OPINIE

Data: 10 marca 2022 Autor: Jan Hernik

Czy Stany Zjednoczone są częściowo odpowiedzialne za inwazję Putina na Ukrainę?

Krwawy reżim Władimira Putina zaatakował Ukrainę w ostatnim tygodniu lutego. Od tego czasu media nieustannie podają informacje o przebiegu działań wojennych oraz stratach po obu stronach walczących wojsk. Zginęło tysiące cywili, a granice państw Unii Europejskiej zalały tłumy uchodźców, którzy szukają bezpiecznego miejsca. Liderem w odpowiedzi na zbrodnicze działania Federacji Rosyjskiej stały się Stany Zjednoczone, które zjednały cały Wolny Świat w ekonomicznej i gospodarczej kontrofensywie wobec reżimu Putina. Patrząc jednak na ostatnie 20 lat można wysnuć wniosek, że część odpowiedzialności za to co dzieje się obecnie na Ukrainie ponosi również Waszyngton.

ŹRÓDŁO: Wikimedia Commons

Patrząc na obecnie działania wojsk rosyjskich, niewyobrażalną tragedię, która dotyka naród ukraiński wielu ekspertów szuka przyczyn agresji Władimira Putina. W czasie swojej przemowy State of the Union w amerykańskim Kongresie, prezydent Joe Biden wskazał, że jeśli dyktatorzy nie płacą ceny za swoje zbrodnicze działania, to będą powodowali jeszcze więcej chaosu. Słowa prezydenta USA są prawdziwe, ale czy faktycznie reprezentują stanowisko w polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych względem Federacji Rosyjskiej i Władimira Putina w ciągu ostatnich 20 lat? Raczej nie.

Oceniając pobłażliwą postawę kolejnych administracji Białego Domu względem kremlowskiego reżimu należy powrócić do 1994 roku. Wtedy to reprezentant Partii Demokratycznej, Bill Clinton podpisał w Budapeszcie memorandum, w którym wraz z przedstawicielami Wielkiej Brytanii i Federacji Rosyjskiej zobowiązał się do działań na rzecz utrzymania integralności terytorialnej Ukrainy w zamian za eliminację ukraińskiej broni nuklearnej. Dokument podpisany w Budapeszcie jest więc swego rodzaju obligacją Stanów Zjednoczonych wobec Ukrainy. Rozbrojone z broni atomowej państwo zyskało ogólne zapewnienia, które pozostawiają szerokie pole do ich interpretacji.

5 lat po podpisaniu memorandum z Budapesztu, Federacja Rosyjska uderzyła na Czeczenię. W 1999 roku Władimir Putin nakazał całkowite zniszczenie czeczeńskiej stolicy Groznego. Rosyjskie wojsko spustoszyło Grozny, zabijając dziesiątki tysięcy cywilów. Administracja pozostającego nadal na urzędzie prezydenta Clintona nie odpowiedziała na tą pierwszą zbrodnię wojenną w sposób adekwatny. Ówczesny rzecznik Białego Domu Joe Lockhart powiedział wtedy, że istnieją „sprzeczne raporty i oświadczenia” na temat wybuchów w Czeczenii, a Sekretarz Stanu USA Madeleine Albright nazwała ten incydent „godnym ubolewania i złowieszczym”. Bill Clinton dodał tylko, że nadal jest zainteresowany współpracą z rozpoczynającym dopiero swój urząd prezydencki Władimirem Putinem. Pierwsza zbrodnia wojenna przeszła niemal bez reakcji ze strony Zachodu.

Kolejny prezydent, który objął urząd po Clintonie, George W. Bush otwarcie naciskał na otwarcie nowego rozdziału w relacjach amerykańsko-rosyjskich. W czasie pierwszego spotkania Busha z Putinem, prezydent Stanów Zjednoczonych nazwał swojego kremlowskiego odpowiednika „bezpośrednim i godnym zaufania” człowiekiem. Zbyt miękka postawa względem Federacji Rosyjskiej była niewątpliwą słabością administracji Busha, który nie podjął zdecydowanej reakcji względem reżimu Putina nawet po tym, jak w 2008 roku ten najechał Gruzję.

Postawę uległości względem Kremla kontynuował także Barack Obama. Nowy reset stosunków z Moskwą, brak znaczącej odpowiedzi na działania Federacji Rosyjskiej w Gruzji znalazły wyraz w czasie wizyty u prezydenta Miedwiediewa w 2012, gdzie Obama został nagrany mówiąc o „elastyczności” („flexibility”) w kontekście zastrzeżeń Rosji do budowy systemu obrony przeciwrakietowej NATO. Wcześniej, 17 września 2009 r. prezydent Stanów Zjednoczonych odwołał decyzję o zamontowaniu tarczy antyrakietowej w Europie Wschodniej, co było jasnym sygnałem wobec Federacji Rosyjskiej. Postawa Obamy względem Kremla przyniosła tragiczny efekt w postaci aneksji Krymu przez separatystów w 2014 roku oraz początek wojny, która trwa do dziś.

Donald Trump, który prowadził dalece bardziej asertywną politykę międzynarodową niż jego poprzednicy również nie wykazał należytej reakcji na działania Rosji w czasie swojej prezydentury. Mowa o miałkich reakcjach na bezpośrednie zaangażowanie służb rosyjskich w próbę otrucia przy użyciu nowiczoka Serieja Skripala oraz jego córki w 2018. Według informacji władz brytyjskich, za zamachem stał najwyższy szczebel służb rosyjskich. Te same służby za kadencji Trumpa w sposób bezpardonowy przeprowadzały ataki na rosyjskiego opozycjonistę Aleksieja Nawalnego. Postawę samego Trumpa określa również fakt, że niejednokrotnie opowiadał się za wyprowadzeniem USA z Sojuszu Północnoatlantyckiego. Opinię byłego prezydenta potwierdzają również jego doradca ds. bezpieczeństwa John Bolton oraz szef jego kancelarii prezydenckiej gen. John Kelly.

Po latach uległości kolejnych administracji Białego Domu względem Kremla przychodzi pytanie o reakcję Joe Bidena względem toczącej się obecnie wojny na Ukrainie. Administracja Bidena w sposób wyjątkowy zjednoczyła cały Wolny Świat przeciwko zbrodniczym działaniom Putina. Wprowadzane są kolejne sankcje, które uderzają w Rosyjską ekonomię, gospodarkę i bezpośrednio w majątki oligarchów związanych z Kremlem. To jednak nie może być koniec, sankcje wprowadzone przez Zachód nie zatrzymały dotąd rosyjskich ataków bombowych na ukraińskie miasta i nie uchroniły tysięcy niewinnych cywili przed tragiczną śmiercią.

Władimir Putin, a z nim cała Federacja Rosyjska rozumieją tylko jeden język w dyplomacji. Tym sposobem komunikacji jest wyłącznie siła. By zakończyć rozlew krwi na Ukrainie, administracja Joe Bidena wraz z państwami Wolnego Świata mogą być zmuszeni do podjęcia dalej posuniętych kroków w celu zapewnienia pomocy Ukrainie. Narracja płynąca z Waszyngtonu mówi o braku intencji do eskalacji konfliktu, jednak należy zauważyć, że w wojnę na Ukrainie zaangażował się już niemal cały świat. Stany Zjednoczone również pośrednio są stroną tego konfliktu.

W obliczu stopniowego przemieszczania się wojsk rosyjskich w głąb Ukrainy, NATO może zostać postawione przed ważnym wyborem. Rolą Stanów Zjednoczonych jest wywiązanie się z deklaracji złożonej w Budapeszcie w 1994 roku przez prezydenta Clintona. Sposobem na to, poza wysyłką kolejnych transzy wsparcia militarnego, humanitarnego i finansowego może być zamknięcie strefy powietrznej nad Ukrainą. Od kilkunastu dni nawołują do tego prezydent Zelenski oraz minister spraw zagranicznych Kuleba. Dyplomacja stosowana przez stronę Ukraińską może okazać się skuteczna, gdyż sam prezydent Zelensky prowadzi zdecydowane rozmowy z członkami amerykańskiego Kongresu próbując przekonać ich do swoich racji. Szanse na skuteczność jego działań zwiększają również amerykańskie sondaże, które wskazują, że 74% społeczeństwa amerykańskiego popiera wprowadzenie przez USA oraz NATO tzw. „no-fly zone” nad Ukrainą. Również 80% społeczeństwa amerykańskiego popiera zaprzestanie kupowania rosyjskich paliw.[i] W obliczu zbliżających się wyborów połówkowych do Kongresu, może okazać się to karta przetargowa Zelenskiego w negocjacjach z Bidenem, który nadal pozostaje jednym z liderów Partii Demokratycznej.

Nauką wyciągniętą z historii działań amerykańskich władz dla Joe Bidena powinno być znaczące zaostrzenie retoryki oraz działań względem Federacji Rosyjskiej i Władimira Putina. Jeśli prezydent Biden wierzy w słowa, które wypowiedział w czasie przemowy State of the Union, to scenariusz dalszych działań Stanów Zjednoczonych i NATO powinien być czytelny.

[i] https://www.reuters.com/world/us/exclusive-americans-broadly-support-ukraine-no-fly-zone-russia-oil-ban-poll-2022-03-04/

 

Wesprzyj nas

Jeżeli przygotowane przez zespół Warsaw Institute treści są dla Państwa przydatne, prosimy o wsparcie naszej działalności. Darowizny od osób prywatnych są niezbędne dla kontynuacji naszej misji.

Wspieram

Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.

TAGS: 

 

Powiązane wpisy
Top