RUSSIA MONITOR
Data: 26 lutego 2018
Projekt Tureckiego Potoku – problem Gazpromu
Czarne chmury zbierają się nad jednym ze sztandarowych projektów Gazpromu, który ma trzy cele. Turecki Potok ma umożliwić rezygnację z tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę, zwiększyć eksport gazu do Europy oraz zapewnić transfer publicznych środków do firm należących do bliskich Władimirowi Putinowi biznesmenów. Okazuje się jednak, że są problemy z zaplanowaniem infrastruktury gazociągu, a przede wszystkim ze sfinansowaniem całego projektu.
Projekt Tureckiego Potoku (Turkish Stream) zakłada budowę gazociągu po dnie Morza Czarnego do europejskiej części Turcji. Gazociąg ma mieć dwie nitki, o przepustowości 7,75 mld m³ gazu rocznie każda. Pierwsza nitka ma dostarczać surowiec dla odbiorców tureckich, druga zaś biec dalej, na Bałkany. Gazprom rozpoczął budowę morskiego odcinka gazociągu Turecki Potok w maju 2017 roku u rosyjskiego wybrzeża Morza Czarnego, zapowiadając ukończenie budowy w 2019 roku. Jeszcze w czerwcu 2017 roku wiceprezes Gazpromu Andriej Krugłow informował, że koncern już zaczął rozmowy, zarówno z bankami rosyjskimi, jak i zagranicznymi, o finansowaniu projektowym planowanego gazociągu. Tyle że w sierpniu 2017 r. USA wprowadziły wobec Rosji nowe sankcje, które m.in. dają prezydentowi prawo objęcia sankcjami podmiotów, które jednorazowo zainwestowały co najmniej 1 mld dolarów w budowę przez Rosję gazociągów eksportowych lub dostarczyły sprzęt, technologie lub usługi do tych celów. W efekcie Gazprom ma problem ze znalezieniem zewnętrznych źródeł finansowania. Wiceprezes Krugłow poinformował, że gazociąg najprawdopodobniej będzie początkowo sfinansowany z budżetu Gazpromu. Co więcej, koszt projektu wzrósł z 6 do 7 mld dolarów. To przede wszystkim oznacza, że podwykonawcy, czyli firmy należące do biznesmenów związanych z Putinem, dostaną więcej. Zapłaci państwowy Gazprom, który w ostatnich kwartałach nie przynosi żadnych zysków. Wszystko wydaje na wielkie projekty w rodzaju Turkish Stream, Siła Syberii, Nord Stream 2 czy Sachalin-Chabarowsk-Władywostok. Turecki Projekt nie ma żadnego sensu ekonomicznego, a Gazprom ma być w tym projekcie dojną krową dla podwykonawców. Stąd zawyżanie wartości poszczególnych części projektu. To, że Gazprom będzie musiał w stu procentach finansować Turecki Potok, a jednocześnie budować Nord Stream 2 oraz Siłę Syberii już spowodowało rekordowy wzrost środków na inwestycje. A przecież w ciągu najbliższych dwóch lata Gazprom będzie musiał uregulować długi o łącznej wartości ponad 20 mld dolarów.
Tymczasem, choć morski odcinek gazociągu jest już niemal w połowie położony, nie ma wciąż zgody Ankary na lądową nitkę dla odbiorców europejskich. Turcy chcą od Rosjan zniżki na gaz w zamian za tranzyt surowca do Europy drugą nitką. Nie ma gwarancji, że drugą nitką gaz popłynie w 2019 roku. Nie ma infrastruktury, poprzez którą Europa mogłaby przyjmować ten gaz. Wciąż nie określono trasy drugiej nitki (dwie opcje jej początku: granica Turcji z Bułgarią lub z Grecją). Na dodatek konkurencja nie śpi. Azerbejdżański SOCAR ogłosił, że pierwsze dostawy gazu ze złoża Szach Denis do Europy tzw. Południowym Korytarzem Gazowym zaczną się w terminie, czyli w 2020 r. Dostawy gazu do Turcji częścią Korytarza, czyli gazociągiem TANAP, mają się zacząć już w lipcu br.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.