OPINIE

Data: 22 października 2021

Autor: dr hab. Maciej Münnich prof. KUL

Amerykanie wycofują się z syryjskiej Rożawy. Na razie gospodarczo.

Zgodnie z oświadczeniem prezydenta Joe Bidena z końcem bieżącego roku siły amerykańskie w Iraku zakończą swoją misję. Nie oznacza to wprawdzie zupełnego wycofania się z Iraku, najpewniej pozostanie tam zredukowana liczebnie misja szkoleniowa. Zmiana charakteru obecności sił amerykańskich w Iraku jest elementem szerszej polityki USA, która ma na celu „skrócenie frontu”, to znaczy likwidację zaangażowania Stanów Zjednoczonych w kierunkach drugorzędnych, by być gotowym na ewentualny wielki konflikt z głównym obecnie konkurentem, jakim są Chiny.

ŹRÓDŁO: FLICKR

W tle obecności amerykańskiej w Iraku pozostaje także obecność sił USA w syryjskiej Rożawie, w tej części Syrii, która opanowana jest przez Kurdów. Nie sposób wyobrazić sobie działania sił amerykańskich w Syrii, jeśli nie będą one miały zaopatrzenia dostępnego w praktyce wyłącznie przez teren Iraku. Amerykańska obecność w Syrii nie ograniczała się jednak tylko do sił zbrojnych. Od kwietnia 2020 r. terenami roponośnymi będącymi pod kontrolą Kurdów zarządzała amerykańska firma Delta Crescent z Teksasu. Firma ta jest zupełnie nieznana. Została założona przez byłych amerykańskich polityków, dyplomatów i żołnierzy służb specjalnych. Jej celem było umożliwienie sprzedaży kurdyjskiej ropy naftowej poprzez Irak na inne rynki. Chodziło o to, by na handlu kurdyjską ropą nie zarabiał prezydent Assad, natomiast syryjscy Kurdowie mieli jakieś źródło dochodów umożliwiające im względnie samodzielne funkcjonowanie. Oczywiście było to zgodne z celami polityki USA. Aby jednak działać na terenie Syrii, objętej amerykańskimi sankcjami, Delta Crescent potrzebowała specjalnej zgody ze strony administracji prezydenckiej. W roku 2020 zgoda taka została wydana jeszcze przez administrację prezydenta Trumpa. Zgodnie z umową, Delta Crescent od każdej wyeksportowanej z Rożawy baryłki otrzymywała 1$. Jednak w bieżącym roku nowa administracja prezydenta Bidena nie udzieliła zgody na wyłączenie firmy spod reżimu sankcji. Według danych medialnych Delta Crescent nawet nie została oficjalnie poinformowana, że zawieszenie sankcji, a co za tym idzie możliwość korzystania z koncesji, nie zostanie przedłużone. Zapewne nie bez znaczenia był fakt, że Delta Crescent była założona przez osoby związane z partią Republikanów. Gdyby jednak rzecz ograniczała się do wewnątrzamerykańskiej rozgrywki i chęci odebrania/przejęcia koncesji z rąk firmy związanej z przeciwnikami politycznymi, nie byłoby to niczym nadzwyczajnym. Najciekawsze jest jednak, kto od września 2021 roku realnie zarządza wydobyciem ropy w Kurdystanie.

Otóż Kurdowie, wobec niemożności dalszej współpracy z Delta Crescent (trzeba przyznać, że dotychczasowa kooperacja nie przyniosła wielkich sukcesów eksportowych), przyznali koncesję na wydobycie ropy w Rożawie zarejestrowanej we Wielkiej Brytanii prywatnej firmie Gulfsands Company. Firma ta ma doświadczenie w pracy w Syrii, ponieważ działała tam jeszcze przed 2011 rokiem. Co jednak ciekawe, w czerwcu 2021 roku 57% jej udziałów zostało zakupione przez brytyjską spółkę Waterford Finance & Investment Limited, której właścicielem jest Aleksiej Krużkow, z rezydencją na Cyprze. Jest on także dyrektorem Sojuznieftgaz Limited, czyli zarejestrowanej na wyspach brytyjskich gałęzi rosyjskiego Sojuznieftgazu, przedsiębiorstwa, które – jak określa się na na swojej stronie internetowej – specjalizuje się w „zarządzaniu projektami o złożonej charakterystyce górniczo-geologicznej, słabym dostępie do infrastruktury lub zlokalizowanych w regionach podwyższonego ryzyka”. Szefem Sojuznieftgazu jest Jurij Szafranik, przewodniczący Związku Producentów Ropy i Gazu w Rosji i przewodniczący Komitetu ds. Strategii Energetycznej. Oznacza to, że Rosja po opanowaniu złóż będących pod kontrolą Assada (ma już pięć koncesji) przejmuje kontrolę także nad wydobyciem ropy na terenach kurdyjskich. Zapewne dzieje się to za wiedzą/zgodą USA, trudno bowiem założyć, że służby amerykańskie nie wiedziały, komu w rzeczywistości Kurdowie przyznają koncesję. Interesujące jest, dlaczego USA nie promowały w tym wypadku własnych firm naftowych.

Sytuacja taka jest wyraźnym znakiem wycofywania się Amerykanów z Rożawy i próby ułożenia sobie stosunków z Rosją. Można wnioskować, że za cenę syryjskiej ropy USA usiłują kupić sobie przychylność Rosji w tym regionie. Jest to kolejny przykład, po zgodzie na Nord Stream 2, polityki tzw. „odwróconego Kissingera”, tzn. próby przeciągnięcia na swoją stronę Rosji, a przynajmniej zapewnienia sobie jej neutralności, wobec narastającego konfliktu z Chinami. Ceną za taką przychylność/neutralność są strefy pograniczne wpływów (Ukraina, Syria). Jednak w przypadku Rożawy jest także inny przegrany – Iran. To właśnie Iran starał się kontrolować szczególnie wschodnią Syrię, istotną z perspektywy komunikacji z Irakiem i realizacji koncepcji szyickiego półksiężyca. Oddanie Rożawy pod wpływy rosyjskie, z pewnością utrudnia swobodę działania Teheranu, choć oficjalnie Iran i Rosja są w Syrii sprzymierzeńcami. Być może to także był cel nowej administracji amerykańskiej, wobec przeciągających się rozmów z Iranem wokół odnowienia umowy JCPOA. Z pewnością relacji amerykańsko-irańskich nie ułatwia osoba nowego prezydenta Iranu Ebrahima Raʼisiego.

Zupełnie innym zagadnieniem jest pytanie, na ile polityka „odwróconego Kissingera” może być skuteczna i rzeczywiście doprowadzi do zbliżenia amerykańsko-rosyjskiego oraz na ile ustępstw nowa administracja USA jest gotowa. Na razie nie ulega wątpliwości, że Amerykanie stopniowo wycofują się z Syrii, czego beneficjentem jest Rosja.

Autor: Dr hab. Maciej Münnich, profesor nadzwyczajny. Instytut Historii, Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II

 

Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.

TAGS: 

 

Powiązane wpisy
Top