WYWIAD
Data: 21 lipca 2020
Konflikt o Górski Karabach: perspektywa Ambasadora Armenii
Upadek żelaznej kurtyny przyniósł koniec rywalizacji pomiędzy dwoma światowymi mocarstwami, która przez dekady była powodem niezliczonych konfliktów zbrojnych na całym świecie. Jednocześnie rozpad ZSRR doprowadził do narodzin szeregu państw narodowych na zgliszczach byłych republik radzieckich, budząc do życia stare animozje i napięcia terytorialne. Najlepszym tego przykładem jest konflikt pomiędzy Republiką Armenii a Republiką Azerbejdżanu. Do dzisiaj spór pomiędzy tymi dwoma narodami nie został rozwiązany i chociaż przez większość czasu zachowuje on pokojowy charakter, gwałtowne starcia okresowo wybuchają na armeńsko-azerbejdżańskiej granicy, powodując militarne i cywilne straty po obu stronach. W ostatnich dniach konflikt ponownie się nasilił, kiedy to 12 lipca w toku walk granicznych zginęło 20 osób.
Fundacja Warsaw Institute, mając na celu dostarczanie swoim czytelnikom obiektywnych i bezstronnych analiz dotyczących aktualnych wydarzeń na świecie, zaprosiła ambasadorów zarówno Armenii jak i Azerbejdżanu w Polsce, aby przedstawili swoje punkty widzenia na temat niedawnych starć i okoliczności, które do nich doprowadziły. W związku z tym z dumą przedstawiamy naszym czytelnikom poniższy wywiad z JE Samvelem Mykyrtczianem, Ambasadorem Republiki Armenii w RP. Rozmowa z Ambasadorem Republiki Azerbejdżanu w Warszawie, JE Hasanem Hasanovem, dostępna jest na naszej stronie tutaj.
Julia Grzybowska, Prezes Zarządu Fundacji Warsaw Institute: Dlaczego konflikt pomiędzy Azerbejdżanem i Armenią uległ ostatnio ponownemu zaognieniu?
JE Samvel Mykyrtczian, Ambasador Armenii w Polsce: Istnieje wystarczająca ilość niezbitych dowodów na to, że ostatnia eskalacja sytuacji na granicy pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem w regionie Tawusz jest logicznym wynikiem agresywnej polityki Azerbejdżanu. Jeśli przyjrzymy się podżegającej do wojny retoryce wygłaszanej w ciągu ostatnich tygodni i miesięcy przez Prezydenta Azerbejdżanu, Ministra Obrony i innych wysokich rangą urzędników, opowiadającej się za militarnym rozwiązaniem konfliktu w Górskim Karabachu, to jasno widać, że prowokacje, które dały impuls wydarzeniom z 12 lipca i później, nie wzięły się znikąd. Strona armeńska nieustannie ostrzegała swoich międzynarodowych partnerów, że tego rodzaju sytuacja jest wysoce prawdopodobna i że należy podjąć prewencyjne i restrykcyjne kroki dyplomatyczne, które postawiłyby tamę azerbejdżańskiej zaciekłości i niecnym zamiarom. Ku naszemu rozczarowaniu, ostrzeżenia te zostały zignorowane.
JG: Czy przyczyny stojące za ostatnimi napięciami są podobne do tych, które wywołały wojnę o Górski Karabach w 1988 roku? Co pozostawało sprawą sporną?
Istnieją pewne podobieństwa. Konflikt w Górskim Karabachu z 1988 roku rozpoczął się wraz z azerbejdżańską próbą stłumienia, przy użyciu wojska, domagającego się samostanowienia pokojowego ruchu ludności Górskiego Karabachu. Odnieśli oni wtedy spektakularną porażkę. Niestety, zamiast skorzystać z lekcji, którą wtedy odebrali, przywódcy Azerbejdżanu wysuwają niemające historycznego uzasadnienia roszczenia terytorialne, również w stosunku do samej Armenii. Jest to zgodne z długo podtrzymywaną narracją azerską, że konflikt pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem istniał od zawsze, i że Górski Karabach, z własną prawomocnie wybraną władzą, nie ma na to żadnego wpływu. Tego rodzaju podejście i zachowanie nie są w żaden sposób uzasadnione, co więcej, oddalają szanse na pokojowe i negocjacyjne rozwiązanie konfliktu, które to jest jedynym akceptowalnym dla strony armeńskiej oraz społeczności międzynarodowej.
JG: Jaką rolę na Kaukazie odgrywają Turcja i Rosja oraz jak to wpływa na ostatni konflikt?
Te dwa kraje działają w całkowicie różny sposób. Turecki minister obrony, minister spraw zagranicznych, prezydent i wysoko postawieni urzędnicy w ostatnim tygodniu wyrazili szereg opinii i oświadczeń jednoznacznie wspierających Azerbejdżan, także jeśli chodzi o ewentualne zaangażowanie militarne. Jest to wyjątkowo niefortunne, ponieważ takie podejście nie tylko zachęca i ośmiela Azerbejdżan do kroczenia niebezpieczną ścieżką eskalacji, ale podnosi także istotne pytania, czy ten kraj jest w stanie odegrać wiarygodną i pozytywną rolę na obszarze Południowego Kaukazu. W obecnej chwili jasne jest, że Turcja jest czynnikiem destabilizującym w naszym regionie i stanowi poważne wyzwanie dla bezpieczeństwa Armenii. Co więcej, próby interwencji Turcji w konflikty w sąsiadujących regionach już podważyło kwestię istniejącego bezpieczeństwa i stabilizacji.
Fakty te uniemożliwiają Turcji odegranie jakiejkolwiek roli w zagadnieniach dotyczących konfliktu o Górski Karabach na polu międzynarodowym, a w szczególności w ramach OSCE. Armenia będzie kontynuowała dotychczasowe wysiłki zmierzające do utrzymania i wzmocnienia międzynarodowego i regionalnego bezpieczeństwa, utrzymując ścisłą współpracę z partnerami międzynarodowymi w celu osiągnięcia tego wspólnego celu.
Rosja, wręcz przeciwnie, chociaż jest sojusznikiem Armenii i jest związana z nią umowami militarnymi, zdecydowała się na zrównoważone podejście, oferując usługi mediacyjne nie tylko jako współprzewodniczący mińskiej Grupy OBWE, ale również w ramach swoich krajowych możliwości.
JG: Jakie czynności oba kraje powinny podjąć w celu poprawy relacji armeńsko-azerbejdżańskich?
Obecna sytuacja wymaga jak najszybszego rozpoczęcia negocjacji w dobrej wierze. Azerbejdżan powinien w końcu zrozumieć, że żyjemy w tym samym regionie i siłą rzeczy musimy zbudować wspólną strefę bezpieczeństwa. Aby to osiągnąć, po pierwsze, prawo mieszkańców Górskiego Karabachu do samostanowienia powinno być bezwarunkowo respektowane i ich status powinien zostać zdefiniowany i zabezpieczony przez międzynarodowe, prawnie wiążące mechanizmy. Takie działania doprowadzą do uwolnienia pełnego potencjału Południowego Kaukazu i przyniosą korzyści każdej stronie.
JG: Czy Armenia patrzyłaby przychylnie na zaangażowanie międzynarodowych organizacji w proces zaprowadzania pokoju?
Zarówno my, jak i większość międzynarodowej społeczności, uznaje przewodnictwo mińskiej grupy OBWE, składającej się z Francji, Stanów Zjednoczonych i Rosji, jako jedynego międzynarodowego formatu z mandatem do mediacji w negocjacjach trwałego rozwiązania konfliktu o Górski Karabach. Jakiekolwiek zaangażowanie innych międzynarodowych organizacji powinno być skoordynowane i skonsultowane z krajami przewodzącymi mińskiej grupie. Niestety, przeszłość nauczyła nas, że jeśli międzynarodowe organizacje przyjmują inne podejście, często nieumyślnie przynoszą więcej szkody niż pożytku dla procesu pokojowego.
JG: Od 2016 r. obie strony konfliktu zanotowały liczne przypadki ataków cybernetycznych na swoją infrastrukturę. Czy uważa Pan, że są one poważnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Armenii? W jaki sposób Pański kraj broni się przed atakami cybernetycznymi? Czy bezpieczeństwo cybernetyczne jest priorytetem dla obecnego rządu?
Armenia nie jest jedynym krajem dotkniętym przez ten problem. Niemal wszystkie państwa stały się podatne na ataki cybernetyczne. Z tego powodu w ostatnich latach powstały nowe definicje, takie jak wojna cybernetyczna czy wojna hybrydowa. Przewidywany wzrost zarówno liczby, jak i destrukcyjnej siły ataków cybernetycznych w przyszłości jest bardzo niepokojącym zjawiskiem. Dla Armenii głównym źródłem tych ataków jest nasz sąsiad Azerbejdżan. Wykorzystuje on specjalne grupy hackerskie w celu naruszania zabezpieczeń armeńskich stron. Oczywiście podejmujemy szereg czynności obronnych, takich jak budowanie zapór sieciowych i zaawansowanych sieci komputerowych. Jednakże wierzymy również, że społeczność międzynarodowa powinna zebrać się i ustanowić wspólny kodeks postępowania obejmujący działania w cyberprzestrzeni. W przeciwnym razie nasz świat stanie się niebezpieczniejszy i bardziej nieprzewidywalny.
JG: Czy Armenia padła ofiarą kampanii dezinformacyjnej, zarówno na froncie wewnętrznym, jak i za granicą? Co dokładnie się wydarzyło? W jaki sposób walczyć z tym zagrożeniem?
Dezinformacja, fake news, niewłaściwe informacje – szerzej rozumiane poprzez termin infodemia, stały się częścią naszego codziennego życia, czy nam się to podoba czy nie Zjawisko to zawsze istniało, ale wraz z nową rzeczywistością ery cyfrowej i sieci społecznościowych jego destrukcyjne oddziaływanie gwałtownie wzrosło. Naturalnie, ma to wpływ również na nas. Co można zrobić, aby przeciwdziałać i zminimalizować wyrządzone szkody? Oczywiście najbardziej efektywnym działaniem jest częste i niestrudzone przedstawianie prawdziwych i obiektywnych informacji, ujawnianie rzeczywistych intencji tych którzy są odpowiedzialni za dezinformację, edukowanie społeczeństwa w kwestii korzystania z mediów i bycia wprawnym w odróżnianiu prawdy od fałszu.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.