NOWOŚCI

Data: 18 maja 2018    Autor: John R. Schindler

Nowe dowody wskazujące na rolę Rosji w katastrofie smoleńskiej

Katastrofa samolotu Tu-154 Polskich Sił Powietrznych w pobliżu Smoleńska z 10 kwietnia 2010 roku jest postrzegana jako największa katastrofa lotnicza współczesnych czasów. Mimo, że w innych katastrofach śmierć poniosło więcej osób (liczba ofiar śmiertelnych to 96 osób, w tym 7 członków załogi) to w Smoleńsku zginęła elita polskiego rządu. Wśród ofiar był Prezydent Lech Kaczyński i jego żona, większość prezydenckiego personelu, 18 parlamentarzystów, 10 generałów i admirałów reprezentujących najwyższe polskie dowództwo militarne i wielu wybitnych polityków. Katastrofa pozbawiła Warszawę przywódców – pisze John R. Schindler, ekspert ds. bezpieczeństwa, były analityk National Security Agency i oficer kontrwywiadu.

PUTIN AND SHOIGU IN SMOLENSK ON A CRASH SITE OF THE POLISH PRESIDENT’S AIRPLANE. SOURCE: KREMLIN.RU

Sytuacja jest tym bardziej smutna, że Prezydent Kaczyński i osoby mu towarzyszące zmarli w drodze na obchody w Katyniu, lesie w zachodniej Rosji, gdzie wiosną 1940 roku tajna policja Stalina zamordowała 22 tysiące polskich oficerów złapanych przez Sowietów podczas wcześniejszego wrześniowego podziału terytorium Polski dokonanego wraz z Hitlerem. Tam Moskwa zamordowała polską elitę. Ukrywana przez Kreml do końca zimnej wojny (z pomocą obojętnego zachodu), zbrodnia Katyńska jest otwartą raną w polskiej historii. Nagła śmierć tak wielu członków władz kraju w drodze na miejsce narodowego męczeństwa była zbyt wielkim ciężarem.

Od samego początku, sojusznicy zmarłego prezydenta wyczuli spisek – Rosyjski spisek. Polacy dobrze znają swojego sąsiada, a Kaczyński nie miał złudzeń co do brutalności reżimu Władimira Putina. Wyglądało to na więcej niż podejrzane, że polskie elity zginęły w katastrofie na rosyjskiej ziemi – szczególnie gdy na Kremlu rządzi człowiek który dorastał w KGB, wśród tych samych ludzi, którzy przeprowadzali i maskowali zbrodnię katyńską.

W toku śledztwa ustalono jednak, że katastrofa spowodowana była szeregiem ludzkich błędów i można było wytłumaczyć ją bez podejrzewania nikczemnego spisku. Oficjalne dochodzenia strony polskiej i rosyjskiej, oba opublikowane w 2011 roku, nie były zupełnie zgodne, jednak pokrywały się w tym, że za przyczynę stawiały błąd pilota. W obu raportach stwierdzono, że tego feralnego poranka lotnisko Smoleńsk, obiekt wojskowy bez nowoczesnych systemów nawigacyjnych, było spowite gęstą mgłą, a podczas podejścia do lądowania pilot (obciążony jednoczesnym kierowaniem lądowaniem i kontaktem radiowym z wieżą w Smoleńsku) źle ocenił drogę lądowania i skierował Tu-154 w las, pół mili od pasa startowego. Po uderzeniu w brzozę lewym skrzydłem samolot obrócił się i grzbietem uderzył w ziemię z wystarczającą siłą, by zabić wszystkich pasażerów.

Większość śledczych zgodziła się z oficjalną wersją zdarzeń (w 2013 roku kanadyjski program telewizyjny Mayday wypuścił odcinek dotyczący katastrofy), jednak śledztwo przeprowadzane przez Rosjan budziło wiele wątpliwości. Moskwa obiecała pełną współpracę, ale tej obietnicy nie spełniła. Po ośmiu latach, wrak samolotu nie został oddany stronie polskiej, co uniemożliwiło Warszawie należyte przeprowadzenie śledztwa. Co gorsza, ciała zmarłych zostały okradzione podczas gdy były pilnowane przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej (FSB), która podobno wykradła tajne dokumenty NATO, łącznie z tajnymi protokołami komunikacyjnymi od zmarłych polskich oficerów.

Jeszcze bardziej zawstydzające jest to jak niestarannie Kreml podszedł do ciał ofiar. Ciała odesłane do Polski w zaplombowanych trumnach były często zamienione lub źle zidentyfikowane. Połowa z 24 trumien przebadanych ponownie w 2016 roku, zawierała pomylone szczątki. Nawet trumna Prezydenta Kaczyńskiego zawierała szczątki dwóch innych osób. Taka niestaranność od razu sprowokowała pytania o inne błędy Rosjan – albo o coś gorszego.

Dla wielu Polaków wszystko to wskazywało na rosyjską inicjatywę. Powstały książki, a nawet filmy, sugerujące różne wersje wydarzeń, które były odrzucane przez krytyków jako „teorie spiskowe”. Kiedy w 2015 roku władzę przejęła kierowana przez Jarosława Kaczyńskiego, brata bliźniaka zmarłego prezydenta, konserwatywna partia Prawo i Sprawiedliwość, obiecano dotarcie do najgłębszej prawdy o tajemnicy smoleńskiej. Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz przejął inicjatywę i potępił raport poprzedniego rządu nazywając go mydleniem oczu w sekretnym porozumieniu z Moskwą. Macierewicz obiecał świeże spojrzenie na Smoleńsk na podstawie nowych dowodów, które, jak utrzymywał, były ukrywane przez poprzedni centroprawicowy rząd.

Macierewicz powiedział mi kilka miesięcy temu o Smoleńsku: „Był to ogromny szok dla wszystkich ludzi w Polsce, bez względu na ich poglądy na temat tej tragedii”. Następnie obiecał „nowy raport, który odkryje, co naprawdę się stało. To jest dochodzenie międzynarodowe. Jest opóźnione.” – mówił. Miesiąc temu miała miejsce ósma rocznica katastrofy, ale Macierewicz nie dotrwał do tego czasu na stanowisku ministra. Jednak, tak jak obiecywał, raport (w streszczeniu i w pełnej wersji) ukazał się miesiąc temu. Wskazano w nim, że powodem katastrofy były liczne eksplozje na pokładzie Tu-154 poprzedzających zderzenie z ziemią. Innymi słowy, to nie był przypadek – i stali za tym Rosjanie.

Mimo że, jak można było się spodziewać, raport został potępiony przez przeciwników i nazwany – jak można się domyślić – „teorią spiskową”, zasługuje na analizę. Raport zainteresował Franka Taylora, uznanego śledczego brytyjskich katastrof lotniczych. Taylor od lat rozwiązuje zagadki lotnictwa swojego i innych krajów, łącznie z atakiem terrorystycznym na samolot Pan Am 103 nad Lockerbie w 1988 roku. Szczególnie wybitne było przeprowadzenie ponownego badania katastrofy nad wyspą Ustica z 1980 roku, w której w wyniku wybuchu włoskiego samolotu DC-9 śmierć poniosło 81 osób. Wielu włoskich śledczych twierdziło, że samolot został zestrzelony podczas potajemnej bitwy powietrznej nad Morzem Śródziemnym pomiędzy NATO i Libią. Taylor stwierdził, że nie ma podstaw do takich wniosków i znalazł dowód na to, że na podkładzie DC-9 została umieszczona bomba – był to uzasadniony werdykt, który jednak został zignorowany w Rzymie z powodów politycznych (ta historia jest tematem ostatniego odcinka Mayday).

Taylor nie jest zatem twórcą teorii spiskowych, a jego głęboko niepokojące wnioski na temat katastrofy smoleńskiej powinny zostać potraktowane poważnie. W lutym tego roku nazwał oficjalny werdykt dochodzeń rosyjskich i polskich wygodną fantazją, mówiąc: „Nie ma wątpliwości, że na pokładzie doszło do wybuchów zanim samolot uderzył w ziemię”. W kolejnym wywiadzie Taylor wyjaśnił: „Istnieje twardy dowód, że kilka sekund później drzwi z lewej strony kadłuba tuż przed skrzydłem zostały wysadzone i uderzyły w ziemię w wyniku kolejnej eksplozji w kadłubie. Dodał, że śledztwo Kremla jest oszustwem: „Politycy Rosyjscy przejęli śledztwo, uniemożliwiając profesjonalnym śledczym objęcie kontroli nad terenem katastrofy, dokończenie pełnego śledztwa łącznie z rekonstrukcją wraku i sporządzenie ostatecznego raportu z katastrofy.”

Biorąc pod uwagę fakt, że Taylor jest szanowanym śledczym ds. katastrof lotniczych, katastrofa w Smoleńsku wymaga ponownej dogłębnej analizy przez doświadczone osoby trzecie, ani z Polski, ani z Rosji. W rzeczywistości wywiad zachodni od początku miał poważne zastrzeżenia co do „oficjalnej” wersji katastrofy. Emerytowany polski urzędnik ds. bezpieczeństwa otwarcie poinformował mnie, że „oczywiście Warszawa znała prawdę”, co oznaczało, że poprzedni rząd chciał pokoju z Putinem zgadzając się z rosyjską wersją katastrofy. Kontynuował: „Co mogli zrobić? Myślisz, że NATO poszłoby na wojnę z Rosją o Smoleńsk za Polskę?”

I tu jest prawdziwy problem. Urzędnicy amerykańskiego wywiadu zasugerowali mi podobną historię – że szpiedzy USA, tak jak Warszawa, zawsze wiedzieli że Rosja kłamie w sprawie katastrofy. Wydaje się, że Niemcy również znali straszną prawdę. Że coś nieprzyjemnego kryje się za śledztwem z 2011 roku, co dzisiaj wygląda na dość prawdopodobne. Kiedyś sugerowanie, że Putin ryzykowałby wojną mordując najwyższych polskich urzędników mogłoby wydawać się nierealne, ale w ciągu ośmiu lat od katastrowy Kreml zagarnął Krym i zaatakował wschodnią Ukrainę – nie wspominając o tym, że przy użyciu środka chemicznego próbował uciszyć wrogów w Anglii. Z dzisiejszego punktu widzenia ukryte, mordercze działanie Rosji stojące za katastrofą w Smoleńsku nie jest już tak mało prawdopodobne. Polska zasługuje na prawdę o tym, co stało się 10 kwietnia 2010 roku.

John Schindler jest ekspertem ds. bezpieczeństwa, byłym analitykiem National Security Agency i oficerem kontrwywiadu. Jest specjalistą ds. szpiegostwa i terroryzmu, był również oficerem marynarki wojennej i profesorem War College. Autor czterech książek. Publikuje również na Tweeterze pod nickiem @20committee.

Artykuł oryginalnie ukazał się na portalu: Observer

Powiązane wpisy
Top