THE WARSAW INSTITUTE REVIEW
Data: 26 października 2019 Autor: dr Krzysztof Rak
Kto odpowiadał za wybuch II wojny światowej? Józef Piłsudski i polityka zachowania europejskiego status quo
Wielu wybitnych i wpływowych historyków twierdziło, że polska polityka zagraniczna w okresie międzywojennym miała charakter rewizjonistyczny lub oddziaływała destrukcyjnie na porządek wersalski. Jej kulminacją miała być polsko-niemiecka deklaracja o nieagresji z 26 stycznia 1933 r. Na tej podstawie formułowano się wniosek, że Polska wskutek zawarcia umowy z Hitlerem stała się współodpowiedzialna za wybuch II wojny światowej.
Tego rodzaju poglądy obecne są nie tylko w dzisiejszym obiegu naukowym, ale również publicystyce historycznej i politycznej. Jednym z pierwszych ich propagatorów był brytyjski historyk Hugh Seton-Watson. W jego opinii jedną z podstaw polskiej polityki zagranicznej była „zachłanność terytorialna”[1]. Deklaracja o nieagresji z 26 stycznia była „początkiem niemiecko-polskiej aktywnej współpracy przy [realizacji] agresji we Europie Wschodniej”. Polska w latach 30. stała się „narzędziem niemieckiego imperializmu”. Polacy liczyli na to, że Niemcy rozbiją Sowietów i w zamian za współpracę w nagrodę otrzymają „spory kawałek Rosji”.[2] Niemieccy historycy Klaus Hildebrand i Andreas Hillgruber zaliczyli Polskę do kategorii państw rewizjonistycznych, ogólnie wskazując na politykę Warszawy wobec Litwy, Czechosłowacji i sowieckiej Rosji.[3] Francuski historyk Jean-Baptiste Duroselle twierdził z kolei, że Piłsudski i Beck „uprawiali politykę zagraniczną rodem z dziewiętnastego wieku, pełną sekretów i cynizmu”, a po roku 1933 kibicowali Hitlerowi w niszczeniu porządku wersalskiego.[4] Podobnego zdania są badacze rosyjscy Anatolij Torkunow i Michaił Narinskij. W wydanym przez nich podręczniku Historia stosunków międzynarodowych dowodzili, że polsko-niemiecka deklaracja o nieagresji z 26 stycznia 1934 r. wzmacniając Niemcy podkopywała porządek wersalski.[5]
Warto zmierzyć się z tymi poglądami i porównać je z opiniami i realną polityką głównego architekta polskiej polityki zagranicznej tego okresu, a mianowicie Józefa Piłsudskiego.
Zachować status quo
Najważniejszym dokumentem programowym definiującym główne zasady polityki zagranicznej i bezpieczeństwa II RP był memoriał szefa Sztabu Generalnego, Władysława Sikorskiego ze stycznia 1922 roku zatytułowany „Polityka zagraniczna z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa”. Jego autorem był ówczesny szef polskiego wywiadu ppłk Ignacy Matuszewski, który był jednym z najbliższych współpracowników Piłsudskiego, co każe zakładać, że musiał być on zgodny z poglądami Marszałka. Henryk Bułhak twierdził, że zasadnicze tezy tego dokumentu były „dogmatem politycznego myślenia kierowniczych czynników II Rzeczypospolitej w ciągu całego okresu jej istnienia”[6]. Naczelny „dogmat” tego memoriału głosił, że Polska jest zainteresowana „przede wszystkim w możliwie długim utrzymaniu swego status quo”[7]. Nie da się tego osiągnąć na ani na drodze jednoczesnego porozumienia z sąsiadami Polski (a przede wszystkim z Niemcami i ZSRR), ani poprzez sojusz z jednym z tych sąsiadów przeciwko drugiemu. Jedynym wyjściem jest sojusz z Francją i państwami z nią sprzymierzonymi.
Piłsudski dobrze rozumiał trudność położenia Polski. Opisał ją w wywiadzie dla „Kuriera Porannego” z 19 lutego 1926 r. Omawiając kwestię organizacji wojska polskiego i w tym kontekście wskazał na warunki zewnętrzne, w jakich znalazła się Polska:
„Dziwnym zbiegiem okoliczności, pomimo najoczywistszego nonsensu, Polska jest stale oskarżana w innych państwach o jakieś chęci i zamiary wojenne. Ba! Nawet w różnych projektach rozbrojeniowych Polska jest stawiana na pierwszy plan, chociaż jest najbardziej licho uzbrojona i najświeższą, a zatem i najsłabszą ma organizację wojska. Nie chcę wchodzić w motywy i powody takiego właśnie stawiania sprawy w świecie międzynarodowym. Chcę tylko powiedzieć, że jest w tym wyraźna i niedwuznaczna chęć posiadania w środku Europy państwa, którego kosztem można byłoby załatwiać wszystkie porachunki europejskie. […]
NEWSLETTER
Widocznym więc jest, iż nie my sami uważać możemy, że jeszcze byt i istnienie Polski, takiej, jaką posiadamy, nie są zupełnie pewne.[8]
Piłsudski nie miał złudzeń w ocenie potencjału Polski. Na pewno nie postrzegał jej jako mocarstwa, jak potem niektórzy jego następcy. Z tego wyciągał wniosek, że byt i istnienie Polski nie były zupełnie pewne. Przekonania o słabości kierowanego przez siebie państwa nie wyzbył się Piłsudski także w następnych latach. Wyraził je bez ogródek w roku 1930 w jednej z rozmów przeprowadzonych przez Władysława Baranowskiego: „[…] jesteśmy za słabi, by coś forsować, coś narzucać obcym we własnych nawet bezpośrednio sprawach za słabi” [9].
Podstawową przesłanką polskiej polityki zagranicznej okresu międzywojennego było przekonanie o tym, że Polska nie miała statusu mocarstwowego. Byłą państwem średnim, ale nękanym poważnymi kryzysami społecznymi i gospodarczymi. Z tego względu nie była w stanie zmieniać swojego otoczenia międzynarodowego zgodnie ze swoimi interesami. Musiała więc skupić się na obronie status quo.
Locarno: mocarstwa podważają porządek wersalski
Pierwszym istotnym wyzwaniem dla utrzymania przez Polskę owego status quo były traktaty lokarneńskie (grudzień 1925). Niemcy i mocarstwa zachodnie podpisując je, umówiły się, że będą wzajemnie uznawać nienaruszalność granicy zachodniej Niemiec, czyli de facto nienaruszalność porządku terytorialnego w zachodniej Europie. Układ ten nie dotyczył granic wschodnich Rzeszy. Na dodatek Francja od 1924 roku zaczęła sygnalizować chęć renegocjacji polsko-francuskiej umowy wojskowej z lutego 1921 roku, która stanowiła fundament bezpieczeństwa Rzeczypospolitej zarówno w przypadku zagrożenia ze strony Niemiec, jak i ZSRR. Polityka mocarstw w połowie lat 20. XX wieku była zatem niedwuznaczną przygrywką do rewizji terytorialnej w Europie Środkowej i Wschodniej.
Minister Beck w zapiskach dokonanych na rok przed śmiercią ocenił, że traktaty locarneńskie tworzyły „w Europie polityczne i legalne dwie kategorie ważności terytoriów” i w ten sposób „Niemcy zaproszono uroczyście do napaści na wschód”. Piłsudski pytany przez niego o stosunek do Locarno miał powiedzieć: „każdy przyzwoity Polak spluwa, jak usłyszy te słowa”.
W kwietniu 1926 roku Niemcy i ZSRR zawarły traktat berliński, stanowiący potwierdzenie współpracy Berlina i Moskwy zapoczątkowanej w Rapallo (kwiecień 1922 r.), która miała wyraźnie antypolski fundament. Polska znalazła się w niezwykle trudnej pozycji pomiędzy dwoma rosnącymi w siłę rewizjonistycznymi mocarstwami przy coraz mniejszym zainteresowaniu mocarstw zachodnich utrzymaniem terytorialnego porządku w Europie.[10]
Po zamachu stanu w maju 1926 r. Piłsudski powrócił do władzy i zaproponował objęcie teki ministra spraw zagranicznych Augustowi Zalewskiemu. W listopadzie 1926 wziął udział w udział w naradzie kierownictwa polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i w krótkim wystąpieniu przedstawił główne linie polskiej polityki zagranicznej. Ujął je w następujący sposób:
„Istnieją dwa kanony polskiej polityki zagranicznej i są one nienaruszalne. Po pierwsze, Polska ma zachować pełną neutralność wobec Niemiec i Rosji, aby oba te państwa miały całkowitą pewność, że nigdy nie połączy się z jednym przeciwko drugiemu. Po drugie, konieczne jest utrzymanie sojuszy z Francją i Rumunia jako gwarancja pokoju.”[11]
Należy zwrócić uwagę, że kanony te dokładnie odpowiadają dogmatom zawartym w memoriale Sikorskiego ze stycznia 1922 r., co dowodzi ciągłości pomajowej polskiej polityki zagranicznej.
Bardziej szczegółowo swoje rozumienie konstelacji międzynarodowej, w jakiej znalazła się Polska, Piłsudski wyłożył w trakcie pierwszego posiedzenia Komitetu Obrony Państwa 26 listopada 1926 r. Komitet działał pod przewodnictwem prezydenta RP i skupiał najważniejszych przedstawicieli rządu. Piłsudski w trakcie jego posiedzenia szczegółowo zreferował politykę bezpieczeństwa i zagraniczną RP. Zwraca uwagę sposób, w jaki Marszałek opisywał stosunki z Niemcami i ZSRR. Nie obawiał się zagrożenia z Zachodu, ponieważ nie widział „możliwości, by Niemcy w tej generacji mogli zaatakować nas lub kogokolwiek. Niemcy nie są na razie zdolne do jakichkolwiek wystąpień zbrojnych – do tego jeszcze z każdym rokiem słabną, bo się demobilizują technicznie i moralnie.”[12] Marszałek nie miał wątpliwości, że głównym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski jest Związek Sowiecki:
„W Rosji jest grupa ludzi, którzy żyć spokojnie nie mogą. Ludzie ci, tworzący górne warstwy Państwa, są w stanie poruszyć i poprowadzić Rosje dokąd zechcą. Ten element stanowi duże niebezpieczeństwo wszelkich niespodzianek , z którymi trzeba się poważnie liczyć.
Ludzie niespokojni w Rosji będą nas szukać, bo Rosja w stosunku do nas może dochodzić swego rewanżu – chociaż dzisiejsze czynniki miarodajne zapewniają, że tego rewanżu nie chcą. Jednak wewnętrzne tarcia w partii i kryzys wiary w bolszewizm mogą łatwo spowodować chęć wybrnięcia z tej sytuacji przez wypowiedzenie nam wojny.
Na razie bolszewicy pracują nad rozkładem wewnętrznym naszego państwa i to jest ich stała praca”.[13]
A zatem, bo tak należy rozumieć te słowa, po zamachu majowym Piłsudski nie dostrzegał bezpośredniego zagrożenia wojennego ze strony obydwu wielkich sąsiadów. Niemcy były niezdolne do prowadzenia wojny, a Sowieci prowadzili przeciwko Polsce na razie tylko dywersje wewnętrzną. To poczucie braku bezpośredniego zagrożenia było zapewne powodem, dla którego Marszałek w owym czasie próbował doprowadzić do pewnego wyrównania, jak wtedy mawiano, stosunków z Berlinem i Moskwą. Świadczą o tym jego osobiste rozmowy z posłem ZSRR Piotrem Wojkowem (w lipcu 1926 r.) i posłem niemieckim Ulrichem Rauscherem (listopad 1926 r.), a w końcu z niemieckim ministrem spraw zagranicznych Gustawem Stresemannem w Genewie (grudzień 1927 r.). Nie przyniosły one jednak spodziewanych rezultatów. Nie sprzyjało tym wysiłkom otoczenie międzynarodowe: Francja po Locarno szukała porozumienia z Niemcami kosztem Polski, Niemcy utwierdzały się przez to w coraz bardziej wrogim nastawieniu rewizjonistycznym i nie szukały ocieplenia z Polską, a Związek Sowiecki współpracujący z Niemcami i Francją widział sensu w dążeniu do zbliżenia ze swym zachodnim sąsiadem, którego traktował jako głównego wroga. Polska polityka zagraniczna końca lat 20. XX wieku w gruncie rzeczy nie starała się zrealizować jakichś strategicznych inicjatyw. Nie sprzyjał temu wewnętrzny kryzys polityczny związany z coraz silniejszymi tendencjami autorytarnymi w sprawowaniu władzy przez Piłsudskiego, jak i problemy gospodarcze spowodowane m. in. wybuchem kryzysu światowego.
Piłsudskiego polityka balansowania
Piłsudski zaczął myśleć o aktywizacji polskiej polityki zagranicznej prawdopodobnie dopiero pod koniec roku 1930. Sprzyjała temu stopniowa stabilizacja wewnętrzna jego reżymu w Polsce, czego dowodem były listopadowe wybory do Sejmu i Senatu, które zakończyły się sukcesem BBWR. W tych okolicznościach 18 listopada 1930 roku odbyła się „konferencja”, w której wzięli udział m. in.: prezydent Ignacy Mościcki, marszałek Piłsudski i Józef Beck. W jej trakcie Marszałek przedstawił swój polityczny plan. Na wstępie zauważył, że „mamy 5 lat spokojnego życia i trzeba ten okres czasu umieć wyzyskać”[14]. Następnie krótko zdiagnozował dotychczasowe rządy swojego własnego obozu politycznego. Uznał, że ich wadą było, że „nie obracaliśmy się dość swobodnie i obawialiśmy się rozstrzygania w sprawach finansowych, jak i w sprawach polityki zagranicznej”. Zauważył przy tym, że gdy go zabraknie „będzie musiała Polska ustępować zagranicy w sprawach, które nie wymagają zupełnie ustępstw, gdyż […] w bardzo wielu kwestiach, w których istnieje nacisk zagranicy, można po prostu nie ustępować”[15]. Skrytykował przy tej okazji Zaleskiego, który miał zwyczaj straszyć zaostrzeniem sytuacji międzynarodowej po to, aby wytargować więcej pieniędzy budżetowych dla swojego resortu. Marszałek zauważył, że obecnie Zaleski chciałby iść na ustępstwa wobec mniejszości narodowych, na co nie będzie jego zgody, ponieważ „wkrótce moglibyśmy odwrócić zupełnie stosunek i zacząć mniejszością »włazić w dupę«. Generalnie negatywnie ocenił politykę MSZ zarzucając jej, że „ma [ona] kierunek najzupełniej fałszywy, gdyż negliżuje wschód, a natomiast ma skłonność do »włażenia w dupę« zachodowi”[16].
Ta zdecydowana krytyka polskiej polityki zagranicznej może dziwić, albowiem dla uczestników tej nie ulegało wątpliwości, że polityki zagranicznych leżała w wyłącznie w domenie Marszałka. A zatem w głównej mierze musiała odnosić się do niego samego, ponieważ w owym czasie taka a nie inną politykę Zaleskiego Piłsudski musiał co najmniej tolerować. Inaczej mówiąc, Marszałek musiał godzić się na to, że w końcu lat 20. XX wieku polska polityka zagraniczna była uległa wobec mocarstw zachodnich (przede wszystkim Francji) oraz zaniedbywała (tak chyba należy rozumieć słowo „negliżowała”) to, co działo się za wschodnią granicą Polski. Tolerowanie przez Marszałka takiego stanu rzeczy było z pewnością świadome i najprawdopodobniej związane było z sytuacją wewnętrzną w kraju. Piłsudski jako cel nadrzędny postawił sobie stabilizację swojej władzy po zamachu majowym. Na zwiększenie aktywności na arenie międzynarodowej nie miał zapewne ani czasu, ani zasobów.
Aktywizacja polskiej polityki zagranicznej nieprzypadkowo zbiegła się z reorientacją polityki ZSRR wobec Polski. W sierpniu 1931 roku Stalin nakazał Biuru Politycznemu i Ludowemu Komisariatowi Spraw Zagranicznych finalizację negocjacji z Polską w sprawie zawarcia paktu o nieagresji.[17] Pakt ów znalazł się na agendzie stosunków dwustronnych już w roku 1925, kiedy w przeddzień Locarna do Warszawy zawitał szef Komisariatu Spraw Zagranicznych Gieorgij Cziczerin. Przez sześć lat strony nie potrafiły się jednak porozumieć w tej kwestii i dopiero decyzja Stalina spowodowała, że jeszcze w styczniu 1932 r. strony parafowały tekst paktu a w lipcu go podpisały. To był przełomowy moment dla polityki zagranicznej Piłsudskiego. Paradoksalnie to Stalin zaprosił do gry Piłsudskiego i w ten sposób umożliwił mu debiut na międzynarodowej szachownicy.
Rozpoczęte na początku roku 1932 zbliżenie ze Związkiem Sowieckim pozwoliło Piłsudskiemu na rozpoczęcie wielkiej dyplomatycznej gry. Piłsudski wymienił Zaleskiego na Becka pod koniec 1932 r. Beck dwukrotnie relacjonował treść instrukcji, jaką wtedy otrzymał od Marszałka. W przemówieniu do urzędników MSZ wygłoszonym 3 listopada 1937 roku z okazji 5. rocznicy objęcia przez siebie urzędu wspominał, że 2 listopada 1932 Piłsudski udzielił mu dwóch wskazówek:
„Pierwsze – powiedział mi Marszałek: »Musi pan pamiętać, że idą czasy, kiedy zachwieje się konwencjonalna struktura życia międzynarodowego, jaka ciągnęła się w poprzednich dziesięciu latach prawie. Formy, do których świat się już prawie jakby do stałych przyzwyczaił, kruszeją. Na nowo nam trzeba będzie sprawdzać myśli i na nowo jakby weryfikować państwa, jakby określać ich prawo zabierania głosu w szerszym czy mniejszym znaczeniu. Zjawisku temu towarzyszyć będzie szereg długich komplikacji i dla nas, dla Polski, stanie problem podejmowania z czasem walki, może przeciwko wszystkim, a w każdym razie poprawienia tej najnowszej powojennej historii naszej, która z natury rzeczy zostawiła za nami smugi słabości, niedokładności i niedociągnięć« […]
Druga rzecz – w tej samej rozmowie, przy odejściu, powiedział Komendant: »Ale pamiętajcie przede wszystkim, że nie wolno robić myśli i planów ponad wytrzymałość instrumentu, który ma je wykonać, bo wszystko robią ludzie«.”[18]
Decyzja Stalina umożliwiła Piłsudskiemu rozpoczęcie balansu pomiędzy mocarstwami kontynentalnymi. Do tej pory Polska była skazana na relacje z Francją, a brak manewru czynił ją jej satelitą. Finalizacja rozmów na temat paktu o nieagresji z ZSRR dało Polsce możliwość realnego balansowania. A to było konieczne, gdyż na początku lat 30. XX wieku sytuacja dla Polski stawała się dramatyczna. Francja dążyła do strategicznego porozumienia z Niemcami kosztem swojego sojusznika i jednocześnie satelity– Polski. W 8 styczniu 1933 r. na kilka dni przed objęciem urzędu kanclerza przez Hitlera, ambasador Niemiec w Paryżu Roland Köster w liście do dyrektora Köpke stwierdził, że „każda rozmowa z politykami (z bardzo rzadkimi wyjątkami), z którymi spotykałem się tu od początku mojej działalności, bardzo szybko w sposób bezpośredni lub pośredni dotykała kwestii niemieckiej granicy wschodniej”[19]. Francuscy rozmówcy ambasadora całą winę za powstanie „korytarza” zrzucali na sojuszników, a przede wszystkim na Lloyda George’a. Poza tym, mniej lub bardziej otwarcie, stwierdzali, że „podział Niemiec jest nielogiczny i stanowi zagrożenie dla pokoju w Europie”[20]. Z kolei Ambasador Francji w Warszawie Jules Laroche 22 lutego 1933 r. w rozmowie z niemieckim posłem w Warszawie von Moltkem po raz kolejny podniósł sprawę „korytarza”. Wyraził przy tym zadowolenie, że jako uczestnik negocjacji wersalskich nie miał nic wspólnego z wyznaczaniem granicy polsko-niemieckiej, ponieważ już wówczas przewidywał, że wyniknie z tego trwała wrogość pomiędzy obydwoma państwami. Ambasador Francji stwierdził również, że: „W dawnych czasach rozczłonkowanie różnych obszarów państwa nie było niczym niezwykłym, ale tego rodzaju stan jest właściwie nie do pogodzenia ze współczesną koncepcją terytorium państwowego. Korytarz w dłuższej perspektywie jest nie do utrzymania, co jest oczywiste dla każdego, kto ma w ręku mapę. Zbliżenie z Niemcami leżałoby w interesie Polski, […] ale jest niemożliwe bez likwidacji korytarza.”[21]
Francja w latach 1932-1933 dążyła zatem do porozumienia z Niemcami, za które chciała zapłacić rewizją granicy polsko-niemieckiej. Na przeszkodzie jednak realizacji tych planów Paryża stała jednak słabość niemieckich sił zbrojnych.
Rozwój współpracy polsko-sowieckiej miał być dla Niemiec argumentem za normalizacją stosunków z Polską i dla Francji przeszkodą w przekształceniu europejskiego status quo. Dojście do władzy Hitlera na początku 1933 roku okazało się niezmiernie korzystną okolicznością dla polityki Piłsudskiego. Hitler od co najmniej końca roku 1930 szukał kontaktu z Piłsudskim. Przez swoich nieoficjalnych emisariuszy starał się mu zasygnalizować możliwość strategicznego układu. Chciał zawrzeć sojusz militarny z Polską w celu podboju ZSRR, którego efektem miało być zdobycie nowej przestrzeni życiowej dla narodu niemieckiego.[22] Jakkolwiek Piłsudski nie odpowiedział pozytywnie na te awanse, to miał je w pamięci i wykorzystał je w swojej grze w roku 1933. W marcu 1933 r. podjął decyzję o równoległym sondowaniu Moskwy i Berlina w sprawie zbliżenia. Na efekty swojej gry nie musiał długo czekać. Hitler 2 maja 1933 roku przyjął polskiego posła w Berlinie Alfreda Wysockiego i zadeklarował, że w relacjach z Polską będzie prowadził politykę w pełni zgodną z istniejącymi traktatami.[23] Piłsudski równolegle sondował Józefa Stalina. Na początku maja wysłał do Moskwy jako swego emisariusza Bogusława Miedzińskiego, redaktora naczelnego „Gazety Polskiej”, wcześniej sprawującego m. in. funkcje szefa polskiego wywiadu i ministra w rządzie RP. Miedziński za pośrednictwem Karola Radka, szefa Biura Informacji Międzynarodowej przy Biurze Politycznym WKP(b) i redaktora dziennika „Izwiestja”, złożył w Stalinowi w imieniu Piłsudskiego „propozycję poważnej współpracy w dziedzinie polityki międzynarodowej”[24]. Z rewizytą do Warszawy w imieniu Stalina w lipcu 1933 roku przybył Karol Radek i przedstawił stronie polskiej propozycję antyniemieckiego sojuszu militarnego. Piłsudski, wbrew oczekiwaniom swoich współpracowników, nie dał odpowiedzi odmownej. Kazał przekazać emisariuszowi Stalina, że sugestie sowieckie będą wzięte pod rozwagę przez stronę polską, ale w chwili obecnej są przedwczesne.[25] Równolegle Piłsudski kontynuował ofensywę dyplomatyczną na polu niemieckim. Minister Beck pod koniec września 1933 r. dał do zrozumienia ministrowi spraw zagranicznych Rzeszy Konstatinowi von Neurathowi, że polski rząd chce „na drodze bezpośrednich rozmów stopniowo uregulować większość otwartych kwestii”[26]. Gdy w październiku 1933 roku Niemcy wystąpiły z Ligi Narodów, Piłsudski polecił nowemu posłowi polskiemu w Berlinie Józefowi Lipskiemu spotkać się z Hitlerem i zażądać rekompensaty z tego tytułu. Hitler przyjął Lipskiego 15 listopada 1933 roku i zadeklarował wolę „wykluczenia wojny w stosunkach polsko-niemieckich” w formie traktatowej.[27] Po tej rozmowie obie strony wydały komunikat, że w stosunkach dwustronnych „rezygnują z użycia siły”.[28] W grudniu 1933 roku do Warszawy przybył z przesłaniem od Hitlera[29] Hermann Rauschning. Piłsudski w trakcie prawie półtoragodzinnej rozmowy deklarując wolę zbliżenia z Niemcami zastrzegł, że nie zgodzi się na udział w ewentualnej wyprawie zbrojnej na ZSRR.[30] W grudniu rozmowy polsko-niemieckie na temat współnej deklaracji o nieagresji weszły w decydująca fazę i 26 stycznia 1934 r. została ona podpisana przez posła Lipskiego i ministra Neuratha. O tej fazie negocjacji Warszawa informawała Moskwę, ale nie Paryż. Pomimo to Stalin od wiosny 1934 r. zaczął stopniowo wyhamowywać zbliżenie polsko-sowieckie, jakkolwiek Sowieci mieli świadomość, że deklaracja nie jest skierowana przeciwko ZSRR.[31] Hitler w tej sytuacji na początku roku 1935 za pośrednictwem swojego wysłannika Hermanna Göringa namawiał polskich polityków i wojskowych do wspólnej krucjaty przeciwko ZSRR. Piłsudski zdecydowanie odrzucił mozliwość udziału Polski w tym przedsięwzięciu.[32] W lipcu 1935 r. w niespełna dwa miesiące po śmierci Piłsudskiego minister Beck potwierdził to stanowisko w rozmowie z Hitlerem w Berlinie.[33]
Polska w latach 1932-1933 wzmacniał swoją pozycje międzynarodową balansując w trójkącie Paryż-Berlin-Moskwa. Warto zwrócić uwagę, że pozycja Polski nie poprawiła się wskutek wzrostu jej potencjału mocarstwowego (zwiększenie liczby ludności, gospodarki i armii), ale wskutek udanego manewru dyplomatycznego. Polska wskutek zmiany polityki przez Stalina, a następnie Hitlera[34] oraz dzięki wykorzystaniu tej okoliczności przez Piłsudskiego wyrwała się z dotychczasowej zależności wobec Paryża.
Ta polityka balansu miała jednak całkowicie defensywny charakter, gdyż była odpowiedzią na francusko-niemieckie układy z lat 1932-1933 mające na celu dokonanie rewizji terytorialnej kosztem Polski. W ten sposób polsko-niemiecka deklaracja o nieagresji z punktu widzenia strony polskiej była udaną próbą działań służących zachowaniu porządku wersalskiego w Europie Środkowej. Jego zniszczenie udało się Niemcom i mocarstwom zachodnim dopiero w roku 1938, gdy podjęły one decyzję o rozbiorze Czechosłowacji.
Marszałek dokonuje bilansu swojej polityki zagranicznej
Odnotowując niewątpliwy sukces dyplomatycznych, jaki Piłsudski odniósł w latach 1932-1934, nie sposób nie postawić kilku pytań. W jaki sposób zamierzał kontynuować on zbliżenie ze Stalinem i porozumienie z Hitlerem? Czy osiągnięcie niezależności przez Polskę uznawał za stan trwały? Jak zapatrywał się na przyszłość polityki europejskiej?
Wesprzyj nas
Jeżeli przygotowane przez zespół Warsaw Institute treści są dla Państwa przydatne, prosimy o wsparcie naszej działalności. Darowizny od osób prywatnych są niezbędne dla kontynuacji naszej misji.
Piłsudski miał świadomość tego, że jego życie zbliża się do końca. Często wspominał o tym w trakcie narad ze swoimi najbliższymi współpracownikami. Był również coraz słabszy fizycznie, co nie umykało uwadze gości zagranicznych, których przyjmował w ostatnich latach swojego życia. Dlatego interesowała go nie tylko przyszłość, ale coraz więcej uwagi skupiał na przeszłości, na bilansie swoich dokonań na scenie międzynarodowej. Dobrym przykładem była konferencja w Belwederze w dniu 7 marca 1934 r., w której udział wzięli: prezydent Mościcki, marszałek Piłsudski, byli premierzy Bartel, Prystor, Jędrzejewicz, Sławek, Świtalski oraz minister Beck. Marszałek na samym początku wytłumaczył, że inspirował się przykładem Anglii, gdzie „w momentach drażliwych dla państwa” król zwołuje naradę, w której udział biorą byli premierzy. Przyznał, że wstrzymywał się ze zwołaniem tej konferencji, ponieważ „nie chciał jej odbywać w momencie, gdy pewne sprawy zagraniczne jeszcze nie dojrzały, były w trakcie roboty z całym niebezpieczeństwem ryzyka”. Następnie oddał się rozważaniom historycznym. Przypomniał czasy carycy Katarzyny i Fryderyka II, kiedy Rosja i Prusy porozumiały się i Polska została „rozdarta na strzępy”. Zauważył, że to „to niebezpieczeństwo istnieje zawsze dla Polski”. Po I wojnie światowej było ono jednak mniejsze, ponieważ oba mocarstwa były słabsze dzięki temu że „Niemcy zostały podbite przez Ententę, a Rosje podbił Komendant”. Jednak w roku 1922 Berlin i Moskwa zawarły układ w Rapallo, który był zawarty nie tylko przeciwko Polsce, ale „raczej przeciw całemu światu”. Ówczesna pozycja Polski była bardzo trudna:
„Polska była ogniskiem kłopotów i strachu wiecznego, że jest zarzewiem sporów. Przymierze z Francją nie dawało dostatecznej siły. Trzeba było tu wiele robić ofiar. Wyzyskiwali to zagrożenie Polski wszyscy nie wyłączając (mówiąc żartem) nawet Murzynów. Ze strony Polaków znachodzono tylko jeden na to sposób: włażenie do dupy wszystkim, nawet Murzynom, i być w tych dupach obsrywany.” [35]
Ta niekorzystna sytuacja zmieniła się, gdy Moskwa weszła na tory polityki zbliżenia z Polską. Jednak ze strony Niemiec Marszałek natrafił na „stosunek wrogi, a w szczegółach i drobnych sprawach napastliwy”. Jednakże potrafił wykorzystać moment wystąpienia Niemiec z Ligi Narodów i wówczas postawił Hitlera przed wyborem albo da on gwarancje bezpieczeństwa Polsce, albo „[…] Komendant będzie musiał zastosować w swych pracach wojskowych system obronny zwrócony wyraźnie przeciwko Niemcom”. Hitler niespodziewanie skwapliwie podchwycił tę myśl i w efekcie powstała polsko-niemiecka deklaracja o nieagresji. Piłsudski tłumaczył to w następujący sposób:
„Hitler poszedł tu odważnie przeciw Prusakom, począł enuncjować uznanie dla Polski jako państwa. Komendant mniej sobie ceni akty podpisane, a więcej to, że przez stanowisko Hitlera zmienia się psychologia narodu niemieckiego w stosunku do Polski. Dlatego nawet wtedy, gdyby do władzy przyszli Prusacy, a co byłoby dla nas najgorsze, to ta zmiana psychologiczna w narodzie niemieckim będzie dla nich przeszkodą w nawróceniu do starej antypolskiej polityki. Komendant w tym miejscu wyraził uznanie dla Niemców, że umieją iść rozsądnie etapami.”[36]
Piłsudski był zdania, że porozumienie z Moskwą i Berlinem spowodowały „olbrzymie przeobrażenia” na arenie międzynarodowej, a on sam „wywalczył dla Polski sytuację, której [ta] nigdy nie miała”. Marszałek chwalił się, że udało mu się to bez zaciągania dodatkowych zobowiązań wobec Berlina i Moskwy, co było szczególnie trudne biorąc pod uwagę obecną wrogość panującą między nimi. Co więcej, Polska nie musiała zobowiązać się do popierania jednej strony przeciwko drugiej. Zalecał utrzymanie poprzednich sojuszy i zauważył, że przyjdzie to łatwiej, gdyż Polska po zawarciu obydwu układów o nieagresji nie będzie musiała ponosić ofiar za ich utrzymanie. Ta uwaga odnosiła się oczywiście do nienazwanej z imienia przez Marszałka Francji. Kreśląc przyszłość nie był już Piłsudski tak optymistyczny:
„Komendant nie wierzy jednak i przestrzega , by nie uważać, że to ułożenie pokojowych stosunków między Polską a oboma sąsiadami miało trwać wiecznie, i Komendant oblicza, że dobre stosunki między Polską i Niemcami mogą trwać może jeszcze cztery lata ze względu właśnie na przemiany psychiczne, które dokonują się w narodzie niemieckim, za więcej lat Komendant jednak nie ręczy.
Gdy komendanta zabraknie, będzie ten układ rzeczy trudno utrzymać, gdyż Komendant posiada dar inwencji odwleczenia czy postawienia sprawy inaczej, gdy tego potrzeba. »Taki ma umysł sprytny« – powiedział Komendant żartem.”[37]
Na koniec Piłsudski powiedział, że w ostatnich latach ciężko pracował, aby na drodze dyplomatycznej zapewnić bezpieczeństwo Polsce. Przestrzegał przy tym trzech fundamentalnych zasad, które można nazwać jego dyplomatycznym testamentem:
„1. Trzymanie się zasady, że w »Selbstbeschränkung« wychodzi rzecz dopiero. Trzeba ograniczać swoje cele, a [że] najgorsze jest ambaschränktesten ist bałwanisches Denken [wydawcy diariusza Świtalskiego przetłumaczyli to: „najbardziej ograniczone jest bałwańskie myślenie” – przyp. K.R.].
2. Nigdy nie zniżać głowy, tzn. przestrzegać godności, co dawało Komendantowi zawsze dobre rezultaty.
3. Zadanie Polski jest na Wschodzie, tzn. tutaj może Polska sięgać po możność stania się właśnie na Wschodzie czynnikiem wpływowym. Nie należy się ani mieszać, ani próbować oddziaływać na stosunki między państwami zachodnimi. Dla tego celu osiągnięcia wpływu Polski na Wschodzie warto jest wiele nawet poświęcić z dziedziny stosunków Polski z państwami zachodnimi.”[38]
Na zakończenie konferencji Marszałek zauważył, że stabilizacja sytuacji wewnętrznej w Polsce powoduje, że siły zewnętrzne nie mogą poprzez wpływ na czynniki wewnętrzne mieszać się w polityce zagranicznej.
Piłsudski w swoim dyplomatycznym testamencie nie przekazał szczegółowej strategii swoim następcom. Z wyjątkiem uwagi, że „zadanie Polski jest na Wschodzie”, co znaczyło że wektor wschodni polskiej polityki zagranicznej był dla niego istotniejszy, aniżeli zachodni. Chodziło mu zapewne o to, że realny potencjał Polski nie pozwala jej na kształtowanie układu równowagi sił w Zachodniej Europie, ale wystarcza do wpływania na porządek w Europie Środkowej i Wschodniej.[39] Marszalek skupił się na wyłuszczeniu swojej metodologii politycznej. Wskazywał bowiem na „inwencję odwleczenia czy postawienia sprawy inaczej” i „samoograniczenie”. Nie ma w tym przypadku, ponieważ rozumiał, że w polityce zagranicznej nie sposób skutecznie realizować złożonych strategii, doktryn, czy programów. A to z tego powodu, że w rzeczywistość międzynarodowa jest niezwykle skomplikowana i przez zawiera ogromną liczbę niewiadomych. Gdyby Piłsudski miał długofalowa strategię i wierzył w jej skuteczność, to by ją po prostu przekazał swoim następcom. Jego przesłanie miało jednak inny charakter. Wskazywał bowiem na umiejętność gry na czas oraz nieszablonowego i zaskakującego posunięcia. „Spryt” Piłsudskiego to zdolność dostrzeżenia i wykorzystania nadarzającej się okazji, a więc swoisty polityczny oportunizm, który w swoim źródłowym, niewartościującym znaczeniu oznacza zdolność wykorzystywania przychylnych wiatrów. Jest więc rodzajem politycznego realizmu, czyli postawy politycznej charakteryzującej się poszanowaniem rzeczywistości i świadomością, że polityk przede wszystkim powinien jej się poddawać, a nie próbować ją zmieniać, bo po prostu nie jest w stanie tego zrobić. Krótko mówiąc, skutecznego polityka winna cechować pokora wobec rzeczywistości.
Wnioski
Jak w tym kontekście traktować oskarżenia o niszczenie porządku wersalskiego? Moja najkrótsza odpowiedź brzmi: jest to skutek zawężenia perspektywy badawczej naukowców, formułujących tego rodzaju zarzuty. Badacze ci po prostu nie dostrzegali lub pomijali pewne fakty i uwarunkowania.
Po pierwsze, że Piłsudski był świadom słabości Polski. Na pewno nie postrzegał jej jako mocarstwa, jak potem niektórzy jego następcy, a zatem musiał mieć jako polityk nastawiony realistycznie świadomość, że Polska nie jest w stanie zmieniać porządku międzynarodowego.
Po drugie, że niemiecka polityka Piłsudskiego była ściśle związana z jego polityką sowiecką, że jego celem było balansowanie pomiędzy Moskwą i Berlinem. Większość badaczy nie ma świadomości tego, jak daleko zaszło zbliżenie polsko-sowieckie w roku 1933 (w lipcu w Warszawie Beck rozmawiał z wysłannikiem Stalina z Karolem Radkiem na temat współdziałania Polski i ZSRR w obronie „korytarza”)[40].
Po trzecie, Polska była postrzegana jako państwo agresywne, które w swojej polityce zagranicznej może uciec się do wojny, czego najgłośniejszym przykładem miała być rzekoma groźba „wojny prewencyjnej” przeciwko Niemcom w roku 1933. Z dzisiejszej perspektywy wszystko wskazuje na to, że był to blef ze strony Piłsudskiego, gdyż nie ma dowodów na to, że Polska wówczas chciała zaatakować na Niemcy. Pomimo to historycy niemieccy po dziś dzień lansują tezę o wojnie prewencyjnej.
Po czwarte, trzeba wskazać także na to, że od roku 1924 słabnie militarny sojusz polsko-francuski, który dla bezpieczeństwa Polski ma fundamentalne znaczenie. Najpierw Francuzi poddali w wątpliwość gwarancje w razie konfliktu z ZSRR, a potem również w razie konfliktu z Niemcami. Na początku lat 30. Uczynili kwestię rewizji granicy polsko-niemieckiej elementem agendy stosunków niemiecko-francuskich. W pierwszych miesiącach roku 1933 to dyplomaci francuscy namawiali Berlin do antypolskich działań.
Reasumując: można podejrzewać, że teza o rewizjonizmie polskiej polityki zagranicznej ma przesłonić fakt, że rewizjonizm był podstawym elementem polityki najważniejszych ówczesnych mocarstw, a jego ofiarą miała się stać Europa Środkowa. Tym, którzy twierdzą, że Polska była współodpowiedzialna za wybuch II wojny światowej jeszcze raz przypomnijmy prawdziwą historię. W roku 1933 Hitler rozpoczął forsowne przygotowania do wojny przeciwko ZSRR. Za cel postawił sobie stworzenie koalicji, w której główną rolę miałaby odegrać m.in. Polska. Ta ostatnia, nie godząc się na udział w antysowieckim sojuszu pokrzyżowała zamiary Hitlera. Dążyła bowiem do zachowania status quo na kontynencie i dlatego konsekwentnie odrzucała wejście w sojusz z Niemcami lub Sowietami. Wódz III Rzeszy musiał zmienić swoje plany, podjął decyzję o ataku na Polskę i zawarł krótkotrwały sojusz ze swoim głównym wrogiem Związkiem Sowieckim. Zasadniczą przyczyną wybuchu II wojny światowej było więc dążenie Niemiec do panowania nad Europą Środkową i Wschodnią. Nie byłoby jednak sukcesów Hitlera w latach 30. XX wieku, gdy nie konsekwentna polityka ustępstw Francji i Wielkiej Brytanii. To niezwykła ironia losu, że 80 lat po wybuchu wojny, wymaga jeszcze dowodu, że wina za nią spada na mocarstwa, w pierwszej kolejności Niemcy, a potem Związek Sowiecki, Włochy, Francję i Wielką Brytanię.
[1] H. Seton-Watson, Eastern Europe between the Wars, Cambrigde 1946, s. 189.
[2] Tamże, s. 388.
[3] Zob. K. Hildebrand, Das vergangene Reich. Deutsche Auβenpolitik von Bismarck bis Hitler, Stuttgart 1996, s. 586-587 oraz A. Hillgruber, Niemcy i Polska w polityce międzynarodowej 1933-1939, w: Czubiński Antoni, Kulak Zbigniew [red.], Stosunki polsko-niemieckie 1933-1945. XVIII Konferencja Wspólnej Komisji Podręcznikowej PRL-RFN Historyków, 28.05-02.06 1985 r. Nowogard. Poznań 1988, s. 61-62)
[4] Zob. J.-B. Duroselle, La décadence 1932-1939. Politique étrangère de la France, Paris 1985; korzystam z tłumaczenia na język angielski: J.-B. Duroselle, France and the Nazi Threat. The Collapse of French Diplomacy 1932–1939, New York 2004, s. 65-66.
[5] Zob. А. Торкунов, М. Наринский [ред.], История международных отношений. В 3 томах., Т. II, Межвоенный период и Вторая мировая война, Москва 2012, s. 125).
[6] Henryk Bułhak, Polska-Francja z dziejów sojuszu 1922-1939. Cz. I (1922-1932), Warszawa 1993, s. 19.
[7] Dokumenty z dziejów polskiej polityki zagranicznej 1918-1939, Tom I 1918-1932, Jędruszczak Tadeusz, Nowak-Kiełbikowa Maria (red.), Warszawa 1989, s. 183.
[8] J. Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. 8, Warszawa 1991, s.290, 292-294.
[9] W. Baranowski, Rozmowy z Piłsudskim 1916-1931, Warszawa 1938, s. 223.
[10] Zob. T. Komarnicki, Józef Piłsudski i polska racja stanu, Londyn 1967, s. 19.
[11] A. Zaleski, Wspomnienia, Warszawa 2017, s. 201.
[12] Tamże, s. 82.
[13] Tamże, s. 83.
[14] K. Świtalski, wyd. cyt., Warszawa 1992, s. 524.
[15] Tamże, s. 524-525.
[16] Tamże, s. 525.
[17] Zob. Сталин и Каганович. Переписка. 1931—1936 гг., Хлевнюк О.В., Дэвис Р.У., Кошелева Л.П., Рис Э.А., Роговая Л.А. (сост.), Москва 2001, dok. nr 35, s. 71.
[18] Józef Beck, Przemówienia, deklaracje, wywiady 1931-1937, Warszawa 1938, s. 327.
[19] ADAP, dok. nr 265, s. 565.
[20] Tamże.
[21] ADAP, C, I/1, dok. nr 34, s. 72.
[22] Rozpowszechniona w historiografii teza, zgodnie z którą Hitler formułuje swoją politykę zbliżenia dopiero na przełomie kwietnia i maja 1933 r. pod wpływem m. in. zagrożenia wojną prewencyjną ze strony Polski i izolacji na arenie międzynarodowej jest nie do utrzymania w świetle moich wcześniejszych badań zawartych w książce Polska – niespełniony sojusznik Hitlera. Zob. K. Rak, Polska – niespełniony sojusznik Hitlera, Warszawa 2019, s. .
[23] Zob. PDD, 1933, dok. nr 127, s. 282-283.
[24] List Jana Bersona do Bogusława Miedzińskiego, Moskwa, 1 czerwca 1933 r. (AAN, MSZ, s. 6748A).
[25] Zob. Bogusław Miedziński, Pakty wilanowskie, „Kultura” 1963, nr 7-8, s. 113-133.
[26] ADAP, C, I/2, dok. 449, s. 828.
[27] PDD, 1933, dok. nr 320, s. 714.
[28] Por. PDD, 1933, dok. nr 328, s. 732-734, oraz ADAP, C, I/1, s. 126, przyp. 2.
[29] ADAP, C, Bd. II/1, dok. nr 11, s. 13-14.
[30] Przebieg rozmowy Piłsudskiego z Rauschningiem przedstawiam na podstawie notatki, którą na podstawie ustnej relacji Rauschninga sporządził Gerhard Köpke, kierownik Wydziału II MSZ Niemiec, 14 grudnia 1933 r. w Berlinie. Zob. PAAA, Geheimakten 1920-1936, R 31076-1 lub także PAAA, Büro Reichsminister, Akten betreffend: Polen, Bd. 10, R 28323k.
[31] Zob. Документы внешней политики СССР. Том 17. 1 января — 31 декабря 1934 г. Москва 1971, dok. nr 53, s. 139.
[32] Zob. PDD, 1935, dok. nr 48, s. 113.
[33] Zob. tamże, dok. nr 218, s. 499-502.
[34] Świtalski relacjonując przebieg konferencji u Komendanta w 31 stycznia 1934 roku zapisał następującą uwagę Piłsudskiego: „[…] gdyby nie Hitler, to wiele rzeczy by się nie udało” (K. Świtalski, wyd. cyt., s. 654).
[35] K. Świtalski, wyd. cyt., s. 659.
[36] Tamże, s. 660.
[37] Tamże, s. 660-661.
[38] Tamże, s. 661.
[39] Podobną myśl wyraził Piłsudski 29 kwietnia 1931 roku w trakcie narady w Belwederze, w której wzięli udział prezydent Mościcki, Sławek, Prystor, Świtalski i Beck: „Stale w polityce zagranicznej Komendant uważa, że nasze pole działania jest na wschodzie – tam możemy być silni i zawsze Komendant uważa za bezsensowne wdawanie się Polski zbyt skwapliwie w stosunki zagraniczne zachodnie dlatego, ponieważ tam nic innego nie może nas czekać, jak tylko włażenie zachodowi w dupę.” (K. Świtalski, wyd. cyt., s. 608).
[40] Zob. B. Musiał, J. Szumski (red.), Geneza paktu Hitler-Stalin. Fakty i propaganda, Warszawa 2012, s. 118.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.