THE WARSAW INSTITUTE REVIEW
Data: 1 sierpnia 2018 Autor: Dr Mariusz Klarecki
Wrześniowe losy dzieł sztuki w bombardowanej Warszawie
Pierwsze obawy o los dzieł sztuki na wypadek ewentualnego konfliktu zbrojnego pojawiły się już na jesieni 1938 r.
Z inicjatywy pracowników muzealnych, podjęto rozmowy z Ministerstwem Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na temat sposobów zabezpieczenia zbiorów na wypadek wojny. Muzealnicy zorganizowali nawet konferencję na ten temat. Jak pisał Dyrektor Muzeum Narodowego Stanisław Lorentz: „Ani władze państwowe, ani władze miejskie, nie podjęły żadnych decyzji i – jak się potem okazało – ani muzea, ani – o ile wiem – biblioteki i archiwa, nie były przygotowane na wypadek wybuchu wojny, co katastrofalnie wpłynęło na rozmiary strat w czasie oblężenia Warszawy we wrześniu 1939 roku”. W sierpniu tego roku, pracownicy Muzeum Narodowego w Warszawie, profilaktycznie przygotowali w podziemiach gmachu 230 skrzyń, które w razie konfliktu można było wykorzystać do spakowania muzealiów[1].
Priorytetem była ochrona zbiorów muzealnych, w szczególności z intensywnie bombardowanego Zamku Królewskiego. Dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie, Stanisław Lorentz, wspominał, że w pierwszych dniach po wybuchu wojny „zaczęły napływać większe i mniejsze depozyty od osób opuszczających Warszawę i z mieszkań zrujnowanych”[2]. Ponadto w muzeum znajdowały się już wcześniej depozyty od osób prywatnych. Na początku bombardowania miasta został w większości zniszczony pociskiem artyleryjskim „bardzo cenny depozyt gen. Tadeusza Bylewskiego, złożony w Muzeum w roku 1932, a obejmujący 71 zegarów z czasów od XVI do XIX wieku, z wielu unikatami polskimi i obcymi. Zawierał ten depozyt, który miał być przekazany Muzeum w darze, wiele zegarów dużych wymiarów – szafkowe, ścienne itd., które trudno było zapakować i przenieść […] z całego zbioru ocalało tylko 20 zegarów i to w bardzo żałosnym stanie”[3]. Michał Walicki, pracownik Zamku Królewskiego, bezskutecznie próbował namówić dr Ludwika Bryndzę-Nackiego do przechowania jego zbiorów w bezpiecznych podziemiach Muzeum Narodowego. Kolekcja w całości spłonęła podczas bombardowania Warszawy we wrześniu 1939 roku. Właściciel zbiorów mieszkał przy Krakowskim Przedmieściu. Zgromadzony przez niego zbiór liczył 112 obrazów doborowego malarstwa polskiego oraz mniej znanych mistrzów malarstwa flamandzkiego i holenderskiego z XVII wieku. Obrazy, które spłonęły były znane publiczności, ponieważ właściciel udostępniał swoje zbiory na krajowych wystawach. W ten sposób zachowały się fotografie wielu z tych przedmiotów[4].
W okresie nasilenia bombardowań Warszawy przywożono wciąż do przestronnych podziemi gmachu Muzeum dzieła sztuki i antyki z obszaru całego miasta, „m.in. bardzo cenne zbiory Potockich z pałacu przy Krakowskim Przedmieściu 15 oraz z pałacu Janusza Radziwiłła przy ul. Bielańskiej”[5]. Dalej pisał Stanisław Lorentz, że pałace, w których mieszkali arystokraci przed wybuchem wojny, wobec pospiesznego opuszczenia miasta, pozostawiono otwarte. Mienie należące do arystokratów narażono w ten sposób na szaber oraz zniszczenie na skutek zdemolowania. Straty dotknęły również licznych mieszkańców Warszawy, którzy posiadali swoje pałace i dwory poza miastem. Niektóre z posiadłości ziemskich znajdowały się bardzo blisko stolicy i zostały zajęte przez wojska niemieckie, przygotowujące się do oblężenia miasta. Czesław i Irena Ludwig, posiadacze ziemscy, dysponowali majątkiem „Basiówka” na Młocinach. Dom wraz z całym wyposażeniem został przez Wermacht podpalony 22 września. Płomienie strawiły zabytkowe meble, stare sztychy, brązy, dywany, malarstwo polskie i obce[6].
Jednym z najważniejszych celów dla samolotów Luftwaffe była siedziba Dowództwa Sztabu Obrony Warszawy znajdująca się w Pałacu Andrzeja Zamojskiego przy ul. Nowy Świat 67. Na jej tyłach znajdował się tzw. „kwartał antykwaryczny” skupiony wokół ulic: Mazowieckiej, Świętokrzyskiej, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście oraz Traugutta. Nasilenie bombardowań w tej części miasta, przyczyniło się do znacznych strat dzieł sztuki i antyków w znajdujących się tam salonach antykwarycznych[7]. Jak pisał Władysław Płachciński: „spalili się Klejman, Szuberg ze Lwowa, Abe Gutnajer, Bernard Gutnajer, Czaja, Kaniewski, Studziński, Grodecki w Alejach Jerozolimskich, tych ośmiu doszczętnie, bez śladu. Poza tym Sapiecha na Oboźnej zainkasował pięć bomb i wybuch mu zniósł całkowicie narożnik domu, gdzie na I piętrze miał wielkie mieszkanie przepełnione rzeczami. Obecnie jest tam śmieciarnia i stary Sapiecha, nieumyty, w szlafroku, snuje się od 13 miesięcy w zrujnowanym mieszkaniu i wyciąga jeszcze z gruzów od roku zagrzebane fragmenty rzeźb, skorup, szczątków mebli, składa resztki z podstemplowanemi sufitami w pokojach i łudzi się, że biedak będzie to kleił i restaurował”[8].
Do najbardziej znanych antykwariatów spalonych we wrześniu 1939 roku należał „Pałac Sztuki” przy ul. Trębackiej 4. Żona Józefa Smokalskiego w załączniku do kwestionariusza strat złożonym po wojnie do Wydziału Strat Wojennych Zarządu miasta Stołecznego Warszawy dokładnie wyszczególniła straty w dziedzinie antyków i dzieł sztuki z rozróżnieniem na te powstałe w 1939 i 1944 roku, w spalonym mieszkaniu i „Pałacu Sztuki” przy Trębackiej 4 i 5. Suma strat z okresu bombardowania Warszawy we wrześniu 1939 roku wyniosła 53 000 przedwojennych złotych i była znacznie wyższa od szkód poniesionych podczas powstania warszawskiego – 39 500 złotych. Spalone i zniszczone zostały obrazy J. Brandta, Juliusza i Wojciecha Kossaków, J. Malczewskiego, J. Chełmońskiego, T. Axentowicza, J. Fałata, A. Grottgera, J. Lampiego i wielu innych. W antykwariacie znajdowały się zabytkowe dywany, porcelana, szkła, srebra oraz meble. „Pałac Sztuki” zarówno przed wojną, jak i w czasie okupacji, postrzegany był, jako jeden z największych antykwariatów, o dużym obrocie dziełami sztuki.[9]
Kolejnym lokalem, który uległ zupełnemu spaleniu w 1939 roku był „Salon Sztuki” Kazimierza Kaniewskiego mieszczący się przy ul. Nowy Świat 64. W „Zaświadczeniu” wydanym 5 września 1945 roku przez Izbę Przemysłowo-Handlową w Warszawie napisano: „…W czasie toczącej się wojny przedsiębiorstwo uległo dwukrotnemu zniszczeniu, raz we wrześniu 1939 roku i powtórnie podczas ostatnich walk o Warszawę. Straty, jakich doznał nasz dorobek kulturalny i przedsiębiorstwo, są tak wielkie, że w obecnej chwili nie da się tego ocenić. Uległo spaleniu przeszło 20 tysięcy przedmiotów sztuki, mieszczących się w 40 salach, w tym samych obrazów 2 300 sztuk”[10].
Podczas bombardowań stolicy całkowicie spłonęła duża kolekcja przemysłowca Edwarda Natansona, założona jeszcze w 1850 roku przez Ludwika Natansona. Edward Natanson zajmował dziesięcioizbowe mieszkanie przy ul. Królewskiej 10. Kolekcjoner stracił 60 obrazów o wybitnej wartości artystycznej autorstwa m.in.: J. Matejki, A. Gierymskiego, J. Chełmońskiego, Juliusza i Wojciecha Kossaków, J. Fałata, S. Wyspiańskiego, J. Brandta, W. Podkowińskiego, J. Malczewskiego, J. Lampiego, M. Bacciarellego oraz znakomitych malarzy zachodnioeuropejskich: J.B. Greuze`a, F. Boucher`a, G. Reni, mistrzów holenderskich i innych. Ponadto zniszczeniu uległy znajdujące się w mieszkaniu liczne meble francuskie z XVIII wieku, wysokiej klasy kolekcja miśnieńskiej porcelany” oraz aż 18 waz z XVIII wiecznej wytwórni królewskiej Stanisława Augusta Poniatowskiego w Belwederze[11]. Obecnie w polskich zbiorach muzealnych na terenie całego kraju znajduje się zaledwie niemal tyle samo zabytków z tej wytwórni.
Od pierwszych dni września intensywnie bombardowano wszystkie dworce kolejowe. W magazynach, zlokalizowanych przy dworcach kolejowych, znajdowały się duże ilości zapasów żywności, ale również innych dóbr należących do osób, które tuż przed inwazją niemiecką zdążyły opuścić tereny położone bliżej granicy. W kolejowych składach zmagazynowano dużą ilość dobytku prywatnego, w tym również artystyczne wyposażenie mieszkań. O godzinie 17:00 4 września, niemieckie samoloty zbombardowały Dworzec Główny oraz Dworzec Zachodni[12]. Podczas bombardowania Dworca Głównego stracił swoje ruchomości Józef Trawiński, który wysłał swoje rzeczy pociągiem z Sosnowca do Warszawy 1 września 1939 roku. Pięć dni później otrzymał wiadomość o ich spaleniu podczas nalotu na dworzec. Były wśród nich m.in. obrazy: D. Teniersa „Chrystus w ogrodzie”, J. Brandta „W stepie”, Z. Kłosowskiego „Kapliczka”, J. Chełmońskiego „Pejzaż”, M. Gierymskiego „Trębacz”. Zniszczeniu uległy również obiekty rzemiosła artystycznego[13].
Magazyny celne na Dworcu Wschodnim paliły się począwszy od 4 września, tego dnia w godzinach popołudniowych samoloty niemieckie przeprowadziły intensywne bombardowanie. Według relacji Zofii Orlańskiej, mieszkanie Jana i Antoniny Górów na Zaolziu zostało w 1939 roku zajęte przez Niemców, a dobytek wysłany do Warszawy. 7 września 1939 roku podczas bombardowania Dworca Wschodniego prywatne wyposażenie mieszkania z Tyńca uległo spaleniu. Straty materialne rodziny Górów objęły wyposażenie mieszkania w dzieła sztuki i antyki, w tym zbiór osiemnastu obrazów[14]. Kilka dni po wybuchu wojny nie było już możliwości przesłania do Warszawy żadnego transportu kolejowego. Juliusz Rómmel w Relacji o działalności instytucji i agend cywilnej obrony Warszawy pisze: „8 września, kiedy przybyłem do Warszawy, stało się jasne, że koleje w pasie od zachodniej granicy do rzeki Wisły, razem z dużym węzłem warszawskim są już unieruchomione i zbombardowane. Wszystkie stacje zawalone były rozbitymi wagonami, na torach dobiegowych, stały zniszczone pociągi, opuszczone przez załogi kolejowe”[15].
Felicji Herk-Łukańskiej wojna zabrała wszystko. Podczas wypadków wrześniowych przepadł dobytek, a wraz z nim 12 obrazów oraz 3 rzeźby poprzez „zbombardowanie przez Niemców Dworca Głównego w związku z tym spalenie bagażu nadanego z Wisły”. Pierwszy syn poszkodowanej zmarł w Dachau w 1942 r., drugi syn zginął w Powstaniu Warszawskim. Mąż zmarł po upadku Powstania na skutek choroby płuc. Znane są przypadki osób, którym mimo bombardowań, udało się przewieźć swój majątek do Warszawy. Urodzona w Warszawie Helena Czechowska przed wybuchem wojny mieszkała wraz mężem Karolem w Poznaniu. We wrześniu 1939 roku wdowa po poległym 6 września żołnierzu, zdołała przetransportować swój dobytek do Warszawy i zamieszkała przy Rynku Starego Miasta. Kobieta zabrała ze sobą z Poznania dużą ilość przedmiotów artystycznych i kolekcjonerskich, w tym m.in. obrazy Józefa Chełmońskiego „Mała trójka i wilki” z dedykacją hrabiny Jezierskiej oraz płótno Leona Wyczółkowskiego zatytułowane „Dziewczyna wiejska”[16].
Warszawskie mosty i wiadukty intensywnie bombardowano w takim samym stopniu jak dworce kolejowe. Przy wjeździe na Most Poniatowskiego od strony Ronda Waszyngtona, mostu broniły trzy gniazda baterii przeciwlotniczej. Samoloty niemieckie zawzięcie atakowały most i próbowały zniszczyć obrońców. Na ogień bombowców nurkujących, narażone były domy położone w bezpośrednim sąsiedztwie. W ten sposób stracił swoje zbiory artystyczne dyrektor Polskiego Radia Alfred Birkenmayer, zniszczone zostało ośmioizbowe mieszkanie zawierające „spore ilości antyków zbieranych latami”, w tym: 30 obrazów, japońskie stare sztychy, zabytkowa porcelana z wytwórni europejskich i zbiór kilimów. Rozwijając swoją pasję kolekcjonerską Alfred Birkenmayer skupił się przede wszystkim na pamiątkach związanych z Adamem Mickiewiczem. Do kolekcji pasjonata, należały m.in. 52 portrety i obrazy okolicznościowe z życia poety, kilka jego popiersi oraz medalionów portretowych. Pasjonat przechowywał w mieszkaniu pierwsze wydania utworów Adama Mickiewicza, „częściowo wyciągniętych z gruzów, lecz ogromnie zniszczonych – strata bezcenna nie do powetowania”. Mieszkająca w pobliżu Janina Nurzyńska, prawdopodobnie po pierwszych atakach samolotowych na Most Poniatowskiego, postanowiła wywieźć cenniejsze przedmioty znajdujące się w domu przy Al. 3-go maja, w tym kolekcję 26 obrazów. Pozornie bezpieczne schronienie dla swojej kolekcji znalazła u przy ul. Nowy Świat, róg ul. Ordynackiej. Niestety dom w tym kwartale został we wrześniu 1939 roku spalony, a wraz z nim część zbiorów malarstwa[17].
Do granic Warszawy dotarły zmotoryzowane kolumny nieprzyjaciela od strony Ochoty 8 września. Dwa dni później pierścień oblężenia miasta zamknęły wojska Wehrmachtu od strony Pragi. Ostrzał artylerii niemieckiej, a także bombardowanie polskich pozycji obronnych nie oszczędziły budynków mieszkalnych położonych na linii frontu. Zniszczenie domów przy ulicy Grójeckiej spotęgowały pożary. Niespalone mieszkania zostały splądrowane przez żołnierzy niemieckich. W taki sposób okoliczności straty bezcennych dokumentów z XVII i XVIII wieku, zawierających m.in. nadania, testamenty oraz umowy heraldyczne opisała Elżbieta Maliszewska zamieszkała przy ul. Grójeckiej[18].
Dostępu do Warszawy strzegły pospiesznie zbudowane na ulicach barykady. Dużą część z tego typu zapór zbudowano z drewnianych elementów. Do budowy barykad używano niekiedy cennego wyposażenia mieszkań położonych na linii frontu. Polscy żołnierze lub inne służby zaangażowane do wznoszenia umocnień i zapór czołgowych na Woli, zabierali z domów drzwi, stoły i różne ciężkie meble. „Wszystko to znalazło się na barykadzie budowanej na ul. Elektoralnej – pisze Stefan Talikowski, kolekcjoner i miłośnik antyków – ponieważ jednak do walk na tym odcinku nie doszło, po podpisaniu kapitulacji, ludność cywilna rozebrała barykady zabierając ze sobą również nie swoje rzeczy. Nasz dozorca zdążył w porę odebrać drzwi z mieszkań frontowych tak, że jednej tylko połowy brakowało, natomiast przepadł nasz stół renesansowy ze stołowego. Przeprowadziłem wywiad i wkrótce ustaliłem, gdzie znajduje się stół”[19].
Podczas wrześniowych bombardowań została w większości zniszczona cenna biblioteka Wandy i Jana Rybińskich. Księgozbiór zawierał około 500 książek, poczynając od inkunabułów z XV wieku do XIX wieku, w tym wiele elzewirów XVII-wiecznych w oryginalnych oprawach. Niektóre pozycje pochodziły z biblioteki Stanisława Augusta Poniatowskiego. Większość księgozbioru stanowiły książki z XVIII wieku w skórzanych oprawach, opatrzone sztychowanymi ilustracjami z epoki”. Księgozbiór posiadał charakter bibliofilski, znalazły się w nim m.in. książki z biblioteki Napoleona z ekslibrisami i superekslibrisami biblioteki Ludwika Filipa, „wiele wartościowych egzemplarzy”. Biblioteka zawierała także pierwsze wydania wielu rzadkich pozycji m.in. Balzaka wraz z autorskim dedykacjami. Jak wspominali poszkodowani o swojej bibliotece był to „Księgozbiór pod względem przepychu opraw – wyjątkowy, większość tego księgozbioru spłonęła w 1939 roku w składzie na Hożej, reszta na Słupeckiej w czasie powstania warszawskiego”[20].
W relacjach mieszkańców Warszawy, szczególnie mocno zapisała się data 25 września 1939 roku, określana jako „krwawy poniedziałek”. Jak pisał Władysław Bartoszewski: „Po całonocnym ostrzale artyleryjskim miasta, począwszy od godz. 7.00 aż do zmroku trwa bombardowanie lotnicze o niespotykanym dotychczas natężeniu. Paręset samolotów nadlatujących systematycznie falami zrzuca ładunki bomb burzących i zapalających na centralne dzielnice Warszawy”[21]. Tego dnia Luftwaffe wykonała nad miasto 1 176 lotów. Przez cały dzień miasto nieustannie bombardowało ponad 400 samolotów, w tym 240 „sztukasów” – bombowców nurkujących typu Ju 87 B, około 100 Dornierów – Do 17 i 30 ciężkich bombowców transportowych Ju 52, a także bombowce Heinkle – He 111. Samoloty niemieckiej Luftwaffe zrzuciły na Warszawę 560 ton bomb burzących oraz 72 tony bomb zapalających. Obiektem nalotów niemieckiego lotnictwa stało się ścisłe centrum Warszawy rozciągające się wzdłuż linii Nowy Świat – Krakowskie Przedmieście oraz okolic ul. Świętokrzyskiej, gdzie mieściły się najwyższe budynki Warszawy, w tym Polskie Radio oraz gmach centrali telefonicznej. Huraganowy ogień na miasto trwał od godziny 8.00 do 18.00[22].
Przerażające sceny prób ratowania dobytku przez mieszkańców, którym paliły się domy, zaobserwowała Zofia Petersowa: „Na rogu Lwowskiej ukazał się wstrząsający widok. Wprawdzie dość już widziałam pożarów, ale ten był straszliwy, ogromny czworobok pławił się w morzu ognia. Z okien balkonów, drzwi waliły słupy płomieni, bijących w niebo jaskrawymi słupami. Z belek okopconych, żarzących się jeszcze lub już czerniejących, sypały się iskry. Wśród czarno-pomarańczowych, krwistych welonów ognia snuły się spiesznie czarne postacie ratujących. Chodnik przeciwległy zastawiony był sprzętami bezładnie, zwalonymi na stosy z okien, gdy wiatr uchylał płomienistą zasłonę, wychylali się ludzie rzucając na ulice jakieś przedmioty. Jezdnia usłana była pościelą, odzieżą, tobołkami. Trzask przedmiotami, huk pożaru mieszał się z ogłuszającą kakofonią, rozpaczliwymi wrzaskami”[23].
Podczas gdy jedni zawierzali swoje mieszkania kolejom losu, bardziej przedsiębiorczy warszawiacy próbowali przede wszystkim nie dopuścić do zapalenia i rozprzestrzeniania się ognia. Oprócz zrzucanych przez lotnictwo bomb kruszących i zapalających – fosforowych, pikujące w dół samoloty ostrzeliwały mieszkańców Warszawy ogniem z broni pokładowej. Dzieła zniszczenia dopełniała artyleria. Cenne przedmioty znoszono do piwnic, meble ustawiano pod ścianą. Okna zasklepiano deskami lub zalepiano taśmami, tak żeby podczas wybuchu pocisku odpryski szkła nie zraniły ludzi oraz nie zniszczyły wyposażenia mieszkania. Zdejmowano łatwopalne tkaniny i dywany, na podłogach pokojów w których znajdowały się okna, rozsypywano piasek. Mieszkańcy kamienic, jeszcze przed bombardowaniem przygotowywali na dachach kosze napełnione piaskiem. Zanurzając bombę zapalającą w koszu z piaskiem unieszkodliwiano pożar w zarodku. Metoda ta słabo znana podczas wrześniowych bombardowań, stosowana powszechnie już kilka lat później, podczas powstania warszawskiego, ocaliła wiele kamienic od zagłady.
Richard Pipes w prowadzonym dzienniku, zanotował swoje wrażenia z bombardowania Warszawy 25 września: „Rozpoczęło się całodzienne bombardowanie […], które przerastało wszystko, co w ogóle w dziejach ludzkości dotąd widziano. Bomba za bombą spadała na bezbronne miasto, jak ulewa. Domy waliły się w gruzy, przygniatając tysiące ludzi lub roznosząc pożar na całe ulice. Masy obłąkania bliskich ludzi przewalały się przez zawalone gruzami ulice, z dziećmi i tobołami. Lotnicy niemieccy, najgorsze bestie, jakie chodzą po świecie, specjalnie zniżali lot, by razić ludzi na ulicach ogniem z karabinów maszynowych. Nad wieczorem cała Warszawa stała w płomieniach, przypominając piekło dantejskie”[24].
Tego dnia zbombardowano stację filtrów miejskich, co spowodowało brak wody w całym mieście. Zniszczona została położona w najbliższym sąsiedztwie willa rodziny Władysława Woydyno przy ul. Filtrowej. „Mieszkanie moje – pisał kolekcjoner – jako zbieracza, znawcy, muzeologa, artysty malarza z wykształcenia, zapełnione było dziełami sztuki, antykami o znaczeniu muzealnym, na których wyszczególnienie brak miejsca, a które znają artyści i historycy sztuki z Muzeum Narodowego i innych.” Zniszczeniu uległy meble, cenna biblioteka, zbiory malarstwa i rzemiosła artystycznego. Najbardziej bolesna dla kolekcjonera strata dotyczyła zniszczenia zbioru militariów. Pasjonat posiadał zbiór broni starożytnej m.in. repusowany hełm staroperski z rysunkami i napisami w srebrze i złocie, hełm włoski z XV wieku, półpancerz włoski grawerowany, dwie karabele oraz pochwy z agatową rękojeścią, grawerowane złotem, strzelbę turecką z lufą dziwerowaną, wysadzaną rubinkami i turkusami, 2 pistolety skałkowe, oprawione w kość słoniową i srebro, strzelbę arabską z długą kolbą i lufą zdobioną srebrem z napisem arabskim, grawerowanym i nabijanym złotem, prochownicę srebrną oficera polskiego z czasów napoleońskich, rapier włoski z XVI wieku z gardą żelazną, rapier włoski z XVII wieku z gardą mosiężną i wiele innych interesujących przedmiotów[25].
Wstrząsający widok przedstawiały osuwające się na skutek wybuchu bomb ściany kamienic odsłaniające wnętrza domów: „Na Piusa żar z palącego się jej wylotu w Aleje Ujazdowskie, pałacu Poznańskich, docierał aż do nas – relacjonuje H. Regulska – naprzeciwko cały róg wielkiego domu oderwany, jakby odcięty ukazywał resztki mieszkań i mebli, na piątym piętrze na owalnej ścianie wisiało mnóstwo rogów jelenich, koźlich, jakieś obrazy, lampa, poniżej widać było kredens, dwa spokojnie, systematycznie ustawione po bokach krzesła”. Autorka w opisywanej relacji zwróciła uwagę na coraz odważniej rabujących szabrowników. Ich ofiarami stały się opuszczone lub na wpół zburzone mieszkania: „…środkiem ulicy [Wiejskiej], przepychali się jacyś dwaj oberwańcy wiozący na zwykłych, ogrodniczych taczkach, mnóstwo kryształowych waz, brązowy świecznik i frak połyskujący spodnim jedwabiem rozpostartych pół”[26].
Dzień 25 września, w którym Niemcy dokonali zmasowanego ataku na Warszawę, uświadomił obrońcom, do czego zdolny jest agresor i jakimi środkami posługuje się realizując swój cel. Można uznać, że 25 września był zapowiedzią tego, co stało się podczas pacyfikacji powstania warszawskiego, totalnego zniszczenia miasta oraz jego mieszkańców. Wydarzenia tego tragicznego dnia, skłoniły polskich wojskowych do trudnych decyzji. W rozmowie przeprowadzonej z płk. W. Lipińskim, generał S. Kutrzeba wypowiedział następujące słowa: „Nie wiążemy już nic i nikogo, jesteśmy już tylko wyspą, nie czekamy na żadną odsiecz, bo jej nie będzie, nic nie jesteśmy w stanie zmienić […]. Za tę obronę płaci Warszawa, płacą tak straszliwie jej mieszkańcy, na nich się zwala cały główny ciężar i okropność obrony. To, co dziś się stało, to jeszcze nie koniec, miasto zostanie zrównane z ziemią, jeśli zostanie rozpoczęty atak i niech przełamią Niemcy naszą linię, niech wedrą się do miasta – nastąpi rzeź”[27]. Słowa wypowiedziane przez gen. Kutrzebę, trafnie nawiązują do katastrofy, która spotkała Warszawę pięć lat później, w czasie powstania warszawskiego. Na zwołanej przez gen. Rómmla odprawie dowódców, 26 września, podjęto decyzję o kapitulacji stolicy. Poddania miasta domagał się również reprezentujący mieszkańców Komitet Obywatelski. Oddelegowany do rozmów ze stroną Niemiecką, gen. Kutrzeba, 28 września w czwartek, podpisał układ kapitulacyjny.
Bilans strat Warszawy we wrześniu 1939 roku, to około 12 proc. budynków zniszczonych w granicach miasta[28]. Straty w ludności stolicy wynosiły około 10 000 zabitych i 50 000 rannych, ponadto śmierć poniosło około 6 000 żołnierzy a kolejnych 16 000 zostało rannych[29]. Według danych zebranych w poszczególnych komisariatach, spośród 18 495 warszawskich domów, tylko 2 645 nie było uszkodzonych, zaś uszkodzonych zostało 13 843 budynków mieszkalnych. Domy zniszczone stanowią 2 007 przypadków, co przekłada się na 14,3 proc. Interesujący wydaje się fakt, że pomimo oblężenia całej Warszawy przez wojska niemieckie, w tym również od wschodu, największym zniszczeniom nie uległy dzielnice położone bezpośrednio na linii frontu, takie jak: Mokotów, Ochota czy Saska Kępa. Najbardziej ucierpiały narażone na bombardowania ulice znajdujące się w Śródmieściu. W I komisariacie, na Krakowskim Przedmieściu, zostało zniszczonych lub uszkodzonych 44,2 proc. izb, w komisariacie X, znajdującym się przy ul. Ordynackiej odnotowano podobne straty sięgające 43 proc[30]. W najbardziej narażonej na ostrzał artyleryjski Ochocie zostało zniszczonych lub uszkodzonych 41 procent domów. Wśród budynków szczególnie ważnych dla kultury i historii miasta, zburzonych i spalonych podczas bombardowań znalazł się Zamek Królewski, katedra Św. Jana, Teatr Wielki, Filharmonia, teatr w gmachu dawnej panoramy „Golgota” przy ul. Karowej, gmach giełdy przy ul. Karowej, a także pałace: Teppera, Prymasowski, Branicki, Biskupów Krakowskich i Małachowskiego[31].
[1] S. Lorentz, Wspomnienie o ratowaniu zabytków i dzieł sztuki we wrześniu 1939 r., [w:] Cywilna obrona Warszawy we wrześniu 1939 r., Warszawa 1964, s. 256–258.
[2] Ibidem, s. 263.
[3] Kwestionariusz strat Tadeusza Bylewskiego złożony do Ministerstwa Kultury i Sztuki: Archiwum Akt Nowych, Ministerstwo Kultury i Sztuki (AAN, MKiS), mikrofilm (mikr.), sygn. B – 1173, s. 169.
[4] AAN, MKiS, sygn. mikr. B-1173, s. 163–168; K. Estreicher, op.cit., s. 389; A. Tyczyńska, K. Znojewska, Straty wojenne, Malarstwo Polskie, Poznań 1998, t. 1, poz. 405, 418; A. Tyczyńska, K. Znojewska, Straty wojenne. Malarstwo Polskie, Poznań 2007, t. 2, poz. 40, 93, 95–97.
[5] S. Lorentz, op.cit. s. 272.
[6] Archiwum Państwowe m.st. Warszawy, Zarząd Miasta Wydział Strat Wojennych (APW ZM WSW), sygn. 45, nr kw. 3605, s. 511.
[7] S. Bołdok, Antykwariaty artystyczne salony i domy aukcyjne, Warszawa 2004, s. 138–139.
[8] W. Płachciński, Wspomnienia zbieracza, maszynopis powstały ok. 1942–[19]44 r., APW, Zbiory rękopisów, sygn. 300, s. 1.
[9] APW, ZM WSW, sygn. 112, nr kw. 20660, s. 701.
[10] APW, ZM WSW, sygn. 127, nr kw.1916, s. 729, zał. do kwest., s. 733–737v.
[11] APW, ZM WSW, sygn. 91, nr kw. 15268, s. 74; E. Chwalewik, Zbiory polskie. Archiwa, biblioteki, gabinety, galerie, muzea i inne zbiory pamiątek przeszłości w ojczyźnie i na obczyźnie w porządku alfabetycznym według miejscowości ułożone, Warszawa 1927, t. 2, s. 407; K. Estreicher, op.cit., s. 395; A. Tyczyńska, K. Znojewska, Straty Wojenne, op.cit., t. 1, poz. 39, 89, 134, 236.
[12] M. Emmerling, Luftwaffe nad Polską 1939, t. 2, Gdynia 2005, t. 2, s. 83.
[13] APW, ZM WSW, sygn. 117, kw. nr 21779, s. 109.
[14] APW ZM WSW, sygn. 79, kw. nr 12469, s. 874. Do Wydziału Strat Wojennych został w 1945 roku złożony Kwestionariusz w sprawie strat wojennych Krystyny Kingi oraz Andrzeja Grzegorza Góry. Rodzeństwo w chwili wybuchu wojny miało zaledwie kilka lat. Dokument wypełniła Zofia Orlańska, która po wojnie przygarnęła dzieci swojej siostrzenicy, Antoniny z Gabszewiczów Górzyny. Ojciec dzieci, prawnik, Jan Góra, należał przed wojną do kierownictwa huty Tyniec na Zaolziu. Został rozstrzelany 12 listopada 1943 roku w Warszawie. Matkę, Antoninę Górzynę, właścicielkę pensjonatu przy ul. Złotej w Warszawie, 30 grudnia 1943 roku, Niemcy zamordowali w Oświęcimiu. Rzeczy należące do rodziny Górów zostały częściowo skonfiskowane przez okupanta podczas aresztowania rodziców dzieci w październiku 1943 roku. Pensjonat i mieszkanie przy ul. Złotej zostały spalone podczas powstania warszawskiego.
[15] J. Rómmel, Relacja o działalności instytucji i agend cywilnej obrony Warszawy, nr 25, [w:] Cywilna Obrona Warszawy…, op.cit., s. 370.
[16] APW, ZM WSW, sygn. 41, nr kw. 2588, s. 392, zał. do kwest., s. 396v.
[17] APW ZM WSW, sygn. 47, nr kw. 4091, s. 500. W okresie Powstania Warszawskiego dom Janiny Nurzyńskiej przy Al. 3-go maja został zbombardowany, jak pisze: „w moim mieszkaniu był bunkier, wszystko zostało rozgrabione, a reszta strzaskana pociskami”.
[18] APW, ZM WSW, sygn. 180, nr kw. 3284, s. 351. Kobieta z wykształcenia była inżynierem chemikiem i pracowała jako asystentka na Politechnice Warszawskiej.
[19] Biblioteka Narodowa (BN), S. Talikowski, mikrofilm, sygn. akc. 11061, s. 393.
[20] APW, ZM WSW, sygn.52, nr kw. 5286, zał. do kwest., s. 163.
[21] W. Bartoszewski, Warszawa w kampanii wrześniowej, kronika ważniejszych wydarzeń, [w:] Cywilna Obrona…, op.cit., s. XXIV.
[22] M. Cieplewicz, E. Kozłowski, Obrona Warszawy 1939 we wspomnieniach, Warszawa 1984.
[23] BN, Petersowa Zofia, Piekło i ludzie, mikrofilm, sygn. 6405, s. 32–36.
[24] R. Pipes, Żyłem. Wspomnienia niezależnego, Warszawa 2004, s. 5.
[25] APW, ZM WSW, sygn. 90, s. 15041, s. 195.
[26] BN, Z. Petersowa Zofia, op.cit., s. 33.
[27] W. Lipiński, Dziennik. Wrześniowa obrona Warszawy 1939 roku, oprac. J.M. Kłoczowski, Warszawa 1989, s. 139–140.
[28] W ogólnym rozrachunku zostało całkowicie zniszczonych 7 proc. izb mieszkalnych, a spośród ocalałych 17 proc. izb zostało uszkodzonych. – zob. Warszawa w liczbach, rok. 1947; op.cit., s. 21, 28; Warszawa w liczbach, rok 1948, op.cit., s. 30.
[29] T. Szarota, Naloty na Warszawę podczas II wojny światowej [w:] W. Fałkowski, op.cit., s. 263. Materiał ten odnalazł autor artykułu w zespole akt Delegatury Rządu RP na Kraj, Archiwum Akt Nowych, VI oddział, sygn. 202/I-43, t. I, k. 6–10.
[30] Warszawa w liczbach, rok. 1947; op.cit., s. 21, 28; Warszawa w liczbach, rok 1948, op cit., s. 30.
[31] J. Majewski, Śródmieście i jego mieszkańcy w latach niemieckiej okupacji: październik 1939 –
1 sierpnia 1944. Dzień powszedni [w:] W. Fałkowski, op.cit., s. 66–68.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.