RAPORTY SPECJALNE

Data: 23 maja 2022 Autor: dr Aleksander Olech

Wybory prezydenckie we Francji w 2022 roku

Głosowanie na prezydenta w Republice Francuskiej było kluczowe dla ładu światowego. Jest to mocarstwo posiadające m.in. najliczniejszą armię w Unii Europejskiej, największą wyłączoną strefę ekonomiczną na świecie, broń nuklearną oraz wojska na pięciu kontynentach. Choć Francja nie była dotychczas kojarzona z aktywną działalnością przeciwko imperialistycznej polityce Federacji Rosyjskiej bardzo często chwaląc współpracę na linii Paryż – Moskwa, to po inwazji na Ukrainę stała się filarem bezpieczeństwa dla państw Europy Środkowo-Wschodniej, w tym również Polski.

ŹRÓDŁO: Wikimedia Commons

Zwyciężający Emmanuel Macron to szansa dla międzynarodowych organizacji, w tym w szczególności NATO i Unii Europejskiej, na kontynuację podjętych inicjatyw o charakterze politycznym i gospodarczym oraz dalsze zacieśnianie relacji między Wschodem a Zachodem. Choć nie jest to kandydat idealny, niewielka ilość punktów wspólnych z Warszawą, to był to najwłaściwszy wybór w kontekście podtrzymania stabilności na Starym Kontynencie.

Na początku była rywalizacja

10 kwietnia 2022 r. odbyła się we Francji pierwsza tura wyborów prezydenckich, w których dwunastu kandydatów rywalizowało o fotel głowy państwa. Żaden z nich nie uzyskał minimum 50%, wymaganego do objęcia stanowiska. Do drugiej tury przeszli zgodnie z sondażami urzędujący prezydent Emmanuel Macron oraz Marine Le Pen, którzy uzyskali odpowiednio 27,84 i 23,15%. Frekwencja osiągnęła wyjątkowo niski wynik – 73,69%. Jest to drugi najsłabszy w historii. Należy wyróżnić, że tylko osoby powyżej 60. roku życia zagłosowały na E. Macrona przed M. Le Pen, a także że obecny prezydent przegrał we wszystkich departamentach zamorskich. To bardzo oddaje faktyczny stan polityki uprawianej przez ostatnie 5 lat. Całkowicie skoncentrowano się na polityce zagranicznej – głównie na Półwyspie Arabskim – oraz Francji Metropolitalnej. Regiony zamorskie służyły jedynie do zaznaczania obecności wojskowej i budowania wpływów politycznych. Ponadto urzędujący prezydent nie zaoferował żadnych programów dla młodzieży, jedynie naciskając na podwyższenie wieku emerytalnego, przez co nie miał poparcia najmłodszych wyborców. Mimo to wciąż pozostawał najbezpieczniejszą alternatywą, a przy tym nie był tak drastyczny jak E. Zemmour, czy lewicowy jak J. Melenchon.

Republikanie i Socjaliści, którzy rządzili naprzemiennie przez 60 lat i mieli onegdaj nawet 90%, teraz otrzymali razem ledwie 6,5%. Wśród wyborców do 50 r.ż. obie historyczne partie władzy cieszyły się poparciem na poziomie 1-2 lub maksymalnie 3%. Na V. Pécresse głosowali przede wszystkim wyborcy po 70tce, gdyż tam miała aż 12%. Elektorat F. Fillona z 2017 r. został w 80% przejęty – mniej więcej po połowie przez E. Macrona z jednej oraz E. Zemmoura i M. Le Pen z drugiej strony.

Kandydaci, którzy nie przeszli do drugiej tury, wyrazili swoje poparcie dla Emmanuela Macrona lub Marine Le Pen. Pierwszy z wymienionych mógł liczyć na głos Valérie Pécresse, Anne Hidalgo, Yannick Jadot czy też Fabien Roussel. Jean-Luc Mélenchon zaapelował natomiast o nieoddawanie głosów na skrajną prawicę i Le Pen. Eric Zemmour wezwał swój elektorat do głosowania na Le Pen.

24 kwietnia miała miejsca druga tura głosowania, a Emmanuel Macron zdobywający ponad 58,5% poparcia po raz kolejny pokonał odwieczną rywalkę Marine Le Pen. Choć tym razem różnica była mniejsza niż 5 lat wcześniej, wówczas otrzymał aż 66% głosów, to jest to wynik zadowalający dla urzędującego prezydenta. Dość zdecydowanie wygrał debatę przedwyborczą, udowodnił, że polityka zagraniczna Francji przynosi efekty, a rozwijanie energii atomowej zapewnia obywatelom niskie ceny energii, pomimo światowego kryzysu. Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że frekwencja była najniższa od 1969 roku, a do urn poszło tylko 71,8% wyborców; co jak na wybory we Francji jest wynikiem bardzo słabym, acz w Polsce niemożliwym do osiągnięcia. Ponadto aż 8,6% osób, które głosowało złożyło puste lub nieważne głosy w akcie protestu, demonstrując brak zainteresowania programami obu kandydatów.

Dla E. Macrona druga kadencja jest szansą na aż 10 lat konsekutywnych rządów oraz kontynuację polityki nastawionej na liderowanie Francji na arenie międzynarodowej. Choć M. Le Pen stawiała na nacjonalizację i Francuzów, to wyborcy stwierdzili, że względny spokój w czasach postpandemicznych i wojny na Ukrainie będzie najlepszą opcją. Nawet takie aspekty jak pogarszający się poziom życia, a przy tym ogólnokrajowe protesty, jak m.in. żółtych kamizelek gdy sprzeciwiano się rosnącym cenom, nie wpłynęły niekorzystanie na wynik E. Macrona.

Prawdą jest, że M. Le Pen wyniosła pewne nauki z poprzednich wyścigów o fotel prezydencki, jej działalność była mniej ofensywna a retoryka złagodzona. Niemniej jednak, wcześniejsze dość otwarte i skrajne poglądy, przez media zagraniczne była określana jako skrajnie prawicowa i radykalna, okazały się zabójcze dla jej kandydatury. Co ważne, M. Le Pen nigdy nie sprawowała istotnych funkcji państwowych, a jej kontrkandydat pełnił rolę zastępcy sekretarza generalnego Pałacu Elizejskiego, ministra gospodarki, przemysłu i cyfryzacji Francji, a w końcu prezydenta. Ponadto M. Le Pen nie posiada znaczących kontaktów międzynarodowych, a jej narracja była zbliżona do polityki prowadzonej m.in. przez Węgry, Polskę oraz – do pewnego stopnia – Rosję. W przypadku pierwszych dwóch dotyczy to również polityki izolacji od Unii Europejskiej. W związku z aktualną agresją Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, otwarte poparcie M. Le Pen dla Moskwy zmniejszyło się, ale nadal opowiada się za bliską współpracą Paryża z Moskwą, po tym jak konflikt się skończy. Wskazuje przede wszystkim na korzyści w postaci importu surowców energetycznych i francuskich inwestycji w Rosji.

Głosy różnych stron

Pierwsza tura wyborów prezydenckich pokazała wyraźne różnice preferencjach wyborczych pod względem wyznawanej religii. Aż 69% muzułmanów zagłosowało na J. Melenchona. Żadna inna grupa religijna nie dała innemu kandydatowi więcej niż 36%. Katolicy i protestanci najczęściej oddawali głosy na E. Macrona, z kolei głosy osób niewierzących zostały rozbite – J. Melenchon uzyskał 30%, E. Macron 26%, a M. Le Pen 20%. W drugiej turze głosy muzułmanów w zdecydowanej większości otrzymał E.Macron – 85% osób oddało głos na urzędującego prezydenta. Dużą rolę odegrała tutaj niechęć do M. Le Pen, która prezentuje mocną antyimigrancką i antyislamską postawę (również wśród migrantów drugiego pokolenia dominował obecny prezydent). U katolików E. Macron uzyskał 55%, a Le Pen 45%, zaś wśród protestantów odpowiednio 65 i 35%.

Jeśli spojrzeć na rozkład głosów pod względem wieku w pierwszej turze, to można zauważyć, że im starsi wyborcy, tym większe poparcie dla E. Macrona. Obecny prezydent nie wszedłby do drugiej tury, gdyby głosowali tylko ludzie młodzi w wieku od 18 do 34 lat. Znacznie lepsze wyniki od urzędującego prezydenta osiągnęli M. Le Pen oraz J. Melenchon. W grupie 18-24 lata E. Macron uzyskał poparcie jedynie na poziomie 20%. Jednak już wśród emerytów jego poparcie było ponad dwukrotnie wyższe – wyniosło 41%. Dla porównania – M. Le Pen w grupie 18-24 uzyskała 26%, a wśród emerytów 13%. Te rozbieżności wynikają z wielu rzeczy, jednak jednym z najważniejszych powodów jest to, że M. Le Pen umiała przemówić do młodych i trafić z programem do nich. Z drugiej strony, kandydatka chciała dokonać dużych zmian, choćby względem Unii Europejskiej i w kwestii Islamizmu. Takie działania prowadziłyby do zaburzenia stabilności w państwie, w tym protesty, co zniechęciło osoby starsze do M. Le Pen.

Wśród najmłodszych wyborców (18-24 lat) E. Macron w drugiej turze zdobył 61% głosów. Należy mieć jednak na względzie, że aż 41% osób w tej grupie wiekowej w ogóle nie głosowało. Ponadto E. Macron pozyskał młodych wyborców Melenchona, którzy zagłosowali na niego głównie z powodu niechęci do M. Le Pen. Wśród 50-latków nieznacznie wygrała M. Le Pen. Jednak po raz kolejny dużym wsparciem dla E. Macrona okazali się emeryci – ponad 70% osób w wieku powyżej 70 r.ż oddało głos na niego.

Pod względem zarobków M. Le Pen wygrała tylko w grupie osób o najniższych dochodach, nieprzekraczających 900 euro/msc. Co więcej, widocznym jest to, że im wyższe pensje, tym wyższe poparcie dla E. Macrona. W grupie z zarobkami w przedziale 900-1300 euro/msc uzyskał on 51%, w grupie 1300-1900 euro/msc – 53%, w grupie 1900-2500 euro/msc – 65%, a wśród osób zarabiających powyżej 2500 euro/msc – aż 76% głosów. Oprócz tego, E, Macron dostał w I turze aż 43% głosów najlepiej zarabiających i ich rodzin (ponad 2500 euro na osobę w gospodarstwie domowym). Także wśród niepracujących E. Macron cieszył się wyższym poparciem, niż Le Pen – uzyskał 65%. Należy mieć jednak na względzie, że różnicę robią tutaj głównie emeryci. Ogólnie rzecz biorąc, wśród osób pracujących E. Macron miał przewagę nad M. Le Pen na poziomie jedynie 6 punktów procentowych. Popierali go głównie dyrektorzy, menedżerowie, pracownicy wyższego szczebla, zaś Le Pen robotnicy oraz handlowcy i przedsiębiorcy. Przy czym wśród handlowców i przedsiębiorców M. Le Pen wygrała z E. Macronem nieznacznie (51 do 49%). Jednak już wśród robotników jej wynik wyniósł 65%.

Patrząc na podział terytorialny wyników drugiej tury, można dostrzec wyraźne różnice regionalne. E. Macron w dużej mierze cieszył się wysokim poparciem w Paryżu, na zachodzie, południowym zachodzie i w centrum Francji, podczas gdy M. Le Pen zdobyła wysokie poparcie w borykających się z wieloma problemami północnych centrach przemysłowych, na południu Morza Śródziemnego i francuskich terytoriach zamorskich. E. Macron chce prowadzić globalną politykę, wykorzystując do tego terytoria zamorskie, jednak nie cieszy się w nich zbyt dobrym poparciem. Urzędujący prezydent odniósł zwycięstwo tylko na wyspach Pacyfiku, takich jak Nowa Kaledonia i Polinezja Francuska. M. Le Pen z łatwością zdobyła pierwsze miejsce na francuskich wyspach karaibskich – Gwadelupie i Martynice, a także w Gujanie Francuskiej w Ameryce Południowej oraz na wyspach Reunion i Majotta na Oceanie Indyjskim. Nie oznacza to jednak, że cieszy się tam bardzo wysokim poparciem – wiele głosów na nią było symbolem głosu przeciwko E. Macronowi. Przykładowo w Gwadelupie w pierwszej turze wygrał lewicowy J. Melenchon z wynikiem ponad 56%. W drugiej turze głosy przesunęły się na drugi kraniec sceny politycznej i M. Le Pen uzyskała prawie 70%.

Widoczny jest także podział na poziomie miasta – wsie. Na wsiach wygrała M. Le Pen z przewagą 4 punktów procentowych nad E. Macronem. Kandydatka Zjednoczenia Narodowego zdobyła także wyższe poparcie w miastach do 20 tysięcy mieszkańców. Jednak im większy ośrodek miejski, tym lepszy wynik dla E. Macrona – w miastach od 20 do 100 tysięcy mieszkańców uzyskał 56% głosów, a w miastach powyżej 100 tysięcy – 65%. W aglomeracji paryskiej z kolei zdobył aż 73%. W miastach gdzie przestępczość jest wyższa głosy rozkładały się z niewielką korzyścią dla M. Le Pen.

A więc kolejne 5 lat

Wybory prezydenckie uzewnętrzniły, iż obecnie Francja jest podzielona na trzy frakcje, których interesy trudno pogodzić: E. Macron, M. Le Pen i J-L. Mélenchon. W pierwszej turze żaden z kandydatów nie osiągnął nawet 30% poparcia obywateli. Ponadto biorąc pod uwagę głosy na E. Zemmoura, Mélenchona i M. Le Pen okazuje się, że blisko 56% Francuzów głosowała na ugrupowania skrajne. Po wyborach okazuje się, że dominują w polityce trzy różne przedstawicielstwa, które całkowicie odmiennie widzą zarówno politykę wewnętrzną, jak i międzynarodową. Obywatele Francji, tej metropolitalnej i departamentów zamorskich, choć wybrali prezydenta, nie są pewni, w którym kierunku należy kierować swoje poparcie. Oprócz tego rośnie przekonanie, że głosowano przeciwko M. Le Pen, a nie koniecznie na E. Macrona. Efektem społecznych podziałów były zamieszki w kraju w dniu wyborów. Obecnie we Francji, przed wyborami parlamentarnymi, głosy rozkładają się na centroprawicę, lewicę i skrajną prawicę.

W kontekście wyników wyborów trzeba odnieść się do Polski. Prawdą jest, że E. Macron nie koncentruje się w swojej polityce na współpracy na linii Paryż-Warszawa, ale jego zwycięstwo jest przede wszystkim dobre z uwagi na kwestie bezpieczeństwa. Utrzymanie Francji w dowództwie NATO, brak drastycznych reform w UE i ostatecznie wsparcie wojskowe dla Europy Wschodniej, to fundamenty bezpieczeństwa nie tylko dla Kijowa, ale też Warszawy i krajów bałtyckich. Jednocześnie Polska powinna dalej upatrywać szans na budowanie relacji z Francją. E. Macron to nie jest kandydat idealny, ale nie może się teraz zwrócić w stronę Kremla, a zatem jest to bardzo dobry moment, aby poszukać wspólnych fundamentów, w tym m.in. wymiana handlowa, współpraca kosmiczna, import surowców, inwestycje w Afryce, dwustronne i wielostronne ćwiczenia wojskowe, zakup i sprzedaż sprzętu wojskowego, wspólna kultura strategiczna, a także wypracowanie tożsamego stanowiska względem Ukrainy i Rosji. Zarówno Polska jak i Francja mają wzajemnie wiele do zaoferowania, a najbliższe 5 lat E. Macrona wydaje się być czasem idealnym na takową bilateralną współpracę.

dr Aleksander Olech, Instytut Nowej Europy

Wesprzyj nas

Jeżeli przygotowane przez zespół Warsaw Institute treści są dla Państwa przydatne, prosimy o wsparcie naszej działalności. Darowizny od osób prywatnych są niezbędne dla kontynuacji naszej misji.

Wspieram

All texts published by the Warsaw Institute Foundation may be disseminated on the condition that their origin is credited. Images may not be used without permission.

Tags:

Powiązane wpisy
Top