić dla cywilizacji zachodniej w (nieodległej?) przyszłości niemałe zagrożenie. Zbagatelizowanie tego zjawiska może być bardzo kosztowne. Pomimo tego, że komunistyczne Chiny i putinowska Rosja różnią się pod wieloma względami, dochodzi między nimi również do różnych animozji, to niewątpliwie są zainteresowane wspólnie unicestwieniem (lub przynajmniej znacznym osłabieniem) pozycji mocarstwowej kraju cywilizacji zachodniej, Stanów Zjednoczonych, stanowiąc wspólnie dla nich największe niebezpieczeństwo. Taki trwały sojusz przy bierności innych państw Zachodu, a nawet witany przez niektóre z nich mniej lub bardziej radośnie, mógłby wpłynąć w znaczący sposób na dalszą dynamikę geopolityki i ekonomii światowej. Kto tego nie rozumie, rozumie niewiele. Tak jak dla niepodległej Polski (nie tylko historycznie) wielkie zagrożenie stanowiły bliskie relacje niemiecko-rosyjskie, tak dla Stanów Zjednoczonych niekorzystne tendencje wyzwala bliski sojusz komunistycznych Chin i kierowanej przez pułkownika KGB Władimira Putina postsowieckiej Rosji, dla całej cywilizacji Zachodniej zaś ideologia komunizmu stanowiąca myśl przewodnią w działalności (również na polu gospodarczym) Chińskiej Republiki Ludowej. Dla której wyświechtany (przez takich choćby ludzi, jak kanclerz Niemiec Angela Merkel czy prezydent Francji Emmanuel Macron, żeby nie wspomnieć zgoła zabawnych osób pokroju Fransa Timmermansa) zachodni frazes praw człowieka, wartości demokratycznych, ekonomii wolnorynkowej nie ma większego znaczenia. Obowiązkiem Zachodu jest przeciwstawiać się autorytaryzmowi, na pewno zaś nie przymykać na niego oczu. Prezydent ChRL Xi Jinping zastrzega, że komunistyczna „chińska armia musi być zawsze gotowa na wojnę”.
Świat zachodni (w przedstawiany w komunistycznej chińskiej i postsowieckiej rosyjskiej narracji wojny informacyjnej, jako nieodwołalnie upadły) musi zaś, wyciągając właściwe wnioski z wielu bolesnych lekcji historii, i miast zacierać ręce na myśl o chińskich juanach, zdecydowanie i solidarnie przeciwstawiać się utopii komunizmu. Dać nadzieję – (i tam, gdzie to możliwe) w sposób pokojowy wspierać takie państwa jak Tajwan („jedyna chińska republika”), Hong Kong – milionom uczciwych i porządnych Chińczyków, którzy przechodzą niebotyczne prześladowania i cierpienia (np. chrześcijanie, których w ChRL jest niemal 100 milionów, którzy nie mogą swobodnie praktykować wiary) w swojej własnej, przypominającej orwellowską rzeczywistość, ojczyźnie. Kraju, który jako jedynie na świecie zupełnie nieprzypadkowo przeznacza więcej środków finansowych na bezpieczeństwo wewnętrzne (1,4 bln juanów) niż zewnętrzne/obronność (1,2 bln juanów). Dziś trzeba wyraźnie podkreślić, że model polityczny komunistycznych Chin, silnie scentralizowany i kontrolowany przez państwo, jest kierunkowo zbieżny z modelem funkcjonowania Związku Sowieckiego. Nie jest też prawdziwym pogląd, że przekształcają się w państwo kapitalistyczne o gospodarce rynkowej (kluczowe sektory gospodarki pozostają w rękach państwa), które rozdaje pieniądze w celach dobroczynnych. Są państwem totalnym na wskroś we wszystkich przestrzeniach swej działalności, od kulturowej do gospodarczej, w wydaniu tradycyjnym i nowoczesnych mediów internetowych, mocno i brutalnie ingerującym w życie swoich własnych obywateli oraz bardziej przemyślanie i delikatnie innych narodów. Pieniądze są natomiast dla komunistycznych Chin jedynie instrumentem służącym do realizacji celów politycznych tego państwa.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.