RUSSIA MONITOR
Data: 28 lipca 2019
Kolejny projekt Gazpromu opóźniony. TurkStream utknął w Bułgarii
Kluczowym elementem rosyjskiej strategii ominięcia Ukrainy w eksporcie gazu na zachód jest budowa rurociągów Nord Stream 2 (na północy) i Turkish Stream (na południu). Plan przewidywał ich uruchomienie w momencie, gdy przestanie obowiązywać umowa tranzytowa z Ukrainą (od początku 2020 r.). Okazuje się jednak, że do znanych kłopotów z terminowym oddaniem do użytku gazociągu bałtyckiego dochodzi problem na południu, a konkretnie na Bałkanach. Rozpoczęcie budowy bułgarskiego odcinka TurkStream, od granicy z Turcją do granicy z Serbią, zostało odłożone. Gazociąg nie wejdzie do eksploatacji, jak planowano, na początku 2020 roku. Opóźnienie wynika z prawnych sporów z potencjalnymi inwestorami projektu. To efekt dziwnych ruchów operatora sieci przesyłowo-magazynowej Bułgartransgaz.
Bałkańskie przedłużenie TurkStream – gazociągu z Rosji do Turcji – ma biec przez Bułgarię, Serbię i Węgry do austriackiego hubu gazowego Baumgarten. Stąd surowiec trafiałby do sieci Austrii i Słowacji istniejącymi już połączeniami. Bułgarski odcinek Tureckiego Potoku ma liczyć 474 km. Projekt szacowany jest na 1,43 mld euro. Pierwsza nitka miała zostać oddana do eksploatacji na początku 2020 r., kiedy to gaz powinien popłynąć do Serbii. Pełną przepustowość (15 mld m³ gazu rocznie) odcinek miał osiągnąć do końca 2020 r. Włączenie Bułgarii do projektu miało rekompensować Sofii straty wynikające z ominięcia Ukrainy przez Rosjan w eksporcie gazu. Obecnie bowiem rosyjski gaz do Bułgarii trafia łączącym Rosję i Turcję Gazociągiem Transbałkańskim, przez Ukrainę i Rumunię.
Przetarg na wyborów inwestora bułgarskiego odcinka TurkStream ogłoszono w lutym 2019 roku. W kwietniu Bułgartransgaz ogłosił zwycięzcę: konsorcjum saudyjskiej firmy Arkad Engineering i włoskiego joint-venture Arkad ABB. Tylko ta oferta spełniała warunek utrzymania kosztów w granicach wyznaczonej kwoty. Według Bułgartransgazu konkurencyjna oferta konsorcjum GDEB (Gas Development and Expansion in Bulgaria), utworzonego przez dwie firmy włoskie i jedną luksemburską (powiązanego z Rosjanami) była za droga. Jednak w maju doszło do zwrotu akcji: Bułgartransgaz zmienił wykonawcę na GDEB. Operator argumentował, że konsorcjum Arkad nie przedstawiło niezbędnych do podpisania umowy dokumentów. Zaś GDEB przedstawiło nową niższą ofertę, zgodną z finansowymi warunkami przetargu. Arkad zaskarżyło tę decyzję, uzasadniając to szeregiem argumentów o formalnym charakterze. Komisja antymonopolowa Bułgarii uznała argumenty saudyjsko-włoskiego konsorcjum i nakazała Bułgartransgazowi podpisanie z nim umowy. Gdy operator to zrobił i wrócił do pierwotnego wyboru, skargą wniosło z kolei GDEB. Orzeczenie komisji antymonopolowej może być zaskarżone do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który ma dwie instancje, i tak też zrobiło GDEB. Naczelny Sąd Administracyjny, który ma wypowiedzieć się w sprawie kolejnego etapu sporu, wyznaczył rozprawę dopiero na 24 września.
W tej sytuacji już wiadomo, że bułgarski odcinek TurkStream nie tylko nie ruszy do z początkiem 2020 roku, ale nawet nie zacznie się zapewne jego budowa. To może być problem dla Sofii, bo Bułgartransgaz podpisał w styczniu 2019 roku z Gazpromem umowę o przesyłaniu określonych ilości gazu z Turcji do Serbii od początku stycznia 2020 r. Rosjanie mogą zażądać finansowego zadośćuczynienia. Poza tym jest zagrożenie dla dostaw gazu do Bułgarii, jeśli Rosjanie nie dogadają się z Ukrainą i zakręcą kurki z początkiem stycznia 2020.
Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.