BALTIC MONITOR
Data: 23 listopada 2019
Alternatywa dla NATO? W Estonii burza po słowach wicepremiera
Rząd Estonii razem z innymi krajami bałtyckimi przygotowuje plan B, na wypadek gdyby NATO nie wywiązało się z gwarancji bezpieczeństwa – takie słowa wicepremiera i szefa MSW Estonii Marta Helme zacytował jeden z fińskich dzienników. Od tych słów zdystansowali się inny członkowie estońskiego rządu, a minister obrony nazwał je absurdem. Po fali krytyki Helme już następnego dnia wycofał się ze słów o „planie B”. Cała sprawa uderza jednak w wiarygodność NATO, szczególnie po niedawnej deklaracji prezydenta Francji podważającej gwarancje sojusznicze organizacji.
Co więcej, mające podobny wydźwięk słowa padły z usta wicepremiera kraju, który należy do tych członków NATO, których bezpieczeństwo w największym stopniu zależy od sojuszników. Biorąc pod uwagę profil ideologiczny i polityczny partii EKRE, której liderem jest Helme, nie można wykluczać, że to była z jego strony świadoma prowokacja.
Mart Helme, lider eurosceptycznej, nacjonalistycznej i antyimigranckiej Konserwatywnej Partii Ludowej Estonii (EKRE), udzielił 19 listopada wywiadu fińskim dziennikarzom, z którego najważniejsze tezy pojawiły się w wydawanych w Finlandii gazetach. Według relacji dziennika „Turun Sanomat” Estonia – zdaniem Helme – nie może być już pewna, że NATO zagwarantuje jej w każdych okolicznościach integralność terytorialną i niepodległość. Było to nawiązanie do ostatnich głośnych słów Emmanuela Macrona o „śmierci mózgu” NATO. Z kolei dziennik „Iltalehti” napisał – też powołując się na Helme – że stanowisko estońskiego rządu na zbliżające się spotkanie liderów NATO, a także opracowanie planu B było omawiane 18 listopada podczas posiedzenia estońskiego gabinetu. Plan B dotyczyć ma nie tylko Estonii oraz pozostałych krajów bałtyckich – Litwy i Łotwy, ale także Finlandii. Jak Helme tłumaczył konieczność wypracowania planu obrony na wypadek braku pomocy ze strony NATO? Wyraził obawy o zachowanie głównych członków Sojuszu. Według niego USA zagrożenie widzą nie w Rosji, a w Chinach, Wielka Brytania po brexicie może ograniczyć swe zaangażowanie militarne w Europie, wreszcie „nikt nie wie jak bardzo odejście Merkel zmieni niemiecką politykę zagraniczną”. Helme powiedział, że w kwestii polityki bezpieczeństwa nie liczy też na gwarancje ze strony UE. Sęk w tym, że nie sprecyzował, co zawierać miałby „plan B”, w jaki sposób Estonia i sąsiedzi mieliby wzmacniać swe bezpieczeństwo bez uwzględnienia NATO.
Na słowa wicepremiera i lidera EKRE krytycznie zareagowali inni estońscy politycy. Premier Jüri Ratas (Keskerakond) powiedział, że nie ma potrzeby kwestionować członkostwa Estonii w NATO. Premier napisał na Facebooku, że estońskie plany A, B czy C mają na celu rozwój niezależnych zdolności obronnych, ale wszystko w ramach NATO. Szef MSZ Urmas Reinsalu (Isamaa) napisał, że nie widzi alternatywy dla NATO. Powiedział też, że muszą być podtrzymywane „specjalne relacje” Estonii z USA. Ostrzej reaguje opozycja. Lider socjaldemokratów Indrek Saar wysłał list do premiera z pytaniem, czy Ratas będzie dążył do dymisji Helme. Saar przypomniał, że kiedy w poprzednim rządzie minister z Partii Centrum Mikhail Korn zakwestionował członkostwo Estonii w NATO, został zdymisjonowany. Najmocniej zareagował minister obrony Jüri Luik (Isamaa). Oświadczył, że rząd nigdy nie omawiał planu B jako alternatywy dla NATO. – Takie historie to absurd. Jedynie podważają jedność NATO i osłabiają potencjał odstraszania – stwierdził Luik i przypomniał, że sojusznicy chronią estońską przestrzeń powietrzną, a w bazie Tapa stacjonują Brytyjczycy i Francuzi. Zwrócił uwagę, że w Estonii minister spraw wewnętrznych (obecnie Helme) nie jest zaangażowany w planowanie obrony wojskowej: „Ci zaangażowani wiedzą, że naszym kierunkiem jest wzmacnianie NATO, a nie sianie wątpliwości w sercach naszych wrogów i przyjaciół. Nie ma alternatywy dla NATO, i nie będzie takiej alternatywy”. – Wszystko co robimy bilateralnie z naszymi sojusznikami opiera się na naszym członkostwie w NATO. Naprawdę mamy wierzyć, że amerykański bombowiec strategiczny B-52 latałby nad Estonią gdybyśmy nie byli częścią zbiorowej obrony NATO? – pytał retorycznie Luik. Na słowa estońskiego wicepremiera zareagowało też ministerstwo obrony Finlandii. Sekretarz generalny Janne Kuusela oświadczył, że być może Estonia ma jakieś swoje plany, ale nikt w tej kwestii nie kontaktował się z rządem w Helsinkach, a Finlandia nie ma i nie pracuje nad żadnym „planem” wspólnie z krajami bałtyckimi.
Wesprzyj nas
Jeżeli przygotowane przez zespół Warsaw Institute treści są dla Państwa przydatne, prosimy o wsparcie naszej działalności. Darowizny od osób prywatnych są niezbędne dla kontynuacji naszej misji.
Nazajutrz po doniesieniach fińskiej prasy i ostrych reakcjach innych polityków, Helme wydał oświadczenie, zapewniając, że fińska gazeta źle zinterpretowała jego słowa: „Nie powiedziałem niczego wskazującego, że nasz rząd pracuje wspólnie z naszymi sąsiadami nad znalezieniem alternatywy dla NATO. NATO jest i pozostanie naszą najważniejszą gwarancją bezpieczeństwa”. Helme dodał jednak, że uważa mimo to, iż każde państwo powinno też pracować nad własnymi niezależnymi zdolnościami obronnymi. Nie zmienia to faktu, że cała sprawa już mocno zaszkodziła Estonii i jej pozycji w NATO, podobnie zresztą jak całemu Sojuszowi. Podobnie jak wcześniejsze słowa Macrona oraz premiera Luksemburga.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.