ROMANIA MONITOR

Data: 7 października 2019

Dziesięciu kandydatów powalczy o fotel prezydenta Rumunii

Jeszcze więcej osób deklarowało chęć startu, ale nie każdemu udało się zebrać 200 000 głosów poparcia i dostarczyć je do Centralnego Biura Wyborczego. Część wycofała się z kolei z wyścigu. O tym, kto zostanie prezydentem rozstrzygną wybory które odbędą się już 10 listopada.

SOURCE: PRESIDENCY.RO

Wśród kandydatów zarejestrowanych przez Centralne Biuro Wyborcze znaleźć można kilku „pewniaków”. Przede wszystkim mowa tutaj o urzędującym prezydencie Klausie Iohannisie, będącym faworytem nadchodzących wyborów. Polityk wywodzący się z będącej w opozycji Partii Narodowo-Liberalnej (PNL) według sondaży może liczyć na ok. 40-45% poparcia. Z jednej strony szanse na jego pokonanie są dla kontrkandydatów mizerne. Wybory są jednak szansą na wysondowanie poparcia przez poszczególnych polityków. Zwłaszcza, że już za rok Rumunię czekają wybory parlamentarne. Listopadowe głosowanie będzie więc w gruncie rzeczy próbą sił przed kolejnym starciem.

Mimo świetnych sondaży, druga tura wydaje się być nieunikniona. Obecnie dominuje przekonanie, że Iohannis nie ma szans jej przegrać, aczkolwiek nie jeden raz i w nie jednym kraju zdarzały się sytuacje, gdy jednak pewni kandydaci z różnych względów przegrywali. Kto więc zdecydował się stanąć w szranki z popularnym politykiem? Zacznijmy od partii rządzącej, borykającej się ostatnio z kłopotami związanymi z rozpadem koalicji z ALDE. Tutaj po wielu wewnętrznych konfliktach kandydatką została premier Viorica Dancila. Osiągnięcie dobrego wyniku to szansa na utrzymanie się jej na stanowisku szefa partii (została nim po tym, jak w maju do więzienia trafił Liviu Dragnea). Początkowo mało kto w nią wierzył, aczkolwiek ostatnio sondaże są coraz bardziej łaskwe – widać wyraźny skok z 6-8 do niemal 20%.

Roszady miały też miejsce w szeregach ALDE. Najpierw kandydować miał lider partii, Calin Popescu-Tariceanu. Wybory do Parlamentu Europejskiego pokazały jednak, że partia balansuje na granicy progu wyborczego. Był to jeden z powodów, dla których zdecydowano o wspólnym kandydacie z PRO Romanią – partią stworzoną głównie z polityków PSD skłóconych z macierzystym ugrupowaniem. Kandydatem został w ten sposób Mircea Diaconu, który na razie może liczyć na wynik podobny do Viorici Dancili.

Support Us

If content prepared by Warsaw Institute team is useful for you, please support our actions. Donations from private persons are necessary for the continuation of our mission.

Support

Warto zwrócić też uwagę na kandydaturę Dana Barny, reprezentującego Unię Ocalenia Rumunii (USR). Ugrupowanie powstało w 2015 roku jako Unia Ocalenia Bukaresztu i po sukcesie w wyborach samorządowych udało mu się wprowadzić posłów do parlamentu. Jest to partia protestu ciesząca się tym większą popularnością, im większy zawód sprawia tamtejsza klasa polityczna. Dan Barna prowadzi intensywną kampanię, do tego popiera go także partia PLUS. Oba ugrupowania w wyborach do Europarlamentu uzyskały ponad 20%, ale czy przełoży się to na wynik Barny? Na razie sondaże dają mu mniej niż 15% poparcia.

Kandydatów jest rzecz jasna więcej. Wśród nich pojawia się na przykład Hunor Kelement, reprezentujący Demokratyczną Unię Węgrów w Rumunii (UDMR). Choć wiadomo, że głosować na niego będą tylko Węgrzy (ok. 7% społeczeństwa, mniej więcej tyle samo w wyborach), to start w wyborach jest okazją do mobilizacji wyborców. Swojego kandydata wystawiła też PMP (Partia Ruchu Ludowego). Według sondaży Theodor Paleologu cieszy się poparciem około 5% obywateli Rumunii.

Mało kto wątpi w zwycięstwo Klausa Iohannisa. Nie oznacza to jednak, że gra się skończyła. Dla przedstawicieli większych partii wybory będą mogły oznaczać potwierdzenie (lub nie) pozycji lidera wobec pozostałych ugrupowań. Dla mniejszych graczy wybory będą zaś sprawdzianem mobilizacji elektoratu, co ewentualnie może przynieść decyzje o wejściu w różnego rodzaju koalicje.

Wszystkie teksty (bez zdjęć) publikowane przez Fundacje Warsaw Institute mogą być rozpowszechniane pod warunkiem podania ich źródła.

TAGS: migration crisis, NATO, Belarus, Russia

 

Powiązane wpisy
Top