RAPORTY SPECJALNE
Data: 7 października 2019 Autor: Grzegorz Kuczyński
Przyszłość Turcji w NATO po zakupie S-400
Ankara sfinalizowała umowę z Rosją: latem 2019 roku pierwsze elementy rosyjskich systemów rakietowych S-400 trafiły do Turcji. Prezydent Recep Tayyip Erdogan nie uległ presji USA. Determinacja Ankary w sprawie zakupu S-400 zaognia relacje Turcji z USA, ale też może wpływać na stosunki z innymi członkami NATO.
- Zakup nowoczesnego rosyjskiego uzbrojenia przez Turcję to duży problem dla jej partnerów z NATO. Obecność S-400 w tureckiej armii może zagrażać bezpieczeństwu całego Sojuszu. Turcja osłabia militarne możliwości odstraszania Rosji przez NATO. Teraz można oczekiwać ograniczenia współpracy militarnej z Turkami.
- Strona turecka dąży do przedstawienia kryzysu wokół zakupu S-400 jako problemu w dwustronnych relacjach z USA, który nie powinien wpływać na pozycję Ankary w NATO. Jednocześnie widać w Brukseli dążenie do łagodzenia problemu i niechęć do zaostrzania relacji z Ankarą.
- Zakup S-400 przez Turcję zmusza jednak do postawienia pytania o sojusz Ankary z NATO i intencje Turków. Zerwania sojuszu jednak nie będzie, gdyż jego utrzymanie opłaca się obu stronom. Tak więc pozyskanie rosyjskich systemów i wywołany tym faktem poważny kryzys, głównie na linii Ankara-Waszyngton, nie jest preludium do zakończenia członkostwa Turcji w NATO.
- Na kryzysie wokół S-400 najwięcej zyskuje Rosja, ale tylko taktycznie. Zresztą Moskwa wie, że trwały sojusz z Ankarą nie jest realny, więc gra krótkoterminowo na osłabienie NATO. Rosja nie jest dla Turcji alternatywą ani w wymiarze militarnym, ani handlowym, ani tym bardziej technologicznym. Kraje mają sprzeczne interesy w Syrii i na Kaukazie. W Moskwie jest też silne antytureckie lobby. Dlatego Turcja – jeśli chce utrzymać ważną pozycję mocarstwa regionalnego – skazana jest na współpracę z Zachodem, nie Rosją.
![](https://warsawinstitute.org/wp-content/uploads/2019/10/putin-erdogan-russia-turkey-relations-nato.jpg)
Pierwsze doniesienia o rozmowach Moskwy i Ankary w sprawie zakupu rakietowego systemu obrony powietrznej S-400 pojawiły się w listopadzie 2016 roku. Kontrakt oficjalnie potwierdzono we wrześniu 2017 roku. Turcja kupiła cztery baterie (dywizjony) S-400 za ok. 2,5 mld dolarów. Pierwsze komponenty systemu znalazły się w Turcji 12 lipca. Ankara zakupiła rosyjskie uzbrojenie mimo negatywnego stanowiska zachodnich sojuszników. Spór wokół S-400 nie jest źródłem kryzysu na linii Ankara-Waszyngton (Zachód). To konsekwencja wcześniejszych napięć i zarazem eskalacja trwających od kilku co najmniej lat napięć w stosunkach turecko-amerykańskich, i szerzej turecko-zachodnich.
![](https://warsawinstitute.org/wp-content/uploads/2019/10/russia-turkey-nato-us-relations-s400.jpg)
Nie należy więc bagatelizować – jako czynnika współdecydującego o zakupie S-400 – spięć Turcji z USA i związanych z polityką Erdogana antyamerykańskich nastrojów w społeczeństwie tureckim. Przy gospodarczych problemach kraju turecki prezydent tym uważniej musi wsłuchiwać się w głos ludu. A tymczasem niedawne badania opinii publicznej przeprowadzone przez stambulski Uniwersytet Kadrir Has pokazują, że za zagrożenie dla Turcji uznaje USA aż 81 proc., zaś Rosję tylko 44 proc. Mniej niż 5 proc. badanych powiedziało, że USA, Wielka Brytania czy Francja to przyjaciele Turcji. Nic dziwnego, że 44 proc. respondentów stwierdziło, że Turcja powinna zakupić system S-400 mimo zastrzeżeń NATO i zapowiedzi nałożenia sankcji przez USA. Tylko 25 proc. było przeciwnego zdania.[1] Tak negatywnego stosunku do Zachodu i NATO Turcy nie mieli od początku swego związku z Sojuszem.
Wesprzyj nas
Jeżeli przygotowane przez zespół Warsaw Institute treści są dla Państwa przydatne, prosimy o wsparcie naszej działalności. Darowizny od osób prywatnych są niezbędne dla kontynuacji naszej misji.
Turcja w NATO
Tradycyjna wrogość do Rosji czyniła z Turcji po drugiej wojnie światowej idealnego sojusznika USA. Turcja była pierwszym, po USA, krajem, który odpowiedział na wezwanie ONZ do pomocy wojskowej Korei Południowej zaatakowanej przez komunistyczną Północ. W październiku 1950 roku pierwsza turecka brygada wylądowała na Półwyspie Koreańskim. Łącznie Ankara wysłała na koreańską wojnę cztery brygady (ponad 20 000 żołnierzy). Turcja robiła wtedy wszystko, aby znaleźć się w NATO. Stało się to ostatecznie faktem 18 lutego 1952 roku. Turcja była jednym z najwierniejszych i najsilniejszych sojuszników USA i NATO, zabezpieczając strategicznie ważną południowo-wschodnią flankę. Gdyby zimna wojna przeszła w fazę gorącą, liczna turecka armia skutecznie związałaby Sowietów na Bałkanach i na Kaukazie. W zamian za sojusz i blokowanie ZSRS od południa, Amerykanie dali Turkom nuklearne gwarancje. Z drugą pod względem wielkości armią NATO i bliskimi relacjami z USA Ankara blokowała w dużym stopniu wyjście ZSRS na Bliski Wschód.
Należy pamiętać, że już raz w przeszłości doszło do poważnego kryzysu w relacjach Turcji z sojusznikami z NATO. Chodzi o 1974 rok i turecką inwazję na Cypr. „Turecki odwrót” z NATO zapoczątkowało jednak dopiero dojście do władzy islamistycznego rządu Erdogana w listopadzie 2002. Kolejny poważny kryzys wystąpił po inwazji Cypru w 2003 r. Ponadto świeżo upieczony premier Erdogan zadbał, żeby parlament turecki nie dał USA zgody na wykorzystanie terytorium Turcji do inwazji na Irak. We wrześniu 2010 roku w tureckiej przestrzeni powietrznej doszło do wspólnych turecko-chińskich ćwiczeń lotniczych. To był pierwszy w historii przypadek, gdy armia członka NATO przeprowadziła wspólne ćwiczenia z Chinami. Jeszcze w 2004 roku członkostwo Turcji w NATO popierało 53 proc. Turków. Siedem lat później już tylko 37 proc. W 2012 roku Turcja przystąpiła, jako partner dialogu, do Szanghajskiej Organizacji Współpracy zrzeszającej Rosję, Chiny, Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan i Uzbekistan. Obecnie Pekin i Moskwa są gotowe rozmawiać o pełnoprawnym udziale Turcji w SzOW.[2]Powodem kryzysu na linii Ankara-sojusznicy z NATO nie jest nawet autorytarny styl rządów Erdogana i islamizacja państwa. Punktem zwrotnym był konflikt syryjski. Turcy mieli pretensje do sojuszników z NATO, że zostawiają Ankarę samą w obliczu rosnącego zagrożenia z tego kierunku. I Erdogan nie miał tu wcale na myśli Asada czy dżihadystów, ale Kurdów. Tymczasem USA wspierały walczące z Państwem Islamskim oddziały kurdyjskiej milicji YPG. Swoje zrobiła też chwiejna polityka Baracka Obamy wobec syryjskiego reżimu. W czasie, gdy Ankara – jeszcze – jednoznacznie opowiadała się za obaleniem Asada, Obama – mimo wcześniejszych zapowiedzi – nie użył siły (w dużym stopniu przekonany przez Rosjan) aby ukarać reżim w Damaszku za użycie broni chemicznej.
W 2016 roku, po rozbiciu próby wojskowego puczu w Turcji, ówczesny sekretarz stanu USA John Kerry potępił turecki rząd za brutalne represje wobec politycznych przeciwników i ostrzegł, że stawia to pod znakiem zapytania członkostwo Ankary w NATO. Relacje między Ankarą a kwaterą główną w Brukseli popsuło „polowanie na czarownice” po próbie puczu w Turcji, gdy dla Erdogana najbardziej podejrzaną kategorią oficerów armii byli ci służący w strukturach NATO. Ofiarami czystek padli przede wszystkim oficerowie dysponujący wieloletnimi kontaktami z partnerami z armii sojuszniczych, co poważnie nadwyrężyło zarówno zaufanie do armii tureckiej, jak i kanały nieformalnej komunikacji.Decydujące było otwarte wejście do syryjskiego konfliktu Rosji. Początkowo wywołało to potężny kryzys w relacjach Ankary z Moskwą – szczególnie po zestrzeleniu rosyjskiego samolotu przez Turków. Moskwa odpowiedziała zwiększeniem zaangażowania militarnego w regionie oraz wojną handlową z Turkami. Ankara była wtedy gorącym zwolennikiem eliminacji Asada. Minęło nieco ponad pół roku i nastąpił gwałtowny zwrot w relacjach turecko-rosyjskich. Bardzo szybko stojące niemal na krawędzi wojny państwa zaczęły blisko współpracować. Z punktu widzenia Ankary chodzi o gospodarkę (rosyjski rynek zbytu, turyści, budowa elektrowni atomowej, gaz z Rosji) i przede wszystkim Syrię. Erdogan postawił w tej kwestii na bliską współpracę z Moskwą i Teheranem (tzw. format astański), tym bardziej, że nie miał za bardzo innego wyjścia, jeśli chodzi o możliwość doboru partnerów na syryjskim teatrze wojennym. Z Izraelem relacje są fatalne, a z USA stawały się coraz gorsze (sprawa Gulena) – tym bardziej, że Amerykanie mocno wspierają Kurdów, którzy okazali się skutecznym sojusznikiem w wojnie z IS w Syrii. Na dodatek Ankara zacieśniła w Zatoce współpracę z Katarem, co oznacza pogorszenie relacji z Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi.
NEWSLETTER
Turcja od dawna chciała zakupić systemy rakietowej obrony przeciwlotniczej. Kilka lat temu blisko było transakcji z Chinami, ale naciski sojuszników zachodnich spowodowały, że ten kontrakt nie wypalił. Na fali coraz bliższej współpracy z Putinem, Erdogan postanowił więc kupić rosyjskie S-400. Rosja i Turcja porozumiały się ws. dostaw tych systemów za 2,5 mld dolarów jeszcze pod koniec 2017 roku. Od tamtej pory Waszyngton usiłował odwieść Turków od tego zakupu – bezskutecznie (pod koniec 2018 r. USA zaproponowały Ankarze systemy Patriot, ale za 3,5 mld dolarów). Trump ma wiele racji, winiąc za obecną sytuację poprzednią administrację. To Barack Obama i ówczesny Kongres blokowały sprzedaż Patriotów Turcji. To, jak i rosnące poczucie izolacji w świecie zachodnim Turcji, wykorzystała Rosja. Moskwa sprytnie podsyciła, a w pewnym sensie sama współtworzyła konflikt pomiędzy Turcją, a USA i NATO.
Bliżej Moskwy
Proporcjonalnie do pogarszania się stosunków z USA, Ankara poprawia relacje z Rosją. Sytuacja w Syrii, będąca długo jednym z głównych punktów spornych, stała się od 2016 roku elementem zbliżenia. Po kryzysie z jesieni 2015 roku (Turcy zestrzelili rosyjski S-24 niedaleko granicy syryjsko-tureckiej), już po pół roku doszło do gruntownego zwrotu. Ankara stała się partnerem Moskwy w Syrii, ale też podpisała umowy zacieśniające współpracę gospodarczą, a wreszcie zakupiła S-400. Erdogan wykorzystuje zbliżenie z Putinem jako kartę przetargową wobec Waszyngtonu. Dla Kremla jest to natomiast świetna okazja do osłabienia NATO. Przed Putinem otworzyły się możliwości osłabienia głównego przeciwnika, o jakich jeszcze kilka lat temu mógł tylko marzyć. Sprzedając S-400 Turcji Rosja nie tylko zarabia 2,5 mld dolarów, ale też może zadać poważny cios NATO. Długofalowym celem Kremla jest ograniczenie roli Turcji w strukturach militarnych NATO i zwiększenie współpracy wojskowej Ankary z Moskwą. Moskwa ucieszyłaby się, gdyby rozgniewana sankcjami amerykańskimi Turcja zerwała współpracę z NATO analogicznie, jak zrobiła to Francja Charlesa de Gaulle’a w 1966 roku. I zamknęła bazy USA. Celem Putina nie jest jednak wcale całkowite opuszczenie Sojuszu przez Turcję. Lepiej, jeśli Turcy formalnie pozostaną w Sojuszu, odgrywając de facto rolę „konia trojańskiego” Rosji w NATO. Ograniczenie roli Turcji w NATO, nie wspominając o jej ewentualnym wyjściu z Sojuszu, to nie tylko cios w ten militarny blok, ale też uderzenie w amerykański system sojuszy i zależności na Bliskim Wschodzie, którego krytycznym elementem wciąż jednak jest Ankara.
![](https://warsawinstitute.org/wp-content/uploads/2019/10/putin-erdogan-russia-turkey-military-cooperation.jpg)
Rosja nie jest jednak alternatywą dla Turcji. Ankara nie postrzega Kremla jako godnego zaufania sprzymierzeńca. Erdogan używa Rosji jako karty przetargowej w relacjach z Zachodem. Władimir Putin też zdaje sobie sprawę, że trwała współpraca Rosji z Turcją nie jest realna, więc wykorzystuje obecne warunki do jak największego osłabienia NATO. Geopolityka skazuje Rosję i Turcję na rywalizację, a nie sojusz. Nie należy zapominać, że aż do upadku Cesarstwa Rosyjskiego, Turcy prowadzili z Rosjanami 17 znaczących wojen, w większości przez Turcję przegranych. Zresztą również wejście Turcji do NATO w XX w. dyktowane było obawami przed ekspansją Moskwy. „Rosja nie może zastąpić Ameryki czy NATO, ponieważ Turcji i Rosji nie łączą strategiczne interesy” – uważa były ambasador Selim Kuneralp. „Nie zgadzają się w kwestii o krytycznym znaczeniu dla Turcji, jak Cypr, czy też w wielu kwestiach dotyczących Bałkanów, Kaukazu czy Syrii” – dodaje. Były dyplomata wskazuje, że ostatnie 300 lat upłynęło pod znakiem wrogości między Turcją a Rosją. Nawet teraz granic Armenii przed Turcją chronią rosyjskie siły. Putina i Erdogana łączy tylko niechęć (wrogość?) do USA i Europy.[3]
Czwartego kwietnia 2019 roku wiceprezydent USA Mike Pence, przemawiając w Waszyngtonie z okazji 70. rocznicy powstania NATO, użył stanowczych słów: „Turcja musi dokonać wyboru. Czy chce pozostać kluczowym partnerem w najskuteczniejszym sojuszu militarnym w historii, czy chce ryzykować bezpieczeństwo tego partnerstwa podejmując takie lekkomyślne decyzje, które podważają nasz sojusz?”.[4] Determinacja Ankary w realizacji kontraktu na S-400 spowodowała bowiem, że nie tylko USA, ale też coraz więcej innych członków NATO stawia pod znakiem pytania sens członkostwa Turcji w Sojuszu. Pytanie, czy wyrzucenie Turcji z NATO ma sens i czy przyniesie korzyści stronom sporu?Zwolennicy usunięcia Turcji z NATO wskazują, że współpraca Ankary z Rosją jest sprzeczna z podstawowymi zasadami Sojuszu i czyni z tego kraju nie sojusznika, a przeciwnika. Takich głosów nie brakuje w kręgach amerykańskich neokonserwatystów. Ale po drugiej stronie też są środowiska, które z zadowoleniem przyjęłyby wyjście Turcji z NATO, szczególnie te ultranacjonalistyczne. Oni z kolei twierdzą, że członkostwo w Sojuszu Ankarze się nie opłaca, bo i tak Turcy nie otrzymują od sojuszników wystarczającego wsparcia przeciwko swym śmiertelnym wrogom. Tureccy krytycy NATO wskazują np. że USA i Francja wspierają kurdyjską formację zbrojną YPG w północnej Syrii. Ankara uważa ją za organizację terrorystyczną powiązaną z PKK. Wśród zwolenników takiego stanowiska jest nieoficjalny koalicyjny partner Erdogana, Devlet Bahceli, szef skrajnie prawicowej Partii Ruchu Narodowego. To on w czerwcu 2019 publicznie oświadczył, że przyszedł czas na dyskusję na temat członkostwa Turcji w NATO. Zareagował w ten sposób na list szefa Pentagonu Patricka Shanahana do ministra obrony Turcji Hulusiego Akara, w którym Amerykanin grozi konsekwencjami zakupu S-400. Bahceli powiedział, że Turcja musi natychmiast zacząć dyskusję na temat jej międzynarodowych związków, zaczynając od NATO. [5]
Jednakże 12 lipca 2019, gdy pierwsze dostawy S-400 dotarły do Turcji, minister obrony Hulusi Akar telefonicznie rozmawiał z p.o. szefa Pentagonu, Markiem Esperem. Po tej rozmowie turecki resort obrony wydał komunikat, w którym podkreślał, że zachodnia orientacja strategiczna Turcji nie uległa zmianie, z zastrzeżeniem, że pogorszenie stosunków nie będzie służyć ani interesom Turcji, ani USA, ani NATO. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan powiedział 6 maja 2019 roku, że decyzja tureckiego rządu o zakupie rosyjskiego systemu obrony przeciwrakietowej S-400 nie oznacza, że Ankara poszukuje alternatyw w stosunkach międzynarodowych. O swojej lojalności wobec NATO Erdogan zapewnił w Ankarze podczas spotkania z sekretarzem generalnym Sojuszu Jensem Stoltenbergiem. Erdogan powiedział również, że liczy na wsparcie ze strony NATO w tureckich planach przeprowadzenia odwiertów w poszukiwaniu węglowodorów na wodach wyłącznej strefy ekonomicznej Cypru.[6] Wykluczanie Turcji z NATO nie ma politycznego ani militarnego sensu. Szczególnie, że nie jest powiedziane, jak długo władzę utrzyma Erdogan i jak długo będzie prowadzony obecny kurs polityczny Ankary. Sojusz powinien wykazać się cierpliwością. Turcji również nie opłaca się zrywania z NATO. Jeśli nie Sojusz, to jaki sprzymierzeniec? Rosja? Chiny?Rachunek zysków i strat
Sojusz przynosi korzyści dla bezpieczeństwa obu stron. Choć taktycznie mamy do czynienia ze zbliżeniem Turcji z Rosją, to strategicznie Ankara wie, że właśnie członkostwo w NATO jest dla niej ważne jako element negocjacyjny. Turcja poza NATO będzie mniej bezpieczna, także wobec Rosji. Członkostwo w Sojuszu zabezpiecza też Turcję przed regionalnymi rywalami. Żaden z nich nie porwie się na wojnę z członkiem NATO, sprzymierzeńcem USA. Co innego Turcja poza blokiem militarnym. Państwo Erdogana nie jest na tyle samodzielne w sferze bezpieczeństwa i silne militarnie (technologicznie) by pozwolić sobie na strategiczną samodzielność. Obecność w Sojuszu zapewnia się też dobre relacje z innymi państwami NATO – chodzi przede wszystkim o Grecję. Biorąc pod uwagę wieloletni spór Ankary z Atenami, Turcy muszą brać pod uwagę, że gdyby w przyszłości doszło do jakiegoś zbrojnego konfliktu z Grecją, to właśnie Ateny miałyby wsparcie NATO, a nie pozostająca poza blokiem Turcja. Ankara nie może też pozwolić sobie na utratę atomowego parasola NATO, biorąc pod uwagę fakt, że jeden sąsiad (Rosja) posiada broń jądrową, a drugi (Iran) może ją w przyszłości uzyskać.
Przez ponad sześć dekad NATO mocno zainwestowało w sojusz z Turkami, w rozbudowę militarnej infrastruktury. Jednym z kluczowych argumentów za utrzymywaniem jak najlepszych relacji z Turcją przez pozostałe państwa NATO są leżące w Turcji bazy, z Incirlik (150 km od granicy Syrii) na czele. To ważny obiekt dla działań amerykańskiego lotnictwa nad Syrią. Z kolei baza Kürecik odgrywa ważną rolę w ochronie Europy i USA przed atakiem rakietowym ze strony Iranu. Wyłączenie radarów w Kürecik poważnie osłabiłoby tarczę antyrakietową. Emerytowany generał Ali Er w wywiadzie dla „Cumhuriyet” mówił o systemie radarowym w Kurecik jako ważnym elemencie natowskiej tarczy antyrakietowej (Ballistic missile defence – BMD). Gdyby NATO wycofało się z Kurecik, Ankara nie miałaby wyboru – musiałaby szukać innego systemu radarowego zabezpieczającego przez rakietami z Iranu, bo sama nie jest w stanie takiego wyprodukować.[7] Jeśli Turcja znajdzie się poza NATO, Sojusz straci już jakiekolwiek możliwości wpływu na sytuację w strategicznych cieśninach łączących Morze Czarne z Morzem Śródziemnym. Z perspektywy NATO wyjście Turcji z sojuszu to na pewno jego osłabienie. A potencjalne zbliżenie Ankary z Moskwą na Morzu Czarnym i Morzu Śródziemnym to już byłby naprawdę wielki problem. Jako kraj muzułmański Turcja niejako automatycznie daje NATO legitymację do realizowania misji w świecie islamu, choćby w Afganistanie czy Libii. Turcy są też w misji pokojowej w muzułmańskim Kosowie.![](https://warsawinstitute.org/wp-content/uploads/2019/10/turkey-military-fleet-navy-NATO.jpg)
Ale również Turcji nie zależy na opuszczeniu NATO. W kluczowej dla Ankary kwestii Kurdów Turcy znaleźli się po przeciwnej stronie niż Amerykanie, ale to nie zmienia faktu, że geopolitycznie Turcja i Rosja były, są i będą rywalami. A nowym punktem zwrotnym w relacjach tych państw znów może być rozwój wydarzeń w Syrii (kwestia rebelianckiej enklawy w Idlib). Ze strony rządu tureckiego nie ma w ogóle tematu wychodzenia z NATO. Sama Bruksela stara się łagodzić konflikt. Podczas wizyty w Ankarze 6 maja 2019 Jens Stoltenberg dziękował Turcji za wkład w misje NATO w Afganistanie i Kosowie. Nie wydaje się, by w stolicach państw NATO ktoś w ogóle myślał poważnie o wyrzucaniu Turcji z Sojuszu. To bardzo ważny członek NATO, z powodów zarówno historycznych, jak i geopolitycznych. Jak stwierdził na jednej z konferencji Stoltenberg, „Turcja, jako członek NATO, to dużo więcej niż S-400”.[8] W Traktacie Północnoatlantyckim nie ma zresztą słowa na temat usuwania jakiegoś państwa członkowskiego z szeregów NATO, nie jest to w żaden sposób zapisane. To członek Sojuszu może sam wystąpić z jego szeregów, jeśli tak zdecyduje. Mówiąc krótko, właściwie nikt nie wie, w jaki sposób NATO mogłoby wyrzucić Turcję. Ale jeśli nawet Ankara nie zostanie wydalona z NATO czy też zdecyduje, że jednak zostaje w Sojuszu, to nie oznacza, że nie są możliwe pewne kroki wobec niej poważnie ograniczające faktyczny zakres jej członkostwa, izolujące je w ramach organizacji. Turcja może być wykluczona z kluczowych programów Sojuszu.
Na razie jednak Erdogan chce mieć S-400, wiedząc, że Zachód nie pójdzie na eskalację w relacjach. Erdogan doskonale wie, że wykluczenie Turcji z NATO jest nierealne. Zachodnie operacje militarne na Bliskim Wschodzie w dużym stopniu zależą od tureckiego zaangażowania. Ankara będzie więc próbowała lawirować między Moskwą, a Waszyngtonem i Brukselą, aby umocnić swoją pozycję i zrealizować cele. To będzie trudne zadanie, po zakupie rosyjskiej broni, by obie strony znalazły kompromis, ale niewątpliwie będą go szukać. Wykluczanie z NATO położonego strategicznie kraju z tak dużą armią nie opłaca się Sojuszowi, ale też nie chce tego sama Turcja, która znalazłaby się osamotniona między Rosją, a Iranem i Syrią. Dziś taktycznymi sojusznikami, ale kto wie, jak będzie jutro? Zakup S-400 i związane z tym pogorszenie relacji Turcji z USA i osłabienie pozycji Ankary w NATO mogą skończyć się nie wzmocnieniem pozycji tureckiej i większą samodzielnością w sferze bezpieczeństwa, ale tym, że Ankara będzie uzależniona nie tylko od NATO, ale i od Rosji.[1] https://www.defence24.pl/rusza-dostawa-s-400-do-turcji-jakie-konsekwencje-analiza
[2] https://www.gatestoneinstitute.org/13882/turkey-putin-ally-nato
[3] https://www.al-monitor.com/pulse/originals/2019/04/turkey-russia-will-moscow-give-ankara-what-it-wants.html
[4] https://www.al-monitor.com/pulse/originals/2019/04/turkey-russia-ankara-anti-west-attitude-plays-into-hands.html
[5] https://www.al-monitor.com/pulse/originals/2019/06/turkey-usa-russia-how-s400-affair-affect-turkish-nato-ties.html
[6] Erdogan zapewnia o lojalności wobec NATO i szuka wsparcia Sojuszu, depesz Polskiej Agencji Prasowej, 2019-05-06
[7] https://www.al-monitor.com/pulse/originals/2019/04/turkey-russia-will-moscow-give-ankara-what-it-wants.html
[8] https://foreignpolicy.com/2019/07/19/who-lost-turkey-middle-east-s-400-missile-deal-russia-syria-iraq-kurdish-united-states-nato-alliance-partners-allies-adversaries/
Powstanie Raportu Specjalnego zostało dofinansowane ze środków Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich 2018.
Koncepcja opracowania analitycznego powstała dzięki dofinansowaniu ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich 2019.
Ten materiał powstał dzięki współpracy z Narodowym Instytutem Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.