RUSSIA MONITOR
Data: 14 czerwca 2018
Podatki i paliwa. Porażka rządu Rosji
Władze Rosji wycofują się z podwyżek akcyzy na paliwo, które miały być częścią szerszych zmian podatkowych w sektorze energetycznym. Rząd przestraszył się coraz szerszych protestów społecznych wywołanych gwałtownym wzrostem cen na stacjach benzynowych. Straci budżet państwa, bo nafciarze nie zgadzają się, by to na nich przerzucać ciężar utrzymania. Mimo że to właśnie polityka takich koncernów jak Rosnieft przyczynia się do zmniejszenia ilości produktów naftowych na rynku krajowym. Przyjęte teraz przez rząd rozwiązania zagrażają jednak mniejszym, niezależnym sieciom stacji benzynowych i sprzyjają wielkim graczom na rynku.
Podczas dorocznej telekonferencji, na której Władimir Putin występuje w roli „dobrego cara” rozwiązującego lokalne problemy obywateli, nie mogły nie pojawić się pytania dotyczące drożyzny na stacjach paliwowych. Putin uznał za niedopuszczalny raptowny wzrost cen benzyny, odczuwalny w ostatnich tygodniach i obiecał działania w celu ustabilizowania sytuacji na rynku. Problem w tym, że to za jego zgodą rząd podjął działania, które w największym stopniu przyczyniły się do wzrostu cen detalicznych na rosyjskim rynku.
Według oficjalnych danych, od stycznia do końca maja ceny detaliczne na paliwo wzrosły średnio o 7-8%, przy inflacji 1,6%. Najszybciej benzyna drożała w maju. Najgorzej było na Dalekim Wschodzie i w Moskwie, gdzie na niektórych stacjach litr bezołowiowej 95 kosztował już 47 rubli. Problem przyjął polityczny charakter. W połowie maja w regionach, od Irkucka po Dagestan, setki kierowców wyszły na ulice. Co ciekawe, w niektórych miejscach „marsze pustych kanistrów” zyskały wsparcie lokalnej władzy. Głównym powodem wzrostu cen nie jest wcale wyższa cena ropy na światowych rynkach (jej udział w cenie paliwa w Rosji to 6%), a podwyżka akcyzy (udział podatków w cenie paliwa to 65%). Rząd planował to zrobić w tym roku w dwóch turach. Pierwsza nastąpiła w styczniu, kolejną planowano na lipiec. Po styczniowym wzroście akcyzy naftowe koncerny czekały z podwyżką cen detalicznych aż do wyborów – skutki zwykli obywatele odczuli więc dopiero po reelekcji Putina, a najmocniej już po jego zaprzysiężeniu. Do wyższej akcyzy dołożyli się też nafciarze. Wysokie ceny ropy na świecie przy stosunkowo słabym kursie rubla powodują, że koncerny wolą eksportować produkcję za granicę (za dolary) niż na rynek krajowy (za ruble). Głównym winowajcą zmniejszenia ilości produktów sprzedawanych rosyjskim stacjom jest Rosnieft – która nawet dostała od służby antymonopolowej FAS zalecenie zmiany tej polityki sprzedażowej. Ale Rosnieft mówi, że tak szybko to nie nastąpi, bo trwają planowe remonty w jej rafineriach.
22 maja rząd zdecydował o obniżce akcyz od 1 czerwca. Ale sama informacja nie zahamowała przez kolejny tydzień wzrostów cen. Więc po tygodniu wicepremier odpowiedzialny za energetykę i paliwa Dmitrij Kozak spotkał się z szefami koncernów naftowych. Obiecali zmniejszyć ceny dla stacji paliwowych – ale w zamian za obniżkę akcyzy. Od 1 czerwca do 3000 rubli za tonę benzyny i do 2000 rubli za tonę oleju napędowego. Dzięki temu po raz pierwszy do początku marca, spadły średniotygodniowe ceny benzyny w Moskwie. Nie będzie też planowanej na 1 lipca drugiej podwyżki akcyzy, a być może dojdzie nawet do jej obniżenia. Ale porozumienie rządu z nafciarzami ws. zamrożenia cen detalicznych może zaszkodzić rynkowi sprzedaży paliw. Jeśli rząd nie podejmie dodatkowych kroków, w ciągu roku większość niezależnych sieci stacji benzynowych może zostać zamknięta, a to doprowadzi do monopolizacji rynku i wzrostu cen do nawet 100 rubli za litr paliwa – ostrzega Niezależny Związek Paliwowy, skupiający właścicieli prywatnych sieci stacji. Proponują oni, by rząd uwolnił cenę detaliczną na paliwo albo przeszedł na ręczne zarządzanie w segmencie hurtowym.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.