U.S. WEEKLY
Data: 30 grudnia 2019
Krwawa jesień w Iranie
W połowie listopada w Iranie wybuchły masowe protesty przeciwko drastycznym podwyżkom cen paliw. Demonstracje zostały w większości krwawo stłumione na przestrzeni kilkunastu dni, jednak sytuacja pozostaje niestabilna. Bunt obywateli wynika bowiem z problemów systemowych i zapewne da o sobie ponownie znać jeszcze w 2020 roku.
Relacje z przebiegu protestów w Iranie były mocno ograniczone ze względu na bezprecedensową blokadę Internetu, jaką narzuciły władze kraju, by utrudnić demonstrantom proces samoorganizacji. Mimo to, do opinii publicznej na całym świecie stopniowo przedostawały się doniesienia o dziesiątkach, a następnie setkach zamordowanych protestujących oraz o aresztowaniu kolejnych tysięcy osób.
W pierwszej chwili można zapewne się dziwić, czemu pacyfikacja demonstracji miała tak dramatyczny przebieg, skoro ludzie wystąpili na ulice „tylko” ze względu na podwyżkę cen paliw. Faktem jest jednak, że w obliczu amerykańskich sankcji irańska gospodarka bardzo mocno cierpi, a postulaty ekonomiczne nierzadko łączą się z żądaniami zmian polityczno-społecznych. Co więcej, listopadowe protesty nie były jednostkowym zrywem, ale stanowiły kolejne już tego typu wydarzenie na przestrzeni ostatnich dwóch lat.
Gospodarka, głupcze
Wybuchające w Iranie od 2017 roku protesty zestawia się często z tzw. „zieloną rewolucją” 2009 roku, kiedy to miliony Irańczyków przez wiele miesięcy bezskutecznie protestowały przeciwko fałszerstwom wyborczym. O ile jednak dziesięć lat temu do buntu obywateli doszło ze względów politycznych, to obecnie bezpośrednią przyczyną, dla której Irańczycy wychodzą na ulice, są trudności gospodarcze. Tak było zimą 2017 roku, jak również i w przypadku wielu kolejnych protestów na przestrzeni 2018 i 2019 roku.
Sytuacja finansowa przeciętnego obywatela Iranu była trudna jeszcze przed wystąpieniem Stanów Zjednoczonych z tzw. dealu nuklearnego. Owszem, gospodarka kraju jako taka rozwijała się w latach 2016-2017 w dość szybkim tempie (swoboda handlu z Zachodem, odbicie na rynku ropy), jednak nie znajdywało to – wbrew obietnicom władz – przełożenia na jakość życia zwykłych mieszkańców. I choć sytuacja ta już wtedy była źródłem protestów, to problemy zaczęły dramatycznie pogłębiać się po ponownym wprowadzeniu amerykańskich sankcji w 2018 roku. Od tego czasu wzrost irańskiego PKB zamienił się w spadek, eksport ropy naftowej (najważniejsze źródło dochodów budżetowych) zmalał kilkukrotnie, zaś ceny w kraju zaczęły drastycznie rosnąć (inflacja wynosi nawet kilkadziesiąt procent). Dość zresztą powiedzieć, że poniżej granicy ubóstwa żyje dziś przynajmniej jedna trzecia część kraju.
Krwawy listopad
W przytoczonym kontekście nie powinno dziwić, czemu nagła, źle komunikowana podwyżka cen paliw (50% przy zakupie 60 litrów miesięcznie i 300% dla większych wolumenów) musiała wywołać wściekłość irańskich obywateli: zwłaszcza jeżeli uświadomić sobie, jak ważny jest koszt paliwa dla cen szeregu innych produktów. Nie musiało minąć wiele godzin, by protesty wybuchły w całym kraju a demonstranci zaczęli szturmować coraz to kolejne budynki i inne obiekty. W odpowiedzi władza odcięła obywatelom Internet na niespotykaną dotąd skalę (niektóre media pisały nawet o największej blokadzie dostępu do sieci w historii) oraz podjęła decyzję o krwawym stłumieniu protestów.
Masowe wystąpienia w przynajmniej ponad 100 miastach zostały względnie szybko spacyfikowane: wszak potrzebowano do tego maksymalnie kilkunastu dni. Bilans pozostaje jednak tragiczny. Same władze w Teheranie w sposób szczegółowy poinformowały jedynie o statystykach dla strat w mieniu: odnotowano setki spalonych budynków użyteczności publicznej, stacji benzynowych, pojazdów czy baz wojskowych itd. Mimo to jednak, dane te można uzupełnić o publikowane przez inne podmioty szacunki dotyczące ilości zabitych. Według Amnesty International, liczba ofiar śmiertelnych mogła przekroczyć 300. Z kolei jeszcze bardziej szokujące dane podała amerykańska dyplomacja: zabitych mogło zostać nawet ponad tysiąc osób. Bazując na nagraniach z mediów społecznościowych należy przy tym podkreślić, że morderstwa na protestujących był przy tym często dokonywane z pełną premedytacją: np. przez rozmieszczonych na dachach snajperów.
Wesprzyj nas
Jeżeli przygotowane przez zespół Warsaw Institute treści są dla Państwa przydatne, prosimy o wsparcie naszej działalności. Darowizny od osób prywatnych są niezbędne dla kontynuacji naszej misji.
Co dalej?
Choć protesty zostały stłumione, to wydaje się jednak, że naiwnością byłoby sądzić, iż nie wybuchną one ponownie na przestrzeni nadchodzącego 2020 roku. 8 grudnia prezydent Iranu przedstawił bowiem budżet kraju na przyszły rok (rozpoczynający się od irańskiego nowego roku w marcu), uwzględniając 70-procentowy spadek kluczowych dochodów z sektora naftowego. I choć założono przy tym 15% wzrost płac, to jednak wzrost ten w dalszym ciągu nie dorównuje poziomowi inflacji.
Dogodnym przyczynkiem do ponownych protestów mogą stać się, zaplanowane już na luty 2020 roku, wybory do irańskiego parlamentu. Oczywiście, wszyscy kandydaci są sprawdzani i akceptowani przez Radę Strażników, przez co organizowana elekcja w naturalny sposób nie przypomina wolnych, pełnoprawnych wyborów. Mimo to wydaje się, że i tak może ona stać się znakomitym pretekstem, by Irańczycy znów wyszli na ulice. Biorąc zaś pod uwagę to, że władze wcale nie wycofały się z listopadowych podwyżek cen paliw – scenariusz taki nie powinien być wcale wykluczany.
Tekst pierwotnie ukazał się na łamach „Dziennika Związkowego”.
Autor:
Mateusz Kubiak – absolwent Studiów Wschodnich i Stosunków Międzynarodowych na Uniwersytecie Warszawskim. Pracuje jako analityk sektora energetycznego, zajmuje się również zawodowo regionem Kaukazu i Azji Centralnej.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.