RAPORTY SPECJALNE
Data: 20 września 2019 Autor: Grzegorz Kuczyński
Wymiana więźniów, czyli Zełenski w rosyjskiej pułapce
Faktyczna wymiana więźniów między Ukrainą a Rosją jest korzystna wizerunkowo dla Wołodymyra Zełenskiego, jednak politycznie jest to sukces Władimira Putina. Proces negocjowania wymiany, jak też sposób jej przeprowadzenia i konkretne nazwiska na listach zwalnianych więźniów z góry stawiały Ukrainę na przegranej pozycji.
-
- Kreml de facto szantażuje Zełenskiego, który popełnił ogromny błąd, mówiąc, że chce zakończyć wojnę do końca tego roku. Ukraiński przywódca jest zakładnikiem własnych obietnic wyborczych i wywołanych nimi ogromnych oczekiwań społecznych. Jeśli teraz przedstawia wymianę więźniów jako wstęp do kolejnych decyzji, które doprowadzą do pokoju w Donbasie, to oznacza, że Rosja podyktuje za to wysoką cenę.
- Wymianą 7 września Moskwa w dużej mierze ogranicza negatywne dla siebie konsekwencje dwóch prawnych spraw toczących się poza Rosją i Ukrainą. Chodzi o wyrok Międzynarodowego Trybunału Prawa Morza z 25 maja 2019 r. ws. ukraińskich marynarzy uwięzionych w listopadzie 2019 r. oraz o śledztwo i proces dotyczący zestrzelenia malezyjskiego samolotu MH17.
- Putin zgadzając się na wymianę więźniów demonstruje swą rzekomą gotowość do ustępstw. Odpowiada to krajom Zachodu, z Niemcami i Francją na czele. Należy oczekiwać, że Berlin, a zwłaszcza Paryż, będą naciskać na Zełenskiego, aby szedł na ustępstwa wobec Moskwy. W tej sytuacji prezydent Ukrainy stoi przed wyborem: pokój za wszelką cenę (czyli kapitulacja) czy usztywnienie stanowiska i de facto powrót w polityce wobec Rosji do linii poprzedników.
Siódmego września nie doszło do wymiany więźniów między Ukrainą a Rosją. Z formalnego punktu widzenia było to uzgodnione wcześniej jednoczesne zwolnienie po 35 osób przez każdą ze stron zgodnie z listą przedstawioną przez drugą stronę. Kwestia uwolnienia ukraińskich obywateli więzionych w Rosji i okupowanym Donbasie od początku kadencji była jednym z priorytetów Wołodymyra Zełenskiego. Bezpośrednie negocjacje – w tajemnicy – prowadzono od 7 sierpnia 2019 r. Z inicjatywą rozmowy wyszedł Zełenski, a wszystko zaczęło się od eskalacji walk w Donbasie. Sierpień w ogóle był jednym z najkrwawszych miesięcy w Donbasie od lat – Rosja wyraźnie w ten sposób chciała zmusić Zełenskiego do szybszych działań, a więc faktycznie do ustępstw. W nocy z 6 na 7 sierpnia w wyniku nasilonego ostrzału ze strony rebeliantów po ukraińskiej stronie frontu zginęło czterech żołnierzy. Dla wizerunku Zełenskiego – od początku obiecującego pokój w Donbasie – była to katastrofa. Zrobił więc to, na co liczyła strona rosyjska. Jak napisał w komunikacie już po wydaniu więźniów MSZ Rosji, „w odróżnieniu do swych poprzedników, nowa administracja W. Zełenskiego zademonstrowała zdrowe podejście i gotowość do kompromisów”. W tym wypadku „kompromisy” oznaczają „ustępstwa”. Zełenski niemal od razu, jeszcze 7 sierpnia zadzwonił do Putina z prośbą o wpłynięcie na rebeliantów, aby ci wstrzymali ogień w Donbasie. Już sam ten fakt był podwójnym zwycięstwem Kremla. Po pierwsze, Zełenski uznał w ten sposób de facto Rosję nie za stronę konfliktu, ale za mediatora. Po drugie, ukraiński prezydent osłabił funkcjonujące dotychczas mechanizmy dialogu z Rosją, w których gwarantami są Niemcy i Francja. Zgadzając się bowiem na negocjowanie dwustronne, na dodatek w tajemnicy, uwolnienia więźniów, Zełenski zignorował fakt, że zgodnie z porozumieniami mińskimi, kwestią negocjowania wymiany więźniów powinna się zajmować jedna z podgrup roboczych w ramach Mińskiej Grupy Kontaktowej.
Negocjacje ws. wymiany więźniów, rozpoczęte po rozmowie Zełenski-Putin 7 sierpnia, trwały długo i były bardzo trudne. Moskwa co najmniej raz wciągnęła ukraińskich partnerów w wizerunkową pułapkę. Otóż w dniu inauguracji nowego parlamentu w Kijowie, dzięki sprytnie rozegranej grze dezinformacyjnej, przedstawiciele władz ukraińskich, z prokuratorem generalnym na czele ogłosili, że samolot z uwolnionymi Ukraińcami leci już do Kijowa. Szybko okazało się, że to nieprawda. Ale tym większa presja zaczęła spoczywać na Zełenskim, by w końcu do wymiany doszło. Wreszcie 7 września Kijów i Moskwa ogłosiły wspólnie uzgodnioną decyzję o uwolnieniu przez każdą ze stron po 35 więźniów. Do tej korespondencyjnej wymiany doszło jeszcze tego samego dnia. Wcześniej Zełenski ułaskawił 16 osób z listy rosyjskiej, a Putin – 11 osób z listy ukraińskiej. 24 Ukraińców porwanych w listopadzie z okrętów w Cieśninie Kerczeńskiej Rosjanie wypuścili za poręczeniem rzeczniczki praw obywatelskich Ukrainy Ludmiły Denisowej, zaś 19 osób ukraińskie sądy wypuściły po złożeniu przez nie osobistych zobowiązań. Sposób wymiany i osoby, które ona objęła, od razu wzbudziły kontrowersje.
Podczas gdy Rosjanie wypuścili w zdecydowanej większości wziętych wcześniej spośród niewinnych obywateli Ukrainy zakładników, wszyscy członkowie grupy zwolnionej przez władze ukraińskie brali udział w wojnie hybrydowej Rosji z Ukrainą. Są to żołnierze, członkowie paramilitarnych formacji, agenci wywiadu, agitatorzy czy wręcz terroryści (jak autorka zamachu na oficera SBU w Mariupolu). W większości to obywatele Ukrainy. Zgodnie z konstytucją Ukrainy obywatele tego państwa nie mogą być wydaleni lub przekazani innemu krajowi. Aby wszystko odbyło się zgodnie z prawem, więźniowie wysłani do Rosji powinni otrzymać rosyjskie obywatelstwo. Wiadomo, że kilka osób z tej grupy po zwolnieniu wcale nie wyjechała natychmiast do Rosji. Na tym nie koniec wątpliwości. Otóż nie opublikowano od razu pełnej listy osób zwolnionych przez obie strony. W tajemnicy utrzymywane są też szczegóły rokowań. Zdaniem krytyków, Zełenski zrobił wszystko, co mógł, aby doprowadzić do uwolnienia reżysera Ołeha Sencowa i marynarzy tylko w jednym celu – aby pokazać Ukraińcom, że zdołał dość szybko zrobić to, czego nie zrobił Poroszenko.
Wesprzyj nas
Jeżeli przygotowane przez zespół Warsaw Institute treści są dla Państwa przydatne, prosimy o wsparcie naszej działalności. Darowizny od osób prywatnych są niezbędne dla kontynuacji naszej misji.
Cemach i marynarze
Najbardziej drastycznym przykładem pogwałcenia przepisów prawa w doraźnym celu politycznym było wypuszczenie przez Ukrainę osoby być może kluczowej dla wyników procesu ws. zestrzelenia MH17 w Donbasie w 2014 roku. Gdyby jednak Zełenski tego nie zrobił, nie doszłoby w ogóle do wymiany. Uwolnienie Władimira Cemach było kluczowym warunkiem wstępnym Moskwy. Bez tego Rosjanie nie chcieli słyszeć o jakimkolwiek porozumieniu. Cemach posiada unikalną wiedzę na temat zestrzelenia MH17, gdy zginęło 298 osób, głównie Holendrów. Pocisk rakietowy został wystrzelony z terenów kontrolowanych przez rebeliantów, z wyrzutni należącej do jednostki wojsk rakietowych regularnego wojska rosyjskiego. Cemach był „koordynatorem obrony powietrznej” w rejonie katastrofy. Pomagał w realizacji misji baterii mobilnej Buk-M, która zestrzeliła MH17. Ukraiński wojskowy specnaz w czerwcu 2019 roku przeprowadził brawurową operację, porywając z terenów okupowanego Donbasu Cemacha. Jeden z doświadczonych oficerów wywiadu okupił to życiem, inny stracił nogę. Cemachowi ukraińska prokuratura postawiła zarzut udziału w organizacji terrorystycznej. W Holandii ma on status podejrzanego ws. MH17, o czym tamtejszy prokurator generalny informował ukraińską prokuraturę jeszcze 30 sierpnia.
Początkowo nikt nie wymieniał Cemacha jako kandydata do zwolnienia. Dopiero pod koniec sierpnia pojawiła się informacja, że Rosja żąda włączenia separatysty do wymiany. Pojawiły się nieoficjalne doniesienia o zgodzie Kijowa. Już wtedy wywołało to stanowczą reakcję Holandii. Zaś 4 września 40 eurodeputowanych zwróciło się do Zełenskiego, aby nie wydawał rebelianta Rosji. Bezskutecznie. Żeby uwolnić Cemacha, ukraińskie władze naruszyły szereg prawnych procedur. 22 sierpnia Szewczenkowski Sąd Rejonowy podjął decyzję o przedłużeniu aresztu rebelianta do 20 października. Obrona Cemacha powinna złożyć apelację najpóźniej do 28 sierpnia. Ale zrobiła to dopiero 3 września i w świetle prawa apelacja powinna zostać niezwłocznie odrzucona Tymczasem już 5 września Kijowski Sąd Apelacyjny rozpatrzył apelację podejmując decyzję o uwolnieniu Cemacha. Zgodnie z decyzją sądu, Cemach ma informować o miejscu pobytu i pracy władzom oraz pozostawać do ich dyspozycji przez 2 miesiące. Sukcesem poprzedniej władzy było też schwytanie Cemacha, przy dużych kosztach. Można było wykorzystać Cemacha w międzynarodowym procesie ws. MH17 do oskarżenia i być może udowodnienia winy Rosji. Ale i w tym wypadku ekipa Zełenskiego wypuszcza z rąk szansę, na dodatek narażając swoje relacje z Zachodem, szczególnie Holandią. Wydając Cemacha Rosji ośrodek prezydencki w Kijowie traci szansę na wykorzystanie międzynarodowego procesu ws. MH17 przeciwko Rosji. Zwolnienie separatysty wpłynie też na zachowanie innych więzionych agentów Moskwy – zobaczyli, że jest szansa na oddanie ich Rosji, więc nie będą skłonni zeznawać. Zresztą tego samego dnia, co Cemacha, sąd uwolnił też oficera rezerwy Aleksandra Rakuszina podejrzanego o pracę dla FSB.
Wśród 35 zwolnionych obywateli Ukrainy jest 22 marynarzy i 2 pracowników SBU zatrzymanych przez Rosjan w czasie tzw. incydentu kerczeńskiego w listopadzie 2018. Moskwa była zobowiązana zwolnić ich bezwarunkowo zgodnie z ogłoszonym 25 maja 2019 wyrokiem Międzynarodowego Trybunału Prawa Morza. Moskwa tego nie zrobiła, a teraz uwolniła marynarzy w ramach realizacji części dwustronnej umowy z Kijowem. W ten sposób, nie realizując wyroku Trybunału, Rosja podkreśliła, że nie uznaje żadnej międzynarodowej jurysdykcji nad jej „wodami terytorialnymi”, za jakie uznaje Cieśninę Kerczeńską po aneksji Krymu. Administracja Zełenskiego zaprzepaściła dwa poważne osiągnięcia poprzedników w walce z rosyjską agresją. Na dodatek ważny jest międzynarodowy aspekt tych osiągnięć. Ekipa Poroszenki odniosła zwycięstwo przed Międzynarodowym Trybunałem Prawa Morza, jakim był wyrok nakazujący Rosji zwolnienie bezwarunkowe marynarzy. Teraz ekipa Zełenskiego uwolniła tych marynarzy bez związku z wyrokiem, pośrednio potwierdzając stanowisko Rosji ws. Cieśniny Kerczeńskiej. Obecne władze zaprzepaściły szansę, jaką był niekorzystny dla Moskwy wyrok.
Uwolnienie 35 ukraińskich obywateli z rosyjskich rąk, szczególnie mowa o marynarzach, z pewnością da Zełenskiemu punkty w społeczeństwie ukraińskim. Problem w tym, że wydanie w zamian choćby Cemacha może negatywnie odbić się na relacjach Kijowa z Zachodem. Uwolnienie Cemacha wzmocni argumenty zwolenników złagodzenia sankcji nałożonych na Rosję. Osłabi też pozycję Ukrainy w kwestii uregulowania konfliktu w Donbasie. Teraz Moskwa będzie mogła zarzucać Ukrainie hamowanie śledztwa i procesu ws. MH17. Jeśli Cemach gdzieś zniknie, rosyjskie władze oczywiście stwierdzą, że nie jest to obywatel Rosji i nie wiedzą, gdzie przebywa. Zgodnie z decyzją sądu mógł on wyjechać do rodzinnego miasta Sniżne, ale meldować się sądowi, gdzie jest i co robi. Sniżne leży w strefie okupowanej, więc de facto sąd apelacyjny – niewątpliwie działając na polityczne zlecenie – wypuścił Cemacha w zasięg Moskwy.
Zakładnicy i pośrednicy
Moskwa ma prawo liczyć, że w podobny sposób uda jej się wyciągnąć z ukraińskich aresztów kolejnychagentów i popleczników. 13 września rzecznik Kremla powiedział, że Moskwa nie wyklucza kolejnej wymiany więźniów z Ukrainą. Dmitrij Pieskow mówił o tym kilka godzin po wypowiedzi Zełenskiego na otwarciu dorocznego spotkania Yalta European Strategy (YES) w Kijowie, w której prezydent Ukrainy poinformował, że jego rząd pracuje nad przygotowaniem nowej listy ukraińskich obywateli więzionych w Rosji, których uwolnienia będzie chciała Ukraina. Dzień wcześniej władze tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej przekazały władzom w Kijowie 54 więźniów, którzy odbywali wyroki za przestępstwa pospolite w więzieniach w okupowanej części obwodu ługańskiego. Liczba „szpiegów SBU” uwięzionych w okupowanym Donbasie rosła przez cały sierpień. Niektórzy z nich dostają wyroki minimum 12 lat więzienia 9 września okazało się, że na 15 lat kolonii o zaostrzonym reżimie za szpiegostwo skazany został kolejny mieszkaniec Gorłówki (obwód doniecki). 5 września poinformowano o wyroku 17 lat więzienia za szpiegostwo dla innego mieszkańca „Donieckiej Republiki Ludowej”. Oba wyroki zapadły na początku sierpnia, ale zostały ujawnione dopiero teraz. Setki Ukraińców siedzących w aresztach w Rosji i w okupowanym Donbasie oficjalnie mają status „zatrzymanych osób”. Według ukraińskiej rzeczniczki praw człowieka Ludmiły Denisowej, Kijów zidentyfikował dotychczas 113 ukraińskich obywateli zatrzymanych przez Rosję w rezultacie konfliktu. Ale prawdziwa liczba jest dużo wyższa. Należy też pamiętać o więźniach przetrzymywanych przez bezpiekę „republik ludowych” w Donbasie. SBU zidentyfikował 227 takich osób. Po drugiej stronie, w ukraińskich aresztach, siedzi zdecydowanie mniej osób, które walczyły lub działały na rzecz Rosji.
Wymiana zatrzymanych osób została wpisana do porozumień mińskich. Administracja Petra Poroszenki (2014-2019) zdołała doprowadzić do uwolnienia niemal 3 000 obywateli ukraińskich więzionych przez Rosjan i rebeliantów. Poroszenko podjął wtedy polityczne ryzyko, zgadzając się, aby kluczowym mediatorem w wymianach był Wiktor Medwedczuk, powiązany z Putinem. Kreml chciał tego, oczekując, że to zwiększy notowania Medwedczuka i jego partii na Ukrainie. Ostatnia tego typu wymiana miała miejsce w grudniu 2017 roku, po czym Poroszenko cofnął zgodę na udział w tym procesie Medwedczuka. Dziś Medwedczuk nie jest już do tego potrzebny – przynajmniej na razie – również Kremlowi, bo Putin ustalił z Zełenskim bezpośredni kanał komunikacji w tej sprawie. Jednak były szef administracji Kuczmy, dziś numer jeden obozu prorosyjskiego na Ukrainie w każdej chwili może wrócić do gry, a samo nawet straszenie taką opcją może przynosić rezultaty. Gdy Kijów nie chciał wypuścić Cemacha, wystarczyło, że Putin, występując na międzynarodowym forum ekonomicznym we Władywostoku, powiedział: „Jesteśmy blisko finalizacji rozmów o wymianie więźniów, prowadzimy rozmowy z oficjalnymi władzami… Wiem, że pan Medwedczuk bardzo martwi się o niektórych zatrzymanych w Rosji Ukraińców”. W tym momencie rosyjska telewizja pokazała Medwedczuka wśród gości słuchających Putina. Groźba powrotu politycznego rywala do ważnych wizerunkowo negocjacji dotyczących wymiany więźniów podziałała na Zełenskiego natychmiast – zgodnie z intencją Putina. Jeszcze tego samego dnia sąd apelacyjny w Kijowie zwolnił Cemacha. Nic dziwnego, że stanowisko w Biurze Prezydenckim dostał niedawno były szef SBU Wałerij Choroszkowskyj. Jego głównym zadaniem będzie budowa politycznych i ekonomicznych kontaktów Kijowa z Moskwą bez pośrednictwa Medwedczuka. Choroszkowskyj i Zełenski znają się zresztą od 14 lat – współpracowali, gdy ten pierwszy był właścicielem telewizji, a ten drugi robił w niej show i był jej głównym producentem. Choroszkowskyj ma obecnie 45 proc. udziałów w Inter TV. Dmytro Firtasz ma 36 proc., Serhij Lowoczkin ma 9 proc., a 10 proc. Swietłana Płużnikowa. Podobno obecne zadanie Choroszkowskiego wymyślili rywalizujący z Medwedczukiem Ihor Kołomojski i Wiktor Pinczuk.
NEWSLETTER
Pułapka na Zełenskiego
Siódmego września, w dniu uwolnienia więźniów, Zełenski zadzwonił do Putina. W wydanym potem komunikacie jego Biuro Prezydenckie pisało, że omawiano kolejną wymianę oraz że „wkrótce” uzgodniona zostanie data szczytu normandzkiego. Ale wersja Kremla jest inna. W komunikacie administracji Putina możemy przeczytać, że prezydenci jedynie „wymienili się poglądami na taką możliwość”, a Putin podkreślał, że trzeba odpowiednio takie spotkanie przygotować, aby przyniosło rezultaty. Kreml skutecznie wykorzystuje niecierpliwość i amatorski zapał Zełenskiego. Ukraiński przywódca chce, aby po pierwszym kroku, czyli wymianie „35 za 35”, nastąpił kolejny – w kierunku pokoju w Donbasie. Chodzi o szczyt czwórki normandzkiej, która nie spotykała się od 2016 roku. Zełenski 12 września poinformował, że Ukraina przygotowuje mapę drogową realizacji mińskich porozumień w sprawie uregulowania konfliktu w Donbasie, z konkretnymi datami wypełniania zapisanych postanowień. Powiedział, że na spotkaniu czwórki normandzkiej „będzie omawiana tzw. formuła Steinmeiera i wszystkie punkty porozumień mińskich, a decyzje będą podejmowane przez przywódców czterech państw”. O tzw. formule Steinmeiera już 2 września w Berlinie na spotkaniu przedstawicieli czwórki normandzkiej mówił doradca Putina, Władisław Surkow. Zgodnie z nią parlament Ukrainy miałby przyjąć poprawki do konstytucji, które nadadzą Donbasowi szczególny status, a jednocześnie odbędą się tam wybory lokalne. Kolejnym krokiem ma być wycofanie z Donbasu rosyjskich sił i sprzętu. Również inny doradca prezydenta Rosji, Jurij Uszakow, nawiązał do tej kwestii, realizację planu byłego szefa MSZ Niemiec, a obecnie ich prezydenta, wskazując jako jeden z trzech warunków, od spełnienia których zależy zgoda Kremla na zorganizowanie szczytu w formacie normandzkim. Dwa inne warunki wskazane przez doradcę Putina ds. polityki zagranicznej to wycofanie wojska i sprzętu z linii rozgraniczenia w trzech „pilotażowych” strefach bezpieczeństwa oraz opracowanie porozumienia w sprawie wniosków ze spotkania czwórki jeszcze przed samym spotkaniem.
Zgodnie z formułą Steinmeiera ustawa o szczególnym statusie Donbasu powinna zacząć działać na tymczasowej podstawie w dniu wyborów lokalnych w regionie, a na stałej po opublikowaniu raportu OBWE o ich wynikach. Co prawda 14 września szef ukraińskiej dyplomacji Wadym Prystajko zapowiedział, że Ukraina nie nada opanowanym przez separatystów obszarom Donbasu żadnego statusu specjalnego, ale to, co mówił on o decentralizacji całego kraju sugerowało właściwie to samo. Do uczynienia z Donbasu regionu o dużej samodzielności, uzależnionego faktycznie od Moskwy (przy formalnej przynależności do Kijowa) i wpływającego na politykę całej Ukrainy, nie trzeba chyba nawet zmieniać konstytucji. Nadal punktem spornym pozostaje kolejność realizacji poszczególnych punktów porozumień mińskich. Rosja nie chce jako pierwsza wyprowadzić swoich wojskowych i broni z Donbasu i przekazać kontroli nad tym odcinkiem granicy ukraińsko-rosyjskiej. Jednym ze wstępnych warunków zgody na szczyt normandzki ze strony Rosji jest oczekiwanie, że ukraińskie wojsko pod żadnym pozorem nie będzie odpowiadało na ostrzał przeciwnika. W ramach tego jednostronnego zawieszenia broni, 11 września rozbrojone zostały trzy ochotnicze bataliony ukraińskie. Tymczasem separatyści i Rosjanie ciągle ostrzeliwują pozycje Ukraińców. W sierpniu nie było tygodnia bez zabitych i rannych żołnierzy. Także w pierwszym tygodniu września, przed zwolnieniem więźniów 7 września, na froncie zginęło czterech Ukraińców.
Kijów dotychczas odmawiał realizacji politycznych punktów z Mińska zgodnie z tzw. formułą Steinmeiera. Chodzi o jednoczesne przyjęcie przez Radę Najwyższą poprawek do Konstytucji, zgodnie z którymi Donbas otrzymałby specjalny status oraz przeprowadzenie tam lokalnych wyborów, po czym dopiero Rosja wyprowadza swoich wojskowych i broń z Donbasu. Prezydencka partia Sługa Narodu ma w Radzie Najwyższej większość 254 głosów, ale większość konstytucyjna wynosi 300. Taką większość Zełenski może zdobyć tylko przy poparciu innych frakcji oraz deputowanych pozafrakcyjnych. Ale głosowanie ws. statusu Donbasu może okazać się bardzo niebezpieczne. Próbę taką podjęto 31 sierpnia 2015 roku. Doszło wtedy do zamieszek przed parlamentem. Ktoś rzucił granatem, zginęło czterech żołnierzy Gwardii Narodowej. Niewykluczone, że ekipa Zełenskiego zaproponuje nowy model rozwiązania konfliktu, który zastąpi porozumienia mińskie (a właściwie drugie porozumienie mińskie). Kołomojski przedstawił już swój scenariusz dot. Donbasu. Po pierwsze, trwałe zawieszenie broni i wymiana jeńców. Potem lokalne wybory zgodnie z prawem ukraińskim, pod kontrolą Kijowa. A już następnego dnia początek przekazywania kontroli nad granicą Ukrainie. Dopiero na koniec przyjęcie ustawy o szczególnym statusie Donbasu – bez wnoszenia poprawek do Konstytucji. I to tylko na 5 lat.
Niewykluczone że w razie spotkania przywódców Rosji, Ukrainy, Francji i Niemiec nie musi wcale dochodzić na nim do przełomowych decyzji. Przede wszystkim nie spieszy się do tego Kremlowi. To Zełenski jest pod ścianą – wszak sam obiecywał rodakom, że skończy wojnę jeszcze w tym roku. Wynikiem ewentualnego szczytu normandzkiego może okazać się oficjalne ustalenie bezpośredniego dialogu Zełenskiego z Putinem. Być może Kreml zmusi też Kijów do nawiązania dialogu z liderami tzw. republik ludowych. To drugie byłoby jednak ryzykowne dla prezydenta. Rozmowy z Putinem społeczeństwo zrozumie, ale rozmowy z separatystami – już nie.
Autor:
Grzegorz Kuczyński – Dyrektor programu Eurasia.
Ukończył historię na Uniwersytecie w Białymstoku i specjalistyczne studia wschodnie na Uniwersytecie Warszawskim. Ekspert ds. wschodnich, przez wiele lat pracował jako dziennikarz i analityk. Jest autorem wielu książek i publikacji dotyczących kuluarów rosyjskiej polityki.
Powstanie Raportu Specjalnego zostało dofinansowane ze środków Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich 2018.
Koncepcja opracowania analitycznego powstała dzięki dofinansowaniu ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich 2019.
Ten materiał powstał dzięki współpracy z Narodowym Instytutem Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.