RUSSIA MONITOR
Data: 22 września 2017
„Telefoniczny terroryzm” w Rosji
Dziesiątki fałszywych alarmów bombowych w całym kraju przez ponad tydzień obnażyły słabość rosyjskiego systemu bezpieczeństwa. Atak hakerów sparaliżował setki ważnych obiektów w dziesiątkach miast, tymczasem służby są bezradne. Przez ponad tydzień nie były w stanie zablokować fali telefonów o podłożonych bombach, mają też poważny problem z ustaleniem źródła tej zmasowanej akcji.
Telefony zaczęły się wieczorem 10 września, od razu w wielu miastach. Alarmy objęły niemal cały kraj, początkowo były to głównie Syberia i Daleki Wschód. Tylko jednego dnia, 19 września, ewakuowano około 100 000 ludzi w 14 miastach. Ewakuacje i sprawdzenia miały miejsce tego dnia w sumie w 152 obiektach. W przeciągu tygodnia w całej Rosji z powodu anonimowych telefonów o podłożonej bombie ewakuowano w sumie około 400 000 ludzi. Alarm ogłaszano w ponad tysiącu budynków. Fala fałszywych alarmów dotknęła już około 80 miast, w tym tych największych, z Moskwą na czele. Na celowniku sprawców fałszywych doniesień znalazły się centra handlowe, obiekty administracji, szkoły, dworce kolejowe, lotniska, muzea, uczelnie wyższe i nocne kluby. Żadne z ostrzeżeń nie potwierdziło się. Fałszywe alarmy wywołały chaos w części miast, gdzie w mediach cytowano lokalną policję, że ewakuacje są związane z ćwiczeniami. Wiadomo, że połączenia następowały via Internet, co utrudnia ustalenie źródła. Jedno z anonimowych źródeł w służbach bezpieczeństwa twierdzi, że dzwoniące osoby mówiły, że są związane z Państwem Islamskim. Głos zabrał Kreml. Prezydencki rzecznik Dmitrij Pieskow nazwał sytuację „telefonicznym terroryzmem”.
Źródła w MSW twierdzą, że źródłem fali telefonów o bombach jest Bruksela. Rosyjskie służby sprawdzają wersję, która mówi, że członkowie nieznanej międzynarodowej grupy hakerskiej napisali specjalny program pozwalający wykonywać wiele telefonów jednocześnie w różne miejsca (np. w ciągu jednego kwadransa wykonano 18 telefonów) – przy czym ustalenie źródła jest właściwie niemożliwe. Wcześniej brano pod uwagę wersję, że źródło masowych telefonów za pośrednictwem Internetu znajduje się na Ukrainie. Powstała międzyresortowa grupa robocza, która pracuje nad programem zabezpieczającym linię alarmową przed hakerskimi atakami. Wszczęto śledztwo, w którym kluczową rolę przyznano Rosgwardii. Wiadomo, że bierze się pod uwagę scenariusz, że za atakiem stoi inne państwo.
Ten poważny kryzys bezpieczeństwa może mieć reperkusje zarówno krajowe, jak i międzynarodowe. Władze muszą brać pod uwagę negatywne społeczne skutki tej fali alarmów. Obnażyła bowiem słabość rosyjskiego państwa jeśli chodzi o zabezpieczenia przed atakami hakerskimi. Władimir Putin będzie dążył do jak najszybszego wyjaśnienia sprawy, niewykluczone, że sprawa może stać się pretekstem do zmian kadrowych w odpowiedzialnych instytucjach, a w dłuższej perspektywie do dalszego zaostrzenia kontroli państwa nad Internetem. Niewiadome są jeszcze konsekwencje natury międzynarodowej – wątpliwe by udało się wiarygodnie ustalić czy i jakie obce państwo stoi za akcją, ale sprawa może być wykorzystana do ataków na USA i/lub NATO i ich sojuszników. Przecieki wskazujące na Ukrainę i Brukselę mogą świadczyć o przygotowaniu gruntu pod taką propagandową kampanię.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.