Russia Monitor to przegląd najistotniejszych wydarzeń dotyczących szeroko pojętej polityki bezpieczeństwa w Rosji oraz polityki zagranicznej Kremla.
Data: 12 listopada 2020
Rosyjskie „siły pokojowe” w Karabachu
Dyplomatyczna interwencja Moskwy uratowała Armenię przed zupełną klęską militarną i utratą Górskiego Karabachu. Warunki rozejmu przyjętego przez prezydenta Władimira Putina, azerskiego prezydenta Ilhama Alijewa i premiera Armenii Nikola Paszyniana są dla Ormian bardzo ciężkie. Niewątpliwie można za to mówić o zwycięstwie wojennym Azerbejdżanu i sukcesie Rosji. Po pierwsze, w rejonie konfliktu będą stacjonować rosyjskie „siły pokojowe”. Po drugie, wszystko wskazuje na to, że w Erywaniu dojdzie do upadku Paszyniana i objęcia rządów przez ekipę absolutnie lojalną wobec Kremla. Armenia zawsze była zależna od Rosji, ale teraz – biorąc pod uwagę nowy rozkład sił i zmiany granic – jest już całkowicie zdana na łaskę sojusznika, który czekał z pomocą, aż Armenia rządzona przez Paszyniana się nie wykrwawi.
10 listopada rano do Górskiego Karabachu wyleciały pierwsze samoloty Ił-76 z „siłami pokojowymi” na pokładzie. Ogółem w Górskim Karabachu rozmieszczonych ma być blisko 2 000 żołnierzy z 15. Samodzielnej Brygady Zmotoryzowanej z Samary. To tzw. brygada pokojowa, czyli podstawowa samodzielna jednostka Sił Zbrojnych FR, której pododdziały są przeznaczone do pełnienia misji pokojowych z mandatem WNP czy ONZ. W skład kontyngentu wchodzić ma też 90 transporterów opancerzonych i 380 samochodów wojskowych. Dowództwo będzie stacjonować w Stepanakercie, stolicy Górskiego Karabachu. Posterunki mają być rozmieszczone wzdłuż linii frontu, a także wzdłuża lądowego korytarza, który łączy Armenię z pozostającą jeszcze pod kontrolą ormiańską częścią Górskiego Karabachu. Niejasne jest jeszcze, jaką rolę mieliby w utrzymywaniu pokoju odgrywać Turcy. W porozumieniu jest mowa tylko o Rosjanach, jednak Alijew ogłaszając zwycięstwo w orędziu telewizyjnym oświadczył, że odpowiedzialność za utrzymanie pokoju w regionie konfliktu weźmie na siebie także Turcja. – W bazie sił pokojowych w Górskim Karabachu będą obecni zarówno rosyjscy, jak i tureccy wojskowi – podkreślił przywódca Azerbejdżanu. Gdyby tak się nie stało, byłaby to porażka Ankary, która przez cały okres walk otwarcie wspierała Azerów i wyraźnie jej celem było wejście do regionu, choćby jako jeden z mediatorów. Jeśli jednak ostatecznie Turcy faktycznie nie zyskają w nowym rozdaniu w konflikcie o Karabach, może to oznaczać tylko dwie rzeczy. Pierwsza, to nielojalność Azerbejdżanu, który w zamian za zdobycze terytorialne miałby się zgodzić na rosyjską ofertę przewidującą wejście „mirotworców”, ale jednocześnie utrzymanie formalne Turcji z dala od regionu. Druga opcja – bardziej prawdopodobna – to przyjęcie, że doszło do jakiegoś porozumienia Moskwy z Ankarą. Porozumienia, które zakłada, że Rosja utrzymuje, a nawet wzmacnia swoją pozycję na Południowym Kaukazie, ale w zamian ustępuje Turcji gdzie indziej. Czy tak faktycznie jest, przekonamy się już niebawem, obserwując wydarzenia w Syrii, Libii czy wschodniej części Morza Śródziemnego. Inną korzyścią Rosji z obecnego porozumienia jest osłabienie Paszyniana, prawdopodobnie oznaczające nawet jego odsunięcie od władzy. Paszynian został premierem po ulicznej rewolucji, bez akceptacji Moskwy. Rosja nigdy mu tego nie zapomniała. Teraz upokarzająca klęska (Rosjanie mimo sojuszniczych zobowiązań, stali z bronią u nogi, obserwując kolejne porażki Ormian) spowoduje, że Armenia będzie jeszcze bardziej uzależniona do Rosji. Władzę w Erywaniu może natomiast znów przejąć tzw. „klan karabaski”.
Wesprzyj nas
Jeżeli przygotowane przez zespół Warsaw Institute treści są dla Państwa przydatne, prosimy o wsparcie naszej działalności. Darowizny od osób prywatnych są niezbędne dla kontynuacji naszej misji.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.