THE WARSAW INSTITUTE REVIEW

Data: 1 września 2018    Autor: Mariusz Klarecki, PhD

Kresowe podróże Józefa Brandta w poszukiwaniu malarskich inspiracji

Do najbardziej rozpoznawalnych scen w malarstwie Józefa Brandta należą wydarzenia i obyczaje rozgrywające się na Kresach dawnej Rzeczpospolitej.

Warszawa, 4 listopada 2013. Obraz Józefa Brandta „Rozpędzony zaprzęg”. © Grzegorz Jakubowski (PAP)

Interesujący jest zwłaszcza sposób ukazania staropolskiego życia, jako miejsca i czasu spotkania oraz przenikania wielu kultur stanowiących wówczas tożsamość Kresów. Malarz najczęściej świat ten ukazywał bez nadmiernego patosu, przesadnej teatralności. Malował szczerze, ale poetycko. Potrafił wydobyć najbardziej interesującą stronę, skadrować właściwe ujęcie, uchwycić ten idealny moment oraz wprowadzić wyjątkowy nastrój. Utwory literackie z pewnością pobudziły wyobraźnię Brandta. Młody jeszcze artysta pragnął jednak więcej. Wiedział, że jedyne miejsce w którym czas spowolnił swój bieg, znajduje się na Kresach. To właśnie tam kreował bohaterów do swych postaci z obrazów, chwiejące się, zapomniane drewniane chutory czy tabuny wypasanych na łąkach koni. Na dawnych rubieżach Rzeczpospolitej zobaczył potęgę bezkresu stepowego pejzażu, a także odnalazł zawieruszone gdzieś po dworach i pałacach staropolskie stroje oraz militaria. Wszystko to odkrył podczas dalekich podróży po Wołyniu, Polesiu czy Besarabii, ale także – całkiem bliskich – do okolic Kazimierza Dolnego czy Krakowa.

Nie znamy wszystkich listów napisanych przez Józefa Brandta. Duża ich część zaginęła całkiem niedawno, a mogłaby dostarczyć wiele interesujących szczegółów z życia artysty, w tym również podróży. Na podstawie nielicznej korespondencji, szkicowników, fotografii, a także obrazów wykonanych w technice akwareli oraz olejnej można podjąć próbę odtworzenia kolejności i kierunku wypraw malarza. Niezwykle istotne jest w tym wypadku umiejscowienie czasowe, które pozwala przyjąć właściwą, czy wręcz najbardziej prawdopodobną chronologię wydarzeń. Bardzo rzadko prace malarskie są sygnowane datą, łatwiej odnieść się do drzeworytniczych reprodukcji, które szczególnie w latach 1870–1880 następowały wkrótce po namalowaniu obrazu przez artystę. Często o właściwym wydatowaniu fotografii decyduje niepozorny szczegół.

W 1871 roku Brandt wyruszył w towarzystwie Juliusza Kossaka w podróż do Galicji wschodniej oraz zachodniej części Podola. Wyprawa trwającą miesiąc, została opisana przez Józefa Brandta na kartkach czterech listów oraz zilustrowana przez przyjaciela i towarzysza podróży Juliusz Kossaka, ale także spotkanego w Podhorcach Aleksandra Gryglewskiego.  Pierwszy list napisano we Lwowie 19 października 1871 roku. Dowiadujemy się z niego, że podróż rozpoczęła się 17 października wyjazdem z Krakowa do pałacu księcia Sanguszki w Gumniskach pod Tarnowem. Brandt był zachwycony stadniną koni Sanguszków. Pierwszego dnia oglądał na pastwisku położonym przy ujściu rzeki Białej do Dunajca 12 klaczy rodnych oraz liczną młodzież „wszystkie ogromnej budowy kości, piersi tęgich i zadu szerokiego, a co główna nóg doskonałych. Miejsce w którym się te konie pasą, sławne tradycją jeszcze z czasów hetmana Tarnowskiego […] cudowne gaje drzew kalinowych, łoziny, buków, trawa nadzwyczaj bujna, dwie rzeki, tak pięknie, że ażem zazdrościł tym szkapom miejsca pobytu[1]. Drugiego dnia wspólnie z „Julkiem” podziwiali najpiękniejsze ogiery w stajni. Książę Eustachy zaprezentował 12 ogierów oraz 18 koni powozowych. Najbardziej zachwycający z nich Arab pochodził z Turkiestanu, zakupiony przez Eustachego we Wiedniu. Uwagę młodego malarza zwróciły taranty, tak chętnie malowane przez Brandta we wczesnych obrazach „mają tam śliczne taranty, malutkie koniki, na białym tle jak gdyby atramentem pokropił. Koniki te ogromnie czupurne, ślicznych łepków, ale to szczególne, że mają na łbie pod skórą więcej skóry jak mięsa […] Narysowałem sobie parę tych koników, jak stoją zaprzężone, ale, niestety, tak się podobały księciu Pawłowi, że mi je gwałtem odebrał”[2]. Wieczorem tego samego dnia obydwaj przyjaciele pojechali koleją do Lwowa, gdzie przybyli tuż przed północą[3].

Drugi list Brandt napisał już w Podhorcach 24 października 1871 roku. Malarz rozpoczął swoją opowieść od opisania wrażeń ze Lwowa, który obejrzeli w towarzystwie brata Juliusza, Władysława Kossaka. W Muzeum Ossolińskich spotkali prezesa księcia Jerzego Lubomirskiego, który oprowadził ich po zamkniętym jeszcze dla publiczności muzeum i pokazał zbiory. Swoje wrażenia Brandt zanotował: „Mają bardzo ładne, stare zabytki w obrazach, zbrojach, rycinach, książkach i innych rzeczach pamiątkowych, ciągle nowe napływają przedmioty i zapewne niedługo śliczne zbiory się nagromadzą, zwłaszcza przy pieczołowitości takiego zacnego człowieka jak Lubomirski”[4]. Kolejną atrakcją, którą zobaczyli we Lwowie były zbiory hrabiego Włodzimierza Dzieduszyckiego, gdzie obejrzeli kolekcję wypchanych zwierząt „wszystkie okazy zwierząt w Polsce się znajdujących, ptaków, ryb, roślin, kamieni, gadów, drzew, skamieniałości, wykopane kości przedpotopowych zwierząt, słowem wszystko to, co się w Polsce pojawia, oprócz człowieka. Gabinet ten tak jest ogromny i tak przecudnie urządzony, że nie pamiętam, iżbym kiedy w życiu moim widział[5]. Następnego dnia obydwaj panowie pojechali do Żółkwi na spotkanie z księdzem Józefem Nowakowskim, wielkim miłośnikiem sztuk pięknych. W farze podziwiali nagrobki rodziny Żółkiewskich, a także portrety Stefana Batorego oraz obraz przedstawiający Jerzego Rakoczego przepraszającego za złupienie Rzeczpospolitej. Największe jednak wrażenie zrobiły na nich cztery monumentalne obrazy, w tym ufundowana przez Żółkiewskiego „Bitwa pod Kłuszynem”. Kolejne trzy obrazy: „Bitwę pod Chocimiem”, „Bitwę pod Wiedniem” i „Bitwę pod Parkanami” zamówił Jan III Sobieski. Zwycięstwa pod Wiedniem oraz Parkanami zostały namalowane tuż po wiedeńskiej wiktorii 1683 r. przez Martina Altomontego jako monumentalnych rozmiarów płótna, każde o powierzchni 60 metrów kwadratowych. Jak pisze Brandt, obrazy „studiowałem tak silnie, że jestem każdy w stanie narysować na pamięć, bez omyłki; z jakieś kilka godzin siedzieliśmy w katedrze”[6]. Tak szczegółowa obserwacja była etapem przygotowań do namalowania dwa lata później własnej kompozycji ukazującej atak polskich husarzy na tureckie obozowisko pod Wiedniem w 1683 roku[7]. Wieczorem młodzi adepci sztuki powrócili do Lwowa, a dwa dni później koleją dotarli do Złoczowa. W dalszą drogą do Podhorzec udali się bryczką bałagulską. Brandt zwierzył się w liście, że na widok pałacu w Podhorcach, mocniej zabiło mu serce. W pokojach noclegowych pod sufitem zostały podwieszone namioty. Urządzone z przepychem sale kryją „trzydzieści sześć zbroi husarskich, Jabłonowskiego hetmana spod wyprawy wiedeńskiej, ze skrzydłami i proporcami stoi jak mur; chorągwie, buńczuki, zbroi różnego gatunku masa, trudno opisać. Inne sale przepełnione obrazami, portretami w przecudownych kostiumach, ze złoconymi wszystko plafonami, meblami, wazami; utrzymane przepysznie, bo w takim charakterze, jak za dawnych czasów. Drugi dzień już tutaj bawimy rysując od rana do nocy; macie mnie jak rysuję zbroje husarską, a Julka na chwiejącym się stole, jak z plafonu rysuje kostiumy bardzo ciekawe”[8]. Autor chwalił się matce w liście, że przez dwa dni zdołał zebrać w Podhorcach bardzo dużo materiałów do planowanego obrazu „Bitwa pod Wiedniem” i zarzekał się, że chciałby powrócić za rok na dłużej. Intersującym jest fakt, że akurat podczas pobytu Kossaka i Brandta w pałacu przebywał Aleksander Gryglewski. Sporządzony przez niego obraz „Sali Karmazynowej” został zilustrowany w technice drzeworytu i opublikowany w piśmie „Kłosy” w 1872 r.[9].

Warszawa, 29 czerwca 2012. Odzyskany przez Polskę obraz „Czaty” Józefa Brandta został przekazany, do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie. © Radek Pietruszka (PAP)

Trzeci list, autor pamiętnika napisał 28 września 1871 roku ze stepu w Strusowie, goszcząc u hrabiego Włodzimierza Baworowskiego właściciela Strusowa i Posła do Rady Państwa we Wiedniu. Następnym celem podróży był Tarnopol, w którym miał odbyć się zjazd szlachty oraz wyścigi konne. Do miasta przybyli koleją 25 września zatłoczoną od przybywającej na zjazd szlachty. W tym niewielkim miasteczku Brandt chwali się w liście, że zapoznał wiele utytułowanych nazwisk. Spotkał m.in. Andrzeja Zamoyskiego, Artura Potockiego, hr. Jana Tarnowskiego z Dzikowa, Jabłonowskiego, gen. Władysława Rozwadowskiego. Dwór i stadnina koni zarządzana przez Włodzimierza Baworowskiego stały się kolejnym celem podróży. Niewątpliwie atrakcję stanowił pokaz ujeżdżania koni. Kolejny dzień artyści spędzili w Trembowli oglądając zamek w towarzystwie poznanego w Strusowie fotografa, który miał wykonać kilka zdjęć[10]. Fotografie te znajdują się obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, gdzie zostały przekazane pięć lat po śmierci malarza, przez rodzinę. Trzy zdjęcia ukazują Trembowlę, kolejne trzy fotografie jarmark na rynku w Strusowie, zainspirowały Brandta do namalowania obrazu „Targ na Rusi w miasteczku w Strusowie”, który powstał już w 1872 roku[11].

Czwarty list został napisany po powrocie ze wschodniej Galicji, w Krakowie 16 października 1871. Już w pierwszych słowach dowiadujemy się, że kolejnym celem podróży niespodziewanie zostały Podhajce, dobra Czartoryskich zarządzane przez Ludwika Kastory. Malarze przybyli tam 29 września. Niestety pogoda załamała się, a głównym zajęciem krótkiego tam pobytu stało się podziwianie francuskiego barometru. Kilkudniowy pobyt w Podhajcach urozmaicony został odwiedzinami u siostry Juliusza Kossaka w Kozowej, oferującej wędrowcom wyborne konfitury. Po powrocie do Podhajców zaledwie na jeden dzień, malarze ruszyli bryczką w dalszą trasę drogą na Monasterzyska do Stanisławowa, położonego nad brzegami Dniestru. Brandt zauważył, że Stanisławów w dużej mierze różni się od Galicji północnej, za sprawą mieszanki kulturowej w której znaczną grupę stanowią Rusini oraz Huculi. Kolejnym celem podróży miały stać się Radowice. Nagłe pogorszenie pogody oraz znaczne ochłodzenie wpłynęły jednak na zmianę planów. Z powodu późnej pory roku zrezygnowano z wyjazdu w góry, gdzie leżał śnieg. Malarze koleją udali się do Lwowa na jeden dzień, a następnie ruszyli do zaprzyjaźnionej rodziny hrabiów Starzeńskich, właścicieli majątku w Słowicie w powiecie przemyślańskim. Przejazd z dworca do majątku zapamiętał Brandt z powodu asysty hrabiego i służby na wspaniałych arabach ze stadniny Dzieduszyckich. Jednego z tych rumaków dosiadł pamiętnikarz już następnego dnia podczas polowania. Znakomite zdolności jeździeckie Brandta zostały docenione przez hrabiego, który zaoferował malarzowi poprowadzenie jego osobistego gniadego araba „Mazepę”. Trzydniowy pobyt w Słowicie upłynął przyjaciołom niezwykle wesoło i twórczo. Wieczory spędzano na wspólnym graniu i śpiewaniu, a radosne chwile w miłym towarzystwie zostały uświetnione na karykaturach. Konne portrety akwarelowe gospodarzy wykonał Juliusz Kossak. Brandt wspomniał także, o planowanej podróży w przyszłym roku na zaproszenie hrabiostwa, ponownie do Słowity. Kolejnym celem konnej wyprawy w towarzystwie Starzeńskiego i jego żony miały stać się Radowice, a następnie Karpaty. Czy rzeczywiście Brandt skorzystał z zaproszenia i zrealizował swój plan podróży w Karpaty, nie wiemy. Powrót malarzy do Lwowa odbywał się już podczas obfitych opadów śniegu. Wspólna podróż zakończyła się we Lwowie i Krakowie. Już w pojedynkę Brandt samotnie udał się jeszcze na jeden dzień do Wiednia, a stamtąd do Monachium[12].

O podróży dziadka w 1874 roku w towarzystwie Juliusza Kossaka na Ukrainę, aż do Bałty na Podolu wspomina wnuk Józefa Brandta, Andrzej Daszewski[13]. Niestety nie znamy szczegółów, a nawet nie możemy być pewni, że taka wyprawa doszła do skutku[14]. Potwierdzenia takiej podróży mogą dostarczyć jedynie fotografie ze zbiorów artysty, które znajdują się obecnie w Muzeum Narodowym w Warszawie, a wiadomo, że zostały wykonane w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych. Odnajdujemy na nich widoki z Podola, min.: podolskie wsie, ruiny obronnego monasteru pobazyliańskiego w Podgórzanach koło Trembowli, ruiny zamku i Kościół Karmelitów w Trembowli, zamek w Olesku. Kilka zdjęć zostało w wykonanych w Buczaczu i przedstawiają: Klasztor Bazylianów, ratusz, miasteczko, ruiny zamku[15].

Inspiracji do malarskich kompozycji dostarczały artyście także podróże całkiem bliskie. Celem jednej z takich wycieczek był Kazimierz Dolny nad Wisłą. W Muzeum Narodowym znajduje się kilka fotografii z kolekcji Brandta, nieznanego autora, z czasem powstania określonym na lata 1870-1875. Fotografie prezentują Kościół Farny, kamienice Św. Krzysztofa oraz Św. Mikołaja, a także drewniane zabudowania Rynku. Pozostałe ujęcia przedstawiają nieznacznie oddaloną od Rynku Kamienicę Celejowską oraz panoramę Kazimierza widzianą od południa z perspektywą na górę Trzech Krzyży[16].

Niezwykle okazale prezentuje się widok spichlerza „Pod Bożą Męką” położonego niedaleko przeprawy do Janowca. Fotografia musiała zostać wykonana przed 1881 rokiem, ponieważ ruiny tego ponoć najwspanialszego ze wszystkich renesansowych spichlerzy zostały wówczas rozebrane[17]. Kazimierskie spichlerze zwróciły uwagę Józefa Brandta, ponieważ postanowił namalować przynajmniej dwa z nich w technice akwareli właśnie w 1875 roku. Malarz sygnował swoje prace umieszczając datę oraz miejsce namalowania budowli pod sygnaturą. Odnalezione akwarele pozwalają precyzyjnie wydatować wycieczkę, a być może część dalszej podróży na 1875 rok. Jedna z akwarel, znajdująca się obecnie w rękach prywatnych, przedstawia „Spichlerz Feuersteina” przy ul. Puławskiej 60[18]. Na drugiej, z kolekcji Muzeum Narodowego w Krakowie, rozpoznajemy „Spichlerz Bliźniaczy” przy ul. Puławskiej 46. Pierwotnie były to dwa spichlerze, połączone ze sobą boczną ścianą, do czasów obecnych zachowała się jedynie połowa budowli czyli jeden spichlerz[19]. Niestety nie możemy jednoznacznie wiązać z Kazimierzem licznych, nie sygnowanych szkiców ołówkowych artysty z tego czasu. Wiele z nich przedstawiało drewnianą architekturę. Szkice te wykorzystywał często malarz jako tło do obrazów olejnych rozgrywających się w podolskich miasteczkach[20]. Szerokie panoramy piaszczystych plaż nad dużą rzeką, szczególnie urokliwych w Kazimierzu nad Wisłą odnaleźć można w licznych obrazach Brandta zatytułowanych „U przewozu”. Nastrojowe sceny, ukazujące kresowe naddnieprzańskie brzegi, powstały począwszy od 1875 roku, najczęściej ukazując Kozaka z koniem nad brzegiem rzeki lub grupę jeźdźców wpatrzonych w dal, oczekujących na przeprawę. Temat został w późniejszych latach rozwinięty o ukazanie przeprawiającego się wojska wraz z  taborami.

Według rysunków opublikowanych w Tygodniku Ilustrowanym w początku października 1875 roku, wiadomo, że Brandt był w Warszawie. Ukazały się wówczas dwie grafiki opatrzone tytułem „Rysunki Józefa Brandta”.  Obydwa małego formatu drzeworyty dotyczą Besarabii i są zatytułowane „Cyganie besarabscy” oraz „Tabuńczycy w Bałcie”. Wykonano je na podstawie podmalowanych akwarelą ołówkowych szkiców. Najpóźniej we wrześniu musiał malarz przekazać swoje prace do wydawcy w celu zreprodukowania w formie graficznej. Wiadomość o przyjeździe malarza do Warszawy w październiku 1875 roku potwierdza również list Józefa Brandta wysłany do matki i wuja Stanisława Lessla. Znajduje się w nim następująca informacja: „…wydajemy album artystów monachijskich, którego „Tygodnik [Ilustrowany]” pragnie być nakładcą. Ugodziłem się z nimi, będąc w Warszawie, na mnie zarząd artystyczny włożyli, zdaje się, że taki album powinien zainteresować wszystkich, będą i portreta malarzy udział w tym biorący[21].

J. Brandt, „Spichlerz w Kazimierzu” [spichlerz Feuersteina] 1875, ołówek, akwarela, gwasz, papier, wym. 39,5x29 cm. Własność prywatna, fot. Rempex.

Podróż artysty na Kresy z pewnością zaowocowała licznymi szkicami ołówkowymi i akwarelami oraz pomysłami na obrazy olejne, które malarz postanowił skrzętnie wykorzystać w swojej twórczości artystycznej już po powrocie do Monachium. Zapewne to właśnie jesienią i zimą 1875 roku, powstało kilka kompozycji olejnych takich jak: „Przeprawa przez Dniestr”, „Konfederaci Barscy”, „Kozak i dziewczyna przy studni”[22].

J. Brandt, „Cyganie besarabscy”, fotografia obrazu zaginionego, fot. A.J. Ostrowski, Łódź 1915.

Brandt w 1877 r. ożenił się z Heleną Pruszakową wdową po dawnym przyjacielu Aleksandrze Pruszaku. Odtąd już na stałe związał się z Orońskiem przyjeżdżając tam z żoną na każde lato. Doglądanie majątku oraz liczne wynikające z tego obowiązki wprowadziły stały rytm podróży, które mogły odbywać się już tylko od późnego lata do jesiennej słoty.

Intersujący zapis podróży na Kresy odnajdujemy w kieszonkowym szkicowniku Józefa Brandta z lat 1879–1887 znajdującym się w zbiorach prywatnych. Ten niewielki notatnik  towarzyszył artyście zarówno w plenerowych szkicach w okolicach Monachium, rysunkach eksponatów w Muzeum Orientalnym we Wiedniu, jak również w dalekich podróżach do okolic Krakowa i na Podole. Najbardziej interesujący jest zapis podróży artysty na Podole w 1884 roku. Większość szkiców została podpisana miejscem oraz datą. Podróż rozpoczęła się 18 sierpnia w Krakowie, gdzie powstały szkice elementów rzędu końskiego z adnotacją „3 rzędy” oraz konia. Następnie przez dziesięć dni, od 31 sierpnia do 9 września, Brandt przebywał w dworze należącym do Romana Konopki w Tomaszowicach pod Krakowem. Z tego okresu artysta nakreśli rysunki gołębnika, suszących się garnków (31 sierpnia), dziewiętnastowieczne ostrogi kawaleryjskie oraz głowę konia (9 września), a także szyld przed karczmą „wyszynk wódek i piwa”. Kolejnym miejscem podróży został Lwów, gdzie Brandt zatrzymał się w Hotelu Krakowskim i 18 września narysował powrozy.

J. Kossak, „Macie nas rysujących”, rysunek przedstawiający Józefa Brandta i Juliusza Kossaka szkicujących eksponaty ze zbrojowni Zamku w Podhorcach, zamieszczony w liście napisanym w Podhorcach 24 października 1871 r. M. Radojewski, Listy Józefa Brandta ilustrowane przez Juliusza Kossaka z podróży po Galicji w 1871 r., „Ze Skarbca Kultury, Biuletyn Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich”, pod red. J. Szczepańca, z. 26 (1875), s. 16.

Rankiem 20 września, artysta był już w Mariampolu, gdzie siedząc nad lewym brzegiem Dniestru szybko zanotował swoje wrażenia tytułując szkice: „z Dniestru” – łódź nad brzegiem rzeki, następnie „prom przewrócony”, „budka przy budowie galaru”, „budowa galarów”. Uwagę malarza zwróciła także skarpa na przeciwległym brzegu rzeki „siedzenie na mieliźnie”. Na innym rysunku widać budkę pastucha oraz szkice małych chłopców stojących nad brzegiem rzeki. Rysunki są szybkie, dokumentujące osoby, miejsca i sytuacje które zaobserwował artysta podczas podróży. Rysunkowy reportaż sprawia wrażenie, jakby malarz płynął rzeką na pokładzie łodzi i obserwował otaczającą rzeczywistość z jej pokładu. Kolejne dni wypełniła podróż wzdłuż rzeki Dniestr. We wsi Dołhe, Brandt narysował chłopów stojących nad rzeką. W Niżnowie powstały szkice przedstawiające kościół, wóz z końmi i ludźmi. Datowany na 22 września rysunek został sporządzony we wsi Dolina i przedstawia widoczne z daleka, wieże kościoła. Kolejnego dnia, 23 września, Brandt musiał zejść na ląd i odwiedzić odległy o 2 kilometry od rzeki cmentarz we wsi Czernelica, gdzie narysował 3 nagrobki. Podczas wędrówki powstały rysunki drogowskazu, przydrożnego krzyża, płotu, pasących się koni oraz wędrowców. Tego samego dnia malarz wrócił nad Dniestr, cofając się z dotychczas obranej drogi wzdłuż Dniestru do wsi Kunisowce, gdzie powstał rysunek interesującej architektonicznie dzwonnicy kościoła. Artysta przebywał w okolicy kilka dni. Następne szkice noszą datę 29 września i został wykonane we wsi Uniż, położonej przy lewym brzegu Dniestru. Tematem rysunków są naczynia gospodarskie, roślinność, chata chłopska oraz wiejska furtka. Podróż wzdłuż nurtów rzeki skończyła się w mieście Zaleszczyki położonym w malowniczym głębokim jarze w zakolu Dniestru. Miasto należało do rodu Poniatowskich, a założone zostało przez króla Stasia. Uwagę artysty zwrócił wyrób smoły odbywający się na podwórku przed zabudowaniami co uwiecznił na dwóch rysunkach z napisem „Smoła”. Brandt z Zaleszczyków udał się już zapewne transportem kołowym do Horodenki. Postój w miasteczku musiał nie być długi, ponieważ wykonał tylko jeden rysunek wiejskiej kobiety, podpisując „Horodenka”. Nie wiadomo gdzie powstał narysowany na osobnej kartce rysunek konia oraz strzemion datowany na 7 października. Na drodze z Horodynki na Kołomyję pod Czermiatynem malarz wykonał szkic wozu wiozącego deski. Podczas długiej drogi w kierunku Krakowa uwagę naszego podróżnika 11 października w Szeparówce, za Kołomyją, zwrócił jeszcze żuraw z ocembrowaną studnią oraz wyloty kominów parowych zaobserwowane 19 października w miejscowości Biłka Królewska (wieś położona 16 km na wschód od Lwowa). Brandt przybył do Krakowa 27 października, sporządził tam rysunek typowego dworu z ryzalitem i mansardowym dachem, który wkomponowany jest już w zabudowę miejską.

Wyprawa artysty trwała ponad dwa miesiące. Najbardziej intersujące szkice zostały wykonane na Podolu i odnoszą się do życia wsi oraz pejzaży wiejskich, miasteczek i terenów położonych nad Dniestrem. Prawdopodobnie lato artysta spędził w Orońsku, skąd 18 sierpnia 1884 r. wyruszył w podróż do Krakowa i na Kresy. Po 27 października malarz pojechał prosto do Monachium, gdzie tak jak zwykle spędzał zimę. Szkice przywiezione z podróży na Kresy wykorzystywał wówczas do kompozycji malarskich które powstały w jego monachijskiej pracowni. Niewielki format szkicownika oraz charakter zawartych w nim rysunków świadczą, że jest to wręcz osobisty notatnik artysty. Rysunki nie mają cech kompozycji przygotowanych z myślą o konkretnym obrazie. Jest to raczej skrótowy zapis otaczającej artystę rzeczywistości, którą miał potrzebę „sfotografować” w rysunku.

Ostatni zespół fotografii dokumentujący wyprawę Józefa Brandta w towarzystwie fotografa Michała Greima, przedstawia Besarabię. Podróż miała miejsce prawdopodobnie w 1888 roku. Na zdjęciach widzimy „Wóz mołdawski zaprzężony w dwie pary wołów”, „Pejzaż ze stadem bawołów w rzece” oraz „Wieśniacy [Cyganie] przed lepiankami[23]. Najbardziej interesująca jest fotografia przedstawiająca wieśniaków przed lepianką i szałasem, która przypomina jeden z zaginionych obecnie obrazów Brandta, zatytułowany „Cyganie besarabscy”, a powstały w 1889 roku[24]. Ukazana na obrazie lepianka jest namalowana w takim samym położeniu jak przedstawiona na fotografii. Przyglądając się postaciom, widzimy te same osoby w strojach identycznych na obrazie, tak jak na fotografii. Obraz olejny został jednak zakomponowany w zupełnie inny sposób niż odbitka fotograficzna. Brandt skorzystał jedynie z elementów znajdujących się na fotografii, a przez dodanie dwóch jeźdźców zmienił zupełnie narrację obrazu. Na pierwszym planie umieścił pytających o drogę myśliwych oraz cygańskie kobiety, w tle lepiankę, rezygnując z ukazania szałasu. W ten sposób wyeksponował konie towarzyszące mężczyznom. Całość malarskiej kompozycji sprawia wrażenie sceny rozgrywającej się gdzieś na Kresach dawnej Rzeczpospolitej.

Kresowe podróże z pewnością stały się nieodłącznym elementem malarskiej drogi w poszukiwaniu inspiracji. Brandt to co przeżył i zobaczył podczas swoich wypraw i wycieczek potrafił znakomicie przetransponować na płótno. Sfotografowane czy zanotowane w szkicowniku pomysły na sceny do swoich obrazów, wzbogacił historycznymi pamiętnikami oraz osadził w pejzażu dzikich pól. Bohaterami obrazów byli naszkicowani podczas podróży mieszkańcy pogranicza południowo-wschodnich Kresów. Całość artysta dopełnił akcesoriami z własnej kolekcji strojów i militariów. Wszystko to w połączeniu z doskonałym rzemiosłem malarskim zaowocowało znakomitymi obrazami przedstawiającymi nie tylko sceny historyczne, ale także prawdziwe życie na Kresach dawnej Rzeczpospolitej.

 


[1] M. Radojewski, Listy Józefa Brandta ilustrowane przez Juliusza Kossaka z podróży po Galicji w 1871 r., „Ze Skarbca Kultury, Biuletyn Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich”, pod red. J. Szczepańca,  z. 26 (1875), s. 13–14.

[2] Ibidem.

[3] List został ozdobiony rysunkami: rys. 1 „Wjazd nasz do Gumnisk”; rys. 2 ukazujący kłanianie się furmanowi i artystom w Tarnowie, sygn. „JK” (Juliusz Kossak); Rys. 3 na którym widać malarzy w towarzystwie księcia Eustachego Sanguszki oglądających konie na pastwisku.

[4] M. Radojewski, op.cit., s. 16.

[5] Ibidem, s. 16.

[6] Ibidem, s. 17.

[7] Bitwa pod Wiedniem, 1873, ol/pł 136×318 cm, wł.  Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.

[8] List został ozdobiony następującymi rysunkami: na nagłówku listu widnieje Rys. 4 przedstawiający zamek w Podhorcach sygnowany monogramem AG i narysowany przez Aleksandra Gryglewskiego; Rys. 5 „Nasz wjazd do Podhorzec”, sygn. „JK”; Rys. 6 „Macie nas rysujących”.

[9] Kłosy, t. 15, 1872, s. 237.

[10] List został ozdobiony następującymi rysunkami: rys. 7, „Step strusowski”, rys. 8, „Ujeżdżalnia w Strusowie”, sygn. „JK”.

[11] Muzeum Narodowe w Warszawie (MNW): nr inw. DI 34363 MNW, DI 115433 MNW, DI 115432 MNW, DI 29346 MNW, DI 29348 MNW, DI 29347 MNW.

[12] List został ozdobiony następującymi  rysunkami: rys. 9, „Najnowszy barometr francuski”; rys. 10, „Droga do Stanisławowa”;  rys. 11, „Konfitury i Daniel”, sygn.. „JK”; rys. 12,  „Walna narada w Stanisławowie”, sygn. „JK”; rys. 13 przedstawiającym  widzianych od tyłu woźniców z podpisem „Szyk, Żyd, Krakus, Rusin”.

[13] A. Daszewski, op.cit., s. 56, 58.

[14] List Józefa Brandta do Romana Padlewskiego wysłany z Monachium 23 maja 1874 r. Muzeum  im. Jacka Malczewskiego w Radomiu (MOR), Rękopis, sygn. 7851 IV.

[15] Muzeum Narodowe w Warszawie (MNW): DI 29182 MNW, DI 29301 MNW, DI 29302 MNW, DI 29212 MNW, DI 29180 MNW, DI 34360 MNW, DI 115370 MNW, DI 29181 MNW, DI 34364 MNW, DI 27812 MNW, DI 27811 MNW, DI 29303 MNW, DI 29156 MNW.

[16] MNW: DI 28898 MNW, DI 28912 MNW, DI 29267 MNW, DI 94281 MNW, DI 29268 MNW, DI 29320 MNW, DI 94281 MNW, DI 29266 MNW, DI 29319 MNW.

[17] MNW, nr inw. DI 29260 MNW.

[18] Józef Brandt, „Spichlerz w Kazimierzu”, 1875; ołówek, akwarela, gwasz, papier, wym. 39,5×29 cm, sygn. „Kazimierz/75./J Br.” oraz l.d. „13”; na odwrocie nalepka z TZSP w Warszawie (?) z nr 15564 i tytułem „Stara budowla” oraz datą nadesłania 1926; pieczątka „własność prywatna Z. SUSZCZYKIEWICZA” – akwarela była sprzedawana w Domu Aukcyjnym REMPEX w dniu 29.03.2006 oraz reprodukowana w katalogu tej aukcji. Józef Brandt, „Spichlerz w Kazimierzu”, 1875; ołówek, akwarela, gwasz, papier, wym. 30,3×47,4 cm, sygn. „Kazimierz/75./J Br.”, Muzeum Narodowe w Krakowie.

[19] Józef Brandt, „Spichlerz w Kazimierzu”, 1875; ołówek, akwarela, gwasz, papier, wym. 30,3×47,4 cm, sygn. „Kazimierz/75./J Br.”, Muzeum Narodowe w Krakowie.

[20] Miasteczko na Podolu, repr. drzeworytnicza, „Kłosy”, 1876, t. XXII, s. 389; „Ulica w Chocimiu”, repr. drzeworytnicza, Album malarzy polskich, Warszawa 1876.

[21] Zbiór listów do matki i wuja Stanisława Lessla [cyt. za:] A. Daszewski, op.cit., s. 59; H. Stępień, Artyści polscy w środowisku monachijskim w latach 1828–1914, Warszawa 1994, s. 113. Album, o którym wspomina J. Brandt: Album malarzy polskich. Seria pierwsza. Monachium. Warszawa 1876, nakł. J. Unger, tabl. 10, ss. nlb.10.

[22] „Przeprawa przez Dniestr”, ol./pł, wym. 31,5×63,5 cm, sygn. l.d. „Józef Brandt/z Warszawy/1875”, Muzeum Narodowe w Krakowie; „Konfederaci Barscy”, ol./pł., wym. 61×110 cm, sygn. l.d. „JBr.”, Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie; „Kozak i dziewczyna przy studni”, ol./pł., wym. 51×99 cm, sygn. l.d. „Józef Brandt/z Warszawy/1875”, Muzeum Narodowe w Kielcach.

[23] MNW: DI 29292 MNW, DI 27810 MNW, DI 29293 MNW.

[24] Obraz reprodukowany jako drzeworyt [w:] „Tygodnik Ilustrowany” 1875(2) s. 248; „Świat” (krakowski) 1888, s. s. 248. Obraz reprodukowany jako fotografia [w:] Józef Brandt, wyd. A. J. Ostrowski Łódź, b.d.w. [po 1915 r.].

Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.

TAGS: migration crisis, NATO, Belarus, Russia

 

Powiązane wpisy
Top