THE WARSAW INSTITUTE REVIEW
Data: 29 października 2020
Szorstka współpraca transatlantycka
Wobec narastającego kryzysu gospodarczego i strukturalnego oraz globalnego wzrostu potęgi Chin, Europa i Stany Zjednoczone powinny przezwyciężyć wzajemne żale i uprzedzenia, wskrzeszając dawnego ducha współpracy transatlantyckiej, który przynosił obopólne korzyści w przeszłości.
Autor: Paweł Pawłowski
Dekady spędzone pod Sowiecką dominacją przyzwyczaiły Polaków do postrzegania Zachodu jako względnie jednolitego bloku „świata wolności”, ale nie było to prawdą w okresie Zimnej Wojny i nie jest nią dzisiaj. Choć współpraca transatlantycka przyniosła wspaniałe owoce i co najmniej dwukrotnie uratowała narody na zachód od Łaby przed tyranią totalitaryzmów, to wciąż współpraca pomiędzy krajami Europy a USA przechodzi przez kolejne trudności. Nie ma wątpliwości, że na stan relacji między Unią Europejską (UE) a Ameryką mają także duży wpływ problemy strukturalne, które są obecne po obu stronach Atlantyku i intensyfikują napięcia. W kontekście współpracy transatlantyckiej bardzo wyraźnie odznacza się także różnica w podejściu zachodniej części kontynentu oraz państw Inicjatywy Trójmorza. Sytuację komplikuje dodatkowo pandemia COVID-19, która dotknęła licznych aspektów funkcjonowania państw i narodów w stosunkach tak wewnętrznych, jak i zewnętrznych.
Unia Europejska przechodzi przez kryzys tożsamościowy i strukturalny. Liczne protesty, ruchy niezadowolonych grup społecznych, wzrost poparcia ugrupowań eurosceptycznych po jednej stronie i ideolodzy naciskający na jeszcze ściślejszą integrację ekonomiczną oraz polityczną po drugiej stronie. Na to nakładają się także wyraźne problemy gospodarcze. Jeszcze przed pandemią wzrost gospodarczy był bardzo skromny i generowany głównie przez Niemcy i kraje Europy Środkowej, natomiast obecna skala bezrobocia oraz kurczenia się gospodarek takich krajów jak Hiszpania czy Włochy, jest już wysoce niepokojąca. Skalę napięć wewnętrznych w Unii dobrze obrazuje język, jaki jest stosowany w sporach, które są toczone na forum europejskim. Przykładem może być niedawna wypowiedź Katariny Barley, wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego z niemieckiej SPD, która na antenie radiowej powiedziała, że Polskę i Węgry należy „zagłodzić finansowo”. Tego typu skandaliczne sformułowania świadczą o temperaturze sporów wewnątrz Wspólnoty. Jednocześnie poza Unią jest już Wielka Brytania, której anglosaska perspektywa pozwalała wspierać współpracę transatlantycką.
Ostatnie miesiące w Stanach Zjednoczonych to masowe zachorowania na koronawirusa z Wuhan oraz liczne zamieszki związane z ruchem Black Lives Matter. Po sukcesie gospodarczym, który wydawał się głównym motywem okresu kadencji Donalda Trumpa, pozostało jedynie mgliste wspomnienie. W roku wyborczym z nową siłą uwidoczniły się głębokie podziały istniejące w amerykańskim społeczeństwie. Narasta kontrast pomiędzy zwolennikami rewolucji społecznej i politycznej, których „dłoń zmiata ślad przeszłości”, a konserwatywną częścią społeczeństwa. Należy mieć na uwadze, że intensyfikacja napięć jest w interesie wszystkich wrogów USA. Konflikt rasowy jest najbardziej widoczną, ale tylko jedną z wielu płaszczyzn problemu. Wynik wyborów prezydenckich pokaże za jaką wizją przyszłości Stanów Zjednoczonych opowiada się większość Amerykanów.
Będzie on miał jednak o wiele mniejsze znaczenie w przypadku polityki zagranicznej niż spraw wewnętrznych. Choć wielu przywódców europejskich ucieszy się, jeśli w Białym Domu pojawi się nowy lokator, to w istocie poza retoryką nie zmieni się aż tak wiele. Jak słusznie przytoczył podczas jednej z dyskusji organizowanych przez The Warsaw Institute Review dr Michał Kuź, w trakcie konferencji Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, wśród europejskiej publiczności zapanowała konsternacja, gdy podczas jednej z dyskusji po rytualnych sporach Mike Pompeo i Nancy Pelosi mówili niemal jednym głosem w sprawach zewnętrznej polityki USA. Wydaje się więc, że najważniejsze interesy Ameryki pozostaną niezmienne.
Procesy wywołane przez pandemię zintensyfikowały globalną rywalizację amerykańsko-chińską. Choć pierwsze uderzenie koronawirusa z Wuhan przypadło właśnie na Państwo Środka, to stosunkowo szybko zaczęto odrabiać straty. Jednocześnie na przykładzie produktów medycznych cały świat mógł uświadomić sobie jak bardzo jest zależny od chińskich taśm produkcyjnych. Mimo licznych chińskich zabiegów w domenie informacyjnej, to właśnie kwestia problematycznego uzależniania świata od Państwa Środka wypłynęła na pierwszy plan w kontekście Chin podczas pandemii. Kwestia dostaw sprzętu medycznego znalazła swoje odzwierciedlenie również w relacjach pomiędzy państwami Unii Europejskiej, a także w relacjach unijno-amerykańskich. W kryzysowych momentach wstrzymany został transgraniczny transport kluczowych produktów, przy czym po Chinach, to właśnie Unia była najważniejszym dostawcą dla Stanów Zjednoczonych w tej branży. Wstrzymanie dostaw zostało bardzo źle przyjęte w borykających się z lawinowo rosnącą liczbą zachorowań w USA.
Niemieckie decyzje
Na stan relacji transatlantyckich znaczący wpływ mają stosunki pomiędzy Waszyngtonem a Berlinem, który odgrywa wiodącą rolę w Unii. Jednym z najważniejszych punktów spornych w tym układzie jest kwestia budowy gazociągu Nord Stream II. Porozumienie rosyjsko-niemieckie ponad głowami narodów Europy Środkowej przywodzi najgorsze wspomnienia z przeszłości i wobec licznych przykładów wykorzystywania przez Rosję „energetycznego pistoletu” do osiągania swoich celów politycznych, stanowi realne zagrożenie dla Polski czy państw bałtyckich. Mimo to, Niemcy nie zważając na protesty i zastrzeżenia członków Unii współpracują z Moskwą przy realizacji już drugiej nitki gazociągu. Nord Stream II stanowi narzędzie do wzmocnienia Niemiec na energetycznej mapie Europy, a jednocześnie kluczowy projekt geopolityczny dla Rosji. Do tej pory Berlin mógł bez większych problemów kontynuować realizację swoich planów. Ostatnio sytuacja uległa jednak zmianie, bo oto głosy państw pomiędzy Rosją i Niemcami zostały wzmocnione przez jasny sprzeciw Waszyngtonu. Donald Trump jasno wskazał, że nie rozumie, jak można, będąc członkiem NATO, współtworzyć projekty służące finansowaniu militarnego potencjału Rosji. Jednocześnie należy zauważyć, że USA dostrzega w regionie szansę biznesową dla swojego gazu. Nie skończyło się jednak na słowach – realną perspektywą stały się sankcje, które mogą bezpośrednio uderzyć w niemieckie firmy powiązane z projektem.
Otrucie rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, które szczęśliwie dla niego nie skończyło się zgonem, poskutkowało szeroką dyskusją wewnętrzną w Niemczech na temat zarzucenia projektu Nord Stream II, przez co można byłoby uniknąć coraz bardziej realnych amerykańskich sankcji przy jednoczesnym wpisaniu decyzji w niemieckie wysiłki na rzecz promowania standardów liberalnych i demokratycznych. Ostateczny wynik sprawy nie jest jednak pewien.
Nord Stream II to tylko jeden z elementów spornych pomiędzy Niemcami a USA. W roku wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych Donald Trump chce szczególnie wyraźnie podkreślić swoje stanowisko na temat współodpowiedzialności za bezpieczeństwo i wywiązywania się członków NATO ze swoich zobowiązań dotyczących nakładów na siły zbrojne. W 2019 r. spośród 29 państw sojuszniczych, jedynie 9 przeznaczało na ten cel wymagane 2 proc. PKB, wśród nich obok USA były to Bułgaria (3,25 proc.), Grecja (2,28 proc.), Wielka Brytania (2,14 proc.), Estonia (2,14 proc.), Rumunia (2,04 proc.), Litwa (2,03 proc.), Łotwa (2,01 proc.) i Polska (2,0 proc.). W tym rozrachunku Stany Zjednoczone, które przeznaczyły na ten cel 730 mld dolarów (3,24 proc.), pokrywały ponad dwie trzecie całkowitych wydatków NATO. Fakt, że Niemcy będące czwartą gospodarką na świecie, jednocześnie przeznaczyły na swoje siły zbrojne zaledwie 49,3 mld dolarów (1,38 proc.) może budzić wzburzenie w Waszyngtonie. Dlatego również ta kwestia została wskazana przez Biały Dom jako główna przyczyna zapowiedzianego ograniczenia liczebności wojsk amerykańskich w Niemczech. Decyzja spotkała się ze znacznym sprzeciwem zarówno wśród demokratów jak i republikanów. Wzbudziła także niepokój wśród europejskich sojuszników, którzy słusznie dostrzegli w takim rozwiązaniu osłabienie sił NATO na kontynencie. Z kolei w Niemczech jeszcze wcześniej rozgorzała dyskusja na temat wycofania z kraju amerykańskiej broni jądrowej rozlokowanej tam w ramach programu Nuclear Sharing. Prominentne postaci SPD wskazały, że środki wydawane w związku z tym programem przez Niemcy mogłyby zostać przeznaczone na inne cele np. na walkę z nierównościami społecznymi. Odmienne stanowisko prezentował szef dyplomacji Heiko Maas a także koalicja CDU/CSU.
Technologia – spór o przyszłość
Wspomniane wcześniej Chiny, to nie tylko potęga produkcyjna w starym stylu, ale także, a może nawet przede wszystkim, dynamicznie rozwijający się potentat technologiczny, który realnie zagraża amerykańskiej dominacji w tej sferze, a w następstwie pozycji USA w ogóle. Trudny do przecenienia wpływ na wynik tej rywalizacji ma rynek europejski. Z jednej strony chodzi o dane liczbowe, które mają kluczowe znaczenie dla perspektyw rozwoju sztucznej inteligencji (AI), a z drugiej, co jest podkreślane znacznie częściej w przestrzeni publicznej, strategiczne znaczenie kontroli nad infrastrukturą 5G, dzięki której dane będą przesyłane w niespotykanej dotąd skali. Należy przy okazji zauważyć, że mówimy o technologiach, które zrewolucjonizują nie tylko życie ludzi, ale także produkcję i dzięki Industrial Internet of Things spowodują, że obecne przewagi Chin w tym obszarze nie będą dłużej aktualne.
Rywalizacja w obszarze 5G i wysiłki podejmowane przez Stany Zjednoczone, by wykluczyć z kolejnych rynków Huawei również spotykają się ze zróżnicowanym przyjęciem wśród sojuszników. Kraje blisko związane z USA, jak Wielka Brytania, Australia czy Nowa Zelandia już zablokowały chińskiego potentata na swoim rynku, a poprzez opóźnianie swojej decyzji robi to także Kanada. W Europie zdania są jednak podzielone. Pomimo pierwotnego oporu wielu państw, aktualnie stopniowo wprowadzane są regulacje, które efektywnie wykluczają chińskie uczestnictwo w budowie infrastruktury 5G. Polski premier, Mateusz Morawiecki, opowiedział się za wyborem bardziej zaufanych dostawców, dając do zrozumienia, że Polska może przyjąć stanowisko oczekiwane przez USA. Kluczowe znaczenie ma jednak decyzja Niemiec. W Berlinie oburzano się przez długi czas na „brutalną” presję USA w tej kwestii. Jednak jak poinformował niedawno Financial Times, Niemcy mają wprowadzić restrykcje, które spowodują realne wykluczenie Huawei z uczestnictwa w budowie niemieckiej sieci 5G. Podobnie przedstawia się sytuacja w przypadku Francji. Jeżeli te doniesienia się potwierdzą, to będzie znaczący cios dla chińskiego potentata i ważny krok w stronę wypracowania względnie spójnego stanowiska Zachodu w tej strategicznej kwestii.
Trójmorze – inne oblicze Europy
Rozważając temat stosunków USA z Europą nie można pomijać kwestii Inicjatywy Trójmorza. W ciągu czterech lat ten format stał się istotną platformą współpracy w regionie Europy Środkowej. Szczególnie widoczne jest zaangażowanie Polski, Rumunii, Litwy, Łotwy, Estonii oraz Chorwacji. Jednakże to właśnie poważne zaangażowanie USA, kraju spoza regionu, przesądziło o znaczeniu Inicjatywy. Perspektywa państw znajdujących się w bliskim sąsiedztwie Rosji odbiega od tej na zachodzie kontynentu. Ameryka jest tu postrzegana jako gwarant bezpieczeństwa. Potrzebny jest jednak wymiar współpracy, który wykracza poza aspekty wojskowe. Stąd Inicjatywa Trójmorza skupia się na współpracy o charakterze gospodarczym. Obszar wciąż odczuwa skutki komunizmu i ma braki w infrastrukturze sięgające nawet 600 mld euro. Jednocześnie istniejące połączenia nie służą wymianie w obrębie regionu, co utrudnia rozwój współpracy gospodarczej. Oznacza to ogromny potencjał do zmian i nadrobienia zaległości.
Początkowo Stany Zjednoczone widziały zyski przede wszystkim w sektorze energetycznym Europy Środkowej, jednakże wraz z rozwojem Trójmorza, USA chcą się angażować także w innych obszarach. Oprócz połączeń drogowych czy kolejowych należy pamiętać o infrastrukturze cyfrowej w regionie. Celom Inicjatywy ma służyć powołany przez Polskę i Rumunię Fundusz Trójmorza, do którego sukcesywnie przystępują kolejne państwa. Zbliżający się szczyt w Tallinie może oznaczać deklarację przyłączenia się kolejnych członków. Fundusz działa na zasadach komercyjnych i pozyskując środki z rynku ma je alokować w inwestycjach związanych z rozwojem infrastruktury w regionie. Swoje zaangażowanie w kwocie 1 mld dolarów zapowiedziały także Stany Zjednoczone. Szczególna nadzieja jest jednak pokładana w prywatnych inwestorach zza Oceanu.
Skazani na współpracę
Pomimo wielu różnic i sprzecznych interesów, w kwestiach strategicznych współpraca pomiędzy Europą a Stanami Zjednoczonymi jest w najlepszym interesie obu stron. Wobec dynamicznej sytuacji międzynarodowej, wzrostu Chin oraz przemian technologicznych i strukturalnych, współpraca transatlantycka stanowi sprawdzony punkt oparcia i motor rozwoju. Brak porozumienia drastycznie obniża skuteczność działania, czego dobry przykład może stanowić sprawa Białorusi. Brak współdziałania i wspólnego stanowiska spowodowało, że nie było możliwe szybkie podjęcie adekwatnych środków, które pozwoliłyby wpłynąć na rozwój sytuacji w tym kraju. Zachód nie może sobie pozwolić na podobne błędy w przyszłości, gdyż cena może się okazać zbyt wysoka.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.